Idzie nowe
Do konsultacji społecznych trafił właśnie dokument „Reforma systemu planowania i zagospodarowania przestrzennego”. Zawiera wstępne założenia nowej ustawy planistycznej.
Nad podobnymi rozwiązaniami resort rozwoju pracował już wcześniej. Reformę przystopowała jednak rekonstrukcja rządu. Teraz wraca do nich MRPiT. Jak tłumaczy, obowiązująca ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym ma 17 lat. W tym czasie dynamika rozwoju kraju i społeczeństwa zmieniła się tak bardzo, że sposób organizacji przestrzeni zaproponowany w ustawie nie odpowiada dzisiejszym potrzebom. Czas najwyższy więc to zmienić i dostosować przepisy planistyczne do nowych realiów.
Proponowane rozwiązania przewidują, że gminy będą uchwalać dwa rodzaje planów: ogólny przeznaczenia terenów – o charakterze prawa miejscowego, oraz zabudowy, a także standardy urbanistyczne. Pierwszy plan zastąpi studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego i obejmie teren całej gminy. Drugi doprecyzuje ustalenia zawarte w planie przeznaczenia oraz zastąpi miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.
Ustawowe standardy
Na terenach, dla których nie uchwalono planu zabudowy, mają obowiązywać określone w nowej ustawie standardy urbanistyczne. Będą m.in. zawierać wskaźniki, ile w zależności od liczby mieszkańców powinno być miejsc w przedszkolach, szkołach etc. Gminy będą jednak mogły przygotować własne, lokalne wskaźniki.
MRPiT proponuje pozostawić w okrojonej wersji warunki zabudowy, które zmienią jednak nazwę na decyzje lokalizacyjne. Pozwolą prowadzić zabudowę uzupełniającą na terenach o zwartej zabudowie, wyposażonych w niezbędną infrastrukturę techniczną i społeczną. Pod warunkiem że będzie zgodna ze standardami urbanistycznymi.
Ministerialny dokument nic jednak nie mówi, jak długo po wejściu w życie nowej ustawy planistycznej będą obowiązywały wydane wcześniej warunki zabudowy. Projekt, który trafił dwa lata temu do konsultacji, mówił o trzech latach. W nowym nie ma o tym ani słowa.
Komu to potrzebne w czasie pandemii?
Eksperci są zgodni, że ministerstwo niepotrzebnie funduje rewolucję gminom i inwestorom.
– Pandemia to nie jest dobry okres na wprowadzanie dużych zmian w prawie. Obecnie samorządy działają na zwolnionych obrotach. W tych, w których doszło do zachorowań na Covid- 19 i do kwarantanny urzędników, decyzje często wydaje się z dużym poślizgiem. Gdyby doszły jeszcze do tego zmiany w prawie, byłoby już krucho. Dlatego mam nadzieję, że prace nad reformą przepisów planistycznych prędko się nie zakończą – mówi Bogdan Dąbrowski, radca prawny w Urzędzie Miasta w Poznaniu.
Marioli Berdysz, architekt oraz dyrektorowi fundacji Wszechnica Budowlana, podoba się propozycja likwidacji warunków zabudowy.
– Dziś na ich podstawie można praktycznie wszystko wszędzie wybudować. Powoduje to rozlewanie się miast na przedmieścia. Generują one również dodatkowe koszty. Gdy powstanie np. osiedle pod miastem albo pojedynczy dom, samorząd musi zapewnić np. transport dzieci do szkoły etc. Proponowane rozwiązania z tym kończą – tłumaczy Mariola Berdysz.
Nie wszystko jednak się jej podoba. Z projektu wynika, że wraz z reformą ministerstwo nie zamierza uchylać specustaw pozwalających na odstępstwa od planów zagospodarowania przestrzennego.
– Wszystkie inwestycje, także te ważne dla państwa, powinny być prowadzone zgodnie z treścią dokumentów planistycznych. Tak niestety nie jest. Proponowane rozwiązania również nie zrywają z tą praktyką. A szkoda – uważa Mariola Berdysz.
Więcej czasu
Inaczej dokument oceniają deweloperzy. Nie mówią nie, ale mają również swoje propozycje.
– Myślę, że warunki zabudowy powinny być ważnie co najmniej pięć lat. Tyle niekiedy czasu zajmuje załatwienie wszystkich formalności. Potrzebna jest bardzo często przecież m.in. decyzja środowiskowa czy zgoda konserwatora zabytków – mówi Przemysław Dziąg, radca prawny z Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Według niego wprowadzanie planów zabudowy będzie trwało wiele lat. W tym czasie muszą istnieć instrumenty urbanistyczne, które pozwolą utrzymać poziom rozwoju przestrzennego.