Coraz więcej rowerzystów łamie przepisy o poruszaniu się po przejściach dla pieszych. Jeszcze kilka lat temu takich naruszeń policja odnotowywała ok. 11 tys. rocznie. Tylko w pierwszym półroczu tego roku było ich już przeszło 8 tys. więcej.
To problem nie od dziś
Wpadający na pasy (zebry) dla pieszego rowerzysta to nic nowego. Tyle że na rowerze nie powinno go tam być. Jeśli już, to ma prowadzić pojazd. Problem dotyczy zarówno rodziców, jak i dzieci jadących z nimi na własnych rowerkach.
– To podstawowe zasady w ruchu – zauważa wiceminister infrastruktury Rafał Weber.
– Czego się Jaś nie nauczył, tego Jaś nie będzie umiał – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Jan Machalski, ekspert prowadzący szkółkę nauki jazdy na kartę rowerową w Małopolsce.
– Liczba naruszeń rośnie w zastraszającym tempie. Dowodzą tego najnowsze policyjne statystyki. I tak, w 2020 r. odnotowano takich naruszeń 11 309; w 2021 r. 11 340; w 2022 r. 17 042. W pierwszej połowie 2023 r. było ich już 8 944. – informuje Rafał Weber, wiceminister infrastruktury. Może więc zostać odnotowany niechlubny rekord.
Z górnej półki
Michał Kapuściński jest właścicielem sporego sklepu rowerowego. Przyznaje, że przychodzą do niego klienci, którzy szukają dobrego i drogiego sprzętu, ale nie mają pojęcia o zasadach jazdy na nim czy przepisach dotyczących rowerzystów. Efekty widać potem na drogach.
Za niskie mandaty
– Sprawa jest pilna. Do biura poselskiego kilku posłów w Sejmie zgłosiło problem związany z rowerzystami, którzy notorycznie przejeżdżają przez przejścia dla pieszych oznakowane znakiem drogowym D-6. Nie zsiadają z roweru i budzą strach wśród pieszych co to stwarza bardzo niebezpieczne sytuacje.
Również kierowcy samochodów zaskakują rowerzystów, którzy ze znaczną prędkością pokonują przejścia dla pieszych, nie dając im odpowiedniego czasu na reakcję i wykonanie manewru.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami kierujący rowerem nie ma prawa przejechać przez przejście dla pieszych, w związku z czym jest on zobowiązany do przeprowadzenia swojego pojazdu na drugą stronę drogi.
Niezbyt wysokie kary za powyższe wykroczenie, wynoszące zazwyczaj od 50 do 100 zł, nie zniechęcają cyklistów do łamania przepisów. Tymczasem przejazd przez przejście to ogromne niebezpieczeństwo utraty zdrowia, a nawet życia, nie tylko własnego.
– Optymalne rozwiązanie nie polega na zwiększeniu wysokości mandatów za dane wykroczenie, czy też postawienie fizycznych barier przed przejściami dla pieszych. Zasadne jest przeprowadzenie kampanii społecznej, która miałaby zwiększyć świadomość kierujących rowerami – twierdzi wiceminister Weber.
Wojciech Pasieczny, biegły sądowy, wieloletni policjant drogówki, jest innego zdania. Mówi „Rzeczpospolitej”, że trzeba zacząć surowo karać rowerzystów, którzy nie stosują się do przepisów prawa.
Silniejszy od pieszego
– Musimy wziąć pod uwagę, że prędkość rowerzysty jest dużo większa od prędkości pieszego na przejściu – uważa Wojciech Pasieczny. – Dla tych, którzy łamią przepisy, proponuje dużo wyższe niż dziś kary.
– Jeśli 50 zł, 100 zł czy 200 zł mandatu nie działa, to może mandat powinien być wyższy – uważa.
I dodaje, że nie ma innej drogi. Edukacja owszem, może pomóc, ale jeśli ktoś nie chce nic słyszeć , nie jest zainteresowany, a potem robi i tak co chce, to tylko wysokość mandatu może zadziałać na jego wyobraźnię.
Rozpytaliśmy się w kilku rowerowych stowarzyszeniach. Nie chcą tam słyszeć o nagminnym łamaniu przepisów przez rowerzystów.
– Staramy się wpływać na świadomość cyklistów, na ich znajomość prawa – mówi Janusz Nowaczyk, szef jednego ze stowarzyszeń rowerzystów.
Tomasz Matuszewski, sekretarz Mazowieckiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego
Przejścia dla pieszych, na które rowerzyści bezprawnie wjeżdżają, są coraz bardziej niebezpieczne. Przyczyn jest kilka, ale przede wszystkim rowerzystom od dawna, można powiedzieć: od początku ruchu drogowego nie wolno po nich jeździć. Przed zebrą mają zsiąść z roweru i przeprowadzić go po pasach. Jedną z podstawowych umiejętności uczestników ruchu drogowego jest skuteczna obserwacja drogi. Tu warto wskazać na infantylną postawę zakładającą, że skoro ja kogoś widzę, to jestem widziany. Nic bardziej błędnego. Optymalna zasada obserwacji drogowej brzmi: patrz na innych oczami swoimi i ich! Ważna jest też sztuka skutecznego hamowania, zarówno gdy hamującym jestem ja, jak i ktoś przede mną. Trzecią kwestią jest ocena czynności, które trzeba wykonać, aby nie doszło do wypadku. Lżejszemu i mniejszemu będzie na ogół łatwiej uchronić się przed utratą zdrowia lub nawet życia.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →