Przez 30 lat mieliśmy szybki wzrost gospodarczy w Polsce. Teraz zwolniliśmy i nie wiadomo, kiedy będzie odbicie. Biznes jest świadom długoterminowej stagflacji? To jest groźne?
Nasz biznes pamięta gorsze czasy. Lata 90. były bardzo trudne. Przemysł akurat jest cykliczny, więc przyzwyczaił się, że raz idzie dobrze, raz źle. Poza tym wielu sektorom wiedzie się bardzo dobrze. Na przykład usługi, szczególnie związane z IT, w ogóle nie widzą zastoju, tylko wzrost. Podobnie wygląda sektor energii. Wszystkie formaty odnawialnych źródeł, poczynając od energii wiatrowej poprzez fotowoltaikę po magazyny ciepła – tu wszyscy widzą rozwój. Częściowo wynika to z zastępowania brudnej energii.
Są też sektory stabilne, konsumenckie. Widać to w sieciach sklepów i u dostawców żywności. Wartościowo mają wzrost, który wynika z inflacji, ale widzą osłabienie popytu. To taka stabilność stagnacyjna, ale wielu przedsiębiorców sobie z tym radzi. Wymyśla produkty i formaty, które idą dobrze.
W polskim biznesie obserwujemy też trend, na którym nam, jako bankowi inwestycyjnemu, bardzo zależy. Chodzi o wychodzenie firm na świat. Świat z naszego punktu widzenia to Europa i Stany Zjednoczone. Reszta jest mniej istotna. Powstaje nowa kategoria „polska firma globalna”.
Możemy pomagać klientom na świecie, bo mamy tam sieć i znajomości, biura w ponad 40 krajach. Są firmy, które mają 20 proc. sprzedaży w Polsce, a 80 proc. w Europie. A firmy, które polegają na formatach internetowych, gdzie nie ma geograficznych granic, często od samego początku sprzedają w różnych krajach. Dla nich Polska to nie bieżąca koniunktura, ale bardziej kwestia stabilności przepisów, bezpiecznej siedziby. Są i globalne firmy, które mają fabryki na wszystkich kontynentach, ale siedzibę np. w Krakowie.
Przeszkadza coś tym firmom, jeśli chodzi o kwestie regulacyjne i bariery prawne w Polsce?
Jakość prawa i jego niestabilność. Jeżeli prowadzi się biznes w jednym kraju, to trzeba się przygotować, że jest, jak jest. A jeżeli prowadzi się biznes w kilkudziesięciu krajach, i w każdym się coś dzieje, to w sposób naturalny ten biznes dąży do kraju, gdzie jest bezpiecznie. Chyba nie jest w naszym interesie utrata biznesów, które ciągle są zakotwiczone w Polsce, notowane na GPW albo mające tu siedzibę. Wiele krajów robi dużo, żeby przyciągnąć przede wszystkim swoich ludzi. Przyciąganie amerykańskiego kapitału do Polski jest trudniejsze niż utrzymywanie polskiego w Polsce. Brak stabilności i jakość tworzonego prawa to straszliwa bolączka.
Jak w tym obszarze wypadamy na tle naszych sąsiadów?
Ostatnio słyszałem od radcy prawnego międzynarodowej firmy, jakie akty zmieniają się w danym roku. Średnia z ostatnich paru lat? Zmienia się 70 proc. aktów w Polsce. W zeszłym roku – 98 proc., tych dotyczących danej firmy. Nigdzie na świecie nie ma takiego wyniku, więc się wyróżniamy. Zmiany prawa są wszędzie, ale nie tak, żeby wszystko się zmieniło niemal w jednej chwili. To zdecydowanie za dużo.
A są jakieś dobre aspekty?
Są. Fundacja rodzinna, która była długo omawiana i promowana, jest bardzo dobrze oceniana. Gdy rozmawiam z przedsiębiorcami rodzinnymi, to zakładają fundacje rodzinne. To powinno dawać stabilność na wiele pokoleń, więc może wiele poprawić. Te rozwiązania są oceniane jako znacznie lepsze niż schematy podatkowe z użyciem dwóch–trzech krajów.
Jednak dochodzi u nas do nadmiernej komplikacji prawa przy próbach załatwienia bieżących problemów. Bo problemy są tu i teraz, a prawo jest na dłuższy okres. Analiza skutków prawnych i stabilność prawa jest wartością samą w sobie, a nie tylko rozwiązaniem bieżącego problemu, które może być krótkotrwałe.
Jest też ważna kwestia, czy Polska jest gospodarką rynkową. Takie pytanie stawiano głównie w kontekście Chin, które zostały w którymś momencie uznane za gospodarkę rynkową, zaakceptowane w gremiach międzynarodowych, ale okazuje się, że kurs waluty politycznie ustala bank centralny, a przedsiębiorcy działają na rozkaz państwa. Obawiam się, że przez nadmierną regulację coraz więcej obszarów w Polsce nie zależy od rynku, tylko od trendów regulacyjnych i politycznych. Ciekawe, kiedy ktoś się zacznie nad tym zastanawiać.
Z jednej strony mamy nadregulację w Polsce, ale też nie zapominajmy o UE, która dokłada swoją cegiełkę.
Regulacje europejskie dbają o utrzymanie wolnego rynku. Tu jest różnica. Większość regulacji europejskich jest po to, żeby uniemożliwić odgradzanie rynków w poszczególnych krajach. Jest też silne ustawodawstwo antytrustowe.
Ciężko dzisiaj zawrzeć transakcję między dużymi firmami, która by nie miała istotnego aspektu antymonopolowego i nie była badana przez regulatora.
To źle czy dobrze?
Jeśli cenimy gospodarkę rynkową i konkurencję, to musimy o nie dbać. Monopol prywatny jest tak samo zły jak państwowy. Większość regulacji europejskich powinna nas bronić przed jakimkolwiek monopolem. To nie zawsze jest po myśli przedsiębiorców.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →