„Można panikować” – jak mówi prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery, w głośnym filmie o tym samym tytule. Przede wszystkim trzeba jednak przygotować i wdrożyć politykę państwa, która pozwoli nam w najmniejszym możliwym stopniu odczuwać negatywne skutki kolejnych kataklizmów. Przyroda jest tu naszym sprzymierzeńcem.
Przygotowanie na klęski żywiołowej
Wiosenne protesty rolników zniechęciły władze do ambitniejszych działań w zakresie zmian klimatycznych i ochrony przyrody. Polski rząd nie poparł w czerwcu przyjęcia prawa odbudowy przyrody i sceptycznie wypowiadał się o przejściowym celu redukcji emisji gazów cieplarnianych dla UE na 2040 r. Tragiczne w skutkach powodzie na południu Polski pokazują, że niewygodnych politycznie tematów nie można odstawić na półkę.
Inteligentna, zgodna z przyrodą adaptacja do zmian klimatycznych jest tańszym i bezpieczniejszym rozwiązaniem niż dramatyczna walka ze skutkami suszy, powodzi czy nawałnic, które będą pojawiać się w Polsce coraz częściej.
Na poziomie krajowym, wojewódzkim i lokalnym Polska powinna posiadać plany adaptacji do zmian klimatu. Taki plan obejmuje prognozę zmian w klimacie, jakie będą zachodzić na danym obszarze, cele i kierunki działań, jakie należy przeprowadzić, aby zmniejszyć rozmiar strat i zniszczeń wywołanych przez klęski żywiołowe, harmonogram i finansowanie działań, a w końcu – monitoring i ocenę realizacji celów i zadań określonych w planie.
Już w marcu do Sejmu trafił projekt ustawy zmieniającej prawo ochrony środowiska (druk 385), który zakłada obowiązek przygotowania planów adaptacji dla miast o liczbie mieszkańców powyżej 20 tys. Projekt czeka jednak na pierwsze czytanie, ale dziś oczywiste jest, że plany adaptacji do zmian klimatycznych muszą obejmować także mniejsze miejscowości oraz obszary wiejskie.
Natura jest naszym sojusznikiem
Obecna prowadzona gospodarka wodna nie rozwiązuje problemów, które będą się nasilać wraz ze zmianami klimatu. Kluczowym podejściem do ochrony zasobów wodnych oraz poprawy bezpieczeństwa powodziowego powinna być szeroko zakrojona renaturyzacja – przywracanie naturalnej retencji na bagnach i wolno płynących rzekach tam, gdzie jest to możliwe, oraz odpowiedzialne zarządzanie obszarami konfliktowymi.
Dlatego niedawno przyjęte unijne prawo odbudowy przyrody (NRL) musi stać się narzędziem strategicznej walki z kryzysem klimatycznym poprzez regenerację kluczowych ekosystemów.
Każdy kraj UE ma dwa lata na opracowanie planu odtwarzania zdegradowanych ekosystemów, w tym terenów podmokłych, lasów i rzek. W Polsce to musi stać się priorytetem, który przywróci równowagę przyrodzie i wzmocni odporność na skutki zmian klimatycznych.
Lasy, szczególnie te, w których nie prowadzi się całkowitej wycinki, i tereny podmokłe pełnią funkcję naturalnych gąbek – magazynują wodę, spowalniając jej spływ do rzek, co nie tylko ogranicza ryzyko powodzi, ale również zwiększa dostępność wody w czasie suszy.
Niestety, w wodochronnych lasach, które spowalniają spływ wody opadowej z Sudetów i Karpat, wciąż prowadzona jest komercyjna gospodarka leśna. Ciężkie maszyny wykorzystywane do wycinania i wywożenia drewna z lasów górskich tworzą na zboczach głębokie „rynny”, które przyspieszają odpływ wody, co tylko pogarsza sytuację.
Budowa zapór powinna być ograniczona tylko do sytuacji koniecznych, a rzekom należy oddać dostęp do ich naturalnych terenów zalewowych. Woda zwyczajnie nie mieści się w uregulowanych korytach i zwężonych dolinach. Dlatego tam, gdzie to możliwe, należy odsuwać wały przeciwpowodziowe od koryt rzek.
W naszym kraju przestrzeń między rzeką a wałem jest zawsze zbyt wąska, istnieją nieliczne przykłady, gdzie odsunięto znacząco wały powodziowe i mądrze zagospodarowano całą zlewnią. Oczywiście nie jesteśmy w stanie odzyskać całej przestrzeni, którą zabraliśmy rzekom, bo przecież są tam często zabudowania. Mimo to jest mnóstwo terenów, gdzie woda mogłaby bezpiecznie wylewać, nie zagrażając ludziom.
Zadrzewianie, renaturyzacja małych rzek i ochrona mokradeł to lokalne działania, których efekty widać dopiero po czasie, a skuteczność wobec ekstremalnych zjawisk jest ograniczona. Jednak pomagają one spłaszczyć fale powodziowe. Mimo że debata już skupia się na inwestycjach w infrastrukturę, nie rozwiązuje to całego problemu. Przykłady awarii, jak pęknięcie zapory w Stroniu Śląskim czy raport NIK o słabym stanie technicznym obiektów hydrotechnicznych z 2016 r., pokazują, że infrastruktura może zawieść. Dlatego powinniśmy traktować naturę jako kluczowego sojusznika w walce ze skutkami zmian klimatycznych.
W miastach również niezbędne jest zwiększenie obszarów zdolnych do retencji wody. Przyroda może odegrać tu rolę kluczowego sojusznika. Jednym z priorytetów jest eliminacja nieprzepuszczalnych powierzchni, które utrudniają wchłanianie wód opadowych. Wprowadzenie rozwiązań, które sprawiają, że chodniki, ulice czy parkingi stają się częściowo lub całkowicie przepuszczalne, oraz rozwijanie terenów zielonych w miastach znacząco wpływa na ograniczenie skutków gwałtownych opadów.
Najlepszą adaptacją jest mitygacja
Każda tona wyemitowanych gazów cieplarnianych nasila kryzys klimatyczny i częstotliwość oraz intensywność gwałtownych zjawisk pogodowych. Przy wzroście średniej globalnej temperatury powyżej 3 st. C (scenariusz zakładający wysokoemisyjną gospodarkę globalną) nawet najlepsze systemy nawadniające podczas suszy i najwyższe wały podczas powodzi mogą nie być wystarczające. Koniecznym przystosowaniem do zachodzących zmian klimatu jest więc przeciwdziałanie im – zaprzestanie emisji większej ilości dwutlenku węgla, niż możemy zaabsorbować, czyli osiągnięcie neutralności klimatycznej.
Polska, trzeci największy emitent gazów cieplarnianych w UE, musi posiadać własną ustawę klimatyczną określającą cele i optymalny plan ograniczenia emisji. Tymczasem polityka klimatyczna Polski właściwie nie istnieje – nasz kraj nie zaakceptował europejskiego celu osiągnięcia neutralności klimatycznej do połowy wieku, kwestionuje propozycję celu do 2040 r. przedstawioną przez Komisję Europejską oraz jako jedyne państwo europejskie nie posiada długoterminowej strategii klimatycznej ani aktualnego Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu (trwają dopiero pierwsze konsultacje jego założeń).
Polska nie ma też własnej ustawy o ochronie klimatu. W kwietniu 2023 r. Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi przedstawiła projekt ustawy klimatycznej dla Polski. Zakłada on przyjęcie celu klimatycznego dla Polski na lata 40. XXI w. oraz określenie budżetów emisyjnych (pułapów emisji, jakie można wykorzystać w danym okresie) dla całej gospodarki oraz w podziale na sektory. Budżety emisyjne z wyprzedzeniem określające krzywą redukcji emisji w gospodarce pozwalają skuteczniej i bezpieczniej planować inwestycje, a więc – wbrew utartemu przekonaniu – tworzą bezpieczniejsze środowisko regulacyjne dla biznesu i dają większy bodziec do rozwoju nowoczesnego przemysłu i usług opartych na najnowszych technologiach zero- i niskoemisyjnych.
Projekt zakłada również przyznanie prawa do życia w bezpiecznym klimacie, co obejmuje ochronę przed skutkami zmian klimatycznych, a także prawo do domagania się od władz działań na rzecz ochrony klimatu.
Pomysł ustawy o zmianie klimatu zdobył uznanie części partii politycznych, ale nie doczekał się właściwej debaty politycznej. Nieuchronne w najbliższych miesiącach „rozliczenia” braków systemowych w Polsce powinny objąć także brak regulacji ustawowych w zakresie zapobiegania i adaptacji do zmian klimatycznych. Własne ustawy klimatyczne ma już większość państw europejskich.
Ilona Jędrasik jest prezeską Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
Agata Szafraniuk kieruje zespołem chronionej przyrody i siedlisk w europejskim zespole ClientEarth.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →