Firmowe tereny przejdą na własność
Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami (UD257), w założeniu kończącej reformę uwłaszczeniową. Przedsiębiorstwa będą mogły przekształcić prawo użytkowania nieruchomości komercyjnych we własność i płacić od gruntu podatek od nieruchomości. Cena wykupu gruntu wyniesie co najmniej 20-krotność opłaty rocznej za użytkowanie wieczyste, ale nie więcej niż wartość gruntu.
Dwa reżimy prawne
Ustawa ma rozwiązać m.in. problem uzyskania pozwolenia na budowę, gdy teren planowanej inwestycji w części jest własnością, a w części oddany jest w użytkowanie wieczyste.
– Stopniowa rezygnacja z prawa użytkowania wieczystego na rzecz własności ograniczy wiele ryzyk i barier inwestycyjnych. Może też uwolnić grunty, dla których użytkowanie wieczyste ustanowiono w innych uwarunkowaniach gospodarczych i społecznych – ocenia Joanna Sebzda-Załuska, radczyni prawna, partner w kancelarii SWK Legal.
Projekt ustawy od czasu ogłoszenia był zmieniany w zasadniczych jego punktach. Na przykład termin sprzedaży nieruchomości jej użytkownikowi wieczystemu na początku procesu legislacyjnego wynosił 10 lat, a obecnie aż 25 lat. Jednocześnie projektodawca wprowadził roszczenie o nabycie gruntu przez użytkownika wieczystego. Ale ograniczone w czasie.
Wniosek będzie można zgłosić tylko przez rok od wejścia w życie przepisu. Roszczenie będzie przysługiwało tylko wtedy, gdy umowa użytkowania wieczystego została zawarta co najmniej 25 lat temu. A także tylko o grunty trwale zagospodarowane, co w zasadzie wyklucza ich powrót do zasobu publicznego – uważa radczyni prawna Joanna Maj z sosnowieckiego magistratu.
W ocenie ekspertów wydłużenie okresu do 25 lat w znacznym stopniu przyczyni się do zmniejszenia liczby nieruchomości, które będą spełniały kryteria przedmiotowe określone w przepisach nowelizacji.
Użytkownik wieczysty nieruchomości, zgodnie z dodanym do ustawy o gospodarce nieruchomościami art. 198g ust. 1, będzie miał 12 miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszego przepisu na wystąpienie z żądaniem zawarcia umowy sprzedaży nieruchomości gruntowej.
Najlepiej w ciągu roku
– Po tym terminie też będzie mógł to zrobić, jednak na ogólnych zasadach. Czyli na podstawie aktualnie obowiązującego art. 32, ust. 1 GospNierU. Wówczas zawarcie umowy sprzedaży będzie uzależnione od zgody samorządu lub Skarbu Państwa, jako właściciela gruntu – tłumaczy radczyni prawna dr Agnieszka Grabowska-Toś.
Projekt ustawy wyraźnie wskazuje, iż przepisy dotyczące wykupu stosuje się z uwzględnieniem przepisów o pomocy publicznej. To znaczy, że – jak wyjaśnia mec. Grabowska-Toś – w przypadku przedsiębiorców, którzy mają wykorzystany w całości limit pomocy lub też gdy wartość udzielonej pomocy przekroczy dostępny limit, w umowie sprzedaży zostanie ustalona dopłata do wartości rynkowej nieruchomości.
Jak dodaje radczyni prawna Joanna Dziedzic-Bukowska, planowane zmiany okażą się korzystne przede wszystkim dla podmiotów, które dotychczas z pomocy publicznej nie korzystały.
Etap legislacyjny: trafi do Sejmu
Marek Wójcik, pełnomocnik Związku Miast Polskich
Jako samorządy negatywnie podchodzimy do tej reformy, ponieważ destabilizuje ona nasze budżety. Jeżeli nie zostanie ustanowiona rekompensata dla JST, będzie to oznaczało kolejny skok na kasę. Dzisiaj od firm do gmin wpływają opłaty, które wydajemy na cele społeczne. Możemy też planować na dłużej niż od wyborów do wyborów nasze budżety. A to, że firmy będą mogły wykupić prawa do gruntu z bonifikatą, w żaden sposób nie poprawia stanu finansów gmin.
Przesłanki uzasadniające uchylenie wyroku sądu odwoławczego przez Sąd Najwyższy
Opis stanu faktycznego
Wyrokiem z 30.3.2022 r. SR w P. uniewinnił oskarżonego B.Ż. od zarzucanego mu czynu, kwalifikowanego z art. 107 § 1 KKS.
Apelację od powyższego wyroku wywiódł Naczelnik Urzędu Celno-Skarbowego w O., zarzucając błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia i mający wpływ na jego treść. W konsekwencji skarżący wniósł o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy SR w P. do ponownego rozpoznania. Po rozpoznaniu apelacji SO w O. uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę SR w P. do ponownego rozpoznania.
Skargę na wyrok wniósł obrońca oskarżonego, zarzucając mu naruszenie przepisów postępowania, mające wpływ na treść zaskarżonego wyroku, a mianowicie art. 439 § 1 pkt. 9 KPK w zw. z art. 17 § 1 pkt. 9 KPK oraz art. 437 § 2 KPK w zw. z art. 454 § 1 KPK.
Podnosząc powyższe zarzuty, obrońca wniósł o uchylenie wyroku SO w O. i przekazanie sprawy temu sądowi do ponownego rozpoznania. Po rozpoznaniu skargi obrońcy oskarżonego SN postanowił oddalić skargę.
Uzasadnienie SN
Zdaniem SN wywiedziona przez obrońcę skarga nie zawierała argumentacji mogącej skutkować uchyleniem zaskarżonego wyroku i przekazaniem sprawy do ponownego rozpoznania.
Zgodnie z art. 539a § 1 KPK nadzwyczajny środek zaskarżenia w postaci skargi na wyrok sądu odwoławczego można wnieść wtedy, gdy wydanie na etapie postępowania apelacyjnego orzeczenia o charakterze kasatoryjnym narusza treść art. 437 KPK lub też gdy przy wydaniu tego orzeczenia wystąpi bezwzględna przyczyna odwoławcza z art. 439 § 1 KPK. Jednoznaczne brzmienie przepisu art. 437 § 2 zd. 2 KPK nie pozostawia wątpliwości co do tego, że sąd odwoławczy może uchylić wyrok sądu I instancji, gdy wykaże, iż dotychczasowe rozstrzygnięcie jest dotknięte jedną z wad określonych w art. 439 § 1 KPK, albo na przeszkodzie dokonania korekty orzeczenia pierwszoinstancyjnego stoi dyrektywa wynikająca z treści art. 454 KPK, co wymaga dokonania analizy istniejącego materiału i wykazania wad w rozumowaniu sądu meriti. Trzecią ustawową podstawę orzeczenia kasatoryjnego sądu odwoławczego stanowi konieczność przeprowadzenia przewodu sądowego na nowo w całości. W każdej z tych sytuacji sąd odwoławczy jest zobowiązany do wskazania, która z okoliczności wymienionych w art. 437 § 2 zd. 2 KPK stanowiła in concreto podstawę uchylenia wyroku sądu I instancji, oraz przedstawić argumenty, które doprowadziły go do takiego wniosku (zob. wyrok SN z 6.2.2019 r. IV KS 3/19, Legalis).
W realiach przedmiotowej sprawy podstawa uchylenia wyroku sądu I instancji, tj. ograniczenie wynikające z treści art. 454 § 1 KPK, nie budzi wątpliwości. W pisemnych motywach kwestionowanego wyroku sądu II instancji wskazano obszernie i prawidłowo powody, dla których uchylenie wyroku sądu I instancji i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania było konieczne. Sąd ad quem, dokonując oceny materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie przez pryzmat podniesionego w apelacji oskarżyciela publicznego zarzutu błędu w ustaleniach faktycznych, doszedł do odmiennych konkluzji niż SR. Sąd odwoławczy nie zaaprobował dokonanych ustaleń faktycznych przez Sąd I instancji, negując ocenę dowodów zgromadzonych w sprawie pod kątem urządzania gier na automatach, uznając ją za poczynioną z obrazą art. 7 KPK w części prowadzącej do uniewinnienia oskarżonego. Zakwestionował on w szczególności prawidłowość dokonanej przez Sąd a quo oceny w zakresie dowodów z wyjaśnień oskarżonego B.Ż. oraz zeznań J.M. i T.Z. Sąd odwoławczy szczegółowo wykazał przy tym powody uznania za błędną ocenę dokonaną przez Sąd I instancji. Uznał, że dokonana przez SO ocena nie została poprzedzona rozważeniem wszystkich istotnych okoliczności wynikających z wzajemnej relacji przesłuchanych świadków. Dokonując samodzielnie takiej oceny, nie podzielił ustalenia Sądu a quo, jakoby zebrane w sprawie dowody nie potwierdzały sprawstwa oskarżonego, oceniając to ustalenie za dowolne. Choć zatem Sąd ad quem nie przesądził definitywnie wprost winy oskarżonego, to jednak wskazał jednoznacznie, że prawidłowa ocena zgromadzonych dotychczas w sprawie dowodów nie dawała podstaw do wydania wyroku uniewinniającego. To zaś z kolei niewątpliwie musiało rodzić potrzebę ponownego wypowiedzenia się w tej kwestii przez Sąd I instancji, z uwagi na zakaz określony w art. 454 § 1 KPK (por. wyrok SN z 26.4.2018 r., IV KS 8/18, Legalis; postanowienie SN z 25.6.2020 r., V KS 10/20, Legalis).
W niniejszej sprawie – wbrew twierdzeniom skarżącego – nie ujawniła się również bezwzględna przyczyna odwoławcza w postaci braku skargi uprawnionego oskarżyciela. Do zastępowania Naczelnika Urzędu Celno-Skarbowego jako organu postępowania przygotowawczego w sprawach o przestępstwa skarbowe i wykroczenia skarbowe, uprawniony jest bowiem, stosownie do regulacji art. 118 § 3 KKS, każdy upoważniony przedstawiciel tego organu (postanowienie SN z 11.7.2018 r., III KK 320/18, Legalis). Dotyczy to nie tylko pracowników urzędów skarbowych i urzędów celno-skarbowych, lecz także wszystkich organów wymienionych w art. 118 § 1 KKS. Upoważnieni przedstawiciele tych organów – pracownicy KAS, funkcjonariusze Policji, Straży Granicznej, Żandarmerii Wojskowej oraz ABW i CBA, dokonują czynności procesowych w prowadzonych sprawach. Zasady upoważnienia do wykonywania tych czynności wynikają z przepisów ustaw regulujących ustrój tych organów i ich organizację lub z przepisów podstawowych. Oczywiście w przypadku przedstawicieli istotą jest tu generalne upoważnienie do wykonywania czynności procesowych w każdym stadium procesowym, wynikające z regulacji ustrojowych dotyczących konkretnego organu, i w świetle tych regulacji dana osoba jest upoważniona do dokonywania czynności procesowych w ramach postępowania karnoskarbowego. Należy także zaznaczyć, że zarówno KKS, jak i wydane na jego podstawie akty wykonawcze, nie odnoszą się w żaden sposób do kwestii przedmiotowego upoważnienia, stąd też w odniesieniu do jego formy, treści oraz sposobu udzielenia będą miały zastosowanie zarządzenia i regulacje wewnętrzne, funkcjonujące w tych organach (patrz M. Kołdys, Rola i zadania niefinansowych organów postępowania przygotowawczego, Prok. i Pr. 2017 nr 3, s. 106). Z pewnością kwestią kluczową jest wskazanie osoby władnej do wydania upoważnienia. W przypadku gdy organem postępowania przygotowawczego jest naczelnik urzędu celnoskarbowego, to właśnie on jest władny do wydania tegoż upoważnienia (jak w niniejszej sprawie). W niniejszej sprawie apelację sporządził pracownik właściwego Organu, który swój podpis pod powyższym pismem procesowym opatrzył stosowną pieczęcią zwierającą informację o działaniu z upoważnienia Naczelnika Urzędu Celnego Skarbowego w O. Tym upoważnieniem dysponowała mł. asp. K.K. Przedstawione okoliczności uprawniają do konstatacji, że apelację w przedmiotowej sprawie sporządził upoważniony przedstawiciel Naczelnika Urzędu Celno-Skarbowego, który przez treść art. 118 § 1 i 3 KKS był legitymowany do podjęcia tego rodzaju czynności procesowych.
Komentarz
Udzielając wytycznych Sądowi I instancji, Sąd odwoławczy wskazał na możliwość skorzystania przy ponownym przeprowadzaniu dowodów z instytucji z art. 442 § 2 KPK, co jednoznacznie wskazuje, iż nie chodziło o przeprowadzenie nowych dowodów, a o ponowne przeprowadzenie dowodów dla dokonania prawidłowej oceny ich wiarygodności i następnie dokonania prawidłowych ustaleń faktycznych oraz trafnej subsumpcji prawnej. W konsekwencji jawi się twierdzenie, że w realiach niniejszej sprawy Sąd okręgowy, działając jako Sąd II instancji, nie miał możliwości wydania innego orzeczenia niż kasatoryjne, skoro na przeszkodzie temu stał zakaz sformułowany w art. 454 § 1 KPK. Wbrew opinii skarżącego, rozstrzygnięcie sądu odwoławczego mieściło się w granicach jego kompetencji, wyznaczonych obowiązkiem przeprowadzenia rzetelnej kontroli instancyjnej, i zostało należycie umotywowane.
Zupełnie na marginesie, wyłącznie dla celów edukacyjnych: Z treści pisemnych motywów skargi wynika, że obrońca myli ograniczenia postępowania kasacyjnego z reżimem postępowania odwoławczego.
ZUS sprawdza głównie, czy firmy płacą składki
Tak wynika z raportu ZUS, do którego dotarła „Rzeczpospolita”.
Weryfikacja firm
– Organ rentowy ma ustawowy obowiązek weryfikować działalność przedsiębiorców pod kątem ubezpieczeń społecznych. Podejmuje kontrolę płatników składek dla ochrony praw ubezpieczonych oraz interesów finansów publicznych – mówi Agnieszka Kiełbowicz-Dziwulska, wicedyrektor Departamentu Kontroli Płatników Składek ZUS.
Pod tym względem bada prawidłowość odprowadzania składek (tj. czy pobierane są z właściwych tytułów i w należnej wysokości).
– Podczas kontroli ujawniane jest też niezgodne z prawem dążenie do obniżania kosztów, co negatywnie wpływa na uprawnienia ubezpieczonych do świadczeń – dodaje.
Ale to nie wszystko. Weryfikacja płatników ma również skontrolować ryzyko uzyskania nienależnych świadczeń.
– W tym przypadku chodzi w szczególności o sprawdzenie, czy w niektórych przypadkach osoby nie są zgłaszane fikcyjnie do ubezpieczeń w celu wyłudzenia wypłat – dodaje Agnieszka Dziwulska-Kiełbowicz.
ZUS w 2022 r. przeprowadził prawie 27 tys. kontroli płatników składek. To jednak cały czas niewiele, biorąc pod uwagę poprzednie lata.
– Liczba kontroli płatników składek sukcesywnie maleje. Przypomnę tylko, że w 2017 r. było ich ponad 60 tys. Zakład wypełnia więc zawarte w konstytucji biznesu zalecenia, aby ograniczać kontrole tam, gdzie nie ma ryzyka występowania nieprawidłowości – tłumaczy Agnieszka Kiełbowicz-Dziwulska.
Zapewnia jednocześnie, że w 2023 r. ZUS planuje utrzymanie tendencji spadkowej.
– Planujemy przeprowadzenie ok. 25 tys. kontroli płatników składek – mówi.
Urzędniczka deklaruje też, że ZUS nie typuje w ciemno podmiotów do sprawdzenia. – Prowadzimy analizę ryzyka na podstawie miliardów danych, które zapisane są na kontach płatników składek i ubezpieczonych. Uwzględniamy w nich m.in. takie kwestie jak prawdopodobieństwo nieprzestrzegania obowiązku zgłaszania do ubezpieczeń, naliczania składek według nieprawidłowego schematu ubezpieczeń lub tylko od części wynagrodzeń pracowników – mówi.
Zwraca uwagę, że w doborze płatników do kontroli brane są również pod uwagę podmioty, które wykonują dodatkowe zadania z obszaru ubezpieczeń społecznych.
– Chodzi o firmy zgłaszające do ubezpieczeń powyżej 20 osób, gdyż dokonują one także wypłat części świadczeń z ubezpieczeń społecznych – mówi.
Częste uchybienia
Z raportu ZUS wynika, że jednym z najczęstszych ustaleń są nieprawidłowości związane z naliczaniem składek w przypadku zawierania umów cywilnoprawnych z własnym pracodawcą.
Organ rentowy wyjaśnia, że przepisy ustawy systemowej są w tej kwestii jednoznaczne.
– Umowa cywilnoprawna zawierana z własnym pracodawcą jest traktowana jako kontynuacja zatrudnienia ze stosunku pracy. Nie ma tutaj znaczenia, czego ona dotyczy – mówi Agnieszka Kiełbowicz-Dziwulska. Tymczasem, jak tłumaczy, stwierdzone przypadki nieprawidłowości pokazują, że niekiedy pracodawca opłaca składki z etatu jedynie w wymiarze symbolicznym.
Często dochodzi też do zawierania umów z podmiotem trzecim, który jest powiązany osobowo lub kapitałowo z pracodawcą. Wówczas przedsiębiorcy na podstawie umowy cywilnoprawnej zgłaszają ubezpieczonego tylko do ubezpieczenia zdrowotnego. W takim wypadku składki powinny być natomiast opłacone na pełne ubezpieczenia społeczne przez pracodawcę.
Ponadto płatnicy wykorzystują również różne schematy podlegania ubezpieczeniom do obchodzenia przepisów o naliczaniu należności do ZUS.
Branże po nadzorem
Są sektory gospodarki, które wykazują w tym względzie dużą kreatywność.
Dane za 2022 r. wskazują, że najwięcej nieprawidłowości wystąpiło w takich branżach jak: handel hurtowy, działalność związana z oprogramowaniem i doradztwem w informatyce, a także w firmach prowadzących działalność detektywistyczną i ochroniarską.
– Te dane nie są dla mnie żadnym zaskoczeniem. Ze świecą szukać informatyka, który jest zatrudniony na umowie o pracę i odprowadza pełne składki od całego wynagrodzenia. Tam, gdzie mamy do czynienia ze specjalistyczną wiedzą i wysoko wycenianymi umiejętnościami, jest to niestety norma. Ci, którzy nie zatrudniają nikogo, a przychód ich firmy jest związany wyłącznie z umiejętnościami samego prowadzącego działalności, powinni odprowadzać składki jak inni zatrudnieni, ponieważ ich sytuacja pod względem narażenia na ryzyko się nie różni. Oczywiście system na to teoretycznie pozwala, jednak, jak widać, taki model nie zawsze da się obronić przed organem – dr Tomasz Lasocki z WPiA UW.
Prawo klimatyczne potrzebne od zaraz
Pod koniec lutego grupa dużych firm zaapelowała do premiera i parlamentu o wykorzystanie potencjału zielonej energii dla dalszego rozwoju biznesu. Apel do rządzących skierowały Google, Mercedes, Ikea, Amazon, a także Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa, Stowarzyszenie Producentów Cementu, Polska Izba Motoryzacji oraz Cement Ożarów. Podmioty te wskazują, że bez udziału zielonej energii polskiej gospodarce grozi utrata konkurencyjności, i dodają: „dziś zielona energia to nie tylko nowa moda – to konieczność”.
Co łączy ten apel z dwoma innymi wydarzeniami gospodarczymi ostatnich tygodni: ustanowieniem nowego rekordu cen uprawnień do emisji CO2 na giełdzie EEX na poziomie 100,7 euro za tonę i przedłożeniem przez rząd Słowacji projektu ustawy klimatycznej z celem osiągnięcia neutralności emisyjnej do 2050 r.?
Zdarzenia te świadczą o tym, że polityka klimatyczna, pomimo wojny w Ukrainie, nie tylko nie zwalnia, ale wręcz przyśpiesza. Obecnie nie można prowadzić skutecznej i odpowiedzialnej polityki gospodarczej bez ramowej ustawy klimatycznej jako istotnej części otoczenia regulacyjnego biznesu. Wiedzą o tym duże przedsiębiorstwa oraz nasi dotychczasowi sojusznicy w antyklimatycznej krucjacie z Grupy Wyszehradzkiej. Ślepy na fakty pozostaje polski ustawodawca.
Poland czy Coaland?
Niestety Polska jest w sytuacji znacznie gorszej niż Słowacja czy Węgry, gdzie już w 2020 r. przyjęto ustawę o ochronie klimatu. Nasza gospodarka jest bowiem jedną z najbardziej emisyjnych w UE. Emitujemy rocznie ok. 400 Mt C02 eq., mniej więcej tyle samo, ile znacznie większe gospodarki Włoch czy Francji. Mamy wprawdzie Ministerstwo Klimatu i Środowiska, jednak Polska nie prowadzi własnej polityki klimatycznej. Działania władz w tym zakresie są całkowicie reaktywne. Ograniczają się do powierzchownego i spóźnionego wdrażania prawa UE. To z kolei przekłada się na słabą pozycję negocjacyjną Polski w Brukseli.
Polska traci tym samym realny wpływ na treść unijnego prawa klimatycznego. Co najmniej od 2018 r. Polska nie ma możliwości blokowania regulacji klimatycznych, gdyż na własne życzenie rząd przegrał przed TSUE sprawę dotyczącą rezerwy stabilności rynkowej w ramach systemu ETS (sprawa C-5/16), co potwierdziło możliwość przyjmowania regulacji proklimatycznych kwalifikowaną większością głosów.
Jeśli chodzi o efekty, to jesteśmy w europejskim ogonie: emisje od połowy lat 90. nie spadają. W niektórych sektorach zaś dynamicznie rosną – np. w transporcie od 1990 r. wzrosły kilkakrotnie. OZE są systemowo blokowane, efektywność energetyczna kuleje, wciąż nie rozwiązaliśmy problemu węgla w elektroenergetyce i ciepłownictwie, gdy w wielu krajach Europy trwają już prace nad odchodzeniem od gazu i dekarbonizacją przemysłu ciężkiego.
Co więcej, Komisja proponuje właśnie nowe przepisy na temat zeroemisyjnego przemysłu (Net Zero Industry Act) oraz dotyczące surowców krytycznych dla transformacji klimatycznej (Critical Raw Material Act). Oba akty zostaną przyjęte jako rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady, a więc nie będą zależne (jak w przypadku dyrektyw) od ich implementacji przez państwa członkowskie, ale będą wiązać bezpośrednio.
Przepisy te stworzą ramy do rozwoju nowych sektorów przemysłu, którymi nasz kraj wydaje się nie być zainteresowany. Sami więc ograniczamy swoje szanse rozwojowe. Między bajki można też włożyć jednostronne wyjście Polski z systemu ETS (handel emisjami). Nie ma takiej prawnej możliwości. Wyłączenie Polski z ETS-u wymagałoby zmiany kilkudziesięciu dyrektyw, inicjatywy prawodawczej Komisji i zgody większości państw UE. Jest to więc w praktyce prawnej i politycznej niemożliwe.
Sami bez ustawy
Zachód wybrał klimat. Regulacje nie tylko Unii Europejskiej, ale także w USA, Wielkiej Brytanii czy Australii włączają ochronę klimatu i obniżanie emisji do warunków prowadzenia działalności gospodarczej. Dekarbonizacja gospodarki i ochrona klimatu dawno wyszły poza klasycznie rozumiane prawo ochrony środowiska. To obecnie regulacje, które dotyczą takich kluczowych dla działalności gospodarczej aspektów, jak: pomoc publiczna, reguły konkurencji, obowiązki spółek publicznych, energetyka, przemysł ciężki, hutnictwo, rolnictwo, leśnictwo, transport, gospodarka komunalna czy budownictwo. Ponieważ praktycznie każdy rodzaj działalności gospodarczej i każdy sektor przemysłu w taki czy inny sposób korzysta z energii i powoduje emisję CO2, każdy z nich objęty jest coraz bardziej szczegółowymi i ambitnymi regulacjami klimatycznymi.
Konieczność krajowej koordynacji polityki klimatycznej widzą inni. Ramowe ustawy o ochronie klimatu obowiązują już w Stanach Zjednoczonych, Australii, w 16 państwach członkowskich UE (Austria, Bułgaria, Chorwacja, Dania, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Malta, Niemcy, Portugalia, Szwecja, Węgry) oraz w pięciu innych państwach europejskich (Islandia, Liechtenstein, Norwegia, Szwajcaria, Wielka Brytania). Trwają prace nad ustawami w kolejnych czterech państwach UE (Estonia, Łotwa, Słowacja, Słowenia) oraz w Turcji.
Co istotne, ustawy takie nie są wymagane przez prawo europejskie. Są one na ogół oparte na założeniu „kotwicy klimatycznej”. Podobnie jak w przypadku „kotwicy budżetowej” (prawne ograniczenie deficytu budżetowego do określonego poziomu), ustawy te określają krajowe cele osiągnięcia neutralności klimatycznej (najczęściej około 2050 r.) oraz budżety emisyjne, które nie mogą być przekroczone przez całą gospodarkę.
Tak wyznaczone cele pozwalają skutecznie koordynować politykę gospodarczą i środowiskową. Stanowią dla biznesu punkt odniesienia, w oparciu o który można planować inwestycje i rozwój. Ustawa o ochronie klimatu z wiążącym celem neutralności klimatycznej potrzebna jest także Polsce.
Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi finalizuje projekt ramowej ustawy o ochronie klimatu. Projekt przedstawi w kwietniu br. w ramach Tygodnia Klimatycznego, cyklu debat na temat najważniejszych aspektów polityki klimatycznej w Polsce.
Kotwica klimatyczna
We współczesnym świecie liczy się ślad węglowy towarów i usług oraz wiarygodna strategia neutralności klimatycznej państwa i przedsiębiorstwa. Tak jak zmiany klimatyczne nie ominą Polski, tak proklimatyczne regulacje unijne i międzynarodowe nie ominą naszej gospodarki. Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym większą mamy szansę na zarządzanie tymi procesami. Kotwica klimatyczna jest więc nam potrzeba od zaraz!
Autor jest doktorem nauk prawnych, dyrektorem Pionu Prawa Ochrony Środowiska w ClientEarth, globalnej organizacji ekologicznej.
Konieczność uprawdopodobnienia braku winy w uchybieniu terminu
Istota sporu
Przedmiotem skargi S. Sp. z o.o. w O. (dalej: Spółka) jest postanowienie Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Opolu (dalej: SKO) z 15.7.2022 r., którym na podstawie art. 59 § 2 KPA odmówiono Spółce przywrócenia terminu do wniesienia odwołania od decyzji wydanej z upoważnienia Prezydenta Miasta Opola przez Zastępcę Dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg w Opolu z 8.6.2020 r., nakładającej na Spółkę karę pieniężną za zajęcie pasa drogowego.
Stan prawny
WSA w Opolu uznał, że zaskarżone postanowienie jest prawidłowe, a skarga nie zasługuje na uwzględnienie.
W pierwszej kolejności WSA w Opolu zwrócił uwagę na stan prawny i wskazał, że w myśl art. 127 § 1 KPA w zw. z art. 129 § 1 i § 2 KPA od decyzji wydanej w I instancji służy stronie odwołanie, które wnosi się do właściwego organu odwoławczego za pośrednictwem organu, który wydał decyzję, w terminie czternastu dni od dnia doręczenia decyzji stronie, a gdy decyzja została ogłoszona ustnie – od dnia jej ogłoszenia stronie. Zachowanie ustawowego terminu jest zatem jednym z warunków skuteczności wniesienia odwołania. Jednakże w art. 58 KPA przewidziano możliwość przywrócenia terminu, w tym terminu do wniesienia odwołania. Przepis ten stanowi mianowicie, że w razie uchybienia terminu należy go przywrócić na prośbę zainteresowanego, jeżeli uprawdopodobni, że uchybienie nastąpiło bez jego winy (art. 58 § 1 KPA). Prośbę o przywrócenie terminu należy wnieść w ciągu siedmiu dni od dnia ustania przyczyny uchybienia terminu. Jednocześnie z wniesieniem prośby należy dopełnić czynności, dla której określony był termin (art. 58 § 2 KPA). O przywróceniu terminu do wniesienia odwołania postanawia ostatecznie organ właściwy do rozpatrzenia odwołania (art. 59 § 2 KPA).
Wobec tego WSA w Opolu podkreślił, że wskazana instytucja przywrócenia terminu znajduje zastosowanie tylko w sytuacjach, gdy strona nie dokonała w terminie czynności, co do której dokonania termin rozpoczął skutecznie bieg. Wniosek o przywrócenie terminu opiera się bowiem na założeniu, że decyzja, od której nie wniesiono odwołania, została skutecznie doręczona, i że uchybienie terminu do wniesienia odwołania nastąpiło bez winy strony.
Stan faktyczny
Badając sprawę pod tym kątem, WSA w Opolu doszedł do przekonania, że Spółka uchybiła czternastodniowemu terminowi do wniesienia odwołania od decyzji Organu z 8.6.2020 r. Zdaniem WSA w Opolu skuteczność doręczenia Spółce ww. decyzji nie może budzić wątpliwości. Z akt sprawy jednoznacznie wynika, że decyzja ta została doręczona Spółce 22.7.2020 r. w tzw. trybie zastępczym, przewidzianym w art. 44 KPA, i mającym odpowiednie zastosowanie do podmiotów wskazanych w art. 45 KPA, tj. jednostek organizacyjnych i organizacji społecznych.
W ocenie WSA w Opolu doręczenie ww. decyzji było zgodne z wymogami ustawowymi. Przesyłka była bowiem dwukrotnie awizowana (8.7.2020 r. i 16.7.2020 r.), a wobec braku jej podjęcia zwrócono ją do Organu 23.7.2020 r. Spółka nie kwestionowała, iż ma siedzibę pod adresem doręczenia przesyłki, zwłaszcza że pod tym adresem nastąpiło skuteczne doręczenie innej korespondencji, np. zawiadomienia o przedłużeniu terminu załatwienia sprawy.
Stosownie zatem do powiedzianego wyżej, za datę doręczenia Spółce decyzji Organu w trybie zastępczym należało przyjąć 22.7.2020 r. W dniu następnym po doręczeniu rozstrzygnięcia, tj. 23.7.2020 r., rozpoczął bieg czternastodniowy termin na wniesienie odwołania, który upłynął 5.8.2020 r. Tymczasem odwołanie wraz z wnioskiem o przywrócenie terminu do jego wniesienia Spółka złożyła dopiero 11.5.2022 r. (data stempla pocztowego), tak więc wniesienie odwołania zostało dokonane z uchybieniem terminu określonego w art. 129 § 2 KPA.
Przywrócenie terminu
Przechodząc do kwestii ewentualnego zaktualizowania się przesłanek do przywrócenia terminu do wniesienia przez Spółkę odwołania, WSA w Opolu wskazał, że w świetle art. 58 § 1 i § 2 KPA oraz art. 59 § 2 KPA właściwy organ administracji publicznej (w niniejszej sprawie – SKO) obowiązany jest przywrócić termin, gdy zostaną spełnione łącznie następujące przesłanki:
- Uchybienie terminu nastąpiło bez winy zainteresowanego;
- Brak winy został uprawdopodobniony;
- Zainteresowany złożył wniosek o przywrócenie terminu w ciągu siedmiu dni od ustania przyczyny uchybienia terminu;
- Zainteresowany dopełnił czynności, dla której określony był termin, jednocześnie ze złożeniem wniosku o przywrócenie terminu.
Niespełnienie którejkolwiek z wymienionych przesłanek, nawet przy zaistnieniu pozostałych, czyni przywrócenie terminu niedopuszczalnym. Datą, od której należy liczyć bieg terminu do złożenia wniosku, jest data uzyskania przez osobę zainteresowaną wiadomości o zdarzeniu powodującym rozpoczęcie biegu terminu.
W okolicznościach sprawy Spółka dowiedziała się o wydaniu decyzji 4.5.2022 r. (kiedy na wniosek Strony Organ przekazał kopię decyzji drogą elektroniczną, bowiem zakwestionowano podstawę wszczęcia egzekucji), tym samym składając wniosek o przywrócenie terminu 11.5.2022 r., zachowała siedmiodniowy termin do dokonania tej czynności. Oczywiste pozostaje również spełnienie przez Spółkę kolejnego warunku, skoro wraz z wnioskiem o przywrócenie terminu złożyła odwołanie od decyzji Organu.
WSA w Opolu uznał natomiast, że Spółka nie uprawdopodobniła braku winy w uchybieniu terminu do wniesienia odwołania. W orzecznictwie przyjmuje się, że przy ocenie przesłanki braku winy w uchybieniu terminu należy odwołać się do obiektywnego miernika staranności, jakiej można wymagać od strony dbającej należycie o swoje interesy. Trzeba zatem brać pod rozwagę nie tylko okoliczności, które uniemożliwiły stronie dokonanie czynności w terminie, lecz także okoliczności świadczące o podjęciu lub niepodjęciu przez stronę działań mających na celu zabezpieczenie się w dotrzymaniu terminu (wyrok NSA z 28.7.2011 r. II OSK 1096/11, Legalis). Przywrócenie uchybionego terminu uzasadniają wyłącznie takie obiektywne, występujące bez woli strony, okoliczności i zdarzenia, które mimo dołożenia odpowiedniej staranności w prowadzeniu własnych spraw udaremniły dokonanie czynności we właściwym czasie. Chodzi tu o okoliczności nagłe, nietypowe i nadzwyczajne, do których zalicza się: przerwę w komunikacji, chorobę wymagającą hospitalizacji, czy inną nagłą i obłożną chorobę, która nie pozwoliła na dokonanie czynności procesowej lub posłużenie się osobą trzecią w celu dokonania czynności w zakreślonym terminie. Każdy natomiast, nawet najlżejszy stopień zawinienia w uchybieniu terminu, wyłącza możliwość jego przywrócenia. Podstawą do odmowy przywrócenia terminu będzie nie tylko wina umyślna, lecz także niedbalstwo, rozumiane jako niedołożenie należytej staranności w dbałości o swoje interesy (wyrok NSA z 1.9.2017 r. II GSK 3422/15, Legalis).
Brak winy w uchybieniu terminu powinien zostać uprawdopodobniony, a więc powinien być uwiarygodniony przez wnioskodawcę stosowną argumentacją wskazującą na staranność oraz na to, że przeszkoda w uchybieniu terminu była od strony niezależna, obiektywna, istniała przez cały czas, aż do wniesienia wniosku o przywrócenie terminu, i pomimo dochowania należytej staranności nie można było jej usunąć.
W przedmiotowej sprawie Spółka powołała się we wniosku o przywrócenie terminu do wniesienia odwołania na niezawiniony brak wiedzy o wydaniu decyzji z 8.6.2020 r. i okoliczność nieotrzymania zawiadomień o kierowanej do niej przesyłce zawierającej tę decyzję, jednak nie poparła tego stanowiska żadnym dowodem.
Mając na uwadze, że: (i) operat pocztowy negatywnie rozpatrzył złożoną reklamację Spółki na ww. przesyłkę, a także (ii) skuteczność doręczenia Spółce przedmiotowej decyzji nie pozostawia wątpliwości, gdyż została doręczona prawidłowo, z uwzględnieniem wymogów nakładanych na operatora pocztowego, WSA w Opolu uznał, że Spółka nie wskazała żadnych okoliczności, które w sposób obiektywny uzasadniałyby przywrócenie terminu do wniesienia odwołania.
Dodatkowo WSA w Opolu wskazuje, że uchybienie terminu należy wiązać z okolicznościami innymi niż nieprawidłowości w doręczeniu decyzji, albowiem kwestia ta wykracza poza zakres postępowania w sprawie przywrócenia terminu (postanowienie NSA z 11.1.2019 r., II GZ 458/18, Legalis).
W tym stanie rzeczy, wobec stwierdzenia, że zaskarżone postanowienie nie narusza prawa, WSA w Opolu orzekł o oddaleniu skargi.
Komentarz
„Brak winy w uchybieniu terminu (do wniesienia odwołania)” stanowi jedną z czterech łącznych przesłanek ustawowych zastosowania instytucji przywrócenia terminu. Obowiązek uprawdopodobnienia ww. okoliczności leży po stronie wnioskodawcy. Uprawdopodobnienie i stosowna argumentacja ma bowiem doprowadzić do uzasadnionego przypuszczenia, że zdarzenie w rzeczywistości miało miejsce, a wnioskodawca dochował należytej staranności i nie ponosi winy w uchybieniu terminu. Takiego warunku nie spełnia argumentacja przedstawiona przez Spółkę w rozpatrywanej przez WSA w Opolu sprawie, która dotyczyła „całokształtu okoliczności sprawy”, postawy Spółki w innych postępowaniach administracyjnych i terminowego wnoszenia odwołań od innych dotyczących jej rozstrzygnięć.
Wielkie inwestycje to nie paragrafy. To geometria przestrzenna
Ranking „Rz” wyróżnia kancelarie zaangażowane w obsługę największych transakcji. Oczywiście mamy ustalone kryteria oceny, ale czy mogłaby pani od siebie powiedzieć, za co należy takie kancelarie doceniać?
Przede wszystkim za posiadanie wyobraźni przestrzennej. Chodzi o zrozumienie biznesu i transakcji w wielu płaszczyznach i w wielu wymiarach. Nie tylko prawnych, ale finansowych, podatkowych, społecznych, wizerunkowych… Można by długo wymieniać. Podejście „płaskie”, polegające tylko na paragrafach, nie ma szans. I najważniejsze – tak prowadzić wielowymiarowe sprawy, by zakończyć je sukcesem i podpisaniem kontraktu. Na tym polega z naszego punktu widzenia prawdziwy prawniczy kunszt.
Jaka jest rola prawnika w negocjowaniu wielkich transakcji, szczególnie tych na rynku kapitałowym?
Gdy siada się do stołu negocjacyjnego, trzeba być partnerem w dyskusji o biznesie i go rozumieć. Gdy dwie lub więcej firm rozmawia o poważnym kontrakcie idącym w miliardy, dla negocjujących stron jest oczywiste, że zaangażowani do tego prawnicy znają przepisy. Oczekuje się od nich, że zrozumieją coś więcej. Trzeba bowiem pojąć istotę transakcji i główny cel biznesowy, jaki chce osiągnąć klient. Jeśli strony chcą zawrzeć transakcję, to zasadniczą rolą prawników jest pomóc im – by każda strona czuła, że osiągnęła akceptowalny „deal” i że jest należycie chroniona.
Powinni chyba jednak przypominać o różnych ryzykach, bo przecież taka transakcja, jak przejęcie spółki przez fundusz private equity, ma wielorakie skutki w prawie cywilnym, podatkowym czy nawet ekologicznym.
Naturalnie, mówi się przecież, że prawnik pisze umowę na złe czasy. Planując negocjacje i przygotowując umowę, trzeba się zabezpieczyć przed ryzykami i napisać scenariusze na wypadek negatywnych zdarzeń, np. niedotrzymania zobowiązań przez strony lub innych nieprzewidzianych sytuacji. Nie da się jednak wyeliminować wszystkich ryzyk. Prawnik powinien umieć w tych sprawach odróżniać zagrożenia prawdziwe i istotne od mało znaczących i „akademickich”. Dlatego dobry prawnik transakcyjny powinien – zwracając zawsze uwagę na różne istotne szczegóły transakcji – nie tracić z oczu całości i szerszej perspektywy zasadniczych celów komercyjnych swoich klientów w transakcji.
Czy oprócz cech zawodowych powinny ich odznaczać szczególne cechy charakteru?
Na pewno przydaje się poczucie humoru i dystans do siebie. Negocjacje ze swej natury powodują stres u uczestników zespołów negocjacyjnych. Jeśli uznamy, że umowa jest skomplikowaną konstrukcją, a prawnik architektem przyszłego porozumienia, to powinien umieć obrócić w żart trudną sytuację, zamiast prowokować konflikt. Wybujałe ego nie stanie się kamieniem węgielnym budowli. Właśnie poprzez tworzenie dobrej atmosfery buduje się relacje w biznesie. Procentują też po dopięciu kontraktu. Wtedy przydają się dobre relacje zbudowane podczas negocjacji. Poza tym prawnik transakcyjny, który przewodzi zespołowi negocjacyjnemu, musi umieć pracować z ludźmi i zarządzać wielowątkowymi procesami. Musi wejść w rolę dyrygenta orkiestry…
…i pobrać wynagrodzenie raczej na poziomie filharmonika wiedeńskiego niż orkiestry z ochotniczej straży pożarnej.
Nie są w naszym środowisku cenieni prawnicy, którzy wyciskają z klientów, ile się da, po czym znikają. Owszem, za skuteczne prowadzenie negocjacji trzeba godziwie zapłacić. Ale liczy się też to, o czym mówiłam: budowanie relacji. Bo często taki prawnik jest potrzebny firmie także długo po sfinalizowaniu transakcji. Zna ją przecież na wylot.
Czy w ostatnich latach model tych negocjacji się zmienił?
Czas pandemii nie sprzyjał bezpośrednim spotkaniom negocjatorów. Teraz znów się odbywają, ale rzadziej się zdarza, że ciągną się po kilkanaście godzin dziennie i kończą nad ranem. A tak też bywało. Nauczyliśmy się pracować zdalnie. Oczywiście bezpośredni kontakt wciąż jest w cenie, ale śmielej korzystamy z łączności internetowej i to poprawia higienę procesów negocjacyjnych.
Jaki był rynek transakcji funduszy inwestycyjnych 2022?
Dość ciekawy. Wojna w Ukrainie stworzyła atmosferę niepewności i początkowo zmniejszyła chęć do inwestowania w Europie Środkowej i Wschodniej. Jednak fundusze private equity aktywnie inwestują. Doszło do kilku ciekawych transakcji, jak choćby ostatnio nabycie firmy zarządzającej najmem krótkoterminowym Renters.pl przez Enterprise Investors, kliniki okulistycznej Optegra przez Mid Europa Partners, firmy wspomagającej zarządzanie majątkiem sieciowym Globemy przez Avallon. Abris kupił firmę Orbitvu zajmującą się automatyczną fotografią produktową. W branży energetycznej ważne było nabycie PKP Energetyki przez CVC. Były też ciekawe inwestycje w szybko rosnące firmy technologiczne, np. w Nethone przez spółkę portfelową Advent International, Autenti przez 3TS czy Ramp przez konsorcjum funduszy.
Coraz bliżej zmian w kodeksie etycznym palestry
Prace nad nowymi zasadami adwokackiej reklamy trwają od wielu miesięcy. Problem stał się palący w lutym, gdy Komisja Europejska wszczęła postępowanie przeciw Polsce (oraz Malcie i Słowenii) w sprawie naruszania przez te państwa dyrektyw dotyczących usług na rynku wewnętrznym oraz usług społeczeństwa informacyjnego. Zakazują one bowiem tak radykalnego zakazu promowania profesjonalnych usług, jaki istnieje w palestrze.
Nowe zasady wykonywania zawodu mają więc umożliwić adwokatom korzystanie z „informacji handlowej”, przez którą rozumiana jest każda forma komunikacji mająca na celu promowanie bezpośrednio lub pośrednio usług lub wizerunku adwokata.
Pozostały jednak pewne ograniczenia: informacja nie może naruszać tajemnicy adwokackiej czy zasad lojalności i koleżeństwa. Nie może mieć też m.in. charakteru ocennego lub porównawczego. Możliwe będzie za to korzystanie w celu autopromocji z opinii klientów. Adwokat musi jednak poinformować tych klientów o formie, treści, sposobie i kontekście informacji handlowej oraz uzyskać ich pisemną zgodę na tego typu publikacje.
Treść takich komentarzy nie może też wyolbrzymiać zaangażowania adwokata w świadczoną pomoc prawną. Adwokat podejmie również wszelkie działania w celu usunięcia informacji handlowej na jego temat, niezgodnie z zasadami KEA. Nie może też korzystać w celach promocyjnych z usług osób trzecich ani składać za ich pośrednictwem oferty świadczenia usług.
– Projektowane przepisy nie wykraczają poza to, co jest konieczne do osiągnięcia założonego celu – tłumaczy prezes NRA Przemysław Rosati. – Ograniczenia i zakazy wprowadzone w przepisach są spójne z wynikami badań oraz z oczekiwaniami klientów i adwokatów co do formy i treści reklamy usług – dodaje.
Podkreśla przy tym, że projektowane przepisy wprowadzają również odpowiedzialność adwokata za informacje handlowe opublikowane przez osoby trzecie w jego imieniu lub na jego rzecz, co dodatkowo wzmacnia ochronę interesu publicznego.
– Mają one na celu utrzymanie zaufania do usług adwokackich oraz zapobieganie nadużyciom. Jednocześnie liberalizacja przepisów dotyczących reklamy może wpłynąć pozytywnie na konkurencję na rynku usług adwokackich oraz na jakość świadczonych usług – podsumowuje prezes NRA.
Projekt zostanie poddany konsultacjom wewnątrz środowiska. Głosowanie nad ostateczną wersją zaplanowano na 26–28.5.2023 r.
Renta socjalna w wysokości minimalnego wynagrodzenia
Założenia projektu: Zmiana wysokości renty socjalnej
Grupa posłów przedstawiła obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy o rencie socjalnej (druk nr 3099). Projekty został przekazany 13.3.2023 r. do zaopiniowania przez Biuro Legislacyjne oraz Biuro Analiz Sejmowych, zaś 23.3.2023 r. skierowano go do Sejmu.
Projekt przewiduje zmiany w art. 6 ust. 1 ustawy z 27.6.2003 r. o rencie socjalnej (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 240; dalej: RentaSocU). Zgodnie z nowym zaproponowanym brzmieniem tego artykułu renta socjalna wynosiłaby 100% minimalnego wynagrodzenia za pracę, ustalonego na podstawie przepisów ustawy z 10.10.2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2207; dalej: MinWynagrU), obowiązującego w danym roku.
Obecnie w myśl art. 6 ust. 1 RentaSocU renta socjalna wynosi 100% kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy ustalonej i podwyższonej zgodnie z ustawą z 17.12.1998 o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 504). Wysokość renty socjalnej od 1.3.2023 r. wynosi 1.588,44 zł. Uprawniony do renty netto otrzymuje kwotę w wysokości 1217,98 zł. Natomiast od 1.1.2023 r. minimalne wynagrodzenie za pracę wynosi 3.490 zł, a od 1.1.2023 r. wzrośnie do kwoty 3.600 zł. Przewidziana w projekcie wysokość renty socjalnej oznacza, duży wzrost jej wysokości. Ponadto zgodnie z art. 2 ust. 1 MinWynagrU wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę jest corocznie przedmiotem negocjacji w ramach Rady Dialogu Społecznego. Oznacza to, że co roku wzrastałaby również wysokość kwoty renty socjalnej.
Renta socjalna przysługuje zgodnie z art. 4 RentaSocU osobie pełnoletniej całkowicie niezdolnej do pracy z powodu naruszenia sprawności organizmu, które powstało: przed ukończeniem 18. roku życia, w trakcie nauki w szkole lub w szkole wyższej – przed ukończeniem 25. roku życia lub w trakcie kształcenia w szkole doktorskiej, studiów doktoranckich lub aspirantury naukowej. Wnioskodawcy w uzasadnieniu projektu wskazują, że obecna kwota renty socjalnej nie pokrywa koniecznych wydatków związanych z niepełnosprawnością. Zwiększenie kwoty renty socjalnej i jej coroczna waloryzacja ma zgodnie z założeniami projektu zwiększyć szansę na samodzielne życie niepełnosprawnych. Obecnie świadczenie jest zbyt niskie i najczęściej niepełnosprawni pozostają na utrzymaniu rodziny. Tym bardziej, że muszą oni opłacać wizyty u lekarzy, prowadzić stałą rehabilitację czy przeznaczać spore wydatki na specjalistyczne żywienie oraz środki higieny osobistej.
W uzasadnieniu wskazano, że obecnie prawo do renty socjalnej przysługuje ok. 290 tys. osób. Podniesienie kwoty świadczenia rentowego do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę oznacza wydatki w wysokości ok. 330 mln zł miesięcznie.
Zbieg renty socjalnej i rodzinnej
W związku z podniesieniem kwoty renty socjalnej konieczne są również zmiany w art. 9 RentaSocU, który reguluje kwestie zbiegu prawa do renty socjalnej oraz renty rodzinnej. Zgodnie z obecnym brzmieniem art. 9 ust. 1 RentaSocU w przypadku zbiegu uprawnień do renty socjalnej z uprawnieniem do renty rodzinnej kwota renty socjalnej ulega takiemu obniżeniu, aby łączna kwota obu świadczeń nie przekraczała 200% kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Kwota obniżonej renty socjalnej nie może być niższa niż 10% kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Projekt przewiduje, że w razie zbiegu rent, renta socjalna ulegałaby obniżeniu, tak aby łączna wysokość obu świadczeń rentowych nie przekraczała 300% kwoty z tytułu niezdolności do pracy.
Referendarze walczą o swoje
To interpelacja poselska w obronie referendarzy sądowych, która wpłynęła do Sejmu. O stanowisko sędziego sądu rejonowego mogą się ubiegać m.in. adwokaci, radcy prawni lub notariusze z co najmniej trzyletnim doświadczeniem. Ale nie referendarz sądowy. Przepisy ich pomijają, choć mają odpowiednią wiedzę (zdali egzamin adwokacki, radcowski lub notarialny) oraz doświadczenie zawodowe.
Jak pisze w interpelacji poseł Jarosław Sachajko, takie uregulowanie obniża atrakcyjność zawodu i zniechęca młodych prawników do wyboru tej ścieżki zawodowej.
MS odpowiada: – W ostatnich latach działania nakierowane były na usunięcie większości „bocznych” ścieżek dostępu do zawodu sędziego. Wiodąca ma być aplikacja sędziowska, w tym uzupełniająca, przeznaczona dla referendarzy i asystentów oraz asesurę – odpowiada Katarzyna Frydrych, wiceminister sprawiedliwości.
Dodaje, że zawód referendarza należy traktować jako wykonującego zadania dla systemu sądownictwa, a nie jedynie drogę do zawodu sędziego.
– Sprzeciw budzi pozbawienie prawa do ubiegania się o urząd sędziego osób, które ukończyły tzw. starą aplikację sądową, oraz pobawienie takiego prawa osób, które mają zdane egzaminy korporacyjne (adwokackie, radcowskie, notarialne) – wyjaśnia Iwona Chełminiak-Szymkiewicz, prezes Stowarzyszenia Referendarzy Sądowych LEX IUSTA. I zauważa, że osoby, które ukończyły aplikację prowadzoną przez sądy apelacyjne i zdały egzamin sędziowski, zachowały prawo do ubiegania się o urząd sędziego przez siedem lat od wejścia w życie ustawy, tj. do 1.1.2024 r. – Jednak z uwagi na niewielką liczbę ogłaszanych wolnych stanowisk sędziowskich uzasadnione byłoby bezterminowe wydłużenie tego uprawnienia – uważa.
Dagmara Pawełczyk-Woicka, przewodnicząca KRS, uważa, że możliwość referendarzy ubiegania się o stanowisko sędziego wyłączyła na przyszłość ustawa z 2017 r. wprowadzająca asesurę dla absolwentów KSSiP. Pozostawiono im taką możliwość do czerwca 2024 r. – Projekt ustawy o spłaszczeniu struktury sądownictwa powszechnego przywraca referendarzom możliwość ubiegania się o asesurę. Wymóg określonego stażu jest w mojej ocenie zasadny. Dyskusyjna pozostaje kwestia jego długości. Według mnie absolutnym minimum jest dwuletnia praktyka na stanowisku, bo ocena kwalifikacji obejmuje dwa lata pracy – mówi przewodnicząca KRS.
Używanie telefonu podczas jazdy sprzyja kolizjom drogowym
W 2022 r. policjanci ujawnili 52 307 przypadków korzystania podczas kierowania pojazdem z telefonu bez zestawu głośnomówiącego. To dane obejmujące wykroczenia na gorącym uczynku. Swoje zdjęcia ma też Inspekcja Transportu Drogowego, która może wyłapać rozmowę przez telefon przy uchu przy okazji kar za przekroczenie prędkości czy przez monitoring miejski.
Za takie wykroczenie grozi dziś 500 zł mandatu i 12 punktów karnych.
Jak wynika z europejskich badań, kierowca potrafi przeznaczyć na zadania drugorzędne aż 10 proc. czasu, a 4 proc. kierujących aktywnie korzysta z telefonu w trakcie prowadzenia pojazdu.
Instytut Transportu Samochodowego po analizie policyjnych statystyk ocenia, że nawet co czwarty wypadek drogowy może być spowodowany używaniem telefonu w trakcie jazdy.
Dane Instytutu Transportu Samochodowego potwierdzają oficjalne statystyki Organizacji Narodów Zjednoczonych: nawet 90 proc. wypadków na drogach jest spowodowanych błędem kierowcy, który w porę nie dostrzegł zagrożenia i nie wyhamował na czas. Już oderwanie wzroku od drogi na sekundę może doprowadzić do tego, że kierujący nie zareaguje na czas.
Według danych Państwowej Inspekcji Pracy skupienie się kierowcy na ekranie telefonu przez zaledwie 5 sekund przy prędkości samochodu wynoszącej 90 km/h oznacza, że auto pokona w tym czasie dystans aż 125 metrów. To spory odcinek, na którym wiele może się zdarzyć, zwłaszcza że czas konieczny do rozpoczęcia hamowania to ok. 2 sekund. Dlatego korzystanie z telefonu w trakcie jazdy naraża innych uczestników ruchu drogowego i może się skończyć groźnym wypadkiem.
Polskie prawo mówi wyraźnie: kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku. Ale łamiących prawo nie brakuje. Stąd kolejne policyjne akcje. Najnowsza właśnie ruszyła. To wspólna ogólnopolska akcja Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji oraz firm Neptis SA, będącej operatorem komunikatora Yanosik, i firmy Screen Network SA pt. „Łapki na kierownicę”.