Work-life balance w drodze do Sejmu
Takie regulacje zostały zawarte w projekcie nowelizacji kodeksu pracy oraz niektórych innych ustaw.
– Zmiany służą polskim rodzinom i rynkowi pracy – zapewniała szefowa resortu rodziny Marlena Maląg podczas konferencji prasowej w KPRM.
Przypomnijmy, że projekt wdraża unijne regulacje ws. przejrzystych warunków pracy i godzenia obowiązków zawodowych i rodzinnych (tzw. dyrektywa work-life balance).
Jak zauważa Oskar Sobolewski, prawnik i ekspert rynku emerytalnego, rząd jest w tej kwestii spóźniony o ponad pięć miesięcy, gdyż implementacja unijnych regulacji do naszego prawa krajowego powinna nastąpić w sierpniu 2022 r.
Dalej jednak rząd nie gra w otwarte karty. Cały czas bowiem oficjalnie dostępna jest jedynie wersja projektu z sierpnia 2022 r. Zakłada ona m.in. wydłużenie urlopu rodzicielskiego. Ten dodatkowy wymiar w praktyce będzie przeznaczony dla ojców i ma zachęcić mężczyzn do wybierania opieki nad dzieckiem.
Projekt przewiduje też wprowadzenie pięciodniowego urlopu opiekuńczego. Miałby być udzielany, by zapewnić osobistą opiekę członkowi rodziny. Pracownik za ten czas nie dostanie jednak wynagrodzenia.
Będzie też można skorzystać ze zwolnienia z pracy (w wymiarze dwóch dni) z powodu działania siły wyższej. W tym przypadku pracownik zachowa prawo do połowy należnego wynagrodzenia. Co więcej, po zmianach osoba, która wykonywała pracę przez co najmniej sześć miesięcy, będzie miała prawo wystąpić – raz w roku – o zmianę rodzaju umowy, a pracodawca będzie musiał jej na ten wniosek odpowiedzieć.
Ponadto w myśl projektowanych przepisów firma będzie musiała uzasadniać wypowiedzenie umowy na czas określony i konsultować to z reprezentującym pracownika związkiem zawodowym.
Etap legislacyjny: trafi do Sejmu.
Ograniczenia w podważeniu operatu szacunkowego
Stan faktyczny
NSA rozpoznał skargę kasacyjną od wyroku WSA w Warszawie z 27.11.2018 r., IV SA/Wa 1182/18, Legalis w sprawie ze skargi na decyzję Wojewody Mazowieckiego w przedmiocie ustalenia odszkodowania i skargę tę oddalił.
Wcześniej WSA oddalił skargę.
Wyrok zapadł w następującym stanie faktycznym i prawnym sprawy:
Prezydent m.st. Warszawy decyzją z 8.2014 r. zezwolił na realizację inwestycji drogowej, polegającej na budowie drogi. Realizacją inwestycji objęta została m.in. działka stanowiąca własność skarżących.
Prezydent m.st. Warszawy wszczął z urzędu postępowanie w sprawie ustalenia i wypłaty odszkodowania za przedmiotową nieruchomość. Organ I instancji zlecił wykonanie wyceny nieruchomości. Operat szacunkowy wskazywał, że wartość wydzielonej pod drogę nieruchomości to 75.739 zł.
Prezydent m.st. Warszawy ustalił odszkodowanie w ww. wysokości 75.739 zł, powiększone o 5% wartości nieruchomości.
Skarżący odwołali się od ww. decyzji, kwestionując przyjęte do wyceny przeznaczenie wycenianej nieruchomości jako drogowe, a nie pod budownictwo mieszkaniowe, a co za tym idzie wysokość ustalonej wartości nieruchomości.
Wojewoda Mazowiecki uchylił zaskarżoną decyzję w całości i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia organowi I instancji zalecając wykonanie nowej wyceny nieruchomości.
Nowy operat szacunkowy określa wartość nieruchomości na kwotę 110.507 zł, stwierdzając, iż zgodnie z planem teren, na którym znajduje się wyceniana nieruchomość oznaczony jest symbolem MN (mieszkalnictwo jednorodzinne o zróżnicowanej intensywności).
Dla działki w dacie wydania decyzji ZRID obowiązywała zmiana miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego m.st. Warszawy. Zgodnie z ww. planem miejscowym działka przeznaczona była pod przebieg drogi o funkcji dojazdowej oznaczonej jako KD-12.
Wobec powyższego, organ I instancji zwrócił się do rzeczoznawcy majątkowego o weryfikację operatu szacunkowego i zajęcie stanowiska. Autorka operatu stwierdziła, że operat jest nieaktualny i wniosła o wycofanie go z obiegu.
Skarżący nie zgodzili się na wycofanie z obiegu operatu o wyższej wartości nieruchomości.
Następnie wykonany został nowy operat szacunkowy przez rzeczoznawcę majątkowego, w którym ustalono wartość przedmiotowej nieruchomości na kwotę 81.039 zł w tym wartość gruntu – 80.136 zł i nasadzeń roślinnych na kwotę 903 zł, przyjmując do porównań transakcje nieruchomościami drogowymi.
Na tej podstawie Organ I instancji wydał kolejną decyzję w sprawie. Decyzja ta została utrzymana w mocy przez organ odwoławczy. Sprawa trafiła do WSA, który skargę oddalił.
Podnoszone przez skarżących zarzuty stanowiły następnie podstawę do wywiedzenia skargi kasacyjnej.
Stanowisko NSA
NSA wskazał, że istotą sprawy są zarzuty skierowane wobec wydanego w sprawie operatu szacunkowego. W uzasadnieniu skargi kasacyjnej zwrócono uwagę, że w sprawie zostały sporządzone 3 operaty wyceniające przedmiotową nieruchomość, w których autorka odmiennie opisuje i przyjmuje oznaczenie planistyczne przedmiotowej nieruchomości.
W pierwszym operacie biegła wskazała, że datę wydania decyzji ZRID dla obszaru, na którym położona jest wyceniana nieruchomość obowiązywał MPZP, zgodnie z którym wyceniana nieruchomość znajduje się na obszarze oznaczonym jest symbolem KD-12 – teren komunikacji drogowej – droga gminna dojazdowa.
W drugim operacie stwierdzono, że skoro przebieg drogi na planie KD-12 jest przebiegiem jedynie orientacyjnym i na datę wydania decyzji ZRID nie można było uznać, że pokrywał się z przebiegiem określonym w załączniku mapowym do decyzji ZRID, to przyjęto przeznaczenie wycenianej nieruchomości – jako znajdującej się na terenie MN – mieszkalnictwo jednorodzinne o zróżnicowanej intensywności.
Trzeci operat szacunkowy został wydany z uwzględnieniem stanowiska, że wyceniana nieruchomość przeznaczona była pod przebieg drogi o funkcji dojazdowej oznaczonej jako KD-12.
W ocenie NSA w sprawie w sposób bezsporny wynika, że w planie miejscowym wyceniana działka przeznaczona była pod drogę o funkcji dojazdowej oznaczonej jako KD-12. Nie można zgodzić się ze skarżącym kasacyjnie, że brak naniesienia granic działki geodezyjnych na rysunek planu uniemożliwia weryfikację twierdzeń organu o przeznaczeniu przedmiotowej działki pod drogę.
Odnośnie natomiast do szczegółowych zarzutów wobec sporządzonego w sprawie operatu NSA odniósł się do różnego rodzaju danych zawartych w operacie.
Przykładowo, NSA odniósł się m.in. do zarzutów dotyczących skorygowania błędu na str. 22 najnowszego operatu, przez wskazanie w opisie cech wycenianej nieruchomości – lokalizacja – 0,25 , podczas gdy w tabeli na str. 22 operatu określono ten współczynnik na 0,5, to skarżący wskazując na pozorne skorygowanie błędu nie dostrzegł prawdopodobnie, że w innym operacie biegła przyjęła wprawdzie współczynnik korygujący lokalizacja – 0,5 (str. 22, tabela 8.4), lecz w opisie nieruchomości wycenianej przyjęła – współczynnik 0,25 (str. 20 operatu), stąd zachodziła konieczność wyjaśnienia różnicy, co zostało uczynione.
NSA zwrócił uwagę, że zgodnie z art. 154 ust. 1 ustawy z 21.8.1997 r. o gospodarce nieruchomościami (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1899; dalej: GospNierU), wyboru właściwego podejścia oraz metody i techniki szacowania nieruchomości dokonuje rzeczoznawca majątkowy, uwzględniając w szczególności cel wyceny, rodzaj i położenie nieruchomości, przeznaczenie w planie miejscowym, stan nieruchomości oraz dostępne dane o cenach, dochodach i cechach nieruchomości podobnych.
To autor operatu a nie sąd, w oparciu o posiadane w tym zakresie wiadomości specjalne dokonuje wyboru podejścia i metody selekcji nieruchomości i wybiera te, które stanowią następnie przedmiot jego badań. W orzecznictwie przyjmuje się bowiem jednolicie, że pozycja rzeczoznawcy majątkowego jest zbliżona do statusu osoby zaufania publicznego. Zarówno przepisy prawa, jak również standardy zawodowe oraz kodeks etyki nakładają na rzeczoznawcę majątkowego przy dokonywaniu wyceny nieruchomości obowiązek wykorzystania posiadanej wiedzy specjalistycznej i reguł doświadczenia, a nadto wymagają dołożenia należytej staranności. Jakkolwiek opinia jest dowodem w sprawie i podlega ocenie według kryteriów procesowych, to jednak ocena operatu szacunkowego przez organ administracji nie jest możliwa w takim zakresie, w jakim miałaby dotyczyć wiadomości specjalnych. O wyborze podejścia i metody szacowania nieruchomości w obecnym stanie prawnym decyduje rzeczoznawca. Również tylko rzeczoznawca decyduje o doborze nieruchomości, które przyjmuje do porównania.
Jeśli zaś strona ma zastrzeżenia co do rzetelności i prawidłowości wykonania przez rzeczoznawcę majątkowego operatu szacunkowego, to może skorzystać z możliwości oceny operatu przez organizację zawodową rzeczoznawców majątkowych w celu skontrolowania prawidłowości sporządzenia tego operatu – do czego jest uprawniona na mocy art. 157 GospNierU. Możliwość ta i skorzystanie z niej zależy jednak od inicjatywy strony, która dąży do zakwestionowania prawidłowości sporządzenia operatu szacunkowego jako podstawy wydania decyzji.
NSA podkreślił, że sąd administracyjny nie może wkraczać w sferę wiadomości specjalnych, którymi dysponuje biegły rzeczoznawca, naruszyłby bowiem wtedy art. 154 ust. 1 GospNierU. Sąd nie posiadając odpowiedniej wiedzy fachowej na temat szacowania wartości nieruchomości, nie może więc dokonywać rozważań dotyczących prawidłowości wybranego podejścia i metody, ustaleń dotyczących wag cech różnicujących wartość działek, czy wybór cech różnicujących wartość nieruchomości.
Komentarz
Ocena dowodów sporządzonych przez specjalistów, w tym operatów szacunkowych, jest mocno ograniczona pod względem działań, które może podjąć organ czy sąd administracyjny. Te podmioty nie posiadają bowiem takiej wiedzy, na podstawie której możliwe byłoby podważenie prawidłowości sporządzenia operatu. Podważenie treści takiego dokumentu może dotyczyć jedynie kwestii oczywistych.
Jedyną procedurą podważenia prawidłowości operatu szacunkowego jest kontrola operatu przez organizację zawodową rzeczoznawców, ale ta procedura powinna być wszczęta na wniosek niezadowolonej strony postępowania.
Komentowane orzeczenie nie rozstrzyga kwestii, jakie przeznaczenie nieruchomości należy uwzględnić w wycenie przy wywłaszczeniu nieruchomości pod ZRID.
Informacje na etykietach środków spożywczych
Stan faktyczny
Spółka L. produkuje minisalami drobiowe, które zamiast tłuszczu zwierzęcego zawiera tłuszcz palmowy i olej rzepakowy. Jest ono wprowadzane do obrotu w handlu detalicznym jako opakowany środek spożywczy „BiFi The Original”. Na gruncie prawa niemieckiego B. jest słowno-graficznym znakiem towarowym, zaś na gruncie prawa Unii – graficznym znakiem towarowym.
Niemiecki organ zakazał L. wprowadzania do obrotu „BiFi The Original” bez wskazania ww. składników zastępczych w bezpośrednim sąsiedztwie nazwy handlowej widniejącej na przedniej stronie opakowania, z wykorzystaniem rozmiaru czcionki o wysokości x wynoszącej co najmniej 75% wysokości x tej nazwy i nie mniejszego niż minimalny rozmiar czcionki wymagany w art. 13 ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) Nr 1169/2011 z 25.10.2011 r. w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności, zmiany rozporządzeń Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) Nr 1924/2006 i (WE) Nr 1925/2006 oraz uchylenia dyrektywy Komisji 87/250/EWG, dyrektywy Rady 90/496/EWG, dyrektywy Komisji 1999/10/WE, dyrektywy 2000/13/WE Parlamentu Europejskiego i Rady, dyrektyw Komisji 2002/67/WE i 2008/5/WE oraz rozporządzenia Komisji (WE) Nr 608/2004 (Dz.Urz. UE L z 2011 r. Nr 304, s. 18).
L. wniosła do sądu skargę o stwierdzenie nieważności tej decyzji. Podniosła, że z uwagi na to, iż wyrażenie „nazwa produktu” jest synonimem wyrażenia „nazwa środka spożywczego”, w pełni spełniła ona wymogi dotyczące etykietowania, określone w art. 17 ust. 5 w związku z pkt. 4 części A załącznika VI do rozporządzenia 1169/2011/UE, ponieważ na tylnej stronie opakowania przedmiotowego środka spożywczego widnieje informacja „minisalami drobiowe z tłuszczem palmowym i olejem rzepakowym”.
Stanowisko TSUE
Na mocy pkt. 4 części A załącznika VI do rozporządzenia 1169/2011/UE, jeżeli komponent lub składnik, którego normalnego stosowania lub naturalnej obecności w środku spożywczym oczekują konsumenci, został zastąpiony innym komponentem lub składnikiem, etykietowanie powinno zawierać – oprócz wykazu składników – jasne wskazanie, że ten komponent lub składnik został użyty w ramach częściowego lub całkowitego zastąpienia. Wskazanie powinno znajdować się bezpośrednio w pobliżu „nazwy produktu” (lit. a), z wykorzystaniem rozmiaru czcionki o wysokości litery „x”, wynoszącej co najmniej 75% wysokości liter składających się na „nazwę produktu” (lit. b).
Trybunał wskazał, że wyrażenie „nazwa produktu”, które zostało użyte wyłącznie w pkt. 4 lit. a) i b) części A załącznika VI do rozporządzenia 1169/2011/UE, nie zostało w tym rozporządzeniu zdefiniowane. W niektórych wersjach językowych, takich jak wersje w języku niemieckim („Produktname”) lub francuskim („nom du produit”), wyrażenie to różni się od wyrażenia zawartego w art. 17 rozporządzenia 1169/2011/UE, czyli – odpowiednio – „Bezeichnung des Lebensmittels” i „dénomination de la denrée alimentaire”, bardziej niż w innych wersjach językowych, takich jak wersje w językach angielskim („name of the product” i „name of the food”) i polskim („nazwa produktu” i „nazwa środka spożywczego”). W ocenie TSUE nawet przy założeniu, że wersje w języku niemieckim i francuskim ze względu na użycie mniej zbliżonych sformułowań pozwalają interpretować oba przedmiotowe wyrażenia w ten sposób, iż nie mają one tego samego znaczenia, taka wykładnia nie została potwierdzona przez inne wersje językowe. Zgodnie zaś z jednolitym stanowiskiem TSUE wyrażenia użyte w jednej z wersji językowych unijnego przepisu nie można traktować jako jedynej podstawy jego wykładni lub przyznawać mu w tym zakresie pierwszeństwa względem innych wersji językowych (wyrok TSUE z 25.2.2021 r., Bartosch Airport Supply Services, C-772/19, pkt 26, Legalis).
Trybunał stwierdził, że definicja „środka spożywczego” jako oznaczającego „jakiekolwiek substancje lub produkty, przetworzone, częściowo przetworzone lub nieprzetworzone, przeznaczone do spożycia przez ludzi lub których spożycia przez ludzi można się spodziewać”, zawarta w art. 2 rozporządzenia Nr 178/2002, do którego odsyła art. 2 ust. 1 lit. a) rozporządzenia 1169/2011/UE, wystarczy, aby wywieść z niej, że różnica między wyrażeniem „nazwa środka spożywczego”, zawartym w art. 17 ust. 1 rozporządzenia 1169/2011/UE, a wyrażeniem „nazwa produktu”, zawartym w pkt. 4 części A załącznika VI do tego rozporządzenia, ma charakter czysto terminologiczny. W świetle tej definicji „środka spożywczego”, „nazwa produktu”, do której odnosi się pkt. 4 części A załącznika VI, może bowiem oznaczać jedynie „nazwę środka spożywczego”.
Trybunał wskazał, że za przyjęciem powyższej wykładni przemawia również kontekst, w jaki wpisuje się pkt 4 części A załącznika VI do rozporządzenia 1169/2011/UE. Załącznik ten jest zatytułowany „Nazwa środka spożywczego i konkretne towarzyszące mu dane szczegółowe”, a jego część A nosi tytuł „Obowiązkowe dane szczegółowe towarzyszące nazwie środka spożywczego”. Obejmują one przepisy szczególne dotyczące etykietowania w tej dziedzinie. Ponadto art. 17 ust. 5 rozporządzenia 1169/2011/UE, zatytułowany „Nazwa środka spożywczego”, stanowi, że „przepisy szczegółowe dotyczące nazwy środka spożywczego i danych szczegółowych, które mu towarzyszą, są określone w załączniku VI. Trybunał stwierdził, że termin „mu” odnosi się zaś w sposób oczywisty do nazwy środka spożywczego, ponieważ nic nie wskazuje na to, że te przepisy mogą obejmować również inne pojęcia wymienione w ust. 4 tego artykułu, a mianowicie „nazwę chronioną w ramach własności intelektualnej”, „nazwę marki” lub „nazwę wymyśloną”.
Co do celów realizowanych przez rozporządzenie 1169/2011/UE, TSUE stwierdził, że ma ono w szczególności na celu zapewnienie wysokiego poziomu ochrony konsumentów w zakresie informacji na temat żywności, przy uwzględnieniu istniejących między nimi różnic percepcji, poprzez zapewnienie im podstaw do dokonywania w pełni świadomych wyborów (wyrok TSUE z 24.3.2022 r., Upfield Hungary, C-533/20, pkt 45, Legalis). Zgodnie z art. 9 ust. 1 lit. a) rozporządzenia 1169/2011/UE „nazwa środka spożywczego” należy do danych szczegółowych, które powinny obowiązkowo znaleźć się na etykiecie środków spożywczych.
Zdaniem TSUE wbrew temu, co utrzymuje kraj związkowy Bawarii, cel polegający na ochronie konsumenta, leżący u podstaw zakazu wprowadzania konsumenta w błąd, przewidziany w pkt. 4 części A załącznika VI do rozporządzenia 1169/2011/UE, może zostać osiągnięty bez potrzeby zwracania szczególnej uwagi temu konsumentowi na różnicę między rzeczywistym składem środka spożywczego a składem, jakiego powinien on co do zasady oczekiwać, za pomocą danych szczegółowych umieszczonych w głównym polu widzenia na opakowaniu tego środka spożywczego, który znajduje się zwykle na przedniej stronie tego opakowania. Właściwie poinformowany oraz dostatecznie uważny i rozsądny przeciętny konsument, gdy jego decyzja o kupnie jest uzależniona między innymi od składu przedmiotowego środka spożywczego, zapozna się bowiem najpierw z wykazem składników tego środka, którego podanie jest obowiązkowe na mocy art. 9 ust. 1 lit. b) rozporządzenia 1169/2011/UE (wyrok TSUE z 4.6.2015 r., Bundesverband der Verbraucherzentralen und Verbraucherverbände, C-195/14, pkt 37, Legalis).
Reasumując, TSUE orzekł, że przepisy art. 17 ust. 1, 4 i 5 w związku z przepisami pkt. 4 części A załącznika VI do rozporządzenia 1169/2011/UE należy interpretować w ten sposób, że wyrażenie „nazwa produktu”, zawarte w pkt. 4 części A załącznika VI, nie ma znaczenia autonomicznego, odmiennego od znaczenia wyrażenia „nazwa środka spożywczego” w rozumieniu art. 17 ust. 1 rozporządzenia 1169/2011/UE, wobec czego wymagania szczególne dotyczące etykietowania, przewidziane w pkt. 4 części A załącznika VI nie mają zastosowania do „nazwy chronionej jako własność intelektualna”, do „nazwy marki” lub do „nazwy wymyślonej”, o których mowa w art. 17 ust. 4 rozporządzenia 1169/2001/UE.
Komentarz
W niniejszym wyroku TSUE doprecyzował wymogi dotyczące etykietowania, wynikające z rozporządzenia 1169/2011/UE.
Z analizy przeprowadzonej w uzasadnieniu niniejszego wyroku wynika, że wykładnia językowa terminów: „nazwa produktu” (pkt 4 części A załącznika VI do rozporządzenia 1169/2011/UE) i „nazwa środka spożywczego” (art. 17 ust. 1), zawartych w różnych wersjach językowych, nie prowadzi do jednoznacznych rezultatów. W związku z tym TSUE analizował te terminy w ujęciu systemowym i celowościowym i uznał, że mają one tę samą treść. Tym samym określenia „nazwa produktu” nie można uważać za mające szerszy zakres niż „nazwa środka spożywczego”. Oznacza to, że ten pierwszy termin nie dotyczy „nazwy chronionej jako własność intelektualna”, „nazwy marki” lub „nazwy wymyślonej”, zawartych w owym art. 17 ust. 4 rozporządzenia 1169/2011/UE.
Z niniejszego wyroku wynika, że aby osiągnąć cel rozporządzenia 1169/2011/UE, polegający na ochronie konsumenta, wystarczy, aby „nazwa środka spożywczego” w rozumieniu art. 17 ust. 1 i 5 rozporządzenia 1169/2011/UE, jak również wykaz składników, które wchodzą w jego skład, były umieszczone na tylnej stronie takiego opakowania, wyrażone w sposób rzetelny, jasny i łatwo zrozumiały, jak wymaga tego art. 7 ust. 2 rozporządzenia 1169/2011/UE. Tym samym w takiej sytuacji nie stosuje się pkt. 4 części A załącznika VI do tego rozporządzenia, który przewiduje, że informacje dotyczące komponentów lub składników zastępczych obecnych w środku spożywczym powinny być podane na jego opakowaniu, w bezpośrednim sąsiedztwie nazw, o których mowa w art. 17 ust. 4 tego rozporządzenia, czcionką w rozmiarze porównywalnym do czcionki wykorzystywanej dla danej nazwy.
Pensje ciągle liczymy dwa razy
Księgowi nie mogą uwolnić się od obowiązku podwójnego przeliczania wynagrodzeń. Przy rozliczaniu pensji za 2023 r. trzeba bowiem obliczyć zaliczkę na podatek nie tylko według aktualnych przepisów, ale także na podstawie ustawy o PIT obowiązującej w 2021 r.
– Jest to potrzebne do ustalenia wysokości składki zdrowotnej, którą płatnik (pracodawca, zleceniodawca) musi odprowadzić za podatnika (pracownika, zleceniobiorcę). Niestety, wiele firm nie zdaje sobie sprawy z tego obowiązku – mówi Joanna Narkiewicz-Tarłowska, doradca podatkowy, dyrektor w Vialto Partners.
O rozliczenie pensji zapytała jedna z naszych czytelniczek. Liczy styczniowe wynagrodzenia dla pracowników i zleceniobiorców. Jeden program obniża jej składkę zdrowotną do wysokości zaliczki liczonej według PIT z 2021 r. Drugi tego nie robi. Czy nadal należy cofać się do przepisów z 2021 r., przecież mechanizm podwójnego obliczania zaliczek miał obowiązywać tylko w 2022 r.? – pyta czytelniczka.
Korekta Polskiego Ładu
Przypomnijmy, że do końca czerwca 2022 r. księgowi musieli tak liczyć zaliczki na PIT, aby zatrudnieni nie tracili na Polskim Ładzie. Co oznaczało konieczność przeliczania wynagrodzeń według zasad z 2022 r. oraz przepisów z 2021 r. (tzw. rolowanie zaliczek). I wybór korzystniejszych dla pracownika. Od lipca 2022 r. tego obowiązku już nie ma.
– Został natomiast wymóg podwójnego obliczania zaliczek na PIT, według przepisów bieżących oraz obowiązujących w 2021 r., dla ustalenia prawidłowej wysokości składki zdrowotnej – mówi Rafał Sidorowicz, doradca podatkowy, starszy menedżer w MDDP.
Tak wynika z art. 83 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej.
– Zgodnie z ust. 1, jeżeli składka na ubezpieczenie zdrowotne ze wskazanych tytułów, w tym m.in. z umów o pracę i zleceń, jest wyższa od kwoty ustalonej zgodnie z ust. 2b, to obniża się ją do tej kwoty. Z kolei ust. 2b stanowi o zaliczce na podatek obliczonej na podstawie ustawy o PIT w brzmieniu obowiązującym na 31 grudnia 2021 r. Oznacza to, że płatnik powinien porównać 9-proc. składkę zdrowotną do kwoty zaliczki na PIT, którą naliczyłby od dochodów pracownika bądź zleceniobiorcy według zasad z 2021 r. Czyli z uwzględnieniem starej skali podatkowej z 17-proc. PIT oraz niższą kwotą zmniejszającą podatek (albo bez niej u zleceniobiorców) – tłumaczy Rafał Sidorowicz. Dodaje, że art. 83 ust. 2b został wprowadzony 1 stycznia 2022 r. przez Polski Ład i nadal obowiązuje. Jest niekorzystny dla podatników.
– Ten przepis uderza w najmniej zarabiających, np. pracujących na pół czy ćwierć etatu albo mających małe zlecenia. Obecnie ze względu na kwotę zmniejszającą podatek, która wynosi 300 zł miesięcznie, mogą w ogóle go nie płacić. Zaliczka na PIT wynosi więc zero zł. Gdyby obowiązywał tylko art. 83 ust. 1 ustawy o świadczeniach zdrowotnych, składka zdrowotna także wynosiłaby zero zł. Ale ust. 2b pozwala ją obniżyć tylko do kwoty zaliczki liczonej według przepisów z 2021 r., czyli na gorszych zasadach. Przykładowo, jeśli roczna pensja z części etatu wynosi 14 tys. zł brutto, składka zdrowotna będzie obniżona jedynie o około 5 zł miesięcznie (z 90 do 85 zł). Gdyby porównywać ją z zaliczką na PIT liczoną według przepisów bieżących, wynosiłaby zero zł – mówi Joanna Narkiewicz-Tarłowska.
Nie da się do zera
– Załóżmy, że zleceniobiorca dostaje 2,5 tys. zł miesięcznie brutto i podlega z tego tytułu ubezpieczeniu emerytalno-rentowemu, chorobowemu i zdrowotnemu. Płatnik może mu odliczyć 300 zł kwoty zmniejszającej podatek, zaliczka na PIT jest więc zerowa. Składka zdrowotna wynosi około 194 zł. Nie można jej pomniejszyć do zaliczki z 2023 r. Trzeba przyjąć zaliczkę z 2021 r., czyli bez kwoty zmniejszającej podatek, bo na zleceniach taka możliwość jest dopiero od 2023 r. Ta zaliczka wynosi 293 zł. Nie obniżymy więc składki zdrowotnej, bo jest od niej niższa – tłumaczy Rafał Sidorowicz.
– Podobnie jest przy wynagrodzeniach osób, które korzystają ze zwolnień z PIT. Chodzi o ulgę dla młodych, rodziców 4+, seniorów czy wracających z emigracji. Płatnik nie potrąca im zaliczki na PIT, ale musi naliczyć składkę zdrowotną i może ją obniżyć tylko do kwoty zaliczki z 2021 r. – mówi Joanna Narkiewicz-Tarłowska. Dodaje, że problem może też być przy rozliczeniach osób, które mają odliczane autorskie koszty, np. informatyków.
Wolne jako benefit w firmie
Prywatna opieka medyczna, karta na zajęcia sportowe czy świeże owoce w firmie nie robią już na zatrudnionych większego wrażenia. Dlatego pracodawcy zaczynają rozważać inne udogodnienia, w tym przyznawanie dodatkowego czasu wolnego.
W wielu krajach, z sukcesem, prowadzone są projekty pilotażowe w tym zakresie, a niektóre firmy na stałe wdrożyły takie zachęty. U nas też coraz głośniej zaczyna się o tym mówić. Posłowie Lewicy pod koniec ubiegłego roku wnieśli do Sejmu projekt ustawy dotyczący stopniowego skrócenia normy tygodniowego czasu pracy z 40 do 35 godzin przy zachowaniu dotychczasowej wysokości wynagrodzeń. A parlamentarzyści w interpelacjach ( nr 37191) pytają resort rodziny o czterodniowy tydzień pracy. Ministerstwo twierdzi jednak, że na razie żadnych zmian legislacyjnych nie planuje. Dlatego pracodawcy muszą w tej kwestii liczyć na siebie.
Łukasz Kuczkowski, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski, nie ma wątpliwości, że nawet w obecnym stanie prawnym można wprowadzić dodatkowe urlopy wypoczynkowe lub skrócić tydzień pracy jako benefity dla pracowników. – Dodatkowe urlopy wypoczynkowe mogą również funkcjonować jako swoista premia za wykonanie określonych zadań – wskazuje ekspert.
Jak podkreśla mec. Kuczkowski, skrócenie tygodnia pracy może odbywać się na różne sposoby.
– Dopuszczalna jest redukcja liczby godzin np. z 40 do 32 tygodniowo czy ogłoszenie jednego dodatkowego dnia wolnego, np. piątku czy poniedziałku – mówi mecenas.
Kluczową kwestią będzie w takim przypadku poziom wynagrodzenia pracowników.
– Jeżeli ich pensja zostanie pomniejszona (tj. dostosowana do zmniejszonego wymiaru godzin), w praktyce oznacza to pracę na część etatu. Trudno uznawać to za dodatkowy benefit – zauważa ekspert.
Skrócenie tygodnia pracy może również przyjąć formę równoważnego systemu czasu pracy. Wówczas w niektóre dni tygodnia jest on wyższy niż 8 godzin, co pozwala skrócić go w pozostałe dni.
Mecenas zauważa, że wprowadzenie tego rozwiązania wymaga jednak wskazania stanowisk nim objętych i zmiany regulaminu pracy. W innych przypadkach do redukcji godzin pracy wystarczy skorygować harmonogramy czasu pracy zatrudnionych. Można też wprowadzić indywidualne rozkłady czasu pracy.
– W ramach swoich uprawnień pracodawca może wprowadzać takie rozwiązania zarówno wobec wszystkich pracowników, jak i tylko części z nich – mówi mec. Kuczkowski.
Jak podkreśla, jedynym ograniczeniem jest tutaj zakaz dyskryminacji i nakaz równego traktowania osób wykonujących taką samą pracę lub zadania o jednakowej wartości.
– Jeżeli pracodawca wprowadza dodatkowy urlop programistom czy grafikom, to wszyscy oni powinni móc z niego skorzystać – wskazuje mec. Kuczkowski.
Jego zdaniem dyskryminacją nie będzie natomiast przyznanie takich świadczeń np. kadrze menedżerskiej i pominięcie pozostałych pracowników biurowych. Są to bowiem grupy wykonujące różne prace. Ekspert nie ma wątpliwości, że takie dodatkowe świadczenia mogą zostać przyznane też zleceniobiorcom. Chociaż nie zawsze będzie to możliwe ze względu na charakter umów cywilnoprawnych.
– Co do zasady w tego typu stosunkach nie ma czasu pracy czy urlopu. Dlatego stosowanie takich świadczeń wymaga ostrożności i ich dostosowania do natury danej umowy – dodaje prawnik.
Przypomina też, że w przypadku osób na umowach cywilnoprawnych również obowiązuje zakaz dyskryminacji ze względu na określone cechy.
Czy nazwa „fundacja rodzinna” powinna zostać?
Sejm 14.12.2022 r. uchwalił długo oczekiwaną ustawę o fundacji rodzinnej. Instytucja tego typu funkcjonuje już w wielu państwach świata. Polski system prawny czeka zatem ważne uzupełnienie. Niemniej, ponieważ ścieżka legislacyjna nie jest jeszcze zamknięta, to warto wskazać na pewien istotny mankament regulacji, a jednocześnie bardzo łatwy do ewentualnego usunięcia w czasie prac w Senacie RP.
Dorobek PRL
Niemal od początku prac nad fundacją rodzinną pojawiały się ze strony organizacji pozarządowych uzasadnione głosy sprzeciwu co do takiej nazwy tej instytucji. Nie zostały one jednak uwzględnione.
Jakie są argumenty projektodawcy za przyjęciem nazwy fundacja rodzinna? Według pierwszego z nich odpowiednik tego terminu funkcjonuje w niektórych innych państwach. Jest on w zasadzie kalką z języka niemieckiego (Familienstiftung). Kolejny argument odwołuje się do historii i tradycji. W dobie kultury prawa rzymskiego odpowiednik fundacji działał w interesie prywatnym. W bliższych nam czasach dekret z 7 lutego 1919 r. o fundacjach i o zatwierdzaniu darowizn i zapisów również traktował fundację jako instytucję powołaną dla celu prywatnego. Dopiero później, w latach PRL, fundacja ukształtowała się jako instytucja działająca dla interesów ogółu.
Bardziej doniosłe wydają się jednak racje przeciwników tej nazwy. Kluczowy argument sprowadza się do stwierdzenia, że „fundacja” to termin obecnie zarezerwowany w społecznej świadomości do działalności dla dobra publicznego. W polskich realiach fundacje funkcjonują często dzięki zbiórkom publicznym czy innej dobroczynności obywateli. Z tej przyczyny bardzo ważne w praktyce jest utrzymanie etosu tych instytucji jako aniołów miłosierdzia. Trudno przecenić pozytywne efekty działalności dobroczynnej tzw. trzeciego sektora.
Z kolei fundacja rodzinna ma być powoływana głównie w celach egoistycznych jako forma składowania oszczędności rodziny dla potrzeb członków tej rodziny. To pomysł na przechowanie rodowych sreber. Niewątpliwie będzie to również wehikuł dla parkowania majątku przez przedsiębiorców czy polityków na czas prowadzenia działalności gospodarczej czy publicznej. Konstrukcja ma bezpieczniki przed traktowaniem jej jako miejsca ucieczki z majątkiem przed wierzycielami, ale nie wyklucza to prób dopuszczania się nadużyć. Ustawodawca jedną klamrą, jaką jest nazwa „fundacja”, spina zatem aktywność w interesie ogólnospołecznym z aktywnością wyłącznie w interesie prywatnym.
Istnieje zatem ryzyko, że nazwa „fundacja rodzinna” może w odbiorze społecznym negatywnie wpłynąć na wizerunek fundacji działających pro bono, a w konsekwencji może realnie wpłynąć na przychody tych fundacji, a tym samym upośledzić pomoc dla potrzebujących.
W tym przypadku nie chodzi o to, aby ustawodawca aktywnie pomógł działalności organizacji pozarządowych. Chodzi jedynie o to, aby tej działalności nie przeszkadzał. Warto zauważyć, że obecnie w Rejestrze Stowarzyszeń KRS zarejestrowane są instytucje, w których nazwie znajduje się zwrot „fundacje rodzinne”. Nie jest ich wiele ale mają one zachować swoją dotychczasową nazwę. Pojawi się zatem pewien chaos: w obrocie prawnym będą „fundacje rodzinne” niebędące fundacjami rodzinnymi.
Etos, który może ucierpieć
Kolejny argument sięga do art. 12 Konstytucji. Zgodnie z jego brzmieniem „Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność tworzenia i działania związków zawodowych, organizacji społecznozawodowych rolników, stowarzyszeń, ruchów obywatelskich, innych dobrowolnych zrzeszeń oraz fundacji”. Innymi słowy, nazwa fundacja – w świetle powagi konstytucji – to organizacja powoływana w celach społecznych.
Dalej wypada zauważyć, że w innych systemach prawnych nie zawsze korzysta się z odpowiednika nazwy „fundacja rodzinna”. W prawie angielskim funkcjonuje np. termin „private trust”, a w USA „family settlement trust”. Wreszcie do wyboru jest wiele konkurencyjnych nazw nierodzących niepotrzebnego zamętu. Może to być np. „fundusz rodzinny”, „powiernictwo rodzinne”, „beneficjum rodzinne”. Z większą ostrożnością należałoby podchodzić do sformułowania „spółka rodzinna”.
Polemizując z uzasadnieniem projektu (dobrej) ustawy, fundacje to nie tylko historia PRL, ale przede wszystkim czasy najnowsze, po roku 1989. Wraz z wolnością polityczną i gospodarczą doszło do bardzo pozytywnego zjawiska, jakim było uwolnienie dobrej energii obywateli nakierowanej na pomoc innym. To okres po 1989 roku tworzy etos fundacji. Nie warto go rozwadniać.
Autor jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, profesorem Uniwersytetu Opolskiego.
Jak będzie przebiegała kontrola pracownika na obecność narkotyków?
Wprowadzenie prewencyjnej kontroli na obecność narkotyków
Minister Zdrowia 22.12.2022 r. przedstawił projekt rozporządzenia w sprawie badań na obecność alkoholu lub środków działających podobnie do alkoholu w organizmie pracownika (druk MZ 1444). W grudniu 2022 r. do Prezydenta RP oraz Marszałka Senatu została przekazana ustawa o zmianie ustawy – Kodeks pracy oraz niektórych (druk 2335), która da podstawy prawne pracodawcom do wprowadzenia i przeprowadzania prewencyjnej kontroli pracowników na obecność w ich organizmach narkotyków. Projekt doda m.in. art. 221g KP, zawierający upoważnienie do przeprowadzenia badań.
Po wejściu w życie rozporządzenia oraz zmian w KP pracodawcy będą mogli wprowadzić kontrolę na obecność środków działających podobnie do alkoholu, jeżeli będzie to niezbędne do zapewnienia ochrony życia i zdrowia pracowników lub innych osób lub ochrony mienia. Przedsiębiorcy będą mieli możliwość wprowadzenia kontroli na obecność narkotyków w stosunku do pracowników, a także osób fizycznych wykonujących pracę na innej podstawie niż stosunek pracy, oraz osób fizycznych prowadzących na własny rachunek działalność gospodarczą, których praca jest organizowana przez przedsiębiorców.
Pracodawca nie będzie mógł dopuścić do pracy pracownika, jeżeli kontrola wykaże w jego organizmie obecność środka działającego podobnie do alkoholu albo zajdzie uzasadnione podejrzenie, że pracownik stawił się do pracy w stanie po użyciu takiego środka lub zażywał taki środek w czasie pracy.
Założenia prawne metod przeprowadzania badań
Projekt zakłada, że w rozporządzeniu określone zostaną:
- Warunki i metody przeprowadzania przez pracodawcę oraz przez uprawniony organ powołany do ochrony porządku publicznego lub zlecanych przez ten organ badań na obecność w organizmie pracownika środków działających podobnie do alkoholu;
- Sposób dokumentowania badań przeprowadzanych lub zlecanych przez uprawniony organ powołany do ochrony porządku publicznego;
- Wykaz środków działających podobnie do alkoholu.
Zgodnie z projektem za środki działające podobnie do alkoholu uznane zostaną:
- Opioidy;
- Amfetamina i jej analogi;
- Kokaina;
- Tetrahydrokanabinole;
- Benzodiazepiny.
Badanie na obecność środków działających podobnie do alkoholu obejmować będzie:
- Badanie przy użyciu metod niewymagających badania laboratoryjnego;
- Badanie krwi;
- Badanie moczu.
Badanie przy użyciu metod niewymagających badania laboratoryjnego na obecność środków będzie polegało na nieinwazyjnym pobraniu próbek śliny i umieszczeniu ich w urządzeniu do oznaczania metodą immunologiczną środków działających podobnie do alkoholu, zgodnie z instrukcją obsługi tego urządzenia.
Zgodnie ze zmianami, które zostaną wprowadzone do KP, uprawniony organ powołany do ochrony porządku publicznego będzie zlecał przeprowadzenie badania krwi lub moczu, jeżeli:
- Nie ma możliwości przeprowadzenia badania metodą niewymagającą badania laboratoryjnego;
- Pracownik niedopuszczony do pracy odmówi poddania się badaniu metodą niewymagającą badania laboratoryjnego;
- Pracownik niedopuszczony do pracy zażąda przeprowadzenia badania krwi lub moczu pomimo przeprowadzenia badania metodą niewymagającą badania laboratoryjnego;
- Stan pracownika niedopuszczonego do pracy uniemożliwi przeprowadzenie badania metodą niewymagającą badania laboratoryjnego.
Badanie krwi będzie polegało na analizie laboratoryjnej krwi pobranej z żyły osoby badanej metodą chromatografii gazowej, połączonej ze spektrometrią masową lub inną metodą instrumentalną, w tym wysokosprawną chromatografią cieczową, wysokosprawną chromatografią cieczową połączoną ze spektrometrią masową. W przypadku powzięcia uzasadnionego podejrzenia, że pobranie krwi może spowodować zagrożenie życia lub zdrowia osoby badanej, decyzję o przeprowadzeniu badania krwi będzie podejmować lekarz.
Badanie moczu natomiast polegać będzie na analizie laboratoryjnej moczu osoby badanej metodą chromatografii gazowej połączonej ze spektrometrią masową lub inną metodą instrumentalną, w tym: wysokosprawną chromatografią cieczową, wysokosprawną chromatografią cieczową połączoną ze spektrometrią masową. Pobranie moczu do badania przeprowadzane będzie w warunkach umożliwiających zachowanie intymności osoby badanej, w obecności lekarza lub pielęgniarki tej samej płci co osoba badana.
W odniesieniu do badań krwi i moczu w projekcie określono granice oznaczalności (LOQ) dla poszczególnych środków działających podobnie do alkoholu.
W projektowanych przepisach określono także sposób postępowania z probówkami zawierającymi krew lub mocz do badania, w tym warunki dotyczące przechowywania oraz transportowania pobranych materiałów. Pojemniki zawierające krew lub mocz do badań oznaczane będą w sposób zapewniający ustalenie tożsamości osoby badanej oraz zabezpieczane w sposób uniemożliwiający zmianę ich zawartości lub zniszczenie w czasie przechowywania lub transportu. Czynności te wykonywane będą w obecności osoby badanej, jeżeli będzie to możliwe.
Z przebiegu badań na obecność środków działających podobnie jak alkohol, przeprowadzonych przez organ, sporządzany będzie protokół. W projekcie określono również, jakiego rodzaju dane odnotowywane będą w protokołach dokumentujących przeprowadzenie badań. Do takich danych należeć będą m.in:
- Dane osoby badanej;
- Informacje o przyjęciu albo nieprzyjęciu środka działającego podobnie do alkoholu – na podstawie oświadczenia osoby badanej;
- Data, godzina i minuta pobrania próbek śliny, krwi lub moczu oraz oznaczenie pojemnika z krwią lub moczem;
- Miejsce, data, godzinę i minuta oraz metoda badania próbek śliny, krwi lub moczu;
- Wyniki badania próbek śliny, krwi lub moczu;
- Imię i nazwisko osób pobierających i badających próbki śliny, krwi lub moczu;
- Imię, nazwisko i podpis osoby, w obecności której przeprowadzono badanie;
- W przypadku odstąpienia od pobrania próbek krwi lub moczu – przyczynę odstąpienia;
- Informacja, czy badanie krwi lub moczu przeprowadzono na żądanie osoby badanej;
- Informacja, czy badanie krwi lub moczu przeprowadzono za zgodą osoby badanej.
Frankowicze: od wyroku do wyroku
Co udało się osiągnąć w sprawach frankowych w minionym roku?
SN utrwalił i doprecyzował zapoczątkowaną w 2019 r. linię orzeczniczą. Postanowienia umowy o kredyt denominowany lub indeksowany, uprawniające banki do określania wysokości świadczeń stron z odwołaniem do tabel kursów walut ustalanych przez bank, a więc bez wskazania obiektywnej metody ich ustalania, są nietransparentne i wprowadzają istotną dysproporcję praw oraz obowiązków kontraktowych na niekorzyść konsumenta (m.in. wyroki SN II CSKP 532/22, II CSKP 405/22). Utrwala się też stanowisko SN, że bezskuteczność zamieszczonych w umowie kredytu postanowień dotyczących przeliczeń walutowych prowadzi do nieważności tej umowy, zarówno o kredyt indeksowany (sygn. II CSKP 419/22), jak i denominowany (np. sygn. II CSKP 405/22). Umowy te nie mogą być konwalidowane w celu utrzymania ich w mocy wbrew woli konsumenta.
A które orzeczenie było najdonioślejsze?
Za szczególnie istotną uznać należy uchwałę SN z 28.4.2022 r. (sygn. III CZP 40/22), rozstrzygającą, że sprzeczne z naturą stosunku prawnego kredytu indeksowanego do waluty obcej są postanowienia, w których kredytodawca jest upoważniony do jednostronnego oznaczenia kursu waluty właściwej do wyliczenia zobowiązania kredytobiorcy oraz ustalenia rat kredytu, jeżeli z treści stosunku prawnego nie wynikają obiektywne i weryfikowalne kryteria oznaczenia tego kursu. Uchwała ta otwiera również przed przedsiębiorcami drogę do domagania się stwierdzenia nieważności umowy kredytu, w której bank zapewnił sobie możliwość arbitralnego decydowania o wysokości rat kredytu i zadłużenia kredytobiorcy.
A co mamy z dorobku TSUE?
TSUE w wyroku z 8.9.2022 r. w połączonych sprawach od C-80/21 do C-82/21 podtrzymał korzystne dla konsumentów stanowisko i orzekł, że roszczenia konsumenta o zwrot świadczeń spełnionych w wykonaniu nieważnej umowy kredytu nie mogą zacząć się przedawniać, zanim konsument dowiedział się lub miał możność samodzielnie ocenić, że w zawartej przez niego umowie znajdują się abuzywne postanowienia.
W jakim stopniu ten dorobek orzeczniczy wpłynął na praktyczne prowadzenie sprawy frankowiczów?
Wszystkie te orzeczenia, zarówno SN, jak i TSUE, ułatwiają prowadzenie spraw frankowych. W znakomitej ich większości sądy dobrze radzą sobie z oceną abuzywnego charakteru postanowień umów o kredyt indeksowany i denominowany. Problemy rodzą niektóre zagadnienia dotyczące rozliczenia stron nieważnej umowy, np. kwestia odsetek należnych konsumentowi za opóźnienie banku ze zwrotem pobranych w wykonaniu nieważnej umowy płatności.
Czy zauważa pan jakieś zmiany w działaniu sędziów?
Sądy coraz lepiej rozumieją przesłanki, od których zależy uznanie za nieuczciwe postanowień umowy zwartej z konsumentem. Rzadziej niż kiedyś dopuszczane są dowody na okoliczności nieistotne dla oceny tych postanowień, np. sposobu wykonywania umowy, finansowania kredytu przez bank, wiedzy i doświadczenia konsumenta. Kolejne orzeczenia usprawniają bieg postępowania, chociaż niestety nie jest to widoczne z powodu rosnącej liczby spraw.
Obowiązkowy KSeF: Faktury wystawiane do paragonów
Zgodnie z art. 2 pkt. 32a ustawy z 11.3.2004 r. o podatku od towarów i usług (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 931; dalej: VATU) faktura ustrukturyzowana to faktura wystawiona przy użyciu Krajowego Systemu e-Faktur (KSeF) wraz z przydzielonym numerem identyfikującym ją w tym systemie. Zgodnie z art. 106nd ust. 2 VATU, KSeF to system teleinformatyczny służący m.in. do wystawiania, otrzymywania, przechowywania, umożliwiania dostępu do faktur ustrukturyzowanych oraz powiadamiania o wystawieniu takiej faktury, a także m.in. do nadawania, zmiany lub odbierania uprawnień do korzystania z systemu, powiadamiania podmiotów o nadanych lub odebranych uprawnieniach, czy też analizy i kontroli prawidłowości danych z faktur ustrukturyzowanych.
Z zasady obowiązkowe fakturowanie dotyczy czynności w obrocie profesjonalnym. Paragony fiskalne zarezerwowane są dla sprzedaży konsumenckiej. Czasem jednak relacja między obydwoma formami dokumentowania czynności opodatkowanych VAT jest bliska. Opublikowany projekt przepisów o obowiązkowym KSeF daje nam w tej materii kilka istotnych wskazówek.
Faktura dotycząca sprzedaży zaewidencjonowanej na kasie
Zgodnie z obecnym brzmieniem art. 106h ust. 1 VATU, w przypadku gdy faktura dotyczy sprzedaży zaewidencjonowanej przy zastosowaniu kasy rejestrującej, do egzemplarza faktury, pozostającego u podatnika, dołącza się paragon dokumentujący tę sprzedaż. Obowiązkowość KSeF może przynieść modyfikację tej zasady. Oto bowiem oprócz paragonu fiskalnego w postaci papierowej podatnik będzie mógł także alternatywnie pozostawić sam numer dokumentu oraz numer unikatowy kasy rejestrującej, zawarte na paragonie fiskalnym w postaci elektronicznej. Zgodnie z założeniem rozwiązanie to ma charakter dostosowujący do e-fakturowania sposób dokumentowania transakcji zaewidencjonowanych na kasach rejestrujących. Jednocześnie zaproponowany przepis ma uniwersalne zastosowanie zarówno do paragonów papierowych, jak i elektronicznych, które z upływem czasu mogą znaleźć coraz szersze zastosowanie w obrocie detalicznym.
Faktury wystawiane przy zastosowaniu kas fiskalnych
Kasa rejestrująca może też posłużyć do wystawiania faktury VAT. Oczywiście, może to rodzić uzasadnione wątpliwości co do kompatybilności takich faktur z systemem KSeF. Niemniej, zgodnie z założeniami podatnik prowadzący ewidencję sprzedaży przy zastosowaniu kas rejestrujących może do 31.12.2024 r. wystawiać faktury przy ich zastosowaniu. Jednak w związku z planowaną od 1.1.2025 r. rezygnacją uznawania faktur wystawionych przy zastosowaniu kas rejestrujących za pełnoprawne faktury, podatnicy prowadzący ewidencję sprzedaży przy zastosowaniu kas rejestrujących będą zobowiązani wystawić i wydać nabywcy paragon fiskalny z każdej sprzedaży, lecz nie powinni wydać faktury z kasy rejestrującej, gdyż dokument ten nie będzie uznany za e-fakturę.
Paragony z NIP nie będą fakturą uproszczoną
Od 1.1.2024 r. paragon z NIP do 450 zł nie będzie uznawany za e-fakturę. Dokumenty te nie będą spełniały wymagań dla e-faktur. Przypomnijmy, że o takiej kwalifikacji paragonów z NIP przesądził Minister Finansów, wydając objaśnienia podatkowe z 16.10.2020 r. (choć nie bez wątpliwości). Los art. 106e ust. 5 pkt. 3 VATU nie jest jednak przesądzony. Póki co instytucja faktur uproszczonych ma nadal funkcjonować. Chodzi jedynie o to, że za taką fakturę nie będą uznawane paragony.
Komentarz
Zgodnie z art. 106b ust. 3 VATU, na żądanie nabywcy (konsumenta) podatnik jest obowiązany wystawić fakturę, jeżeli żądanie jej wystawienia zostało zgłoszone w terminie 3 miesięcy, licząc od końca miesiąca, w którym dostarczono towar lub wykonano usługę bądź otrzymano całość lub część zapłaty. Wielu podatników wystawia jednak faktury i paragony w zasadzie jednocześnie, bo tak mają skonfigurowany system sprzedażowy. Oczywiście, organy podatkowe konsekwentnie zauważają, że przepisy VATU wymuszają konsekwencję podatnika oraz regulują szczegółowo kwestie dokumentowania transakcji, które zostały uprzednio zewidencjonowane przy zastosowaniu kasy rejestrującej. Oznacza to, że, jeżeli klient dokonuje zakupu jako podatnik, a nie jako konsument, to powinien o tym fakcie poinformować sprzedawcę w momencie dokonywania zakupu. Innymi słowy, kupując jako podatnik, powinien dostać fakturę. Kupując jako nie-podatnik, właściwą formą dokumentowania jest paragon. Niemniej praktyka przynosi w tej kwestii różne sytuacje (tak np. Dyrektor KIS w interpretacji indywidualnej z 4.5.2020 r., 0112-KDIL3.4012.147.2020.2.MŁ, Legalis, dotyczącej usług hotelarskich).
Oczywiście, wystawianie paragonów do faktur (i odwrotnie) będzie nadal możliwe, jednak wielu podatników i tak musi rekonfigurować swoje systemy sprzedażowe. Przywoływana wyżej branża hotelarska to dobry przykład. Z istoty rzeczy, za wystawianie faktur odpowiada w niej z reguły szerokie spectrum pracowników (np. recepcji). Trudno domniemywać, że wszyscy oni zyskają uprawnienia do wystawiania faktur w imieniu podatnika. Podobnie w przypadku sklepów wielkopowierzchniowych – tam już dziś możemy przecież otrzymać fakturę przy kasie (przy pomocy kas rejestrujących – pomijamy tzw. „fakturomaty”). Całe więc szczęście, że podmioty tego typu zyskają jeszcze dodatkowe dwanaście miesięcy na zmianę systemu. Skoro faktury wystawiane z kasy fiskalnej będą akceptowane, zgodnie z założeniami mogą być wystawiane do 31.12.2024 r. To dość istotny wyłom, ale i ukłon w stronę kilku branż.
Projektowane zmiany w zakresie doręczeń na gruncie KPC
Doręczenie przedsiębiorcy pierwszego pisma w sprawie
W aktualnym stanie prawnym, w razie niemożności doręczenia pisma procesowego w sposób przewidziany w art. 135 KPC – art. 138 KPC, pismo przesłane za pośrednictwem operatora pocztowego należy złożyć w placówce pocztowej tego operatora, a doręczane w inny sposób – w urzędzie właściwej gminy, umieszczając zawiadomienie o tym w drzwiach mieszkania adresata lub w oddawczej skrzynce pocztowej ze wskazaniem gdzie i kiedy pismo pozostawiono, oraz z pouczeniem, że należy je odebrać w terminie siedmiu dni od dnia umieszczenia zawiadomienia. W przypadku bezskutecznego upływu tego terminu, czynność zawiadomienia należy powtórzyć (art. 139 § 1 KPC).
Zgodnie z projektowanymi zmianami, jeśli stronie będącej przedsiębiorcą wpisanym w CEIDG nie można doręczyć pierwszego pisma w sprawie w sposób przewidziany w art. 135 KPC – art. 138 KPC lub art. 139 § 1 KPC, ze względu na nieujawnienie w CEIDG zmiany adresu do doręczeń, pismo to doręcza się na adres zamieszkania strony. W razie potrzeby doręczenia stronie pisma przez komornika sądowego (art. 1391 KPC), koszty doręczenia obciążają tę stronę niezależnie od wyniku sprawy.
Powyższa zmiana związana jest z inną projektowaną nowością (art. 136 § 5 KPC), przewidującą obowiązek przedsiębiorców wpisanych do CEIDG zawiadomienia sądu o każdej zmianie adresu do doręczeń. Jego niedopełnienie skutkować będzie pozostawieniem pisma sądowego w aktach sprawy ze skutkiem doręczenia. Aktualnie tożsama regulacja obowiązuje w zakresie miejsca zamieszkania stron oraz ich przedstawicieli (art. 136 § 1 KPC). Brak jest natomiast przepisu, który nakładałby analogiczny obowiązek – z tym, że co do adresu do doręczeń – na stronę będącą przedsiębiorcą wpisanym do CEIDG.
W uzasadnieniu projektu przedmiotowej ustawy wyjaśniono, że powyższa regulacja dotyczyć będzie wyłącznie pierwszego pisma w sprawie, bowiem – mając na uwadze wprowadzenie wspomnianego powyżej art. 136 § 5 KPC – w przypadku kolejnych pism procesowych zastosowanie znajdą reguły określone w art. 133 § 21 KPC. Przepis ten stanowi, że pisma procesowe lub orzeczenia dla przedsiębiorcy wpisanego do CEIDG doręcza się na adres do doręczeń udostępniony w tej ewidencji, chyba że przedsiębiorca wskazał inny adres do doręczeń.
Projektodawca wskazał, że powyższa zmiana związana jest z faktem, że przepisy o CEIDG na etapie wpisu do rejestru nie wymagają pouczenia przedsiębiorcy o procesowych skutkach zaniechań w zakresie aktualizacji adresu do doręczeń. Natomiast wprowadzenie wyłącznie wymogu pouczeń nie będzie odnosiło skutku wobec osób już wpisanych do ewidencji.
Przedsiębiorcy powinni być natomiast traktowani inaczej, aniżeli osoby nieprowadzące działalności gospodarczej. Nie ma w ich przypadku potrzeby przechodzenia na tryb doręczenia pod aktualnym adresem ich zamieszkania, od razu w przypadku niepodjęcia dwukrotnie awizowanej przesyłki pod adresem wskazanym w CEIDG. Powinno to nastąpić dopiero, gdy adres w CEIDG jest ewidentnie nieaktualny. W ocenie projektodawcy, nic nie szkodzi na przeszkodzie uznaniu doręczenia zastępczego na adres z CEIDG za skuteczne w sytuacji, gdy przesyłka powróci dwukrotnie awizowana, a z adnotacji poczty nie wynika, że adres jest nieaktualny lub budynek nie istnieje.
Doręczenie za pośrednictwem komornika
Projektowane zmiany przewidują doprecyzowanie, że tryb doręczeń przez komornika przewidziany w art. 1391 KPC dotyczy wyłącznie osób fizycznych, którym korespondencja doręczana jest na adres zamieszkania. Projektodawca wskazał przy tym, że regulacja ta dotyczy wyłącznie osób fizycznych niebędących przedsiębiorcami. Tym podmiotom pisma doręcza się na adres korespondencyjny wskazany w CEIDG albo inny adres korespondencyjny wskazany przez stronę (art. 133 § 21 KPC).
W projekcie ustawy doprecyzowano również, że powyższa regulacja dotyczy także orzeczeń sądowych. W dotychczasowym brzmieniu przepis art. 1391 § 1 KPC odnosi się bowiem wyłączne do pozwu lub innego pisma procesowego.
Projektodawca przewidział również dodanie przepisu umożliwiającemu sądowi odstąpienie od powyższego sposobu doręczeń w przypadku, gdy – mimo nieodebrania awizowanej przesyłki – adres pozwanego wskazany w pozwie nie budzi wątpliwości. W uzasadnieniu projektu ustawy wskazano, że dotyczy to w szczególności sytuacji, gdy adres pozwanego jest znany sądowi z innych prowadzonych postępowań, jak również takich, w których powód załączy do pozwu stosowne dowody zamieszkiwania pozwanego pod wskazanym adresem, przewidując próbę uchylenia się pozwanego od odbioru korespondencji sądowej.
Kolejno, z art. 1391 § 2 KPC ma zostać wyeliminowana możliwość zwrócenia przez powoda pisma wraz ze wskazaniem adresu pozwanego. Jedynym wyjątkiem zwalniającym stronę od obowiązku doręczenia pisma przez komornika będzie zatem przypadek wykazania przez powoda dowodem na piśmie, że pozwany zamieszkuje pod adresem wskazanym w pozwie. Zgodnie z projektowanym art. 1391 § 3 KPC, w sytuacji skutecznego wykazania przez powoda tego faktu, przesyłka przesłana w sposób przewidziany w art. 139 § 1 KPC będzie uważana za doręczoną. Późniejsze doręczenie pisma przez komornika pod tym samym adresem nie spowoduje ponownego rozpoczęcia biegu terminów związanych z doręczeniem.
W projekcie przewidziano również dodanie art. 1392 KPC, zgodnie z którym w przypadku, o którym mowa w art. 1391 § 1 KPC, jeżeli powód mieszka lub ma siedzibę za granicą i niej jest zastępowany przez profesjonalnego pełnomocnika wykonującego zawód w Rzeczypospolitej Polskiej, sąd z urzędu nakaże doręczenie korespondencji pozwanemu za pośrednictwem komornika. W ocenie projektodawcy, takie rozwiązanie związane jest z koniecznością zapewnienia właściwego toku postępowania prowadzonego z elementem obcym.
Etap legislacyjny: 26.10.2022 r. odbyło się pierwsze czytanie projektu na posiedzeniu Sejmu.
Komentarz
Kierunek wprowadzanych zmian, mających na celu wyeliminowanie powstających w praktyce wątpliwości interpretacyjnych na gruncie doręczeń zastępczych oraz doręczeń za pośrednictwem komornika, należy ocenić pozytywnie. Trzeba mieć bowiem na uwadze istotę tej materii i konieczność zagwarantowania stronom możliwości czynnego udziału w sprawie od samego jej początku, co wymaga skutecznego doręczenia pierwszego pisma. Niemniej, zaproponowany w projekcie ustawy sposób redakcji omówionych powyżej przepisów, przewidujący m.in. uznaniowość sądu w zakresie ustalenia, czy adres zamieszkania pozwanego wskazany w pozwie budzi wątpliwości czy też nie, zamiast wyeliminować wątpliwości, może ostatecznie odnieść przeciwny skutek.