Sztuczna inteligencja to remedium na przewlekłość

W zeszłym tygodniu trybunał w Strasburgu wydał szereg wyroków nakładających na Polskę łącznie prawie 200 tys. zł kar pieniężnych za przewlekłość spraw w sądach. Rekordowa trwa już niemal 25 lat. Nowa władza, reformując sądy, musi coś zrobić, by przyspieszyć prace sądów.

– Nową większość parlamentarną należy pochwalić za to, że poważnie myśli o przywróceniu komisji kodyfikacyjnych – ocenia Krzysztof Izdebski, ekspert prawny Fundacji Batorego. – Postępowania opierają się na przepisach kodeksowych, nie tylko na ustawach o samej organizacji sądownictwa. Konieczne jest więc uproszczenie procedur oraz – co zapisano w umowie koalicyjnej – przeniesienie części spraw poza wymiar sprawiedliwości – dodaje.

Chodzi tu głównie o sprawy rejestrowe, np. wpisy do Krajowego Rejestru Sądowego, czy kwestie zwolnienia z kosztów sądowych. Mogliby je rozstrzygać urzędnicy, a nie sędziowie czy asesorzy.

Sędzia Dariusz Mazur, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Themis, przyznaje jednak, że w kwestii uproszczenia procedur nastąpił już duży postęp, a dziś potrzebne są usprawnienia techniczne i organizacyjne w pracy sądów.

– Przede wszystkim przez cyfryzację akt i użycie sztucznej inteligencji. Musi to być połączone – bo tylko akta zdigitalizowane mogą być przerabiane przez AI. W dużych sprawach znacznie zmniejszyłoby to czas np. przeszukiwania akt, porządkowania zeznań świadków czy analizy znacznej ilości danych – tłumaczy sędzia.

Nowe technologie – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Przedstawiciele NGO wskazują też jednak na problemy z organizacją pracy w sądach i rozliczaniem jej.

– Na pewno trzeba zmobilizować wszystkie możliwe kadry, tj. zapełnić wakaty na stanowiskach sędziowskich i zmobilizować sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości – postuluje dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Niestety, część sędziów nie traktuje siebie jako „trzeciej władzy”, tylko jako urzędników. Nie zależy im specjalnie na tempie rozpatrywania spraw. Nie mobilizują stron, nie podejmują działań, by terminy nie „spadały” – ocenia.

– Każda sprawa, która trwa powyżej ośmiu lat, jest liczona jako trwająca dokładnie osiem lat – wskazuje z kolei Bartosz Pilitowski, prezes Fundacji Court Watch Polska. – Jeśli więc sędzia ma w referacie taką sprawę, to dla osobistej statystyki nie robi mu różnicy, czy ona trwa osiem czy 28 lat. Jakimś wyjściem z sytuacji jest publikowanie indywidualnych statystyk, i to dokładniejszych niż te zbierane przez MS – dodaje.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Magazyn konsygnacyjny w transakcjach krajowych a VAT

Zgodnie z art. 19a ust. 1 ustawy z 11.3.2004 r. o podatku od towarów i usług (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1570; dalej: VATU), obowiązek podatkowy powstaje z chwilą dokonania dostawy towarów lub wykonania usługi. Dostawą towarów jest zaś zgodnie z art. 7 ust. 1 VATU przeniesienie prawa do rozporządzania towarami jak właściciel. Z tych dwóch reguł można wywieść wniosek, że obowiązek rozliczenia podatku wiąże się z zasady właśnie z przeniesieniem władztwa nad towarami między sprzedawcą i nabywcą.

Poniekąd, to prawda. Czasem problemem jest jednak ustalenie kiedy do tego dochodzi. Zwłaszcza, gdy strony ustalają między sobą szczególne warunki. Fiskus nie przepada w szczególności za „odraczaniem” przez podatników momentu powstawania obowiązku podatkowego. Wspiera się przekonaniem, że im później powstaje obowiązek podatkowy, tym gorzej (bo podatek wpłynie później). To oczywiście bardzo uproszczone myślenie. VAT jest neutralny, jeden podmiot go płaci a inny odlicza. Sprzedawca nie ma często interesu w odraczaniu rozliczeń bo dla niego to późniejsze otrzymanie zapłaty (z reguły). Specyficzną formą tego typu zdarzeń są różne mutacje magazynów konsygnacyjnych. Pojawiają się one także w transakcjach krajowych i to nawet przy braku szczególnych przepisów.

Czego dotyczyła sprawa

Podatnik prowadzi działalność w zakresie produkcji opakowań typu „bag in box” przeznaczonych do napojów alkoholowych i bezalkoholowych. W celu zapewnienia stałej dostępności tych produktów dla swoich klientów, ale też z uwagi na ograniczoną własną powierzchnię magazynową podatnik ma zamiar zawierać nowy rodzaj umów. Przedmiotem tych umów ma być udostępnianie przez klientów ich miejsc magazynowanych dla produktów podatnika składowanych w ich magazynach w wyodrębnionych miejscach oddzielnie od innych towarów. Udostępniona powierzchnia będzie używana wyłącznie w celu płynnej sprzedaży produktów podatnika. Innymi słowy, podatnik będzie składował swoje produkty w magazynie odbiorców ale w zasadzie to po to, aby odbiorca mógł te towary w sposób prosty pobierać wtedy, gdy zajdzie taka potrzeba.

Odbiorca nie będzie pobierać wynagrodzenia za udostępnienie powierzchni magazynowanej. Poniesie za to odpowiedzialność za utratę lub uszkodzenie produktów po ich dostarczeniu do magazynu. Odbiorca będzie uprawniony do pobierania produktów według swego uznania i w zależności od potrzeb produkcyjnych. Będzie też mógł wnioskować o uzupełnienie stanu magazynowego takimi samymi produktami. Towary składowane w magazynie klienta będą jednak własnością podatnika do momentu pobrania ich z magazynu do potrzeb produkcyjnych. Sprzedaż będzie miała miejsce z chwilą pobrania z magazynu i ta data będzie wskazana na fakturze jako data dokonania dostawy.

Podatnik zobowiązuje się uzupełniać stan produktów w magazynie w miarę pobierania ich przez klienta. W momencie pobrania, następuje sprzedaż i przeniesienie prawa własności towarów. Klient ma składać raport pobranych produktów w cyklach miesięcznych, co podatnik może kontrolować. Podatnik nabrał wątpliwości, czy pobranie towarów z magazynu stanowi dostawę towarów podlegającą opodatkowaniu VAT na podstawie art. 7 ust. 1 VATU, w następstwie której podatnik będzie miał obowiązek wystawienia faktury.

Szkolenia online z zakresu podatków – Sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Stanowisko organu

Dyrektor KIS wydał w tej sprawie interpretację indywidualną z 13.2.2023 r., 0114-KDIP1-2.4012.571.2022.2.JO, Legalis. Organ przypomniał, że pojęcie „przeniesienie prawa do rozporządzania jak właściciel” dotyczy tego rodzaju czynności, która daje otrzymującemu towar prawo do postępowania z nim jak właściciel. Chodzi tutaj przede wszystkim o możliwość faktycznego dysponowania rzeczą, a nie rozporządzania nią w sensie prawnym. Dla celów powstania obowiązku podatkowego dokonanie czynności następuje z chwilą jej faktycznego dokonania, za wyjątkiem przypadków, w których przepisy ustawy określają wprost ten moment. W konsekwencji postanowienia umów cywilnoprawnych o uznaniu dostawy towarów za dokonaną pozostają bez znaczenia dla celów powstania obowiązku podatkowego, mogą pełnić jedynie funkcję pomocniczą w przypadku zaistnienia wątpliwości.

W analizowanej sprawie do dostawy towarów będzie dochodziło z chwilą pobrania towarów przez odbiorcę. W tym bowiem momencie towary zostaną powierzone nabywcy oraz nastąpi formalne spełnienie świadczenia przez podatnika jako sprzedawcy. Na odbiorcę jako kupującego przechodzą korzyści i ciężary związane z towarami. Produkty składowane w magazynie odbiorcy będą własnością podatnika do momentu pobrania ich z magazynu do potrzeb produkcyjnych. W momencie pobrania produktów następuje ich sprzedaż i przeniesienie prawa własności. Tym samym, w momencie pobrania z magazynu następuje dokonanie dostawy towarów. Od tego momentu klient może dysponować towarem i fizycznie nim rozporządzać jak właściciel. W konsekwencji z tą samą chwilą powstanie obowiązek podatkowy na podstawie art. 19a ust. 1 VATU. Podatnik zobowiązany jest więc także do wystawienia faktury dokumentującej dostawę towarów do 15. dnia miesiąca następującego po miesiącu pobrania produktów z magazynu.

W omawianej sprawie jest kilka wątków. Dominujący to oczywiście moment powstania obowiązku podatkowego. Tu organ nie miał wątpliwości, że decyduje „pobranie” z magazynu, zupełnie jak w unijnej procedurze call-off stock. Przeniesienie prawa do rozporządzania towarem jak właściciel to oczywiście szeroka formuła. Ale nie obejmuje swoim zakresem udostępnienia towarów w przestrzeni magazynowej, z zachowaniem prawa własności. No właśnie, osobny wątek poboczny to konieczność ewentualnego rozliczenia w zakresie samego magazynowania. Czy aby nie jest to żadna usługa świadczona dla odmiany przez klienta na rzecz podatnika – bohatera opisywanej interpretacji? O tym fiskus milczy, ale też nie zostało mu zadane tego rodzaju pytanie. Warto tym zarządzić, być może w formie usług nieodpłatnych albo stanowiących element kompleksowego świadczenia.

Ciekawa jest też kwestia odpowiedzialności, jaką klient ponosi za składowane bądź co bądź u siebie towary (niebędące księgowo na składzie magazynowym). To jednak wątek „dla prawników”. Doradcę podatkowego zainteresować może np. kwestia rozliczenia na wypadek zwrotów towarów albo zakończenia umowy.

Procedura call-off stock w swojej unijnej formie pozwala na uniknięcie konieczności rejestracji VAT w związku z transgranicznymi (w ramach UE) przemieszczeniami towarów. Już niebawem w przepisach Dyrektywy Rady 2006/112/WE z 28.11. 2006 r. w sprawie wspólnego systemu podatku od wartości dodanej (Dz.Urz. UE L z 2006 r. Nr 347, s. 1; dalej: VATDyr) pojawią się nowe przepisy dotyczące procedury przemieszczania własnych towarów do innego państwa członkowskiego. W jej efekcie, będziemy mieli do czynienia z nową formułą zastosowania procedury OSS. Zwolnione z obowiązku raportowania będzie wewnątrzwspólnotowe nabycie towarów w państwie członkowskim, do którego towary są wysyłane lub transportowane. Co najważniejsze, nie będzie też obowiązku rejestracji VAT w kraju przeznaczenia towarów. Każde przemieszczenie towarów własnych będzie rozliczane w OSS a co za tym idzie, uproszczenie call-off stock przestanie być potrzebne. Jak się jednak okazuje, skład podatkowy jako koncepcja biznesowa (a nie szczególna procedura podatkowa) wcale nie musi odejść do lamusa.

Wszystkie aktualności n.ius® po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Pozew za wyciek danych z ALAB

Załóżmy, że ktoś badał się na chorobę weneryczną. Po wycieku danych z ALAB informacja ta została upubliczniona i teraz współmałżonek żąda rozwodu. Czy pacjent może pozwać ALAB o nienależyte zabezpieczenie tych danych, nawet jeśli szkoda w tym wypadku jest niematerialna?

Jak najbardziej. Jest kilka podstaw prawnych, z których można skorzystać w takiej sytuacji. W szczególności mamy art. 82 § 1 RODO. Stanowi on, że każda osoba, która poniosła szkodę majątkową lub niemajątkową w wyniku naruszenia rozporządzenia, ma prawo uzyskać od administratora lub podmiotu przetwarzającego odszkodowanie. Ale gdyby tej podstawy nie było, to nadal istniałaby możliwość dochodzenia zadośćuczynienia za tę krzywdę, na gruncie art. 23, 24 i 448 Kodeksu cywilnego. Do tych przepisów odsyła też ustawa o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta. W obu przypadkach (RODO i KC) podstawą odpowiedzialności będzie przede wszystkim bezprawność działania podmiotu przetwarzającego dane lub administratora. Określa się ją jako niezgodność z przepisami lub zasadami współżycia społecznego. Bezprawnością w tym wypadku jest niezgodność z prawem działania administratora, który sprzecznie z wymogami RODO niedostatecznie zadbał o bezpieczeństwo tych danych osobowych.

Czy on odpowiada tylko za wdrożenie odpowiednich systemów, czy też za skutek, tzn., że dane faktycznie nie wyciekną?

Obowiązki administratora nie są nieskończone. Systemy informatyczne i procedury bezpieczeństwa muszą być zgodne z wymogami RODO. Podobnie jak praktyka ich stosowania. Jeżeli administrator zawiódł, tzn. wprowadził zabezpieczenia nie tylko nieadekwatne (skoro do tego wycieku doszło), ale i niespełniające minimalnych wymogów RODO, to mamy do czynienia z działaniem bezprawnym, co rodzi odpowiedzialność. W przypadku dochodzenia zadośćuczynienia co do zasady konieczne jest, na gruncie Kodeksu cywilnego, wykazanie zaniedbania po stronie pozwanego, którego skutkiem było wypłynięcie danych. Jednakże ze względu na brzmienie przepisów regulujących ochronę danych osobowych tę bezprawność można utożsamiać z niedbalstwem. Bo zasady były znane, wystarczyło je wdrożyć. W przypadku naruszenia dóbr osobistych, jakim jest prawo do prywatności, sąd może, ale nie musi, takie zadośćuczynienie orzec. Jednym z istotnych kryteriów jest wina podmiotu przetwarzającego dane – w tym wypadku w formie niedbalstwa.

Co jeszcze, prócz winy administratora, musiałby wykazać powód?

Może też się okazać, że wcale te zabezpieczenia nie były nienależyte. W tym wypadku trudno będzie oczywiście dochodzić zadośćuczynienia od administratora, bo jego działanie nie było bezprawne. Natomiast dużym ułatwieniem dla osoby dochodzącej zadośćuczynienia jest mechanizm domniemania bezprawności. Czyli to administrator musi wykazać, że jego działanie nie było bezprawne, w tym wypadku więc ciężar dowodu spoczywa na laboratorium. Wymagane jest też przekonanie sądów, że doszło do istotnej krzywdy. W przypadku rozwodu można się doszukiwać takich krzywd. Ujawnienie danych spowodowało naruszenie prawa do prywatności, czego skutkiem było poniżenie takiej osoby w oczach otoczenia, rodziny i może doprowadzenie do rozpadu małżeństwa…

Ochrona Danych Osobowych – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Z drugiej strony można argumentować, że do tego rozpadu doszło w wyniku zdrady, a nie tego, że zdrada wyszła na jaw. Tzn. że sam pokrzywdzony się tu przyczynił…

Można oczywiście przesuwać to źródło zdarzenia wstecz, natomiast bezpośrednią przyczyną było ujawnienie informacji o zdrowiu na skutek wycieku. Nie jest tak, że prawem do prywatności objęte są tylko kwestie, nazwijmy to, akceptowane społecznie, pozytywne moralnie. Właśnie istotą prawa do prywatności jest zachowanie w tajemnicy tych aspektów życia, które są wstydliwe. I każdy ma prawo do zachowania tej tajemnicy. To nie jest tak, że w sytuacji, kiedy ktoś dopuszcza się niewierności małżeńskiej, całe społeczeństwo może ujawnić te informacje i nie ponosić konsekwencji, bo przecież chodzi o czyn, nazwijmy to, wątpliwy etycznie. Prawo do prywatności polega na tym, że wszystko, co może być problematyczne, musi zostać zachowane w tajemnicy, o ile osoba, której te informacje dotyczą, sama nie zdecyduje się na ich ujawnienie. To prawda, że np. doszło do zdrady i zarażenia chorobą, ale administrator doprowadził do ujawnienia tej informacji przez swoje niedbalstwo, ponieważ nie wyczerpał przesłanek ustawowych czy wynikających z RODO.

Na jakie realnie kwoty zadośćuczynienia mogą liczyć osoby, których dane wyciekły?

W praktyce wysokość zadośćuczynienia zależy od rozmiaru krzywdy. Są już orzeczenia sądów polskich, które dotyczyły wycieków danych. Sądy zasądzały kwoty zadośćuczynienia na poziomie 1000–1500 zł. Na marginesie dodam, że to wartości porównywalne do kwot zasądzanych przez sądy w innych krajach członkowskich UE. Mówimy o zadośćuczynieniu za sam fakt, że te dane wyciekły – nie wywołało to większych skutków dla skarżących. Powodowie argumentowali, że ta sytuacja wywołała u nich niepokój. Zaczęli bowiem nieustannie myśleć o tym, kto może mieć do tego dostęp do ich danych itd. Sądy to wyceniały dosyć nisko, dopóki jakiś rzeczywisty, wymierny skutek w postaci np. rozwodu nie nastąpił.

Wiele osób obawia się, że ktoś wykorzysta ich upublicznione dane, w tym PESEL, do podpisania umowy o kredyt czy pożyczkę. Czy w takiej sytuacji będą mogły pozwać laboratorium czy raczej instytucję finansową?

Po pierwsze, administrator odpowiada, tak jak już wcześniej rozmawialiśmy, na gruncie zarówno art. 82 RODO, jak i na zasadach ogólnych Kodeksu cywilnego, jeżeli chodzi o szkody majątkowe. A tutaj mówimy de facto o szkodzie majątkowej, czyli powstaniu pasywów po stronie osoby poszkodowanej, spowodowanej takim nielegalnym posłużeniem się danymi osobowymi. Więc dochodzenie roszczeń odszkodowawczych, majątkowych od administratora jak najbardziej jest możliwe. Natomiast jeżeli chodzi o banki, to sam fakt tego, że te dane były fałszywe, tzn. pozyskane nielegalnie, i inna osoba się nimi posłużyła i wyłudziła kredyt, nie musi się przekładać na odpowiedzialność banku.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Emerytury pomostowe na nowych zasadach od 2024 r.

Cel i potrzeba zmian

Jak czytamy w uzasadnieniu ustawy z 28.7.2023 r. o zmianie ustawy o emeryturach pomostowych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2023 r. poz. 1667), dostępnym na stronie internetowej Sejmu RP, podstawowym celem wprowadzanych zmian jest odejście od wygaszającego charakteru emerytury pomostowej poprzez zmianę warunków nabycia prawa do emerytury pomostowej, określonych w ustawie z 19.12.2008 r. o emeryturach pomostowych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 164, dalej: EmPomU).

Ponadto ww. ustawa wprowadza zmiany w:

Emerytury pomostowe – nowe zasady

Po pierwsze zmianie ulegają warunki przyznawania emerytur pomostowych. W ustawie uchyla się bowiem warunek wykonywania pracy w szczególnych warunkach lub pracy w szczególnym charakterze, w rozumieniu art. 3 ust. 1 i 3 tej ustawy lub art. 32 i art. 33 ustawy z 17.12.1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1251), przed 1.1.1999 r.

W EmPomU, dążąc do realizacji jednego z założeń reformy ubezpieczeń społecznych, tj. stopniowej likwidacji możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, przyjęto zasadę, że emerytury pomostowe przysługują tylko tym osobom, które przed 1.1.1999 r. wykonywały pracę w szczególnych warunkach lub w szczególnym charakterze na podstawie dotychczasowych przepisów, ewentualnie pracę w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze w rozumieniu EmPomU (art. 4 pkt 5 EmPomU). Przyjęcie takiego wymogu spowodowało, że emerytury pomostowe mają charakter wygaszający. Niemniej jednak zakładany postęp technologiczny nie poprawił warunków pracy w stopniu upoważniającym do stwierdzenia, że warunki szkodliwe zostały w całości wyeliminowane, o czym świadczy liczba pracowników nadal wykonujących prace w szczególnych warunkach i o szczególnym charakterze. Dlatego też zniesienie przedmiotowego wymogu jest zasadne.

Po drugie ustawa modyfikuje pojęcie „rekompensaty” i zasady jej przyznawania, co jest konsekwencją powyżej wskazanej zmiany. W art. 2 pkt 5 EmPomU wskazuje się, że rekompensata jest odszkodowaniem za utratę możliwości nabycia prawa do wcześniejszej emerytury z tytułu pracy w szczególnych warunkach lub w szczególnym charakterze dla osób, które nie mają ustalonego prawomocną decyzją prawa do emerytury pomostowej. Zmiana pozwoli – zdaniem ustawodawcy – na wyeliminowanie pojawiających się wątpliwości interpretacyjnych odnoszących się do dotychczasowego brzmienia ww. definicji, z których wynika, że rekompensata nie przysługuje już w sytuacji, kiedy ubezpieczeni spełnili tylko warunki ustawowe uzyskania prawa do emerytury pomostowej.

Po trzecie zmianie ulegają przepisy dotyczące zawieszania prawa do emerytury pomostowej. Ustawodawca wprowadza zawieszanie prawa do emerytury pomostowej również w razie podjęcia przez uprawnionego pracy w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze na podstawie umowy cywilnoprawnej (art. 17 ust. 4 EmPomU). Dotychczasowa regulacja pozwalała na zawieszenie prawa do emerytury pomostowej osobom pobierającym emeryturę pomostową tylko w sytuacji świadczenia przez nie pracy w ramach stosunku pracy. Wprowadzona zmiana ma na celu wyeliminowanie nadużyć w tym zakresie i prowadzi do tego, aby każda forma wykonywania tego rodzaju pracy, bez względu na jej podstawę prawną, powodowała zawieszenie prawa do emerytury pomostowej.

Prawo pracy – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Inne zmiany

Zabezpieczenie w sprawach z zakresu prawa pracy

W KPC ustawa wprowadza szczególną regulację dotyczącą zabezpieczenia przez nakazanie przez sąd dalszego zatrudnienia pracownika przez pracodawcę w sprawach z zakresu prawa pracy, w których pracownik podlegający szczególnej ochronie przed rozwiązaniem stosunku pracy za wypowiedzeniem lub bez wypowiedzenia dochodzi roszczenia o uznanie wypowiedzenia stosunku pracy za bezskuteczne lub o przywrócenie go do pracy, do czasu prawomocnego zakończenia postępowania (art. 4772 § 2 KPC i art. 7555 § 1 KPC). Ustawodawca, proponując, aby w tego rodzaju sprawach sąd na wniosek uprawnionego na każdym etapie postępowania udzielał zabezpieczenia przez nakazanie dalszego zatrudnienia pracownika podlegającego szczególnej ochronie przez pracodawcę do czasu prawomocnego zakończenia postępowania, wzmocnił pozycję pracownika.

Limit odliczenia od dochodu wydatków z tytułu składek członkowskich zapłaconych na rzecz związków zawodowych w roku podatkowym

W PDOFiZU ustawa zwiększa limit odliczeń od dochodu wydatków z tytułu składek członkowskich zapłaconych na rzecz związków zawodowych w roku podatkowym z 500 zł do 840 zł (art. 26 ust. 1 pkt 2c PDOFiZU). Przedmiotowa zmiana ma w ocenie ustawodawcy zwiększyć zainteresowanie obywateli działalnością społeczną na rzecz poprawy warunków pracy poprzez członkostwo w związkach zawodowych.

Minimalne wynagrodzenie za pracę

W MinWynagrU ustawa rozszerza katalog składników wynagrodzenia, które nie są uwzględniane przy obliczaniu wysokości wynagrodzenia pracownika, o dodatek za szczególne warunki pracy, przysługujący pracownikowi z tytułu wykonywania pracy w warunkach szczególnie uciążliwych lub szczególnie szkodliwych dla zdrowia, pracy związanej z dużym wysiłkiem fizycznym lub umysłowym lub pracy szczególnie niebezpiecznej na zasadach określonych w odrębnych przepisach, układzie zbiorowym pracy, innym opartym na ustawie porozumieniu zbiorowym, regulaminie wynagradzania, statucie określającym prawa i obowiązki stron stosunku pracy, umowie o pracę lub spółdzielczej umowie o pracę (art. 1 pkt 11 MinWynagrU). Zmiana ta i wprowadzenie ww. definicji są istotne przy porównywaniu kwoty wynagrodzenia pracownika z obowiązującą wysokością minimalnego wynagrodzenia za pracę. Zgodnie bowiem z ustawową konstrukcją minimalne wynagrodzenie za pracę nie ma charakteru jedynie wynagrodzenia zasadniczego. Jest to łączne wynagrodzenie pracownika za nominalny czas pracy w danym miesiącu, a więc poza wynagrodzeniem zasadniczym obejmuje również inne składniki wynagrodzenia i świadczenia pracownicze zaliczone do wynagrodzeń osobowych, w tym również dodatki.

Etap legislacyjny

Ustawa co do zasady wchodzi w życie 1.1.2024 r., z wyjątkiem zmian w KPC, które weszły w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia, tj. 22.9.2023 r., oraz części przepisów przejściowych, które weszły w życie 1.9.2023 r.

Wszystkie aktualności n.ius® po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Umowa kredytu to umowa wzajemna

Pytanie prawne

Rzecznik Finansowy zwrócił się do Sądu Najwyższego z wnioskiem o rozstrzygnięcie: Czy umowa o kredyt bankowy, jako umowa nazwana, uregulowana poza KC w ustawie z 29.8.1997 r. Prawo bankowe (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 2488; dalej: PrBank), jest umową wzajemną, czy też umową dwustronnie zobowiązującą, ale nie wzajemną. W uzasadnieniu wniosku wskazano, że w ostatnich latach zagadnienie to stanowi jeden z głównych problemów przy orzekaniu przez sądy w sprawach kredytów indeksowanych i denominowanych do waluty obcej w razie stwierdzenia nieważności takiej umowy z powodu abuzywności jej postanowień. Z uwagi na skalę tego typu spraw i wagę problemu Rzecznik Finansowy zwrócił się do SN o rozważenie zasadności podjęcia uchwały w tej sprawie przez pełny skład sądu, skład połączonych izb lub skład całej izby, tak aby z chwilą jej podjęcia uzyskała ona moc zasady prawnej.

Rzecznik Finansowy stwierdził, że rozstrzygnięcie wątpliwości co do charakteru umowy kredytu ma kluczowe znaczenie dla przebiegu rozliczania się obu stron, czyli zwrotu przez kredytodawcę rat kapitałowo-odsetkowych oraz zwrotu przez kredytobiorcę wypłaconej przez bank kwoty kredytu w nominalnej wysokości. W przypadku stwierdzenia, że umowa kredytu jest umową wzajemną, jej strony mogą skorzystać z prawa zatrzymania świadczenia na podstawie art. 496 w zw. z art. 497 KC. Jeśli natomiast uzna się umowę kredytu za umowę dwustronnie zobowiązującą, ale nie wzajemną, wówczas prawo zatrzymania nie ma zastosowania. W takiej sytuacji każdej z jej stron przysługuje roszczenie o zwrot świadczeń pieniężnych spełnionych w wykonaniu tej umowy zgodnie z art. 410 § 1 w zw. z art. 405 KC.

Z art. 487 § 2 KC wynika, że umowa jest wzajemna, gdy obie strony zobowiązują się w taki sposób, że świadczenie jednej z nich ma być odpowiednikiem świadczenia drugiej. W orzeczeniach, w których zakwalifikowano umowę kredytu jako umowę wzajemną, sądy wskazują, że ekwiwalentem świadczenia banku, polegającego na oddaniu do dyspozycji na czas oznaczony określonej kwoty pieniężnej, jest zapłata odsetek i prowizji, niezależna od obowiązku zwrotu wykorzystanego kredytu (zob. wyrok SN z 7.3.2017 r., II CSK 281/16, Legalis; wyrok SN z 7.3.2014 r., IV CSK 440/13, Legalis).

Drugie stanowisko opiera się na założeniu, że umowa kredytu jest czynnością prawną dwustronnie zobowiązującą, odpłatną, ale nie wzajemną. Podkreśla się, że w przypadku umowy kredytu jej strony nie są zobowiązane w taki sposób, że świadczenie jednej z nich jest odpowiednikiem świadczenia drugiej. Wypłata kwoty kredytu przez kredytodawcę i jej zwrot przez kredytobiorcę nie są świadczeniami wzajemnymi. Istota umów dwustronnych polega na tworzeniu podstaw do wymiany dóbr i usług, z tego względu są one uznawane za podstawę gospodarki rynkowej. Jednak nie każda umowa dwustronnie zobowiązująca może być uznana za umowę wzajemną. Cechą charakterystyczną umów wzajemnych (np. umowa sprzedaży, zamiana, umowa o dzieło) jest bowiem ekwiwalentność świadczeń. Pomimo tego więc, że strony spełniają różne świadczenia, to ich wartość zasadniczo powinna być ekwiwalentna. Z uwagi na to, że cechą charakterystyczną umowy wzajemnej jest zamiar wymiany różnych dóbr, przedmiotem wzajemnych świadczeń w umowie wzajemnej nie mogą być świadczenia identyczne (zob. wyrok SA w Warszawie z 4.12.2019 r., I ACa 442/18, Legalis).

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Stanowisko Rzecznika Finansowego

Rzecznik Finansowy wskazał, że umowa kredytu uregulowana w art. 69 ust. 1 PrBank bez wątpienia jest umową dwustronnie zobowiązującą i odpłatną. Z definicji tej umowy wynika bowiem, że bank zobowiązany jest do udzielenia kredytu, a następnie uzyskuje uprawnienie do otrzymania spłaty. Natomiast kredytobiorca może żądać od banku wypłaty środków pieniężnych, a następnie obciąża go obowiązek ich zwrotu. Dodatkowo na kredytobiorcy ciąży zobowiązanie do korzystania z sumy kredytu w sposób określony w umowie oraz do zapłaty odsetek i prowizji zgodnie z postanowieniami umowy. W ocenie Rzecznika Finansowego umowa kredytu nie może jednak zostać uznana za umowę wzajemną, ponieważ nie spełnia kryteriów wskazanych w art. 487 § 2 KC. Istotą umowy wzajemnej jest bowiem różnorodność świadczeń obu stron umowy.

Pytanie do TSUE

Sąd Najwyższy stwierdził, że umowa kredytu ma charakter wzajemny, co jest warunkiem dopuszczalności stosowania prawa zatrzymania. SN uznał jednak, że choć przepisy dyrektywy Rady 93/13/EWG ‎z 5.4.1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków ‎w umowach konsumenckich (Dz.Urz. UE L z 1993 r. Nr 95, s. 29) nie regulują rozliczenia się stron umowy kredytu w razie jej nieważności, to nawet na tym etapie wzajemnych relacji między przedsiębiorcą-bankiem i konsumentem temu drugiemu przysługuje pewna ochrona. W rezultacie SN zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z następującym pytaniem: Czy art. 6 ust. 1 i art. 7 ust. 1 dyrektywy Rady 93/13/EWG ‎z 5.4.1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków ‎w umowach konsumenckich (Dz.Urz. UE L z 1993 r. Nr 95, s. 29) należy interpretować w ten sposób, że w razie niemożności dalszego obowiązywania umowy kredytu jako umowy wzajemnej, po wyeliminowaniu z niej nieuczciwych warunków, nie stoją one na przeszkodzie stosowaniu, względnie nie ograniczają stosowania przepisów prawa krajowego, takich jak art. 496 w zw. ‎z art. 497 KC (prawo zatrzymania – ius retentionis), zezwalających sądowi – na skutek podniesienia zarzutu przez pozwaną instytucję kredytową w postępowaniu z powództwa konsumenta – na zastrzeżenie w wyroku uwzględniającym roszczenie restytucyjne konsumenta o zwrot kwoty zapłaconej w wykonaniu nieważnej umowy kredytu, że spełnienie tego świadczenia przez instytucję kredytową nastąpi wtedy, gdy konsument zaofiaruje zwrot kapitału wypłaconego z tytułu wykonania tej umowy albo zabezpieczy spełnienie tego świadczenia?

Wszystkie aktualności n.ius® po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Post na Facebooku to nie użytek prywatny

Mężczyzna na prywatnym profilu facebookowym opublikował fragment orzeczenia sądowego z widocznymi danymi kobiety (imię, nazwisko) i dziecka pozostającego pod jej opieką (imię, nazwisko, data urodzenia). Ta złożyła skargę do Urzędu Ochrony Danych Osobowych na ujawnienie tych danych bez podstawy prawnej. Na dowód przedstawiła zrzut ekranu. Autor posta już go usunął, więc bronił się, że dane nie są już udostępniane, a ponadto, że jego działanie nie podlega pod przepisy RODO, bo stanowi „czynność o czysto prywatnym lub domowym charakterze”.

– Faktycznie, RODO przewiduje taki wyjątek – mówi Olga Rentflejsz, adwokatka z EY. – Inaczej każdy z nas musiałby zabezpieczać listę kontaktów do przyjaciół, którą ma w telefonie. Jednak internet nie jest do końca miejscem prywatnym. Upubliczniony został fragment orzeczenia sądowego, a z założenia do akt sprawy nie ma dostępu każdy. Ponadto nie ustawił postu jako dostępnego tylko dla znajomych – nie był to więc ograniczony krąg osób – podsumowuje.

Ochrona Danych Osobowych – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Publiczny wpis

Orzecznictwo TSUE wskazuje, że granicą powołania się na wyłączenie stosowania RODO jest rozpowszechnianie danych. Przytoczyć można tu wyroki w sprawach Lindqvist, C-101/01 (publikowanie przez katechetkę w sieci danych członków swojej wspólnoty religijnej), oraz Sergejs Buivids, C-345/17 (opublikowanie nagrania z przesłuchania na komisariacie). Co prawda oba zapadły jeszcze przed wejściem w życie RODO, na gruncie dyrektywy 95/46/WE, ale przepis, na którym się opierały, był identyczny z obecnym. Podobnie sprawę oceniła w swojej opinii Grupa Robocza art. 29.

– Jeśli upubliczniam dane osobowe, to nie mogę się już powoływać na „cel osobisty lub domowy” – tłumaczy adwokat Paweł Litwiński. – Na pewno post publiczny to rozpowszechnianie, ale nawet post prywatny mógłby być tak kwalifikowany, gdyby miał bardzo dużo odbiorców (znajomych autora) – dodaje.

UODO przyjął, że w tej sprawie skarżony nie może skorzystać ze wskazanego przez siebie wyjątku i jest traktowany jako administrator, który przetwarza dane osobowe. Co więcej, naruszył on zasadę „minimalizacji danych” z art. 5 ust. 1 lit. c RODO, która nakazuje przetwarzanie tylko danych, które są niezbędne do osiągnięcia celu. W tym natomiast wypadku poinformowanie o treści orzeczenia było możliwe bez ujawniania danych, tj. np. po jego anonimizacji, tak jak wyroki publikowane np. w portalach orzeczeń sądowych.

Zagrożenie karą

Skarżąca domagała się wymierzenia kary pieniężnej, ale urząd ograniczył się do upomnienia. Potencjalnie jednak mężczyźnie groziła kara, i to wysoka.

– Osobom fizycznym karę wymierza się kwotowo – do 20 mln euro. Osoba fizyczna nie ma bowiem obrotu ani przychodu, jak firmy – tłumaczy Paweł Litwiński. – Zaliczam się do prawników, którzy uznają, że to jest ten sam przypadek, co z byłym ministrem Niedzielskim. Rozpowszechniając dane osobowe lekarza, w tym informację o przyjmowanych przez niego lekach, sam stał się administratorem i powinien płacić karę osobiście – dodaje.

Kary za publikację cudzych danych osobowych w internecie już się zdarzały, np. w państwach skandynawskich.

– Jedna dotyczyła trenera, który zainstalował ukrytą kamerę w szatni damskiej – wskazuje Olga Rentflesz. – Waga naruszenia była tak duża, że nałożono na niego karę pieniężną – niższą niż na korporacje, ale i tak dotkliwą.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Trudności z realizacją części recept

Farmaceuci biją na alarm – pacjenci mogą mieć problem ze znalezieniem apteki, która zrealizuje receptę na lek recepturowy. A jeśli nawet taką znajdą, zapłacą krocie.

– Teoretycznie apteki mają obowiązek wykonać lek, ale nie wszystkie to robią. Już teraz sporządzanie leków recepturowych w wielu wypadkach jest nieopłacalne. Po 1 stycznia, kiedy wejdą w życie nowe limity finansowania, problem się pogłębi – mówi Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET.

Może być drożej

Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował właśnie pierwszy wykaz limitów finansowania za jednostkę surowca farmaceutycznego służącego do sporządzenia leku recepturowego. Będzie obowiązywać do 30.6.2024 r.

– Do tej pory Fundusz pokrywał 100 proc. kosztu leku recepturowego. Pacjent płacił jedynie cenę ryczałtową 18 zł. NFZ zaś pokrywał różnicę między ustalonym ryczałtem a realną ceną na podstawie faktur zakupu surowców. Wypłacał też należną aptekom marżę – mówi Karol Korszuń, adwokat, partner kancelarii Fairfield. I dodaje, że im więcej apteka zapłaciła za surowiec w hurtowni, tym więcej płacił NFZ.

– Lek potrafił kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z dużą dozą prawdopodobieństwa dochodziło do nieprawidłowości. Apteki wykonują coraz mniej leków recepturowych, ale NFZ wypłaca na nie coraz więcej środków – mówi mecenas Korszuń.

Fundusz nie miał bowiem dotychczas prawa odmówić refundacji. Zobowiązywały go do tego przepisy. Tajemnicą poliszynela jest, że niektóre apteki dogadywały się z hurtowniami. Windowano ceny. Trudno było jednak zarzucić komukolwiek oszustwo. By ukrócić proceder, w ustawie refundacyjnej wprowadzono limity finansowania.

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Walka z nadużyciami

– Po zmianach NFZ zapłaci za surowiec tyle, ile zapłaciła apteka, ale nie więcej niż wyznaczony przez Fundusz limit. Jeśli apteka kupi surowiec drożej, różnicę zapłaci pacjent. Limit jest określany na podstawie wzoru ustawowego. W skrócie: obowiązujące w zeszłym roku ceny ustawia się w kolejności – od najniższej do najwyższej. NFZ ustala limit na 15. procencie – mówi Karol Korszuń.

Biorąc pod uwagę inflację, rozwiązanie nie jest korzystne dla aptek. Również tych uczciwych.

– Obecnie startujemy z poziomu cen zawyżonych, ale mechanizm prowadzi do stałego ich obniżania. Uderza więc on i w apteki, i w pacjentów – zauważa mec. Korszuń.

– Cena ustalana jest na podstawie surowców w dużych opakowaniach zbiorczych. Zazwyczaj apteki nie mają możliwości zużycia całego opakowania. A to są substancje, które szybko tracą przydatność do użycia. Leki recepturowe sporządza się zazwyczaj dla osób z problemami dermatologicznymi lub dla dzieci. Nie zawierają więc konserwantów – mówi Piskorski. I podkreśla, że patologie należy eliminować, ale nie kosztem uczciwych przedsiębiorców i pacjentów.

– Obecne rozwiązania prowadzą do tego, że leki recepturowe będą robić nieliczne, wyspecjalizowane apteki. Być może należy wprowadzić takie rozwiązania jak w Anglii. Tam nie w każdej aptece wytwarza się leki, ale w każdej można realizować receptę. Każda apteka musi mieć bowiem podpisaną umowę z inną, która sporządza leki – mówi Marcin Piskorski.

– Ingerencja prawodawcy była konieczna. Mechanizm ustalania limitu ceny będzie jednak z pewnością wymagał zmian – uważa Karol Korszuń.

Psychotropy online

Pacjenci mogą być zaskoczeni też inną zmianą związaną z wykupowaniem leków. Od 1.12.2023 r.  nie jest możliwa realizacja recepty papierowej na leki psychotropowe. Takich recept nie można wystawiać już od 1.11.2023 r., ale przez 30 dni można było wykupić na nie leki. Teraz to niemożliwe.

Lekarz przed wystawieniem recepty na lek zawierający substancję odurzającą lub psychotropową ma sprawdzić w systemie, ile takich recept pacjent już wykupił. Dlatego wszystkie muszą mieć formę elektroniczną. Tak właśnie resort zdrowia chce walczyć z hurtowym przepisywaniem leków na psychotropy. Jeśli lekarz nie sprawdzi historii recept pacjenta, to system mu o tym przypomina. Jednak – do końca tego roku – system nie blokuje możliwości wystawienia e-recepty na te leki.

Żadna recepta na preparat zawierający środek odurzający lub substancję psychotropową nie może być wystawiona z odroczonym terminem realizacji, czyli „od dnia”.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Inflacja mnoży pozwy o wyższe alimenty

Widać większy ruch z pozwami o podwyższenie alimentów z powodu wzrostu kosztów utrzymania. Wyroki nie uwzględniają takich zmian? Trzeba znów iść do sądu?

Wzrost liczby takich spraw jest widoczny. Zwiększenie się kosztów utrzymania dzieci, w tym wydatków na wyżywienie, leczenie, szkołę oraz zajęcia dodatkowe powoduje, że wcześniej zasądzone alimenty mogą nie wystarczać. Jeżeli strony nie są w stanie się porozumieć, konieczne jest założenie nowej sprawy sądowej. Mimo utrzymującej się wysokiej inflacji sądy nie stosują tzw. klauzul waloryzacyjnych.

Jak mogłaby ona działać?

Taka klauzula zawarta w wyroku mogłaby zakładać automatyczne podwyższenie alimentów w kolejnych latach według określonej stopy procentowej czy wskaźnika inflacyjnego. W orzecznictwie Sądu Najwyższego z czasów transformacji ustrojowej i związanej z nią inflacji dopuszczono możliwość ustalenia alimentów pod pewnymi warunkami poprzez określenie ich wysokości w ułamkowej części wynagrodzenia zobowiązanego do ich płacenia. Coraz częściej ze środowiska sędziowskiego słychać, że to pozwala na stosowanie klauzul waloryzacyjnych w wyrokach alimentacyjnych.

To czego jeszcze brakuje, aby z tej możliwości korzystać?

Kwestia ta powinna zostać wprost uregulowana ustawą lub przesądzona przez SN. Klauzule waloryzacyjne częściej pojawiają się w umowach alimentacyjnych. To najlepsza alternatywa dla długotrwałego postępowania sądowego, lecz wymagają zgody zobowiązanego.

Co należy wykazać, do czego przekonać sąd, aby mieć realną szansę na podwyżkę, korektę poprzedniego wyroku?

Prawo przewiduje, że trzeba wykazać „zmianę stosunków”, czyli zmianę okoliczności po wydaniu wyroku, w którym zasądzono alimenty. Taką zmianą może być w szczególności zwiększenie się kosztów utrzymania dziecka lub zarobków rodzica zobowiązanego do jego alimentacji. Samo powołanie się na inflację na ogół nie będzie wystarczające. Przede wszystkim trzeba przedstawić dokumenty świadczące o tym, że więcej wydaje się na dziecko (np. rachunki za zajęcia dodatkowe, leczenie), a w trakcie rozprawy wyczerpująco wyjaśnić, jakie dokładnie koszty wzrosły i o ile. W sytuacjach typowych sądy wymagają odczekania co najmniej roku od wydania wyroku, który chcemy zmienić. To pozwala na stwierdzenie, że zmiana ma charakter trwały, a nie tylko chwilowy.

Na jaką obronę pozwanego przeciw podwyżce trzeba być przygotowanym?

Strona zobowiązana na ogół będzie wskazywać, że na skutek inflacji wzrosły także jej koszty utrzymania, w tym np. raty kredytu, i nie stać jej na płacenie wyższych alimentów, nawet w razie nieznacznej podwyżki zarobków. Może też podkreślić, że od ostatniego wyroku więcej zajmuje się dzieckiem i w czasie kontaktów ponosi więcej wydatków. Czasami pozwany, broniąc się, wystąpi z pozwem wzajemnym o obniżenie alimentów, co skomplikuje i wydłuży postępowanie.

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Czy to trudne sprawy? Potrzeba do nich prawnika?

Są to sprawy specyficzne, które wymagają profesjonalnej pomocy. Dowodzenie nie polega tylko na wykazywaniu, ile alimentów potrzeba na dziecko, lecz też podkreślaniu, jak zmieniły się okoliczności od ostatniego wyroku alimentacyjnego. Często żądający podwyższenia alimentów nie wie, czy i o ile zwiększyły się zarobki pozwanego. W celu ich ustalenia, trzeba złożyć odpowiednie wnioski dowodowe. Sprawa taka może trwać rok lub kilka lat, kluczowe znaczenie ma więc zapewnienie choćby wstępnej podwyżki alimentów na czas trwania sprawy. W tym celu na odpowiednim etapie należy złożyć wniosek o zabezpieczenie alimentów w wyższej wysokości i przekonać do niego sąd. Nie jest to zadanie łatwe.

Sprawa o podwyżkę jest łatwiejsza niż pierwsza o alimenty?

Na ogół jest trudniejsza. Zakłada bowiem zmianę wyroku, który według sądu był prawidłowy. Wymaga koncentracji na zmianie okoliczności po ostatnim wyroku, a nie jego krytykowaniu. W tym celu konieczna jest właściwa selekcja argumentów oraz dowodów.

Ile kosztuje pełnomocnik i w ogóle taki proces w przeciętnej sprawie?

Uprawniony do alimentów jest zwolniony od opłat sądowych. Rynkowe koszty adwokata lub radcy z wyboru zależą od stopnia trudności sprawy, przewidywanego czasu jej trwania i wysokości alimentów. Mogą wynosić od 3 tys. do nawet 10 tys. zł przy sprawach najbardziej skomplikowanych. Dobre przygotowanie takiej sprawy wymaga dużej ilości pracy z klientem, w tym pomocy w zgromadzeniu odpowiednich dokumentów, a następnie właściwego opisania ich sądowi.

To nierzadko więcej niż roczne alimenty. Czy sąd zwróci wydatek powódce czy powodowi?

W razie wygrania sprawy sąd może zwrócić wydatki na pełnomocnika według stawek z taksy adwokackiej (radcowskiej), ale w niektórych przypadkach będzie to tylko część kosztów. Sąd może też uznać, w szczególności gdy wygrana była częściowa, że obie strony nie powinny sobie zwracać żadnych kosztów.

Wielu dłużników alimentacyjnych nie śmierdzi jednak groszem, za to ma doświadczenie, jak się przed komornikiem bronić. Czy prawnicy radzą rozpoznanie szans ściągnięcia alimentów przed złożeniem pozwu?

Jeżeli zasądzone alimenty nie są płacone lub ściągane w znacznej części i nie ma na to widoków, proces o podwyższenie alimentów może nie przynieść skutku. Wystąpienie z pozwem zawsze więc wymaga indywidualnej oceny. Czasem jednak nawet po latach udaje się odzyskać zaległe alimenty.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Wigilia z podatkowym problemem

Święta Bożego Narodzenia to niezwykły czas, także w biznesie. Przedsiębiorcom zależy, aby spędzić go w przyjaznej atmosferze i docenić tych, którzy działają dla dobra firmy. Stąd tradycja wigilijnych zakładowych spotkań. Sielankę psują podatkowe problemy z ich rozliczeniem.

– Fiskus kwestionuje wydatki przypadające na tzw. samozatrudnionych (czyli prowadzących własną działalność), osoby na zleceniach, a także gości z zewnątrz, np. kontrahentów czy przedstawicieli władz samorządowych. Twierdzi, że nie można zaliczać ich do kosztów – mówi Andrzej Jagiełło, doradca podatkowy, partner w kancelarii TAS.

Skarbówka negatywnie

Oto najnowszy przykład. Spółka z o.o. z branży IT zatrudnia pracowników, korzysta też z usług podwykonawców prowadzących własne biznesy. Dla wszystkich organizuje spotkanie wigilijne. Musi zapłacić za wynajem sali, obsługę, jedzenie. Chce rozliczyć wydatki w kosztach. Twierdzi, że jest to możliwe, gdyż świąteczne spotkanie ma walor integracyjny. Podkreśla, że celem imprezy jest poprawa atmosfery pracy, komunikacji interpersonalnej oraz motywacji i efektywności załogi. Ma to skutkować korzyściami ekonomicznymi. Dodaje, że podczas przyjęcia będzie omówiona aktualna sytuacja w branży, zaprezentowane też zostaną wyniki firmy. Zdaniem spółki spotkanie z załogą można uznać za biznesowe. „Aktualne realia gospodarcze wymagają tego, aby niektóre spotkania służbowe odbywały się w przyjaznej atmosferze, na co bardzo sprzyjającą okazją jest przyjęcie wigilijne” –  akcentuje spółka.

Fiskusa te argumenty nie przekonały. Uznał, że zaproszenie na imprezę świąteczną współpracowników jest działaniem reprezentacyjnym. Ma bowiem na celu poprawę wizerunku spółki wobec osób trzecich. Reprezentacja jest wyłączona z kosztów, wydatków przypadających na podwykonawców nie można więc odliczyć (interpretacja nr 0111-KDIB1-3.4010.346.2023.2.JG).

Podobnie było w sprawie spółki farmaceutycznej, która na imprezę zaprosiła, oprócz pracowników, także kontrahentów, lekarzy i profesorów z uczelni. Argumentowała, że celem spotkania jest integracja oraz zacieśnienie więzi między osobami związanymi z jej działalnością. Co na to skarbówka? Nie miała nic przeciwko rozliczeniu w kosztach wydatków przypadających na pracowników. Urzędnicy zakwestionowali natomiast wydatki na gości z zewnątrz. Zdaniem fiskusa działania skierowane do tych osób są reprezentacją rozumianą jako tworzenie pozytywnego wizerunku firmy. A wydatki na reprezentację są wyłączone z podatkowych kosztów (interpretacja nr 0111-KDIB2-1.4010.171.2023.3.KK).

Szkolenia online z zakresu podatków – Sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Podział wydatków

– Negatywne stanowisko skarbówki powoduje, że firmy dzielą wydatki na imprezy. Z reguły proporcjonalnie, na podstawie listy zaproszonych osób. Jeśli połowa to pracownicy, zaliczają 50 proc. do kosztów uzyskania przychodów – tłumaczy Andrzej Jagiełło.

Ekspert podkreśla, że firma, która nie zgadza się z podejściem fiskusa, powinna zadbać o to, aby na wigilijnym przyjęciu znalazło się jak najwięcej akcentów zawodowych. Na przykład podsumowanie roku, wyróżnienie liderów załogi czy prezentacja biznesowych planów na przyszłość. Oczywiście kłóci się to trochę z charakterem świątecznego spotkania, na pewno jednak będzie dodatkowym argumentem, w razie ewentualnej kontroli skarbówki, za rozliczeniem wydatków w podatkowych kosztach.

Pamiętajmy też, że fiskus zakwestionuje wydatki na alkohol. Nawet jeśli na świątecznym spotkaniu będą sami pracownicy.

Sądy raczej za skarbówką

Na łamach „Rzeczpospolitej” wiele razy pisaliśmy, że podejście fiskusa do rozliczeń współpracowników nie uwzględnia realiów gospodarczych. W wielu firmach samozatrudnieni nie są kontrahentami, tylko członkami zespołu, tak jak pracownicy. Fiskus nie powinien więc zmuszać przedsiębiorców do sztucznego dzielenia kosztów. Trudno jednak liczyć na złagodzenie stanowiska skarbówki, bo sądy z reguły stają po jej stronie. Na przykład w wyroku z 19.10.2022 r., II FSK 572/22, Legalis, NSA stwierdził, że firmę łączą z samozatrudnionymi powiązania biznesowe zakładające równorzędność i niezależność. I nie można uznać za koszt wydatku na motywowanie współpracowników do lepszego prowadzenia własnego biznesu. Zdarzają się jednak też korzystne dla podatników orzeczenia. WSA w Poznaniu w wyroku z 21.4.2023 r., I SA/Po 114/23, Legalis, przyznał, że współpracownicy są stałym elementem zespołu, uczestnicząc w projektach na podobnych zasadach co pracownicy. Nie stanowią klientów spółki. Nie można więc twierdzić, że przypadające na nich wydatki są wyłączoną z kosztów reprezentacją.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Warto zastrzec i sprawdzać PESEL

Wycieki danych medycznych z ALAB mogły objąć informacje nawet o 50 tys. badań. NASK uruchomił możliwość sprawdzenia, czy nasze dane zostały skradzione, ponadto zachęca do skorzystania z nowej usługi zastrzeżenia PESEL. Wciąż nie daje to jednak pełnej ochrony – banki nie mają obowiązku (aż do czerwca 2024 r.) ani nawet możliwości sprawdzenia, czy ktoś zastrzegł swój PESEL. Eksperci wskazują jednak, że mimo wszystko może to pomóc w uniknięciu skutków kradzieży naszej tożsamości.

– Zastrzeżenie PESEL w bazie na pewno będzie w ewentualnym postępowaniu sądowym podstawą do wykazania, że podjęło się wszelkie możliwe kroki, by swoją tożsamość zabezpieczyć – tłumaczy adwokat Bartosz Grube. – Banki mają być podłączane do tego systemu stopniowo i choć faktycznie obowiązku weryfikacji zastrzeżenia numeru PESEL nie będzie jeszcze przez pół roku, to można liczyć, że po ujawnieniu takiego wycieku banki to sprawdzą, o ile zyskają taką możliwość – dodaje. I wskazuje, że warto skorzystać z komercyjnych usług informujących, że ktoś wysyła zapytania dotyczące naszej zdolności kredytowej do Biura Informacji Kredytowej.

Raporty w tej sprawie wysyłane są w czasie rzeczywistym, co pozwala od razu podjąć odpowiednie działania, by unieważnić taką umowę – powołując się na oszustwo i wykorzystanie naszych danych.

Ochrona Danych Osobowych – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Kwestie dowodowe

– Jeśli dostaniemy powiadomienie o takim zapytaniu, a nie jest ono skutkiem naszej aktywności, należy to zgłosić bezpośrednio do instytucji, w której ktoś się naszym PESEL-em posłużył, że to nie my. Oczywiście zgłosić też na policję. Wtedy najprawdopodobniej nikt takiego właściciela PESEL już nie będzie ścigał – mówi Andrzej Kulik, rzecznik prasowy Krajowego Rejestru Długów. – Samo oświadczenie pozwanego, że jego dane ktoś ukradł, to za mało. Potrzebne będzie postępowanie dowodowe. Oczywiście, jeśli pozwany wskaże przed sądem, że nie on zaciągał zobowiązanie, a jest to wyłudzenie i być może skutek kradzieży danych z ALAB, to zapewne sąd weźmie to pod uwagę – dodaje.

Adwokat Grube wskazuje, że wciąż ciężar dowodu spoczywa na osobie, w imieniu której zaciągnięto kredyt. Pomocny może się okazać zrzut ekranu ze strony bezpiecznedane.gov.pl pozwalający wykazać, że konkretnie nasze dane zostały wykradzione, jak również zaświadczenie z policji. Adwokat uważa też, że nie ma sensu zgłaszać naruszenia na komisariacie od razu.

– Do przestępstwa z wykorzystaniem tożsamości dochodzi, gdy ktoś nasze dane wykorzystuje, a nie, gdy wchodzi w ich posiadanie – tłumaczy ekspert.

Cyberprzestępcy grożą, że jeśli firma nie zapłaci, to do końca roku ujawnią pozostałe skradzione dane.

Nie ulegać szantażowi

Czy osoby, których one dotyczą, będą mogły pozwać firmę o naruszenie ich dóbr osobistych poprzez nienależyte zabezpieczenie informacji (m.in. o ich stanie zdrowia)?

– Wszystko zależy od tego, czy odpowiednie procedury zabezpieczenia danych zostały wdrożone i były przestrzegane oraz czy były wystarczające ze względu na szczególny charakter danych i zakres ich przetwarzania – ocenia Katarzyna Orzeł, radca prawny z Brightspot.

Czy jednak firmie opłacałoby się zapłacić okup, by cyberprzestępcy nie publikowali pozostałych danych?

– Nie zmniejszy to winy ani zakresu odpowiedzialności ALAB, ale brak zapłaty nie będzie też działał na jego niekorzyść – tłumaczy mec. Katarzyna Orzeł. – Do naruszenia już doszło i przestępcy są w posiadaniu danych. Nawet po zapłaceniu mogą więc „zmienić zdanie” i opublikować je np. za miesiąc. To nie jest zawarcie ugody – dodaje.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź