Po pierwszych wyborach, które zakończyły się 31 października, okazało się, że w skali całego kraju brakuje prawie 40 proc. ławników na nową kadencję. Rozpocznie się ona w styczniu 2024 r.
Wybory uzupełniające ruszyły. W wielu regionach nie ma jednak wystarczająco dużo chętnych. Pojawiają się też tarcia pomiędzy zgłaszającymi potrzeby sądami a włodarzami miasta. W efekcie cała procedura trwa dużo dłużej, niż powinna lub – jak słyszymy – z góry wiadomo, że zakończy się fiaskiem.
Co niedobory ławników mogą oznaczać dla petentów wymiaru sprawiedliwości?
– Skutki mogą być poważne. Albo nie będziemy wyznaczać szybko kolejnych spraw, albo te już wyznaczone będą dłużej czekać na rozpoznanie – mówi „Rzeczpospolitej” Wojciech Łukowski, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
Jemu w samym okręgu brakuje niewielu ławników, ale w sądach rejonowych na tamtym terenie sytuacja jest już znacznie gorsza.
Dużo większy problem widać w Warszawie i dwóch funkcjonujących na jej terenie sądach okręgowych.
– Brakuje połowy potrzebnych – mówi „Rz” jeden z sędziów i dodaje, że patrzenie z nadzieją na wybór uzupełniający nie wystarczy. – Jeden ławnik nie usiądzie jednocześnie w trzech salach rozpraw – zaznacza.
Co na to sami ławnicy?
Martyna Skibniewska, przewodnicząca Stowarzyszenia Rad Ławniczych, potwierdza, że duże braki występują w całej Polsce.
– To ostatni moment, żeby zadbać o skład sądów w przyszłości – od stycznia 2024 r. – podkreśla.
I wylicza wymienione wybory uzupełniające, które ruszyły w sądach w Warszawie, Gdańsku, Gdyni, Inowrocławiu czy we Wrocławiu.
Sędziowie społeczni oraz kandydaci na nich mają także apel. Chodzi o podniesienie górnej granicy wieku dla kandydatów na ławników, która dziś wynosi 70 lat.
– Przecież i tak wymagane jest zaświadczenie od lekarza o stanie zdrowia. Można by więc wyznaczyć wiek graniczny na poziomie 75 lat, oczywiście po pozytywnej opinii lekarza – zauważa Martyna Skibniewska. Jej zdaniem dałoby to nadzieję, że chętnych do pełnienia funkcji ławników będzie więcej.