Konsekwencją najnowszego orzeczenia Sądu Najwyższego było przyznanie konkubinie połowy dorobku nieformalnego związku.

Powódka po rozstaniu po kilkunastu latach jej związku z ojcem ich dwójki dzieci zażądała rozliczenia ich „dorobku” majątkowego. Sama zawodowo nie pracowała, ale zajmowała się przez lata prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci. Pomagała też trochę partnerowi w prowadzeniu działalności gospodarczej.

Nie na całe życie

Kobieta żyła w przekonaniu, że wybudowany na działce partnera dom, urządzenie go (wart ok. 500) tys. zł) i rozwijanie jego działalności gospodarczej będą służyć zaspokojeniu wspólnych potrzeb rodziny, którą stworzyli. Mężczyzna twierdził natomiast, że to był związek na bliżej nieokreślony czas i nie na całe życie.

Mężczyzna był niezadowolony z orzeczenia niższych instancji w tym Sądu Apelacyjnego w Szczecinie, który przyznał kobiecie połowę stworzonego majątku.

W skardze kasacyjnej do SN były konkubent wskazywał, że wyraźnie informował powódkę, że nie było jego celem sformalizowanie ich związku małżeństwem, ale pozostawanie ich w nieformalnym związku partnerskim, który nie musiał trwać przez całe ich życie. A w ramach ich ustnego porozumienia, które służyło bieżącej realizacji wspólnego życia, kobieta zajmowała się rodziną, co czyniło zadość zasadom współżycia społecznego i nie można mówić, że cel tego nieformalnego związku nie został osiągnięty. Mężczyzna uważał, że konkubina nie przyczyniała się w żaden inny sposób do pomnażania jego majątku (dom formalnie był jego).

Z kolei adwokat Dariusz Jan Babski, pełnomocnik powódki bronił orzeczeń niższych instancji, wskazując, że wyrażają one szacunek dla pracy matki wychowującej wspólne dzieci i zajmującej się domem i że taka praca ma swoją wartość wzmocnioną konstytucyjną ochroną rodziny i macierzyństwa.

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Ona liczyła na małżeństwo

Sąd Najwyższy utrzymał werdykt niższych instancji, wskazując, że SA trafnie ocenił, że świadczenia powódki stały się nienależne w rozumieniu art. 410 kodeksu cywilnego, w chwili odpadnięcia ich celu, jakim było wspólne życie z pozwanym.

Powódka działała w przekonaniu i w porozumieniu z pozwanym, że wybudowany dom oraz rozwijana działalność gospodarcza będą służyć zaspokojeniu wspólnych potrzeb rodziny, którą mieli stworzyć. Nie czyniłaby tego rodzaju nakładów, gdyby miała świadomość, że nie dojdzie do zawarcia związku małżeńskiego i dojdzie do rozstania. Tym bardziej, że mieli dzieci, co tym bardziej wskazywało na chęć założenia rodziny i sformalizowania związku.

– Nie sposób zaś uznać, aby małżeństwo czy konkubinat miały być zawierane z założeniem, że ulegną szybkiemu rozpadowi. Nikt przecież racjonalnie myślący nie decydowałby się na wspólne życie z drugą osobą oraz posiadanie potomstwa, gdyby przewidywał już w momencie zainicjowania tej relacji, że jest ona ograniczona w czasie i ulegnie zakończeniu – wskazał w konkluzji uzasadnienia sędzia Tomasz Szanciło.

– Polski kodeks rodzinny ma ponad pół wieku i mimo nowelizacji nie przewiduje wyraźnej ochrony majątkowej nieformalnych związków rodzinnych przy rozstaniu – zwraca uwagę adwokat Anisa Gnacikowska. – Naturalnie osoby prowadzące dłużej wspólne gospodarstwo domowe mające na celu zaspokojenie potrzeb rodziny w tym wspólnych dzieci żyją praktycznie jak małżonkowie i budują wspólną przyszłość – mówi adwokat. – Chylę czoła przed SN, że próbuje dostosować istniejące przepisy do rozliczenia majątkowego konkubinatu. Dobrze, że powstają takie orzeczenia, ale są one niewystarczające do rozliczeń konkubinatów, tym bardziej, że ustalenie wartości udziału osobistych starań konkubenta w powstaniu majątku wspólnego bywa często trudne do ustalenia – podkreśla Anisa Gnacikowska.

Sygnatura akt: I CSK 969/25

Opinia dla „Rzeczpospolitej”

Artur Grajewski

sędzia cywilny z Sądu Okręgowego w Warszawie

Coraz częściej w miejsce sformalizowanych związków wybieramy te niesformalizowane, nie rezygnując jednocześnie z posiadania dzieci i majątku wspólnego. Pół biedy, jeśli ważniejsze jego składniki nabywamy na współwłasność, wtedy rozliczenie jest dość proste i regulowane wprost. Gorzej, gdy tak jak w tej sprawie, jeden z konkubentów gromadzi majątek osobisty, dzięki zaangażowaniu i wsparciu drugiego konkubenta, który jednak formalnie nie posiada żadnego udziału w tym majątku. Na szczęście sądy w tej sprawie stanęły na wysokości zadania i wydały orzeczenia nie tylko znajdujące oparcie w przepisach, ale i zasadach współżycia społecznego. Do czasu uregulowania tych kwestii w kodeksie radziłbym konkubentom formalne partycypowanie w nabywaniu znaczniejszych przedmiotów majątkowych, choć dla celów dowodowych. Przyłączam się jednocześnie do głosów opowiadających się za koniecznością uregulowania tej materii w przepisach szczególnych np. na wzór podziału majątku wspólnego, skoro mamy dokonywać wyceny pracy konkubenta na rzecz wspólnego gospodarstwa domowego i rodziny. Jest to o tyle istotne, że takie sprawy pojawiają się i będą pojawiać na wokandach coraz częściej.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →