Nowe zasady opodatkowania, zwane ryczałtem od dochodów, przysługują spółkom kapitałowym, czyli z o.o. i akcyjnym. Mogą się na nie zdecydować już od 1 stycznia 2021 r. Jednak przejście na estoński CIT wiąże się z koniecznością korekty rozliczenia za 2020 r. I może spowodować obowiązek zapłaty podatku od różnic między wynikiem podatkowym a bilansowym. Spółka w zeznaniu rocznym musi bowiem uwzględnić przychody i koszty, które dotychczas były wykazywane tylko dla celów rachunkowych.
Wyższy dochód
Ministerstwo podaje przykład firmy, której dochód za 2020 r. wyniósł 10 mln zł. Zapłaci 1,9 mln zł podatku. Ale chce przejść w 2021 r. na estoński CIT. Po korekcie rozliczeń jej dochód wzrósł do 30 mln zł, a podatek do 5,7 mln zł.
Co może spowodować obowiązek dopłaty CIT? Resort finansów wymienia kilka rzeczy. Przykładowo spółka musi dodać do podatkowych przychodów naliczone, lecz jeszcze nieotrzymane odsetki od należności z tytułu dostaw i usług. A także dodatnie różnice kursowe, dotychczas nierealizowane, naliczone przy wycenie bilansowej środków pieniężnych zgromadzonych na zagranicznym rachunku. Po stronie przychodów należy też wykazać różnicę między rachunkową i podatkową amortyzacją. Przykładowo w sytuacji, gdy środek trwały został podatkowo zamortyzowany jednorazowo, a rachunkowe odpisy będą kontynuowane w okresie rozliczania ryczałtem.
Korekty dokonuje się za każdym razem, gdy spółka przystępuje do ryczałtu, chyba że rok rozpoczęcia działalności jest pierwszym rokiem opodatkowania w tym systemie – pisze ministerstwo. Uspokaja, że korekta może być niekiedy korzystna dla firmy. Na przykład wtedy, gdy amortyzowała środek trwały rachunkowo według wyższej stawki niż podatkowo. Wtedy w kosztach podatkowych roku poprzedzającego przejście na estoński CIT znajdzie się wyższa kwota amortyzacji.
Z projektu objaśnień wynika, że korektę musi też zrobić spółka, która powstała z przekształcenia innego podmiotu i chce skorzystać z nowej formy rozliczenia. To zresztą nie wszystkie atrakcje, które ją czekają. Jeśli bowiem planuje od razu w pierwszym roku przejść na estoński CIT, musi zapłacić podatek od dochodu z przekształcenia. Czyli od różnicy między wartością rynkową a podatkową majątku. Podobnie będzie przy innej formie restrukturyzacji.
Wartość rynkowa
Jak ten dochód obliczyć? Ministerstwo daje przykład spółki dostarczającej internet, która ma różne środki trwałe (przekaźniki, światłowody). Ich wartość początkowa wyniosła 1 mln zł. Obecna wartość rynkowa to 1,5 mln zł. Dotychczasowa amortyzacja wynosi 250 tys. zł, wartość podatkowa wychodzi więc w kwocie 750 tys. zł (1 mln zł – 250 tys. zł). W związku z restrukturyzacją środki trwałe są wnoszone aportem do innej spółki. Dochód z restrukturyzacji wyniesie 750 tys. zł (1,5 mln zł – 750 tys. zł), a podatek – 142,5 tys. zł (750 tys. zł x 19 proc.).
Kolejny obowiązek: wyodrębnienie podzielonych i niepodzielonych zysków wypracowanych w latach poprzedzających pierwszy rok opodatkowania ryczałtem. Wyodrębnić trzeba również kwoty niepokrytych strat. Jest to niezbędne do dokonania odliczeń przysługujących udziałowcom (akcjonariuszom) przy obliczaniu podatku od dywidendy – pisze ministerstwo.
Firmy zainteresowane estońskim CIT muszą też pamiętać, że pozbawi on wielu dotychczasowych preferencji. Przykładowo ulgi na działalność badawczo-rozwojową czy na złe długi.
Co fiskus oferuje w zamian? Przede wszystkim przesunięcie momentu opodatkowania. Spółka nie będzie musiała płacić daniny od bieżącego dochodu, zapłaci ją dopiero po wypłacie zysku. Resort finansów podkreśla też, że dużym uproszczeniem jest brak konieczności prowadzenia oddzielnej ewidencji dla celów podatkowych. Estoński CIT ma być bowiem oparty na wyniku bilansowym. Do wyliczenia wysokości podatku wystarczająca będzie rachunkowość finansowa.
Zmienia się też stawka CIT. Dla większych firm wyniesie 25 proc., dla mniejszych 15 proc. Można ją obniżyć o 5 proc. po zrealizowaniu określonego poziomu inwestycji. Ministerstwo zapewnia, że łączne efektywne opodatkowanie (liczone razem z dywidendą) będzie mniejsze niż przy klasycznym rozliczeniu.
Opinia dla „Rzeczpospolitej”
Marcin Sobieszek, doradca podatkowy, partner w ATA Finance
Estoński CIT to na pewno interesująca alternatywa dla firm, które w najbliższych latach planują inwestować w swój biznes. Trudno jednak z czystym sumieniem zarekomendować przejście na nowe zasady opodatkowania już od 1 stycznia 2021 r. Nowe przepisy są bardzo skomplikowane i budzą duże wątpliwości. A czas epidemii, kiedy wiele firm ma problemy z prowadzeniem normalnej działalności, nie jest najlepszym momentem na ich rozwiązywanie.
Na dodatek okazuje się, że spółki, które chcą skorzystać z nowej formy opodatkowania, muszą liczyć się z dodatkowymi obciążeniami. Chodzi zwłaszcza o podatek wynikający z korekty rozliczeń, czyli od różnicy między wynikiem podatkowym a bilansowym. Może to dotknąć chociażby spółki z branży budowlanej, które przychody z kontraktów wykazują szybciej rachunkowo niż w podatkach. Po korekcie wyjdzie im dopłata.