Wystąpił o nią przedsiębiorca działający w branży motoryzacyjnej. Zajmuje się m.in. sprzedażą oraz wynajmem samochodów i furgonetek. Zainteresowała go przyczepa kempingowa. Sprzedawca oferował ją na niemieckim portalu ogłoszeń motoryzacyjnych. Przedsiębiorca skontaktował się z nim w celu potwierdzenia dostępności ogłoszenia. Otrzymał informację, że oferta jest aktualna. Po negocjacjach ceny zdecydował się na zakup. Zawarł umowę drogą elektroniczną, z kontrahentem ustalił, że papierową wersję dostanie przy odbiorze przyczepy.
Po przelewie koniec znajomości
Przedsiębiorca zapłacił za nią prawie 27 tys. zł. Sprzedawca po otrzymaniu przelewu wskazał adres do odbioru. I na tym kontakty się urwały. Sprzedawca nie zareagował już na informację, że przedsiębiorca wysłał kierowcę po przyczepę. Nie odpowiadał na e-maile i próby połączenia przez komunikator internetowy, wyłączył telefon. Przedsiębiorca zgłosił sprawę na policję. Ta wszczęła dochodzenie, po kilku miesiącach jednak je umorzyła z powodu niewykrycia sprawcy.
Sprzedawcę warto sprawdzić
Czy stracone pieniądze można rozliczyć w podatkowych kosztach? Przedsiębiorca twierdzi, że tak. Podkreśla, że chciał kupić przyczepę po to, aby na niej zarobić. Transakcja wiązała się więc z działalnością gospodarczą. Zaznacza, że próbował odzyskać przelaną kwotę. Zwrócił się do banku z żądaniem zablokowania przelewu bankowego lub pieniędzy na koncie sprzedawcy. Zarzeka się też, że sprawdził kontrahenta. Był on zarejestrowany na niemieckim portalu aukcyjnym jako firma. Na początku kontaktował się z przedsiębiorcą, podał mu swoje dane oraz numer rachunku bankowego. Wątpliwości nie wzbudzały opisy, zdjęcia i filmiki zamieszczone w ogłoszeniu.
Skarbówkę przekonały te argumenty. Przyznała, że straty stanowią element kosztowy działalności. Jeśli są następstwem prowadzenia firmy, a przedsiębiorca nie zawinił przy ich powstaniu, można je uwzględnić w podatkowym rozliczeniu.
Skoro więc przedsiębiorca dopełnił należytej staranności przy wyborze i weryfikacji kontrahenta, a także podjął wszelkie możliwe w okolicznościach sprawy działania zmierzające do odzyskania utraconych środków, może zaliczyć stratę do podatkowych kosztów. Oczywiście jego działania muszą być udokumentowane. Wystąpienie szkody powinien potwierdzać dokument wystawiony przez odpowiednie organy, np. policję.
Podsumowując, fiskus uznał, że z opisanych okoliczności wynika, iż warunki rozliczenia straty w kosztach PIT zostały spełnione (interpretacja dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej, nr 0115-KDIT3.4011.564.2020.2.MJ).
Urzędnicy nie zawsze jednak byli tak wyrozumiali. Przykładowo, nie zgodzili się na rozliczenie straty w kosztach przez lekarza, któremu hakerzy ukradli z firmowego konta bankowego prawie 50 tys. zł. Zdaniem skarbówki lekarz niedostatecznie zabezpieczył dane niezbędne do logowania na konto. Fiskus zakwestionował też rozliczenie straty w sprawie spółki oszukiwanej przez księgową, która wpisywała na przelewach do kontrahentów numer swojego konta. Uznał, że nad księgową nie sprawowano należytej kontroli.
Opinia dla „Rzeczpospolitej”
Bartosz Sankiewicz, doradca podatkowy, partner w NGL Tax
Fiskus od wielu lat uważa, że na przedsiębiorcy ciąży obowiązek jak najdokładniejszej weryfikacji kontrahentów. Jeśli jej nie przeprowadzi, nie powinien obciążać Skarbu Państwa poniesionymi z tego powodu stratami. Zachowania należytej staranności skarbówka wymaga nie tylko przy zakupach, ale także przy przechowywaniu nabytych już towarów. Jeśli jednak przedsiębiorca dokładnie zweryfikował sprzedawcę, a także dobrze zabezpieczył zakupione rzeczy, powinien mieć prawo do rozliczenia straty w kosztach. Przecież wydatki na transakcję poniósł w celu uzyskania przychodu. To, że tego celu nie zrealizował, nie dyskwalifikuje kosztu. Opisana interpretacja pokazuje, że fiskus potwierdza ten tok rozumowania. Oby była to zapowiedź liberalniejszego podejścia do firmowych strat.