Osoby, którym pozostał krótki czas do emerytury, mogą liczyć na ochronę. Ustawodawca wprowadził bowiem w Kodeksie pracy odpowiednie zapisy tak, aby ich interesy były zabezpieczone.

I tak, zgodnie z art. 39 Kodeksu pracy pracodawca nie może wypowiedzieć umowy o pracę osobie, której brakuje nie więcej niż cztery lata do osiągnięcia wieku emerytalnego, jeżeli okres zatrudnienia umożliwia mu uzyskanie prawa do świadczenia z osiągnięciem tego wieku. Dzieje się tak, ponieważ grupa ta jest najbardziej narażona na dyskryminację na rynku pracy. Nie wszyscy jednak mogą z tych zapisów skorzystać. – Ochrona ze względu na wiek przysługuje tylko osobom zatrudnionym na umowie o pracę – wyjaśnia dr Tomasz Lasocki z Politechniki Warszawskiej. Przekonała się o tym niedawno osoba zatrudniona w jednej z firm branży medialnej, świadcząca swoje usługi w ramach jednoosobowej działalności gospodarczej. Podziękowano jej na krótko przed osiągnięciem wieku emerytalnego.

Pracownik to nie samozatrudniony

Jak zatem zabezpieczyć takie osoby przed utratą zatrudnienia tuż przed emeryturą? Eksperci raczej sceptycznie patrzą na propozycję rozszerzenia ochrony kodeksowej na samozatrudnionych. – To jest stricte rozwiązanie z obszaru prawa pracy. Jestem przeciwny rozciąganiu uprawnień z tego zakresu na inne relacje, w tym biznesowe i cywilnoprawne. W przypadku umów B2B ingerowalibyśmy tym samym w swobodę umów. Taka zmiana mogłaby także doprowadzić do sytuacji, że osoby prowadzące działalność w określonym wieku byłyby na rynku gorzej traktowane. Mam na myśli to, że kontrahenci obawialiby się podejmowania współpracy z przedsiębiorcami w wieku przedemerytalnym, bowiem istniałaby konieczność utrzymania tej relacji przez długi czas, nawet jeżeli nie byłoby takiej woli lub potrzeby po stronie zamawiającego – mówi Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Dr Tomasz Lasocki zastanawia się z kolei, czy ochrona nie powinna przysługiwać w sytuacji, gdy ma się np. jednego kontrahenta. – Jest jednak pewien problem. Musielibyśmy bardzo taki przepis zniuansować. Wyobraźmy sobie bowiem osobę prowadzącą działalność, która remontuje domy. Kończy jedno zlecenie, a zaczyna drugie, potem trzecie. Nie jest zatem w jednym czasie związana kilkoma kontraktami. A jednak trudno wymagać, aby jakiś kontrahent zatrudniał ją przez kilka lat, których brakuje jej do emerytury – wyjaśnia.

Dalej ekspert zauważa, że moglibyśmy przykładowo przyjąć, że chodzi o dłuższą współpracę. – Tylko wyobrażam sobie sytuację, że podmioty, które będą chciały przed tym uciec, zaczną podpisywać serię krótkich umów, np. miesięcznych, zamiast jednej długiej z cyklicznym okresem rozliczenia – mówi dr Lasocki.

Prawo pracy – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Kwestia systemu

Ekspert proponuje natomiast inne rozwiązanie. – Obecnie kwestia ustalenia stosunku pracy na drodze sądowej trwa bardzo długo i jest skomplikowana. Dlatego warto zastanowić się nad udrożnieniem tej procedury. Teraz jest ona bowiem niesatysfakcjonująca. Problemem są np. kwestie dowodowe. Przykładowo, jeżeli nakaże się sprzątaczce kupić wiadro z własnych środków, to już może być podstawa do uznania, że nie mamy do czynienia z umową o pracę, bo taka osoba sama sobie zapewnia narzędzia – wyjaśnia.

Jak to rozwiązać? Ekspert sugeruje, że w takim przypadku warto doprecyzować, jakie cechy wystarczyłyby do uznania danego stosunku za umowę o pracę. – Chodzi o takie przesłanki, które można szybko i łatwo zweryfikować. Przykładowo, jeżeli dany podmiot np. w okresie trzyletnim przez dwa lata był dominującym kontrahentem takiej osoby, usługa była świadczona osobiście, najczęściej w miejscu wskazanym przez zatrudniającego, który miał prawo do przekazywania bieżących wskazówek dotyczących sposobu realizacji usługi, to powinien zostać uznany za pracodawcę. Sąd miałby jasną sytuację do podjęcia szybkiej decyzji – mówi.

Jak zaznacza, jeszcze ważniejsza byłaby redukcja drastycznie różnych obciążeń podatkowo-składkowych osobiście świadczonej pracy, w zależności od wybranej formy zatrudnienia.– Tak długo jak te różnice nie tylko występują, ale są wręcz przez ustawodawcę pogłębiane, nie ma szans na normalizację rynku pracy – uważa dr Lasocki. W podobnym tonie wypowiada się Łukasz Kozłowski. – Powodem świadczenia pracy w ramach działalności zamiast etatu jest duża dysproporcja w poziomie obciążeń pomiędzy taką formą zarobkowania a umową o pracę. Należałoby zatem zreformować system podatkowy i ubezpieczeniowy.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →