Sprawa dotyczyła Społecznej Inicjatywy Narkopolityki, organizacji non profit, której celem jest ograniczenie szkód powodowanych przez konsumpcję używek i pomoc osobom, które je zażywają. W marcu 2018 r. Facebook uznał jednak, że publikowane przez nią treści są niezgodne z jego „standardami społeczności”, gdyż promują zażywanie narkotyków – i z tego powodu zablokował strony i grupy organizacji (później także konto na Instagramie).

Choć już w maju następnego roku SIN, wspierany przez Fundację Panoptykon, złożył pozew o przywrócenie usuniętych treści, to sprawa realnie ruszyła w lutym 2023 r. Powodem była konieczność tłumaczenia pozwu na angielski, gdyż Facebook twierdził, że nikt w jego irlandzkiej siedzibie nie zna polskiego. Sprawa dotyczyła więc po części także i tego, czy polskie sądy mają jurysdykcję w takich sprawach.

Przywrócić i przeprosić

W środę sędzia Magdalena Kubczak z SO w Warszawie wydała najpierw postanowienie oddalające wniosek pozwanego o odrzucenie pozwu, stwierdzając, że może być on rozpoznany przed sądem polskim, gdyż powód działa na terenie Polski i tu zrealizowały się skutki naruszenia jego dóbr osobistych.

Następnie uznała, że poprzez zablokowanie treści publikowanych przez organizację Meta naruszyła jej dobra osobiste w postaci wolności słowa i prawa do komunikowania się z innymi osobami. W wyroku nakazano przywrócenie dostępności tej treści (wraz z komentarzami użytkowników, polubieniami itd.) oraz publikację przeprosin na Facebooku i Instagramie w ciągu miesiąca od uprawomocnienia się wyroku.

Sąd uznał, że choć SIN nie jest konsumentem, to jednak między nią a platformą zachodzi tak silna nierówność stron, że postanowienia regulaminu, zarówno te przewidujące właściwość sądu irlandzkiego, jak i zgodę organizacji na usuwanie treści, należy traktować jako niedozwolone postanowienia wzorca umowy.

Sędzia wskazała, że zasady usuwania treści nie były czytelne dla użytkowników i nie mieli oni możliwości odwołania się od decyzji w tej sprawie ani nawet sprawdzić, czy było to uzasadnione i zgodne z regulaminem. Działania platformy w tej kwestii były więc uznaniowe, więc nie można przyjąć, że usunięcie nastąpiło za zgodą organizacji.

– Sprawa dotyczy bardziej pryncypiów wolności wypowiedzi organizacji społecznych, bo przez te sześć lat zdążyliśmy już odtworzyć stronę w mediach społecznościowych, z podobnymi zasięgami – mówi Jakub Nowak, rzecznik SIN. – Powrót do korzystania ze starych stron jest niemożliwy przez to, ile trwało postępowanie. Ale było tam jednak wiele materiałów z pierwszych siedmiu lat naszej działalności – mający charakter „archiwum pamięci”– dodaje.

Nowe technologie – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Co na to DSA?

Sąd wskazał też, że pozwana spółka nie wykazała braku bezprawności swoich działań, powołując się na realizację ważnego interesu społecznego, jakim jest przeciwdziałanie narkomanii. Pojedyncze zrzuty ekranu z treściami publikowanymi przez SIN to za mało, by wykazać, że działalność tej organizacji naruszała ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. Sąd oddalił powództwo tylko w zakresie żądania zakazu dalszego usuwania treści publikowanych przez SIN (w tej kwestii wydano wcześniej postanowienie zabezpieczające), gdyż mogą zdarzyć się sytuacje, że będzie to uzasadnione.

– Ograniczenia związane z usuwaniem treści na platformach można nazwać swoistą cenzurą prywatną. Dlatego wyrok należy ocenić pozytywnie, gdyż chroni on swobodę wypowiedzi niezależnie od tego, jak oceniamy działanie SIN – mówi Jakub Kubalski, adwokat z kancelarii SSW Solutions.

Dodaje przy tym, że akt o usługach cyforwych (DSA) jasno wskazuje, iż decyzja o usunięciu treści musi mieć źródło w przepisie prawa albo konkretnym postanowieniu regulaminu.

– Dziś pochopne usunięcie konta na platformie mogłoby wiązać się ze sporą odpowiedzialnością łącznie z nałożeniem kary administracyjnej – stwierdza adwokat.

Na razie Facebook musi zapłacić jedynie koszty postępowania, w tym należność za tłumaczenie pozwu. Wyrok jest nieprawomocny i firma zapewne złoży apelację.

Sygnatura akt: IV C 608/19

Opinia dla „Rzeczpospolitej”

Dorota Głowacka, specjalistka ds. orzecznictwa i litygacji, Fundacja Panoptykon

Z wyroku jednoznacznie wynika, że Facebook, ale i każda inna wielka platforma ma obowiązek uzasadnić swoje decyzje moderacyjne i dać użytkownikom możliwość skutecznego ich zakwestionowania. „Skuteczność” nie oznacza, że treść zawsze zostanie przywrócona, ale np., że poszkodowany zna uzasadnienie decyzji i może przedstawić swoje argumenty. Sąd potwierdził, że wielkie platformy nie mogą zupełnie uznaniowo i arbitralnie decydować, kto i co może powiedzieć w sieci oraz do jakich treści mamy dostęp. To pierwsza taka sprawa w Polsce i pierwszy wyrok wskazujący, że można skorzystać z przepisów o ochronie dóbr osobistych, gdy uważamy, że nasza treść została niesłusznie usunięta. Gdy trwały prace nad aktem o usługach cyfrowych, wykorzystywaliśmy tę sprawę, by unaocznić decydentom w Brukseli, jakie konsekwencje może mieć uznaniowość decyzji platform w tym temacie. Mam nadzieję, że nasza sprawa przetrze szlak do egzekwowania jego przepisów.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →