Sztuczną inteligencję przepędzić, implementację opóźnić, a artystom – podziękować. Taką parafrazą słów kniazia Wiśniowieckiego z filmowej adaptacji „Ogniem i mieczem” moglibyśmy przekornie podsumować lata pracy nad przyjęciem przepisów unijnego prawa autorskiego, które w tym roku miały swój wielki finał. Choć przyniosły one szereg oczekiwanych zmian, w opiniach przedstawicieli branży kreatywnej i prawników zarówno sposób ich wdrożenia, jak i ostateczny kształt pozostawiają wiele do życzenia.

– Podstawowe rozwiązania dyrektywy zostały transponowane, jednak nie bez pewnych braków czy błędów, ale należy się cieszyć, że przynajmniej coś mamy. Zrobiliśmy to jako ostatni kraj w UE i to ponad trzy lata po upływie przewidzianego w dyrektywie terminu – stwierdza dr Michał Markiewicz, ekspert w dziedzinie prawa autorskiego.

Co więc przyniosło tegoroczne, wyjątkowo burzliwe i spóźnione majstrowanie przy prawie autorskim? I jakie oczekiwania pokłada się w następnych latach?

Bałagan legislacyjny

Jak zauważa dr Markiewicz, proces nowelizacji prawa autorskiego przyniósł wiele zaskakujących zwrotów akcji. Jednym z nich było wyłączenie sztucznej inteligencji spod regulacji dozwolonego użytku w postaci eksploracji tekstów i danych (ang. text-and-data mining), stanowiącego podstawę uczenia algorytmów AI w prawie unijnym. – Na szczęście zmiana ta, tak szybko jak została dodana, została także usunięta i ostatecznie prawo polskie w tym zakresie nie jest w oczywistej sprzeczności z prawem UE. Sytuacja ta była jednak jednym z przykładów „bałaganu” legislacyjnego obecnego przy nowelizacji – stwierdza dr Markiewicz.

Prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich prof. Anna Nasiłowska zauważa z kolei, że działalność generatywnych programów bazujących na sztucznej inteligencji była istotną kwestią, która wynikła podczas konsultacji nad projektem zmian w prawie autorskim.

– Ta sama sztuczna inteligencja, która dla branży filmowej jest ciekawym i pomocnym narzędziem, dla literatów nie będzie stanowić moim zdaniem większego wyzwania – stwierdza szefowa SPP.

Nawiązując do branży filmowej, prof. Nasiłowska wspomina m.in. o sukcesie, jaki w USA odniósł filmowy dubbing, generowany przez sztuczną inteligencję na podstawie głosów polskich aktorów.

– Tymczasem, jeśli chodzi o autorów powieści czy wierszy, nie sądzę, by zostali oni zastąpieni przez odtwórczy algorytm. No, chyba że mówimy o powieściach i innych utworach niskich lotów, opartych na powtarzalnych schematach. Niezbędny będzie jednak obowiązek nie tylko oznaczenia, ale też opodatkowania zysków od komercyjnego użycia takich treści – mówi prof. Nasiłowska.

Wynagrodzenia przed i po zawarciu umowy

Tematem rzeką w sferze twórczej już od czasów starożytnego Rzymu pozostają wynagrodzenia – nie zmienia się to także, gdy zajrzymy na nasze polskie podwórko. O tym właśnie w dużej mierze były tegoroczne prace nad zmianami w prawie autorskim.

Dr Markiewicz podkreśla, że w nowelizacji doszło do rewolucji w wynagrodzeniach umownych: od teraz, w każdym przypadku, także umów o pracę, wynagrodzenia muszą być „godziwe i odpowiednie”. To daje możliwość kwestionowania wysokości umownego wynagrodzenia w przyszłości, gdy było ono nierynkowe, nawet mimo to, że strony zgodnie ustaliły jego wysokość. Wprowadzono także domniemanie, że przesłankę tę spełnia wynagrodzenie proporcjonalne do zysków (tj. procentowe).

– Jest to wyraz woli prawodawcy unijnego do modyfikacji zasad wynagradzania twórców i wprowadzenia modelu proporcjonalnych wynagrodzeń jako generalnego modelu umów. Obecnie tego typu rozliczenia powszechnie stosowane są w branży wydawniczej. Zapewne w niedalekiej przyszłości staną się standardem rynkowym także w pozostałym zakresie twórczości – mówi dr Markiewicz.

Wynagrodzenie umowne to jednak zaledwie początek. Oprócz niego, prawo autorskie przewidywać powinno szereg uregulowań zapewniających autorom dochody z tytułu eksploatacji ich dzieł na dalszych etapach. Czy tegoroczna nowelizacja sprostała tym oczekiwaniom?

Jednym z rodzajów takiego wynagrodzenia postumownego jest wynagrodzenie wypłacane autorom z tytułu wypożyczeń bibliotecznych.

– Oczywistością jest, że każda wypożyczona książka to jedna książka mniej w księgarni – czytelnik bowiem wybrał nieodpłatną formę zamiast zakupu własnego egzemplarza. W krajach UE autorzy otrzymują w takiej sytuacji odpowiedni ekwiwalent, dzięki któremu zarabiają także na tym, że ich książki uczestniczą w obiegu bibliotecznym, są pożyczane – stwierdza prof. Nasiłowska.

Tymczasem za rok 2023 mediana wynagrodzeń wypłacanych z tego tytułu autorom wyniosła 360 zł – nie miesięcznie, a rocznie. Wynika to między innymi z rocznych limitów, jakie ustala się na ten cel w Funduszu Promocji Kultury. W roku 2023 było to ok. 4,5 mln zł, a do 2025 – zgodnie z przyjętą w połowie grudnia przez Senat nowelizacją – limit wzrośnie o 1 mln zł. Pojawiają się jednak głosy, że to wciąż za mało.

– Główne postulaty branży kreatywnej, wysunięte podczas opóźnionych prac nad wdrożeniem unijnej dyrektywy i niedotyczące wprawdzie rynku literackiego, dotyczyły tantiemizacji dochodów z platform streamingowych. Chcieliśmy, aby reżyserzy, producenci czy aktorzy mieli przyznane należyte tantiemy z tytułu udostępniania ich utworów na platformach takich jak Netflix – mówi prof. Nasiłowska.

Zagadnienie tantiemizacji utworów udostępnianych na platformach streamingowych rozwija dr Markiewicz. Jak zaznacza, tantiemy zostały wpisane do projektu na ostatnim etapie prac.

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Nowelizacja na czwórkę, pała za poziom konsultacji

– Doszło do rozszerzenia kategorii utworów, których autorzy otrzymują postumowne wynagrodzenie z tytułu eksploatacji ich dzieł, tj. tantiemy. Problematyka ta jest bardzo kontrowersyjna, a przyjęte rozwiązanie, choć formalnie zgodne prawem UE, zostało przygotowane bałaganiarsko. Choćby regulacja dotycząca wynagrodzenia za udostępnianie szeregu kategorii utworów w miejscu i czasie przez siebie wybranym (art. 214 PrAut) nie określa: kto ma płacić to wynagrodzenie, czy dotyczy ono także bezprawnej eksploatacji, czy ma znaczenie umowa zawarta z twórcą oraz czy odnosi się do eksploatacji utworów już wcześniej w ten sposób eksploatowanych – analizuje dr Markiewicz.

Jak wskazuje, powstaje np. pytanie, czy redakcja portalu internetowego ma dodatkowo płacić twórcom, niezależnie od zawartych umów, za wszystkie artykuły archiwalne, udostępniane abonentom online.

Poproszona o ocenę tegorocznych zmian w prawie autorskim na tradycyjnej, uczniowskiej skali, prof. Nasiłowska w imieniu branży kreatywnej wystawia ustawodawcy czwórkę. Jak wskazuje, zmiany były dobre, niewytłumaczalne jednak było długie oczekiwanie i ostateczne ich wymuszenie poprzez naciski medialne oraz środowiskowe. Z kolei dr Markiewicz wystawia czwórkę minus. Dodając, że gdyby ocenie miał podlegać sam sposób konsultacji społecznych, ustawodawca musiałby powtarzać rok.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →