Wynik egzaminów wstępnych w tym roku przełoży się na mniejszą liczbę aplikantów za parę lat. Czy zapadły już decyzje, jakie zmiany wprowadzić w organizacji aplikacji, by na to odpowiedzieć?
Formułę aplikacji radcowskiej dopracowujemy konsekwentnie od lat i na bieżąco dokonujemy zmian, dostosowując się do wymagań zarówno rynku prawniczego, oczekiwań aplikantów, jak i czynników zewnętrznych, jak m.in. stan pandemii. Tegoroczny wynik egzaminu wstępnego również uwzględnimy w planowanych korektach. Na pewno przełoży się on na zmiany w organizacji szkolenia. Spada liczba absolwentów prawa, w związku z tym i chętnych na aplikacje. Jeszcze pięć lat temu do egzaminów wstępnych przystępowało 7000 kandydatów, a w tym roku – 4900. To spadek o ok. 15 proc. Może to świadczyć o nasyceniu rynku, a mniejsza liczba chętnych staje się normą. Jeśli chodzi o sam wynik egzaminów wstępnych z ostatnich 12 lat, to oscyluje on wokół 45 proc. zdawalności, więc tegoroczne 41–42 proc. to odchylenie jedynie o 3 pkt proc. To w zeszłym roku, gdy zdawalność wyniosła prawie 60 proc., odchylenie było nadzwyczaj duże (15 pkt proc.). Stąd też zapewne wrażenie, że zdawalność tak drastycznie spadła. Większym problemem jest – i będziemy go analizować – że w niektórych izbach także w tym roku zdawalność wynosiła 60 proc., a w innych nieco ponad 20 proc.
Z czego mogą wynikać takie rozbieżności?
Wymaga to dokładnej analizy, którą przeprowadzimy jak co roku. Wtedy będziemy wiedzieć, czy to była kwestia konkretnych dziedzin prawa (znaczyłoby to, że nie poświęca się im należytej uwagi na studiach), czy też wyników absolwentów konkretnych uczelni – wtedy przede wszystkim one powinny wyciągnąć wnioski. Musimy jednak podjąć ściślejszą współpracę z uczelniami, bo skoro „prawniczy boom” minął, mamy mniej studentów i aplikantów, to może należy wykorzystać tę sytuację i zastanowić się, jak jeszcze lepiej kształcić prawników, jak ma wyglądać droga ich kariery. I to musimy monitorować od rozpoczęcia studiów aż do ukończenia aplikacji. Musimy zrobić to razem z uczelniami, już 12 października w Gdańsku rozpocznie się ogólnopolskie spotkanie dziekanów wydziałów prawa, które będzie okazją do poważnej dyskusji. Wszystkim przecież zależy na jak najwyższej jakości kształcenia, tak aby po skończeniu uczelni studenci dostawali się na aplikację, a później zdawali egzamin radcowski.
Skąd pana zdaniem to mniejsze zainteresowanie studiami prawniczymi, a później aplikacją?
Od końca lat 90. przeżywaliśmy okres mody na prawo. Po transformacji zapotrzebowanie na prawników korporacyjnych było bardzo duże. Otwarcie zawodu w 2005 r. dało nadzieję, że po skończeniu studiów łatwiej będzie dostać się na aplikację i ją ukończyć. Ta fala jest już za nami i dochodzimy do okresu „normalnego” zainteresowania pracą w tej branży. I aplikanci, i studenci prawa zdają sobie sprawę, że bycie prawnikiem nie musi oznaczać wysokich zarobków, a tytuł radcy prawnego czy adwokata nie daje gwarancji zatrudnienia. Rynek usług prawnych staje się coraz bardziej skomplikowany i wymagający. Od profesjonalnych pełnomocników oczekuje się bowiem nowych kompetencji i okołoprawnych umiejętności. To zawód, w którym trzeba bardzo ciężko pracować, aby osiągnąć sukces i satysfakcjonujące zarobki.
A kiedyś było inaczej?
Ja takich czasów nie pamiętam, ale słyszałem, że kiedyś było dużo lepiej (śmiech). Osób z uprawnieniami było znacznie mniej, a pewne czynności zastrzeżone tylko dla nich. Gdy ja zaczynałem wykonywać zawód, na listę radców prawnych w Warszawie wpisanych było ok. 5 tys. osób. 15 lat później wpisów jest ponad 16 tys. Widać więc, że przyrost radców – i adwokatów – był w tym czasie znaczący. Rynek jest w dużej mierze nasycony (choć wciąż ma potencjał, bo Polacy z usług prawnika nadal korzystają w ostateczności), a konkurencja duża.
Opublikowany niedawno raport „Prawnik na rynku pracy” wskazuje, że średnia oferowana pensja dla prawnika specjalisty to ok. 7400 zł, ale już dla asystenta tylko ok. 5000 zł. Przy średniej krajowej na poziomie 6200 zł. Pojawiły się komentarze, że to wynagrodzenie nieprzystające do roli, jaką prawnicy odgrywają w biznesie.
I przede wszystkim odpowiedzialności. Podpisując dokumenty, analizując stan prawny pod kątem sytuacji klienta, doradzając rozwiązania, bierzemy odpowiedzialność za przedsięwzięcia warte nieraz miliony złotych. Mit „olbrzymich” wynagrodzeń dla prawników został dawno obalony. Są wciąż oczywiście prawnicy, którzy zarabiają bardzo dobrze, ale z naszych badań wynika, że to najwyżej kilkanaście procent osób wykonujących zawód. Podobny odsetek zarabia jednak bardzo słabo. Większość radców notuje zarobki w wysokości od 5 tys. do 10 tys. zł brutto. To nie jest odpowiednie wynagrodzenie za pracę wymagającą tak rozbudowanych kompetencji. Pamiętajmy choćby, jak często zmienia się prawo i jaka odpowiedzialność ciąży na pełnomocnikach. Rynek stał się bardzo wymagający. Klienci oczekują kompleksowej obsługi, co rodzi konieczność ciągłego podnoszenia kwalifikacji, rozwoju, wdrażania nowych narzędzi, w tym także legaltech. My jako samorząd staramy się oczywiście w tym radców wesprzeć i robimy to coraz skuteczniej.
Czy spadek zainteresowania zawodami prawniczymi to tylko kwestia wynagrodzenia? Czynników, które wpływają na postrzeganie zawodów prawniczych i ich popularność wśród osób wybierających swoją ścieżkę życiową jest kilka. Oczywiście wpływa też na to postrzeganie wymiaru sprawiedliwości. Mamy za sobą szereg nieefektywnych reform, a kolejne próby nie poprawiają sytuacji. Wręcz przeciwnie – potęgują kryzysy. To też przekłada się na spadek „powołań”. Obecnie wiele innych zawodów oferuje stabilną pozycję rynkową. Wzrosły także koszty prowadzenia kancelarii i obciążenia administracyjne. Do tego mamy wojnę, inflację i ciągle ponosimy konsekwencje pandemii, co wpływa na ogólnie trudną sytuację rynkową. Nasi klienci, czy to biznesowi czy osoby fizyczne, bardzo liczą się z wydatkami. Jest mniej inwestycji, a co za tym idzie – mniej pracy dla prawników. To się przekłada na liczbę osób, które wiążą swoją przyszłość z tym rynkiem – by te trendy zmienić, potrzeba będzie zapewne kilku lat.
Wśród tych, którzy decydują się na aplikację, większość wybiera radcowską. Różnica nie jest jednak tak duża jak dawniej. Gdy w 2012 roku na aplikację adwokacką zdawało 4200 osób, na radcowską było prawie 6000 chętnych. W tym roku przewaga wynosiła ok. 600 osób, a w co najmniej jednej z izb kandydatów do adwokatury było więcej. Skąd wynika ten spadek zainteresowania?
Nasz zawód daje z pewnością więcej możliwości, w tym form jego wykonywania. To na pewno przyciąga absolwentów, ale nasza aplikacja też jest bardzo wymagająca. Adwokacka obejmuje 130 godzin szkolenia w roku, nasza – 240, większa jest również liczba kolokwiów. Zaangażowanie jest więc niemal dwukrotnie wyższe – co też ma wpływ na wybory kandydatów. W samorządzie trwają ciągłe prace nad jakością i rozwojem aplikacji, w każdym roku szkoleniowym wdrażamy nowe rozwiązania. Chcemy być bardziej atrakcyjni i poszerzać ofertę, stosować nowe metody szkolenia. I myślę, że tegoroczne propozycje umocnią nas na pozycji lidera. Konkurencja jest korzystna, sprawia, że musimy wciąż myśleć o tym, jak zmieniać i unowocześniać aplikację. Te statystyki zachęcają nas do wytężonej pracy. Ale nie walczymy o ilość – chcemy przyciągnąć najlepszych absolwentów wydziału prawa, takich, którzy lubią się doskonalić, nabywać zarówno wiedzę, jak i praktyczne umiejętności, i chcą to robić – i zaoferować im to, co najlepsze. To się przez wiele lat udawało i to dla nas jest cel na kolejne lata.
Czy są już pomysły, co dokładnie należy zmienić w programie aplikacji?
Przyglądamy się intensywnie temu, czego rynek oczekuje od naszych absolwentów. Poszerzymy ofertę o ciekawe kursy specjalizacyjne. Do niedawna aplikacja to była głównie nauka procesu – cywilnego, karnego i administracyjnego. Dziś widzimy, że wielu radców w ogóle nie ma styczności z procesem. Są nowe dziedziny prawa, które nie wymagają znajomości procedur sądowych, ale umiejętności poruszania się w zupełnie innych obszarach. Tego typu kompetencje będziemy wzmacniać.
O jakich dziedzinach prawa pan mówi?
Jest ich dużo, na przykład smartkontrakty, ochrona praw człowieka czy nawet prawo zamówień publicznych. Nie wspominam już o nowych technologiach, bo o tym mówią wszyscy. Prawnik musi dziś wiedzieć, jak czytać bilans firmy, rachunek zysków i strat, złożone dane, słowem: rozumieć biznes. Czy można się tego nauczyć na aplikacji? Do tej pory w ograniczonym zakresie, dlatego musimy uczyć tego szerzej. Będzie też kilka niespodzianek. Mogę tylko powiedzieć, że pojawi się bardzo szeroka oferta zajęć online. Dzięki temu aplikant z każdej części kraju będzie mógł skorzystać ze szkolenia z najlepszymi fachowcami, na najwyższym poziomie. Kursy na platformie e-KIRP będzie mógł odbyć w dogodnym dla siebie momencie. Ma być bardziej elastycznie i specjalistycznie.
Jednak największą przewagą radców prawnych (i adwokatów) nad innymi prawnikami są właśnie uprawnienia do występowania w procesie. Czy więc jest sens konkurować także w kwestiach nieprocesowych?
Jedna trzecia, a może nawet połowa, członków naszego samorządu to „in-housi” pracujący w firmach, administracji rządowej czy samorządowej. Dla nich też musimy mieć atrakcyjną, merytoryczną ofertę, wspierającą wykonywanie zawodu. Staramy się odpowiednio rozpoznać potrzeby naszych interesariuszy, badać, czego oczekuje od nas rynek i co daje przyszłym radcom prawnym największe możliwości zawodowe.
Adwokatura planuje zorganizować Dzień Adwokata na uczelniach, w którym będzie zachęcać studentów do wyboru zawodu adwokata. Czy samorząd radców prawnych planuje podobną formę promocji?
Od lat współpracujemy z samorządami studenckimi, z organizacjami działającymi na uczelniach, np. z ELSA Poland. Ja sam regularnie od wielu lat prowadzę spotkania w kilku uczelniach. Pokazujemy, jak wygląda nasz zawód w porównaniu z innymi zawodami prawniczymi, jakie daje możliwości i jakie ma ograniczenia. Staramy się, by studenci świadomie wybrali przyszłą ścieżkę kariery. Promujemy nasz zawód nieustannie, wskazując, że daje on najszersze możliwości, a aplikacja praktycznie i merytorycznie przygotowuje do wykonywania zawodu zaufania publicznego. Popularność naszego zawodu pokazuje też przepływ między zawodami prawniczymi. Obserwujemy bowiem przepływ prawie wyłącznie w jedną stronę. Niewiele osób rezygnuje z radcostwa, zdecydowanie więcej aplikuje o wpis na listę radców prawnych. Wynika to zapewne z możliwości pracy na etacie. Często kandydaci powołują też jako argument do zmiany sprawnie działający samorząd. To świadczy o atrakcyjności naszego zawodu.
Włodzimierz Chróścik – prezes KRRP od 2020 r., były wieloletni dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →