W wielu przypadkach powództwa frankowiczów stanowią już połowę referatów sędziów cywilnych. Rozwiązania dziś nie widać. Wszyscy czekają albo na Sąd Najwyższy, który w składzie siedmiu sędziów lub wręcz całej Izby Cywilnej pomoże załatwić te sprawy, pomagając sądom powszechnym w interpretacji przepisów, albo na ustawodawcę. Na żadne szybkie rozwiązania się jednak nie zanosi.
Płynie lawiną
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku przyrost spraw frankowych jest spory. Dowód? Do września 2019 r. było ich 284. W 2020 r. (też do września) jest ich już 1203.
W Sądzie Okręgowym we Wrocławiu też widać spory przyrost.
– Mamy wzrost spraw frankowych o ponad 411 proc. –mówi „Rzeczpospolitej” Wojciech Łukowski, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
W Poznaniu czy Krakowie jest niewiele lepiej. Warszawa też ma swoje problemy.
– W 2020 r. (do października) trafiły do Sądu Okręgowego w Warszawie 10 243 sprawy frankowe. W całym 2019 r. było ich natomiast 4634. Dla porównania: w 2017 r. takich spraw było 988.
W sądach warszawskich nie ma specjalizacji, jeśli chodzi o sprawy frankowe – mówi „Rzeczpospolitej” sędzia Sylwia Urbańska, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie. – Takie sprawy zajmują ponad 50 proc. wszystkich referatów sędziów cywilnych – mówi „Rzeczpospolitej”.
Zwraca uwagę, że warszawscy sędziowie są przeciążeni.
– Na koniec roku każdy z sędziów cywilnych może mieć w referacie 750 spraw.
Sędziowie przełożyli to nawet na tomy akt, które mają do przeczytania.
Co z tego przełożenia wynikło? Sędziowie w Warszawie mają do przejrzenia od 1300 do 1700 tomów akt.
– Już nie ma gdzie ich mieścić – mówi jeden z warszawskich sędziów.
Łatanie dziur
Warszawski sąd starał się wygospodarować sekcję do spraw frankowych. Bezskutecznie. Teraz przyszedł czas na marzenia o wydziale do takich spraw. Na razie Ministerstwo Sprawiedliwości milczy.
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku także mają nawał spraw o kredyty w szwajcarskiej walucie.
– Mamy do czynienia z przeróżnymi żądaniami stron – mówi „Rzeczpospolitej” Rafał Terlecki, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Dowód? W 2019 r. do sądu wpłynęły 284 sprawy frankowe. W 2020 r. jest ich już 1203.
Co zrobić, żeby nie pogrążyły one sądów?
– Potrzebne będą uchwały Sądu Najwyższego, i to najlepiej w składzie siedmiu sędziów SN albo nawet całej Izby Cywilnej – mówi prezes Rafał Terlecki.
Powód? Roszczenia frankowiczów są bardzo różne i sądy podejmują w nich przeróżne wyroki. Pomóc mógłby także ustawodawca, przygotowując spójny, precyzyjny pakiet dla frankowiczów, ale na to się nie zanosi.
Prezes Wojciech Łukowski z Sądu Okręgowego we Wrocławiu także ma lawinę frankowych spraw.
– Jest ich na pewno cztery razy więcej niż w tym samym czasie 2019 r. – mówi „Rzeczpospolitej”.
O utworzeniu specjalnego wydziału dla takich spraw nie ma co myśleć. Prezes rozważa ratowanie się przesunięciami sędziów i urzędników z innych wydziałów, np. do spraw rozwodowych czy gospodarczych odwoławczych. Te mają dziś mniejszy wpływ i dobrze sobie radzą. Nie wiadomo jednak, jak długo będzie to trwało.
Fala spraw frankowych napędzana jest sprzyjającymi klientom orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Sądu Najwyższego oraz rosnącym odsetkiem wygrywanych przez frankowiczów spraw i będzie rosnąć.
Światełko w tunelu
Widać to choćby po danych jednej z największych kancelarii obsługujących frankowiczów wskazujących na skokowy wzrost zainteresowania jej usługami w ostatnich miesiącach. Oznacza to, że za sześć–dziewięć miesięcy, bo tyle trwa przygotowanie sprawy, do sądów dotrze kolejna fala pozwów. A ich liczbę można szacować na ponad 20 tysięcy.
Jak można ulżyć frankowiczom? Chodzi o zmiany w prawie procesowym (które przyśpieszają procedowanie lub przekierowują część spraw do innego sposobu rozpoznawania) lub materialnym (zmiany w prawie cywilnym, które spowodowałyby, że problem frankowy nie musiałby być rozwiązywany w sądach).
W zakresie prawa procesowego pojawił się pomysł, aby wprowadzić obowiązek mediacji między klientem a bankiem, prowadzonej np. przez rzecznika finansowego, zanim sprawa trafi do sądu.