Nie byłoby to możliwe bez rozwijającego się – niekiedy wręcz wbrew zamiarom i oczekiwaniom establishmentu (czego dowodzi dobitnie nasza rodzima historia ostatnich 8 lat) – społeczeństwa obywatelskiego i tysięcy osób zaangażowanych bezpośrednio w liczne prozwierzęce oraz prośrodowiskowe inicjatywy i przedsięwzięcia, zarówno lokalne (prywatne fundacje i stowarzyszenia, ośrodki interwencyjne, czy wreszcie tysiące tzw. domów tymczasowych dla porzuconych czy bezdomnych zwierząt domowych, nie wspominając już o dziesiątkach, a nawet i setkach tysięcy osób opiekujących się we własnych domach zwierzętami, dokarmiających bezdomne zwierzęta oraz uczestniczących w zbiórkach środków materialnych i finansowych dla schronisk), jak i o zasięgu krajowym (np. „Stop futrom”, czyli o zakończenie hodowli zwierząt futerkowych w Polsce), a nawet ogólnoeuropejskim (jak np. „Stop transportom”, czyli o zakończenie długodystansowego transportowania zwierząt, oraz „Koniec epoki klatkowej”, tj. o wycofanie klatek z hodowli zwierząt). Ten przełom, idący nie tylko w kierunku odczuwania współczucia i niedoli zwierząt zarówno tych domowych, jak i hodowlanych, ale nawet w kierunku mocno krytycznej refleksji na temat roli i miejsca człowieka w świecie (tzw. dyskursu atropocenu), znacząco wpływa na istotne przewartościowanie naszego stosunku do otoczenia: świata zewnętrznego i ożywionego, i nieożywionego. Można odnieść wrażenie, że skala tej refleksji wpisuje się w cywilizacyjny przełom, jakiego doświadczamy. Niesie to jednak ze sobą jednocześnie wzmożenie procesów nadganiania czasu w kwestii dostosowania krajowego stanu prawnego do już wypracowanych europejskich standardów w zakresie dobrostanu zwierząt, jak również – siłą rzeczy – kontrowersje odnośnie do projektowanych zmian prawnych.

Niedawno, bowiem 25.10.2024 r., przypadała już 24 rocznica wejścia w życie ustawy z 21.8.1997 r. o ochronie zwierząt (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1580; dalej: OchrZwU). Jakkolwiek ważna z punktu widzenia wprowadzanego wówczas nowego modelu systemu ochrony prawnej zwierząt, uchylająca nieadekwatne jak na owe czasy, ale przecież nowoczesne na moment, gdy je przyjmowano, przepisy rozporządzenia Prezydenta RP z 22.3.1928 r. o ochronie zwierząt (t.j. Dz.U. z 1932 Nr 42, poz. 417), utrwalała dość zachowawczy i właściwy konserwatywnemu społeczeństwu stosunek do świata zwierząt, nad którym nadal pełnię władzy niepodzielnie sprawował człowiek. Lektura OchrZwU – poza kilkoma treściami, jak przepisy o dereifikacji zwierząt czy hasłowo potraktowana kwestia dobrostanu zwierząt – przywołuje wciąż nieodparte wspomnienie maksymy Hermogeniana (rzymskiego jurysty za czasów cesarza Dioklecjana), że oto wszelkie prawo ustanowiono ze względu na ludzi. Tymczasem w kulturze Zachodu następuje radykalny zwrot od dominującego przez ostatnie setki lat – a utrwalonego w kartezjańskiej wizji świata – antropocentryzmu w kierunku biocentryzmu, akcentującego konieczność uwzględniania autonomicznej wartości pozaludzkich istot żywych. Rozwijająca się pod wpływem psychologii poznawczej refleksja moralno-filozoficzna, w której dobitny głos zabierają współcześni filozofowie tej miary co utylitarysta Peter Singer (inicjator Ruchu Wyzwolenia Zwierząt), Tom Regan czy formułujący radykalne stanowisko abolicjonistyczne Gary Francione, współbrzmi z głosem zoologów, zwłaszcza etologów oraz prymatologów, jak chociażby zmarłego niedawno niderlandzkiego prymatologa F. de Waal, czy polskiego zoologa i bioetyka prof. A. Elżanowskiego. Myśl przewodnią tych głosów stanowi konstatacja, że prawo stanowione nadal honoruje umocowany w filozoficzno-religijnej tradycji ontyczny status zwierząt jako istot hierarchicznie niższych, co z kolei daje asumpt do traktowania zwierząt jako nieograniczonego rezerwuaru zasobów poddawanych intensywnej eksploatacji. Nie można nie dostrzegać w obywatelskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt wysiłków przełamania tego tradycjonalistycznie ujmowanego paradygmatu dominacji człowieka nad istotami odczuwającymi ból i cierpienia oraz wykazującymi całą gamę potrzeb nie tylko fizycznych (fizjologicznych), ale i psychicznych. W tym sensie OchrZwU jest już dalece przestarzała, a jej regulacje odbiegają nie tylko od refleksji etyczno-moralnej, lecz także od ustaleń współczesnej nauki.

W uzasadnieniu do projektu ustawy z 7.10.2024 r. podnosi się, że nadrzędnym jej celem jest poprawa dobrostanu zwierząt oraz doprecyzowanie i rozszerzenie zakresu ochrony prawnej zwierząt, tak aby lepiej uwzględniać ich potrzeby fizyczne, psychiczne oraz społeczne. I nie jest to czcza formuła, obfitująca w retoryczne frazesy, jakimi ukwiecone są liczne uzasadnienia współczesnych aktów prawnych, lecz rzeczywista motywacja wynikająca z obserwacji smutnej rzeczywistości społecznej, kreowanej przez – w równej mierze – przestarzałą, co i zacofaną cywilizacyjnie OchrZwU. Centralnym punktem nowelizacji jest nadanie pojęciu „dobrostan zwierząt” wymiernego kontekstu normatywnego, niosącego w sobie konkretne obowiązki po stronie społeczeństwa tak w wymiarze zindywidualizowanych jednostek, jak i instytucjonalnym, których dotąd próżno było upatrywać na gruncie OchrZwU. Jakkolwiek posługuje się ona pojęciem „dobrostanu”, niemniej jego funkcja wydaje się być, póki co, reprezentacyjno-symboliczna i sprowadza się do roli „listka figowego” dla aspirującego do kulturowo rozwiniętego systemu prawnego, wciąż zakorzenionego w schematycznej antropocentrycznej wizji świata.

Nie bez przyczyny leżącej w mentalnym konserwatyzmie, gdy w jednym z pierwszych – po pożegnaniu PRLu – projektów ustawy o ochronie prawnej zwierząt, tj. w projekcie z 1993 r., użyto odwołania do koncepcji „praw zwierząt”, to w kolejnych projektach i ostatecznie w OchrZwU pojęcie to „wyrugowano”, świadomie pozostając na etapie dereifikacji zwierząt, co i tak uczyniono w stopniu wysoce niekonsekwentnym. Stąd nadal, mimo wyraźnej dyspozycji z art. 1 ust. 1 OchrZwU (verba legis: „Zwierzę … nie jest rzeczą.”), sama ustawa z 1997 r., jak i liczne ustawy szczególne z Kodeksem cywilnym na czele obfitują nadal w terminologię prawnorzeczową w kontekście zwierząt, pozycjonując je jako przedmiot własności człowieka (niestety od tego błędu poznawczo-logicznego nie jest wolna także przedmiotowa nowelizacja, używając chociażby w zmienianym art. 7 przebrzmiałego, lecz wciąż widać nośnego określenia „właściciel”. Ot, chciałoby się rzecz za L. Wittgensteinem, że zdanie jest obrazem rzeczywistości). Co prawda w art. 1 ust. 2 OchrZwU ustawodawca stwierdza, iż w  zakresie nieuregulowanym w tejże ustawie do zwierząt stosuje się odpowiednio tylko przepisy dotyczące rzeczy, jednakże w wymiarze filozoficznym przywołać należałoby w tym kontekście słowa L. Wittgensteina, że oto granice mojego języka są granicami mojego świata, podczas gdy w wymiarze regulacyjnym, ów „zakres nieuregulowany” tworzy rozległą przestrzeń praktyk ludzkich wciąż naruszających godność i potrzebę opieki zwierzęcia, którą przecież tak mocno artykułuje przywoływany art. 1 ust. 1 OchrZwU. Niestety ten rozdźwięk między i tak niedoskonałym prawem a rzeczywistością coraz wyraźniej się uwidacznia, tym bardziej, że inne porządki prawne państw europejskich wprowadzono już na poziom konstytucjonalizacji statusu zwierząt, czyniąc koncepcję dobrostanu zwornikiem regulacji prawnych. Tymczasem polski porządek prawny pozostaje nadal na gruncie humanitarnego traktowania zwierząt jako wyrazu mechanizmu obrony moralności publicznej. Było to co prawda postępową ideą w okresie międzywojennym (wobec dominujących wówczas XIX-wiecznych rozwiązań legislacyjnych), lecz obecnie stanowi jedynie przestarzały relikt minionej epoki.

Proces konstytucjonalizacji statusu prawnego zwierząt rozpoczęła Konfederacja Szwajcarska, statuując w 1999 r. we wprowadzonym do Konstytucji art. 80 obowiązek władz federalnych ustanowienia przepisów o ochronie zwierząt, zaś w art. 120 przewidując, że przy stosowaniu nowych technologii należy uwzględniać godność stworzenia, jak i bezpieczeństwo człowieka, zwierząt i środowiska oraz chronić genetyczną różnorodność zwierząt i rodzajów roślin. W konsekwencji w ustawie federalnej z 2005 r. o ochronie zwierząt zdefiniowano pojęcie godności zwierzęcia jako nieodłącznej wartości, która musi być respektowana przez tych, którzy opiekują się zwierzęciem. Co więcej, Federalny Komitet ds. Etyki w Zakresie Nie-ludzkiej Biotechnologii oraz Szwajcarski Komitet ds. Eksperymentów na Zwierzętach przyjęły w swoich konkluzjach, iż zwierzęta koegzystują z człowiekiem, więc w tym sensie obie godności są komplementarne i równorzędne. W podobnym duchu wypowiedział się ustawodawca niemiecki, dodając w 2002 r. do ustawy zasadniczej Republiki Federalnej Niemiec (1949) do art. 20a wyrazy „i zwierząt”, co nadało wspomnianemu przepisowi nowe brzmienie, a mianowicie: „Państwo, w ramach porządku konstytucyjnego, poprzez ustawodawstwo oraz na mocy ustaw i przepisów prawa, chroni poprzez władzę wykonawczą i sądownictwo naturalne podstawy życia i zwierzęta, również w poczuciu odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń”. Podobne rozwiązania przyjęły też Austria, Włochy, Słowenia, Luksemburg, a ostatnio – w maju tego roku – Belgia, gdzie nota bene aż 86 % społeczeństwa opowiedziało się za wprowadzeniem koncepcji dobrostanu zwierząt jako podstawowej wartości do konstytucji.

Koncepcja dobrostanu zwierząt jako kluczowy moment zmiany postaw społecznych względem zwierząt narodziła się w latach 60. XX w. i była efektem z jednej strony odchodzenia od dominującego od lat 20. XX w. behawioryzmu, w którym rozważanie stanów psychicznych zwierząt uznane było za nienaukowe, zaś z drugiej strony rozwojem badań nad doznaniowością zwierząt, jak chociażby w pracach brytyjskiej biolog i etolog Marian Stamp Dawkins, dowodzącej, że ssaki i ptaki mają indywidualne preferencje i potrzeby (np. konkretnych kontaktów międzyosobniczych), które nie dają się określić na podstawie wiedzy o gatunku.

Symbolicznym przekroczeniem „progu świadomości” była opublikowana w 1964 r. praca R. Harrison (angielskiej aktywistki prozwierzęcej i pisarki oraz działaczki Farm Animal Welfare Council) zatytułowana „Animal Machines: The New Factory Farming Industry”, bowiem do tego momentu opinia publiczna była nieświadoma innowacji wprowadzanych w rolnictwie, mających na celu uczynienie go bardziej intensywnym i wydajnym, co wiązało się z coraz okrutniejszym traktowaniem zwierząt jako zasobu towarowego. Książka ta wywołała publiczną dyskusję na temat przemysłowego chowu zwierząt i sposobu, w jaki są one traktowane, oraz skłoniła brytyjski rząd do powołania komisji pod przewodnictwem zoologa Francisa Brambella w celu zbadania stanu dobrostanu zwierząt hodowlanych. W 1965 r. opublikowano „Raport Brambella”, w którym nakreślono tzw. pięć wolności, co zapoczątkowało badania nad dobrostanem zwierząt. Koncepcja dobrostanu zwierząt stała się – jak zauważa prof. T. Pietrzykowski – „niekwestionowanym fundamentem aksjologicznym współczesnego modelu ochrony prawnej zwierząt”, choć model ten przeciwstawiany jest modelowi opartemu na założeniu upodmiotowienia i ochrony praw podmiotowych zwierząt. Odwołując się do doznaniowości zwierząt, raport komisji Brambella odrzucił tym samym notoryczne – a dominujące dotąd – twierdzenia zootechników, iż najlepszą miarą dobrostanu jest produktywność. Takie nowe podejście wpłynęło znacząco na filozoficzne podstawy etycznego myślenia o zwierzętach.

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Do polskiego systemu prawnego koncepcja dobrostanu zwierząt została wprowadzona pod wpływem prawa UE, wszakże tylko jako termin normatywny, bez jego doprecyzowania. Stan ten – będący swoistą protezą dostosowującą prawo krajowe do standardu europejskiego – był wysoce niezadowalający, a wraz z postępującym procesem konstytucjonalizacji statusu prawnego zwierząt w porządkach prawa krajowego państw europejskich dowodził pogłębiającego się zapóźnienia prawa polskiego. Projektowi z 7.10.2024 r. przyznać trzeba rzeczywiste ambicje radykalnej zmiany tego stanu rzeczy. Ponadto projekt uwzględnia konieczność wprowadzenia oczywistych zmian we wszystkich tych obszarach praktyk społecznych i sankcjonowania postaw wobec zwierząt, gdzie w innych społeczeństwach europejskich dokonały się istotne przewartościowania, będące jednocześnie efektem takich procesów jak:

  1. wzrastająca zamożność społeczeństwa, co bez wątpienia determinuje wzrost świadomych ale i etycznych zarazem wyborów konsumenckich (wg. badań Eurobarometru z 2023 r. Attitudes of Europeans Towards Animal Welfare aż 84% Europejczyków uważa, iż dobrostan zwierząt hodowlanych w ich krajach macierzystych powinien być lepiej chroniony, podobna większość, tj. około 83%, popiera także ograniczenie czasu transportu zwierząt, zaś 74% opowiada się za zdecydowanie lepszą ochroną dobrostanu zwierząt domowych w swoim kraju. Natomiast aż 90% Europejczyków uważa, że praktyki w segmencie rolnictwa oraz hodowli zwierząt powinny spełniać podstawowe wymogi etyczne),
  2. świecka etyka poszanowania jednostek, mająca coraz silniejszy wpływ na moralność publiczną.

Co więcej, ranga dobrostanu zwierząt znacząco wzrasta w polityce wewnętrznej UE, czego widocznym znakiem jest – poza szeregiem regulacji unijnych – także powołanie pierwszego w historii Komisarza UE ds. dobrostanu zwierząt w osobie Olivér’a Várhelyi.

Projekt z 7.10.2024 r. porządkuje te obszary społecznych zachowań w relacjach wobec zwierząt, które pozostawały zapóźnione, jak wzmocnienie nadzoru nad zwierzętami ze strony ich opiekunów (poprzez np. obowiązek chipowania czy zgłaszania zaginięcia lub ucieczki zwierząt, zapewnienia warunków właściwych dla dobrostanu zwierzęcia, w tym odpowiednich warunków ich przebywania, zapewnienia opieki weterynaryjnej itp.) czy doprecyzowanie obowiązków organów samorządu do przeciwdziałania bezdomności zwierząt i zapewnienia im należytych warunków schronienia, w tym opieki i wyżywienia (także poprzez wzmocnienie nadzoru weterynaryjnego), czy wreszcie kategoryczny zakaz używania wyrobów pirotechnicznych (art. 7a RPU 2024 X, poz. 700), tudzież zakaz utrzymywania zwierząt na uwięzi (art. 9 ust. 2 RPU 2024 X, poz. 700). Ponadto projekt przewiduje przeciwdziałanie patologicznym modelom biznesowym, jak tzw. pseudohodowle psów i kotów czy komercyjne schroniska dla zwierząt, w ramach których bezwzględnie i z pogwałceniem jakiejkolwiek etyki monetyzuje się działalność, sięgającą swoimi korzeniami do aktywności charytatywnej, jak placówki opiekuńcze dla zwierząt, czyniąc ze zwierząt już nie tylko rzeczy, ale wręcz zasób towarowy.

Projekt z 7.10.2024 r. nie jest wszakże wolny od kontrowersji, czego dowodzi krytyczna – ze strony części środowisk naukowych – ocena propozycji dotyczących obowiązkowej i powszechnej kastracji psów i kotów na terenie całego kraju (por. 9d RPU 2024 X, poz. 700). Proponowana regulacja niewątpliwie motywowana jest potrzebą przeciwdziałania bezdomności zwierząt, lecz jednocześnie może skutkować bardzo głęboką ingerencję w naturę; z pewnością wymaga szerokiej i wieloaspektowej dyskusji publicznej.

Mimo że projekt z 7.10.2024 r. nadal stanowi wyraz pozostawania przy regulacji szczególnej, zakotwiczonej w koncepcjach dereifikacji zwierząt oraz imperatywu ich humanitarnego traktowania, a tym samym wciąż jest krok przed podjęciem problematyki podmiotowości zwierząt, a tym bardziej konstytucjonalizacji ich statusu prawnego, niemniej w ogólnej jego ocenie jest niezwykle ważny i potrzeby, przybliżając nas do fundamentalnych z punktu widzenia postępu cywilizacyjnego rozstrzygnięć.

Warto na koniec zadumać się nad słowami Petera Singera z jego „Wyzwolenia Zwierząt” z wydania z 1975 r.: „Jeśli zwierzęta rzeczywiście cierpią – mają jeden podstawowy i wspólny z nami – ludźmi – interes, żeby nie cierpieć. Unikają bólu i cierpienia, tak samo, jak my – ludzie – wszelkimi sposobami go unikamy. Nie do pogodzenia z zasadami racjonalności i uniwersalności, które fundują każdy spójny system etyczny, jest ignorowanie tych podstawowych interesów zwierząt. Nie możemy tego czynić, ponieważ staramy się nie czynić tego w przypadku ludzi innych niż my sami”.

Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →