W wystąpieniu otwierającym wysłuchanie obywatelskie w Kancelarii Premiera wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski przedstawił najważniejsze założenia projektu nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, który ma wdrożyć do polskiego prawa akt o usługach cyfrowych (DSA).

Projekt wdrażający DSA ma też wprowadzić na szerszą skalę tzw. zaufane podmioty sygnalizujące i polubowne metody rozwiązywania sporów w sprawie treści w sieci. Najwięcej jednak kontrowersji budzi procedura nakazu zwalczania treści bezprawnych. Pojawiają się propozycje, by w postępowaniu tym przyznać status strony użytkownikowi, którego treść została usunięta. Może to jednak okazać się trudne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wielu takich użytkowników to realnie boty. Dlatego najnowsza koncepcja zakłada, że użytkownik taki dostanie powiadomienie, że w sprawie jego treści toczy się postępowanie, i będzie mógł zgłosić swój udział, ale nie będzie on obowiązkowy.

Wiele problemów rodzi też fakt, że większość treści szkodliwych w internecie wywiera negatywne skutki w pierwszych godzinach po publikacji, co nie przystaje do klasycznych terminów znanych postępowaniu administracyjnemu (14, 30 czy nawet 60 dni). Z kolei proponowana we wcześniejszych wersjach projektu natychmiastowa wykonalność decyzji ws. usunięcia treści miałaby zostać ograniczona tylko do „szczególnie rażących przypadków”, które też muszą zostać należycie zdefiniowane. Wreszcie rozważane jest, by podstawą do usunięcia takich treści mogły być enumeratywnie wskazane czyny zabronione, ale nie np. naruszenie dóbr osobistych czy praw autorskich.

Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon wskazała z kolei, że DSA to szansa na przebudowanie internetu tak, by stał się on przestrzenią bardziej przyjazną dla człowieka, a mniej zależną od wielkich korporacji. Nie można jednak pozwolić, by ich uznaniowe decyzje zostały zastąpione uznaniowymi decyzjami organów państwa. Dlatego propozycje Ministerstwa Cyfryzacji to krok w dobrym kierunku. Ważne jest jednak zapewnienie możliwości odwołania do sądu powszechnego, nie do administracyjnego, a także – aby autor mógł być wysłuchany przed podjęciem decyzji ws. treści. Z kolei Cezary Węgliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zwrócił uwagę, że pozostawienie naruszenia dóbr osobistych jako podstawy usunięcia treści otwierałoby kolejną możliwość nadużywania tych przepisów wobec lokalnych dziennikarzy czy działaczy krytykujących np. działania miejscowego burmistrza.

Nowe technologie – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Instytucje reprezentujące twórców i nadawców zwracały uwagę, że DSA musi też pozwolić na skuteczne zwalczanie piractwa i kradzieży treści. Wreszcie organizacje skupione na walce z dezinformacją i transparentnością procesów wyborczych wskazywały, że ustawa wdrożeniowa powinna przyznawać nowe kompetencję nie tylko prezesowi UKE czy UOKiK, ale też Państwowej Komisji Wyborczej i Krajowemu Biuru Wyborczemu.

Głos zabrali też przedstawiciele izb gospodarczych czy organizacji pracodawców i przedsiębiorców telekomunikacyjnych. Zwracali oni uwagę, że przewidziana w ustawie procedura usuwania treści powinna dotyczyć dostawców usług hostingu, gdyż tylko oni mogą blokować dostęp do konkretnych treści. Z kolei dostawcy internetu są w stanie co najwyżej blokować całe strony czy serwery, co może prowadzić do zjawiska tzw. overblockingu, czyli nadmiernego blokowania treści (legalnych wraz z nielegalnymi).

Jeśli jednak blokowanie ma odbywać się na poziomie przedsiębiorstw telekomunikacyjnych, to wzorem powinien być tutaj działający sprawnie rejestr witryn hazardowych.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →