Zgodnie z art. 19a ust. 1 ustawy z 11.03.2004 r. o podatku od towarów i usług (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 106 ze zm.; dalej: VATU), obowiązek podatkowy powstaje co do zasady z chwilą dokonania dostawy towarów lub wykonania usługi.
Organy podatkowe szczególnie niechętnie patrzą na sytuacje, w których strony danej transakcji „odsuwają” moment wykonania usługi (a więc rozliczenia VAT) w czasie, uzależniając go od pewnych zdarzeń przyszłych. Fiskus jakby nie zauważał przy tym, że najczęściej oznacza to także opóźnienie w uzyskiwaniu wynagrodzenia za takie usługi. Ale też fiskus patrzy na rzeczywistość przede wszystkim biorąc pod uwagę swój własny fiskalny interes (czemu nie można się dziwić). Zresztą, widać pewną odwilż w tym zakresie, chociażby na przykładzie wracających do łask protokołów zdawczo-odbiorczych (choć nie dla każdego rodzaju usług, o czym przykładowo Dyrektor KIS w interpretacji indywidualnej z 9.10.2020 r., 0114-KDIP4-1.4012.354.2020.3.MK, Legalis).
Istnieje na tym świecie pewna kategoria „podatników-hazardzistów”. Uzależniają oni możliwość dochodzenia wynagrodzenia za swoje usługi od osiągnięcia umówionego z klientem sukcesu. Działa to tak, że z reguły część wynagrodzenia płatna jest jedynie w przypadku spełnienia się określonego zdarzenia przyszłego niepewnego (np. wygrana przed sądem, uzyskanie pozytywnej interpretacji indywidualnej, otrzymanie dofinansowania itp.). Wówczas to sukces – jak się wydaje – decyduje o wykonaniu danej usługi (choć to temat sam w sobie niezwykle ciekawy). Problem w tym, że zanim osiągnie się planowany sukces, mogą pojawić się także porażki…
Czego dotyczyła sprawa?
Podatnik wspierał swoich klientów w uzyskiwaniu odszkodowań od ubezpieczycieli. Zwyczajowo stosowany przez podatnika schemat współpracy zakładał rozliczenie w oparciu o tzw. wynagrodzenie za sukces, jako określony procent kwoty odszkodowania należnego klientowi od ubezpieczyciela.
Niestety, podatnik borykał się z problemami finansowymi. Przez to zmuszony został do zawieszenia swojej działalności. Po pewnym czasie, został zresztą wykreślony z rejestru podatników VAT, dokonał remanentu likwidacyjnego a także zdał kasę fiskalną do utylizacji. Jednym słowem: prowadzenie działalności gospodarczej uległo zakończeniu.
Pewnie niewielkim pocieszeniem dla (byłego już) podatnika był fakt, że po dokonaniu wszelkich formalności w zakresie likwidacji swojego biznesu okazało się, że wygrał on jednak dla jednego ze swoich klientów sprawę o odszkodowanie. A to oznacza, że zmaterializowało się należne wynagrodzenie (w wysokości 25% odzyskanej kwoty). Sukces nie miał jednak pełnego smaku. Okazuje się, że klient będzie w stanie zapłacić wynagrodzenie (tzw. success fee) jedynie na podstawie faktury VAT. A nie za bardzo jest ją komu (i jak) wystawić. Pojawił się więc pomysł wystawienia noty księgowej i rozliczenia sukcesu w kwocie netto. Czy jednak na takie rozwiązanie zgodziłby się fiskus? Na te i na inne pytania odpowiedzi znajdziemy w najnowszej interpretacji indywidualnej Dyrektora KIS.
Stanowisko organu
Jak nietrudno jest sobie wyobrazić, Dyrektor KIS w interpretacji indywidualnej z 18.1.2021 r., 0111-KDIB3-1.4012.813.2020.1.ABU nie podszedł z entuzjazmem do możliwości rozliczeń między stronami w ww. sytuacji z pominięciem swojego kawałka tortu (czyli: kwoty podatku należnego). Organ przypomniał przede wszystkim, że podatnik zobowiązany jest opodatkować daną czynność w momencie powstania obowiązku podatkowego. Gdy za podatek staje się wymagalny, powinien być rozliczony za ten okres bez względu na okoliczności.
Fiskus uznał, że (były) podatnik w momencie wykonania usługi nie prowadzi działalności gospodarczej. Jednak był nim w momencie świadczenia usługi, zatem ma obowiązek ją opodatkować i odpowiednio rozliczyć. Nie ma w tym zakresie znaczenia fakt, że po zakończeniu działalności gospodarczej i wykreśleniu z rejestru podatników VAT, podmiot ów nie ma możliwości wystawiania faktury za czynności wykonane, w stosunku do których obowiązek podatkowy powstał po zakończeniu działalności gospodarczej.
Innymi słowy: VAT powinien być zapłacony niezależnie od tego, że wykreślony z rejestru podatnik niespecjalnie ma techniczne możliwości spełnienia jakichkolwiek innych wymogów wynikających z przepisów VATU (np. wystawienia faktury, prowadzenia ewidencji, złożenia JPK_V7, nie wspominając o wpłacie na tzw. mikrorachunek itd.).
W czasach pandemicznych (a zapewne także w post-pandemicznych) niestety pewnie spora ilość prowadzonych przez podatników działalności gospodarczych ulegnie zamknięciu. Omawiana interpretacja, choć jej stan faktyczny jest dość specyficzny (tzw. success fee charakteryzuje zazwyczaj branże tzw. „usług profesjonalnych”, nie odmawiając profesjonalizmu nikomu), może więc mieć znaczenie także dla szerszego grona odbiorców (oby nie!).
Samo rozstrzygnięcie Dyrektora KIS aż tak bardzo nie bulwersuje. Jest zgodne z fundamentami systemu VAT oraz z praktyką unijną. Opiera się na logicznej zasadzie: skoro dokonałeś, podatniku, czynności opodatkowanej, powinieneś rozliczyć VAT z tego tytułu. Trudno więc z takim podejściem polemizować.
Patowość opisywanej sytuacji polega jednak na tym, że były już podatnik ma związane ręce tak co do należytego zaraportowania transakcji jak i jej uregulowania (względem fiskusa). Bo jak z czysto praktycznego punktu widzenia podejść do takiej zapłaty: oczyma wyobraźni widzimy rozważania pracowników działu rachunkowości właściwego urzędu skarbowego, próbujących odpowiednio przyporządkować taką wpłatę. A także lawinę dalszych działań organu w takim zupełnie niestandardowym przypadku.
Jeszcze większym problemem dla (byłego już) podatnika może być jednak rozliczenie z klientem. Ten oczekuje faktury, być może chciałby odliczyć podatek naliczony. Kto mu tę fakturę ma jednak wystawić? Jak? Z jakimi danymi? Czy taka faktura uprawnia do odliczenia, chociażby w kontekście art. 88 ust. 3a pkt 1 lit. a VATU?
Te wszystkie kwestie fiskus jakby przemilczał. Zresztą, wywody przedstawione w opisywanej interpretacji są mocno powściągliwe. A można by drążyć chociażby określenie momentu wykonania usługi doradczej (choć może i lepiej, że do tego nie doszło, jak widać problemów i tak jest mnogo). Pytanie więc brzmi, czy najlepszym rozwiązaniem (choć w cale nie idealnym, zważywszy chociażby na inne obciążenia publicznoprawne) nie byłoby w tej sytuacji po prostu ponowna rejestracja do celów VAT, chociażby tylko po to, by rozliczyć się z tej jednej transakcji… uciążliwe, ale przynajmniej jest szansa, że uda się uzyskać wynagrodzenie.