Wynika to z projektowanego nowego art. 3 ust. 6 ustawy o CIT. Przewiduje on, że gdy podatnik (a więc osoba prawna) ma w swoim „organie kontrolnym, stanowiącym lub zarządzającym” osobę mieszkającą na stałe w Polsce, to ma zarząd w naszym kraju i tu podlega obowiązkowi podatkowemu. Innymi słowy, od swoich dochodów powinna płacić polski CIT. To swoiste domniemanie, że zagraniczna osoba prawna ma swoją siedzibę lub zarząd w Polsce.
Według uzasadnienia projektu zmiana ta ma charakter uszczelniający system podatku dochodowego.
Przeciw kombinacjom
Ministerstwo twierdzi, że przepisy te ograniczą zjawisko rejestrowania na terytorium innego państwa przez polskich rezydentów firm, które nie prowadzą tam rzeczywistych operacji gospodarczych. Resort chce też „wyeliminować błędne przeświadczenie wielu podatników, iż taki zarejestrowany na terytorium innego państwa podmiot nie będzie mógł być uznany za polskiego rezydenta podatkowego”.
W uzasadnieniu powołano się na tzw. konwencję modelową OECD, czyli uzgodniony w tej organizacji wzorzec dla międzynarodowych umów o unikaniu podwójnego opodatkowania. Wskazano szczególnie na wprowadzony w 2017 r. art. 4 ust. 3 konwencji. Mówi on, że „będzie uważać się, że dana osoba ma siedzibę dla celów umowy, mając na względzie miejsce położenia jej faktycznego zarządu, miejsce utworzenia lub inny sposób jej ustanowienia”.
Zacytowano też oficjalny komentarz do konwencji, w którym podano przykładowe okoliczności, które powinno brać się pod uwagę, gdy są wątpliwości do co rzeczywistego miejsca zarządu. To m.in. miejsce, w którym na ogół odbywają się zebrania rady dyrektorów, miejsce, w którym podejmowane są ważniejsze decyzje związane z bieżącym zarządzaniem, czy też miejsce, w którym prowadzona jest jej księgowość.
Aby jeszcze lepiej uzasadnić zmianę, MF powołało się na orzecznictwo Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie określania miejsca zarządu. To nie tylko miejsce podejmowania zasadniczych decyzji przedsiębiorstwa, lecz również miejsce bieżącego prowadzenia spraw (II FSK 2475/14).
Gdzie ten zarząd
Z tą bogatą argumentacją nie do końca jednak współgra proponowana treść nowego przepisu. Z uzasadnienia wyraźnie wynika chęć walki ze sztucznymi bytami gospodarczymi, tworzonymi tylko po to, by uciec z Polski z płaceniem podatków. Projektowany przepis jako taki sformułowano tak, że w zasadzie wystarczy obecność w zarządzie spółki polskiego rezydenta, by już sama spółka podlegała polskiemu CIT. Nie wskazano w szczególności, że spółka ma być realnie zarządzana z naszego kraju. O ile w przypadku sztucznie tworzonych spółek ich prezesi na ogół nawet nie bywają w ich siedzibach, o tyle sytuacja wygląda inaczej w międzynarodowych firmach z wieloosobowym zarządem, prowadzących rzeczywisty biznes.
Do takich sytuacji ani projekt nowelizacji CIT ani uzasadnienie się nie odnosi. Nie przewidują sytuacji, w których rzeczywiste decyzje co do losów danej spółki zapadają poza Polską, choć z udziałem mieszkających w Polsce członków zarządu.
Etap legislacyjny: konsultacje publiczne
Patrycja Goździowska doradca podatkowy, partner w kancelarii SSW Pragmatic Solutions
W dzisiejszych realiach światowej gospodarki nie jest niczym nadzwyczajnym, że w zarządzie spółki zarejestrowanej np. w Niemczech są osoby z innych krajów, np. z Polski. Aby skutecznie zarządzać, owi polscy członkowie zarządu wcale nie muszą mieszkać za Odrą. Pandemia przeniosła przecież pracę zdalną na nowy poziom, jeszcze bardziej ograniczając konieczność fizycznej obecności w siedzibie spółki. Taka sytuacja może dotyczyć zależnych od polskich podatników spółek, które prowadzą rzeczywistą działalność i płacą podatki w krajach, w których są zarejestrowane. W projekcie nie wskazano żadnych dodatkowych warunków uznania, że spółka zarządzana jest z Polski. Takie niedookreślenie może sprawić, że dwa państwa będą dążyły do opodatkowania dochodów spółki, a to wywoła konieczność prowadzenia sporu na gruncie umów o unikaniu podwójnego opodatkowania.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →