Treści cyfrowe to dane wytwarzane i dostarczane w formie elektronicznej, takie jak e-booki, pliki muzyczne, programy komputerowe. Usługa cyfrowa pozwala zaś samemu konsumentowi wytwarzać, przetwarzać i przechowywać dane lub uzyskać do nich dostęp. W tej kategorii mieszczą się media społecznościowe, hosting danych, portale udostępniające filmy lub muzykę. Jak zauważa autorka raportu dr Katarzyna Południak-Gierz, nie było dotąd w polskim prawie przepisów regulujących ten rodzaj usług – zostały one wprowadzone od 1.1.2023 r., wraz z implementacją dyrektywy 2019/770/UE, zwanej „cyfrową”.
Najwięcej problemów rodzi dochodzenie roszczeń za nienależyte wykonanie umowy, a także kontrola niedozwolonych postanowień umownych. Przepisy konsumenckie były bowiem projektowane z myślą o umowie sprzedaży – w przypadku zaś usług i treści cyfrowych często nie mamy do czynienia z przejściem własności rzeczy na konsumenta.
Trudności sprawia już samo ustalenie, czy w danej transakcji korzystającemu z usług lub treści przysługuje status konsumenta. Transpozycja dyrektywy pogłębia problem, gdyż w jej rozumieniu statusu konsumenta nie ma osoba korzystająca z usług w celu zarobkowym, ale w tak małym stopniu, iż nie ma to wiodącej roli (a w innych regulacjach uznano ją za konsumenta).
Problematyczne jest także określenie, z jakim rodzajem umowy mamy do czynienia przy świadczeniu usług (a co za tym idzie, jakie są jej podstawowe warunki oraz główne świadczenia stron). Błędna kwalifikacja może wpłynąć zarówno na ocenę, czy zobowiązanie wykonano zgodnie z jego treścią, jak i na zakres przysługujących konsumentowi praw. Może też spowodować odmowę udzielenia ochrony tych praw przez organy państwa.
Autorka raportu zauważa, iż duże zróżnicowanie tych umów powoduje niepewność konsumenta, jakie ma prawa i obowiązki, oraz potrzebę dużego wysiłku, by każdorazowo zrozumieć warunki umowy.
Niezależnie od rodzaju umowy w razie jej nienależytego wykonania można domagać się odszkodowania na zasadach ogólnych. Wykazanie szkody w wielu przypadkach będzie jednak bardzo trudne, a jej potencjalna wysokość nie zaspokoi pierwotnej potrzeby konsumenta (np. kupić drugi audiobook, gdy pierwszy jest wadliwy), będzie też nieproporcjonalna do kosztów dochodzenia. Takie rozdrobnienie umów zdaniem autorki raportu ogranicza też rozwój jednolitego rynku cyfrowego.
Dyrektywa cyfrowa nie rozstrzyga, jakim typem umowy jest dostawa usług i treści cyfrowych, ale przewiduje katalog uprawnień konsumenta, gdy są niezgodne z umową. Niezależnie od tego, czy zapłacił cenę w pieniądzu, czy przekazał dane w zamian za usługę, przysługują mu takie same uprawnienia. Autorka raportu podsumowuje, że niezbędne jest dalsze ujednolicenie przepisów o tej grupie umów, a także rozszerzenie regulacji modelu „świadczenie za dane”.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →