Postępowania prowadzą sądy rejonowe, których sędziowie nie mają nieraz odpowiedniego doświadczenia ani możliwości rozwoju, i odchodzą do innych zajęć – to wnioski raportu Sekcji Prawa Upadłościowego i Restrukturyzacyjnego Instytutu Allerhanda.
Skutkiem niewydolności sądownictwa upadłościowo-restrukturyzacyjnego są kłopoty wielu przedsiębiorców i branż. Szczególnie groźny jest tzw. efekt zarażania. Przykładem są kłopoty branży budowlanej, kiedy problemy głównego wykonawcy prowadzą często do upadku firm podwykonawczych.
Sytuacja byłaby jeszcze gorsza, gdyby nie wprowadzono w czasie covidu uproszczonego postępowania polegającego na szybkim przedsądowym zawarciu porozumienia z wierzycielami, po którym można samodzielnie prowadzić firmę.
Bez reformy tego segmentu sądownictwa, w szczególności restrukturyzacji, w kolejnych latach sytuacja jeszcze się pogorszy i może dojść do zapaści – wskazują autorzy raportu.
W ciągu ostatnich ośmiu lat liczba spraw upadłościowych w Polsce wzrosła ponad dziesięciokrotnie, podobnie postępowań restrukturyzacyjnych, a liczba upadłości konsumenckich przekroczyła już 20 tys. rocznie. To one odciągają sędziów od restrukturyzacji lub upadłości przedsiębiorców.
Według autorów raportu prosty i stosunkowo tani może być podział kompetencji między sądy rejonowe i okręgowe. Proponują oni, aby 31 sądów rejonowych rozpoznających już te sprawy mogło skupić się na prostszych upadłościach konsumenckich oraz restrukturyzacjach i upadłościach mikroprzedsiębiorców (mniej niż dziesięciu pracowników i obroty do 2 mln euro). W gestii sądów okręgowych byłyby sprawy upadłościowe i restrukturyzacyjne małych, średnich i dużych przedsiębiorców. Te sądy okręgowe byłyby drugą instancją. Z kolei trzy sądy apelacyjne badałyby odwołania od orzeczeń SO. Wreszcie w SN można by wyodrębnić jednostkę, która rozpoznawałaby sprawy upadłościowe i restrukturyzacyjne, zwłaszcza pytania prawne.
Pozwoliłoby to na specjalizację sędziów i ułatwiło im awans zawodowy, więc zapobiegło odpływowi doświadczonej kadry.
– Wykształcenie sędziego sądu upadłościowo-restrukturyzacyjnego jest czasochłonne i drogie, wymaga przyswojenia nie tylko prawa, ale też mechanizmów ekonomii, rachunkowości, zarządzania i podatków. Naturalnie wymaga doświadczenia i stabilizacji pracy.
– Bez właściwej specjalizacji sędziów i przy ciągłej rotacji trudno sobie wyobrazić należyte kierowanie tymi sprawami i ich nadzorowanie – ocenia sędzia Janusz Płoch, przewodniczący wydziału ds. upadłościowych i restrukturyzacyjnych SR dla Krakowa-Śródmieścia.
Cezary Zalewski, sędzia gospodarczy, były szef warszawskiego sądu upadłościowego, poprawę efektywności postępowań upatruje nie w reformie struktury sądów, lecz zmianie procedury.
– Działanie sądów upadłościowych i restrukturyzacyjnych należałoby ograniczyć do spraw spornych, np. w postępowaniu o zatwierdzeniu układu sprawa trafiałaby do sądu restrukturyzacyjnego, tylko gdyby któryś z wierzycieli kwestionował zgodność z prawem zawartego układu przedsiębiorcy z wierzycielami – ocenia sędzia Zalewski.
Sprawnie funkcjonujące sądy to sprawa istotna, bo postępowanie restrukturyzacyjne, o ile przebiegnie pomyślnie dla przedsiębiorcy i jego wierzycieli, pozwala uniknąć upadłości. Dzięki temu firma może przetrwać, a w przyszłości się rozwijać.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →