ZUS szykuje zmiany w zasadach rozliczania firm płacących składki na ubezpieczenia społeczne. Czego mają się one spodziewać?
Po akceptacji premiera przyjęliśmy program transformacji cyfrowej ZUS oraz systemu zabezpieczenia społecznego, który chcemy wdrożyć do 2023 r. Planujemy zmiany w kilku kierunkach: automatyzację, robotyzację i elektronizację procesów wewnętrznych, obsługi klienta i zadań, uproszczenie systemu ubezpieczeń społecznych, uszczelnienie funduszy publicznych, unowocześnienie komunikacji naszego urzędu z klientami, w tym minimalizację potrzeby bezpośredniej wizyty w Zakładzie i przejście na kontakt zdalny. Do 2023 r. nastąpi też depapieryzacja wewnętrznego obiegu informacji i dokumentów, integracja danych z innymi instytucjami publicznymi oraz budowa kompleksowego systemu zarządzania cyberbezpieczeństwem naszych systemów informatycznych. Jednym z flagowych projektów, które rozpoczęliśmy, jest automatyzacja rozliczeń składek i świadczeń, tak by ulżyć przedsiębiorcom. Dla płatników składek te zmiany oznaczają ograniczenie biurokracji, kosztów i ryzyka, dzięki temu, że ZUS przejmie od nich większość obowiązków związanych z rozliczeniami: sporządzania deklaracji, ustalania podstawy wymiaru składek. Dzięki temu będą mieli więcej czasu na prowadzenie biznesu i poprawi się także jakość danych gromadzonych na kontach płatników i ubezpieczonych.
Kiedy te zmiany mogą wejść w życie?
Poszczególne etapy prac będą rozłożone na 2021 i 2022 rok. Przed nami prace projektowe, proces legislacyjny i zamówień publicznych, a także pilotaż, testy. Zakładamy, że najpoważniejsze rezultaty tych prac będą widoczne w pierwszym kwartale 2022 r.
Jak w ten nowy system wpisuje się rejestr umów o dzieło, który ma ruszyć od początku 2021 r.?
To się dzieje niezależnie od naszych projektów cyfrowych. Obowiązek zgłaszania do ZUS umów o dzieło został wprowadzony ustawowo w tarczy antykryzysowej.
W zakresie umów o dzieło mamy obecnie swoistą terra incognita. Przepisy są porządkowane, aby państwo wiedziało, ile jest tego typu umów. Obecnie nie ma takiej wiedzy. Inne dane ma GUS, inne KAS, a inne ZUS. Kiedy wprowadzano świadczenie postojowe, między innymi dla osób wykonujących umowy cywilnoprawne, wielu ekspertów spodziewało się, że przyjdzie po nie bardzo wielu wykonawców umów o dzieło. Ostatecznie na 2,6 mln wypłaconych świadczeń zgłosiło się zaledwie 10 tys. osób z niewykonanymi umowami o dzieło. Chcemy wiedzieć, jaka jest realna skala wykorzystania tego typu umów. W jakich branżach i zawodach są stosowane. Jak na razie jesteśmy na etapie budowy systemu informatycznego, który będzie gromadził te dane w postaci rejestru.
Coraz głośniej mówi się o pełnym oskładkowaniu zleceń. Pierwsza przymiarka do tego miała miejsce jeszcze w zeszłym roku. Obecnie temat wraca. Na jakim etapie są te prace?
W ZUS od wielu lat analizujemy kwestię oskładkowania zleceń i uchylenia przepisów wyłączających obowiązek składkowy w przypadku zbiegu dwóch lub więcej tytułów do ubezpieczeń. Niestety, często w Polsce takie umowy są zawierane w celu omijania prawa pracy i obniżania tzw. klina podatkowego. Innym sposobem na osiągnięcie tych celów jest wypychanie pracowników na działalność gospodarczą. Prowadzimy te analizy, bo to jedno z naszych ustawowych zadań. Mamy dane pozwalające uzyskać wnioski niezbędne do podejmowania przez decydentów decyzji.
Na szczęście w Polsce nie tytuł, lecz treść umowy świadczy o jej charakterze. Kontrole inspekcji pracy oraz ZUS ujawniają pewien ułamek nieprawidłowości. Optymalizacja kosztów zatrudnienia odbywa się kosztem pracowników, którzy pozbawiani są należnej im ochrony kodeksowej i socjalnej z tytułu wykonywanego stosunku pracy. Oczywiście bywa, że dla niektórych zleceniobiorców pewna elastyczność umów jest korzystna.
Z perspektywy całej gospodarki widać jednak, że obecna sytuacja rodzi segmentację na rynku pracy. Warunki oferowane w segmencie pierwotnym są korzystne dla pracowników, zapewniają trwałe zatrudnienie, godziwy dochód, rozwój zawodowy i ochronę socjalną. Segment wtórny charakteryzuje się niepewnym zatrudnieniem, krótkoterminowymi stosunkami pracy, niewielką lub zerową perspektywą awansu, niewielkim wynagrodzeniem i determinacją płac głównie przez siły rynkowe. Niestabilność zatrudnienia i zarobków przenosi się na sytuację osobistą i rodzinną. Trudno też wyjść z tego segmentu, przejść do segmentu pierwotnego. Segmentacja na rynku pracy może mieć wpływ także na demografię.
Czemu miały służyć przepisy pozwalające na niepłacenie składek od kolejnej umowy zlecenia?
Te przepisy zostały wprowadzone w 1999 roku, w zupełnie innych warunkach społeczno-gospodarczych. Polska była krótko po transformacji gospodarczej, krajem dopiero rozwijającym się. Założenia ustawodawcy były takie, aby pobierać tylko tyle składek, by zapewnić minimalną ochronę socjalną. Nigdzie w tamtych przepisach nie jest napisane, że celem miała być pełna albo bogata ochrona socjalna. Punkt ciężkości położono wtedy na aspekt ekonomiczny i niskie obciążenie kosztowe miejsc pracy. Przez ostatnie 20 lat niestandardowe umowy zatrudnienia bardzo się rozwinęły. Pod tym względem jesteśmy w Unii Europejskiej ewenementem. Pytanie, czy nie doszliśmy już do takiego etapu, żeby zrezygnować z tych przepisów. Ważnym aspektem jest także świadomość ubezpieczonych pracujących latami na kilku umowach zlecenia, którzy nie wiedzą, że od części ich przychodów nie są płacone składki. Bywa, że dochodzi później do niemiłego zaskoczenia, np. w przypadku wyliczenia emerytury, gdy okazuje się, że składki były płacone od niewielkiej kwoty. Najlepiej widać to też na twardych liczbach. Mamy obecnie 230 tys. osób pobierających minimalną emeryturę, bo nie wypracowały przez całą swoją karierę zawodową takiej kwoty składek, która pozwalałaby uzyskać wyższe świadczenie.
Do tego trzeba doliczyć ok. 270 tys. osób pobierających świadczenie poniżej minimum. Oczekiwania są zupełnie inne. Dlatego od lat prowadzimy badania co do spodziewanych skutków zniesienia tzw. zbiegów określonych w art. 9 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Ograniczyłoby to także koszty prowadzenia rozliczeń składek z takich umów i liczbę korekt, jakie są do nich składane. Doszłoby też do uzdrowienia konkurencyjności w biznesie, przez ograniczenie przewagi firm pozbawiających pracowników należnej ochrony.
Ile jest obecnie osób zatrudnionych na kilku umowach zlecenia?
Z naszych wyliczeń wynika, że jest ich 500 tys. Prawie drugie tyle korzysta z instytucji zbiegu tytułów do ubezpieczeń w inny sposób, to znaczy, że łączy na przykład umowę o pracę, umowę zlecenia lub prowadzenie działalności gospodarczej, ale też inne tytuły do ubezpieczeń społecznych, których w ustawie jest kilkadziesiąt.
O ile zwiększyłyby się wpływy ze składek płacone od tego typu umów?
Musze podkreślić, że nawet mimo epidemii sytuacja FUS jest stabilna. W ostatnich latach, a nawet w bieżącym roku, notujemy wysokie wpływy ze składek. Pomijając trzymiesięczne zwolnienie ze składek dla 2,1 mln firm, w pozostałych miesiącach wpływy wciąż są wyższe niż w tych samych okresach 2019 r. Dlatego nie chodzi o to, by po prostu pozyskać do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych dodatkowe 3–4 mld zł, zwłaszcza że przecież te składki oznaczają jednocześnie dodatkowe zobowiązania FUS na przyszłość.
Obecnie nie jest najlepszy czas na wprowadzanie tego typu zmian, bo biznes mocno ucierpiał na kryzysie wywołanym koronawirusem i może nie udźwignąć dodatkowych kosztów związanych z pełnym oskładkowaniem zleceń.
Trzeba to brać pod uwagę. Można zastosować tu dłuższe vacatio legis. Trzeba też z całą mocą podkreślić, że koszt klina podatkowego, czyli suma podatków i składek ponoszonych przez pracodawcę w związku z zatrudnieniem pracownika, wynosi w Polsce mało na tle innych państw UE, obecnie ok. 36 proc. Tymczasem w UE wynosi 43 proc., w Niemczech 49 proc., a w Belgii ponad 50 proc. W lipcu Eurostat podał informacje dotyczące stopy bezrobocia w Polsce i uznał, że jest ona stabilna i wynosi tylko 3,2 proc., co jest jednym z najniższych wskaźników w całej Unii, w której średnia to 7,2 proc. Trzeba też wspomnieć, że w okresie kryzysu gospodarczego wywołanego Covid-19 polscy przedsiębiorcy otrzymali od państwa ponad 140 mld zł wsparcia. Samo zwolnienie z obowiązku płacenia składek przez osoby prowadzące działalność gospodarczą kosztowało ponad 13 mld zł. Nieopłacone składki zostały zapisane na kontach 6,5 mln ubezpieczonych. Pełne składki to nie jest podatek, tylko odroczone wynagrodzenie, które wróci do ubezpieczonych w postaci emerytur, rent i zasiłków.
Pełne oskładkowanie spowoduje jednak zmniejszenie przychodów zleceniobiorców, co może się odbić na gospodarce.
Na poziom konsumpcji w Polsce pozytywnie wpływa wprowadzenie w ostatnich latach świadczenia wychowawczego Rodzina 500+, na które przeznaczono do tej pory ponad 140 mld zł, czy też 13. emerytura, czyli 11–12 mld zł rocznie trafiające do emerytów i rencistów.
Kto pracuje obecnie na kilku zleceniach?
Z naszych badań wynika, że zmiany dotyczyłyby głównie osób o średnich i wysokich dochodach. W myśl obecnie obowiązujących przepisów, jeśli ktoś ma zawartą pierwszą umowę zlecenia na 2600 zł, to składki na ubezpieczenia społeczne płaci tylko od tej umowy, a od następnych już nie. Tymczasem w praktyce okazuje się, że przeciętne przychody osiągane przez osoby, które mają jeszcze jedną umowę, przekraczają łącznie 6,1 tys. zł. W przypadku mężczyzn jest to 6,5 tys. zł, a u kobiet 5,8 tys. zł. Co ciekawe, przeciętne zarobki z takich umów rosną z wiekiem zatrudnionych. Dla mężczyzn w przedziale wiekowym 45–46 lat wynoszą już 7,7 tys. zł, a dla kobiet 6,6 tys. zł.
W jakich branżach odbywa się taka praca?
Wszędzie. Zaczynając od branży energetycznej, są też stosowane w górnictwie, opiece zdrowotnej, ubezpieczeniach. Takie umowy są również stosowane w branży gastronomicznej i hotelarskiej oraz usługach ochroniarskich i sprzątania. Planujemy przeprowadzić kolejne badanie w październiku lub listopadzie, aby porównać, jak to się zmieniło w czasie kryzysu wywołanego epidemią koronawirusa. Uważam, że dyskusja o pełnym oskładkowaniu umów zlecenia powinna się toczyć na podstawie konkretnych danych.
Jakie terminy zmian wchodzą w rachubę? Czy jest to możliwe już od 1 stycznia 2021 r.?
To jest mało czasu, a płatnicy składek ze względu na podniesienie kosztów powinni mieć odpowiednie vacatio legis. Jest to więc kwestia decyzji politycznej. Uważam, że w tym zakresie trzeba się wsłuchiwać w głos partnerów społecznych. Związki zawodowe wypowiadają się za takimi zmianami. Organizacje pracodawców też są w większości za, bo widzą korzyści z nich wynikające, jednak pod pewnymi warunkami. Niezaprzeczalną korzyścią jest uproszczenie systemu odprowadzania składek od przychodów, bez względu na to, na jakiej podstawie zostały osiągnięte.
Pełne oskładkowanie zleceń stworzy ogromną presję, by przenieść takie osoby na działalność gospodarczą. Co wtedy?
W tej chwili ponad 90 proc. osób prowadzących działalność gospodarczą opłaca pełne składki, bo ich przychody powyżej 6 tys. zł nie kwalifikują ich do opłacania niższych składek w ramach tzw. małego ZUS+. Nie sądzę, aby po wprowadzeniu pełnego oskładkowania zleceń wszyscy przenieśli się na działalność gospodarczą.
Czy ZUS pracuje nad zmianami mającymi na celu wyższe oskładkowanie wysokich przychodów z działalności gospodarczej?
W tej chwili nie analizujemy tego typu rozwiązań. Obserwujemy natomiast sposób funkcjonowania małego ZUS+ oraz to, czy sprawdza się kryterium dochodu – zamiast przychodu – określającego wysokość obowiązków składkowych firm prowadzących działalność na mniejszą skalę.