Black Week: System Legalis 30% taniej!

Każda konfiguracja Legalisa oraz każdy Pakiet w specjalnej cenie -30%  z kodem promocyjnym przy zakupie online.
Skorzystaj z Konfiguratora i użyj kodu:

legalis30

Jak skorzystać?

  1. Na etapie podsumowania koszyka zakupowego z Twoją konfiguracją Systemu Legalis kliknij w pole: „Wprowadź kod promocyjny.”
  2. Wpisz kod: legalis30 (wielkość liter nie ma znaczenia).
  3. Naciśnij przycisk „użyj kodu”.

Śpiesz się – promocja ważna jest do końca dnia 26 listopada 2023 r. i skierowana jest tylko do nowych klientów.

KUP ONLINE

Do końca akcji pozostało:

Regulamin akcji Black Week 2023 →

 

Wielkie platformy będą bardziej transparentne

Digital Service Act to unijne rozporządzenie nakładające nowe obowiązki na dostawców usług internetowych. Na razie tylko na cyfrowych gigantów wskazanych przez Komisję Europejską, takich jak Meta, Twitter (X), TikTok czy YouTube, popularne wyszukiwarki Google i Microsoftu, platformy sprzedażowe jak Amazon czy AliExpress, a nawet Wikipedia. Od 25.8.2023 r.  mają one wiele nowych obowiązków i ograniczeń.

Większa przejrzystość

– Nowe regulacje dotyczą m.in. algorytmów odpowiedzialnych za personalizację treści, które „decydują”, jakie treści, w tym tzw. targetowane reklamy, użytkownik widzi ostatecznie na ekranie – mówi Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon. – Dziś są tak zaprojektowane, aby budzić jak największe zaangażowanie i emocje, byśmy spędzali na platformach jak najwięcej czasu. W konsekwencji treści, które nam podsuwają, często nie są wartościowe, a dla niektórych użytkowników wręcz szkodliwe. Z badań wiemy, że mogą napędzać depresję, lęki, uzależnienia czy zaburzenia odżywiania. Mogą też przyczyniać się do szerszego rozpowszechniania dezinformacji i innych toksycznych treści – dodaje.

DSA daje szansę na korzystną dla użytkowników zmianę sposobu działania takich algorytmów – platformy muszą bowiem wyjaśnić logikę i główne parametry ich działania. Po drugie cyfrowi giganci muszą umożliwić użytkownikowi wybór przynajmniej jednego alternatywnego systemu rekomendacji (nieopartego na profilowaniu). DSA wprowadza też zakaz używania do targetowania reklam, danych wrażliwych i danych dzieci. Nie obliguje jednak platform do zapewnienia użytkownikom narzędzi pozwalających wpłynąć na charakter wyświetlanych treści w swoim podstawowym systemie (np. wskazywać, których treści chcieliby widzieć więcej, a których mniej).

– Jeśli jednak platforma decyduje się wprowadzić jakieś możliwości „zarządzania” domyślnym newsfeedem, opcje te muszą być łatwe do użycia i skuteczne – tłumaczy Dorota Głowacka. – Dziś takie narzędzia istnieją na niektórych platformach, ale z własnego doświadczenia wiemy, że nie zawsze działają.

Nowe technologie – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Procedury odwoławcze

DSA dodaje operatorom platform obowiązki moderowania treści. Na razie tym największym, ale w lutym już wszystkim.

– Każdy portal oferujący udostępnianie treści online będzie musiał je moderować, a po ich usunięciu poinformować o przyczynach i umożliwić użytkownikowi odniesienie się do tej decyzji – mówi Jakub Kubalski, adwokat z SSW Solutons.

DSA ma ułatwić zgłaszanie bezprawnych treści, a platformom nakazuje wyjaśnianie, dlaczego daną treść zablokowały. Musi też istnieć skuteczna procedura odwoławcza z udziałem człowieka. Będzie też możliwość odwołania się do podmiotów zewnętrznych. Ich rozstrzygnięcia nie będą wiążące, ale stosowanie się do nich będzie zaliczane do „środków minimalizujących ryzyka systemowe”. Wielkie platformy muszą bowiem dokonać oceny systemowych ryzyk, jakie niosą ich działania, oraz przyjąć odpowiednie środki ich ograniczania (będzie to poddane zewnętrznemu audytowi i nadzorowi KE). Finalnie zaś decyzję ws. usunięcia lub nie danej treści będzie można zaskarżyć do sądu.

– A już dziś ludzie procesują się o to, co dzieje się w internecie. Dla polskich sądów nie jest to „terra incognita” – podsumowuje Jakub Kubalski.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Zaburzenia psychiczne jako przesłanka przywrócenia terminu

Opis okoliczności faktycznych

Naczelnik Urzędu Skarbowego 16.9.2022 r. wydał decyzję w sprawie orzeczenia odpowiedzialności podatkowej P.Z. (skarżący) jako członka zarządu W. Sp. z o.o. w upadłości w O. solidarnie ze spółką. Decyzja Naczelnika została doręczona 6.10.2022 r. w trybie art. 150 § 4 ustawy z 29.8.1997 r. Ordynacja podatkowa (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 2651; dalej: OrdPU).

Strona złożyła wniosek o przywrócenie terminu do złożenia odwołania wraz z odwołaniem. W uzasadnieniu wniosku podniesiono głównie aspekty zdrowotne. Jak podał wnioskodawca, od około 10 lat znajduje się on w sytuacji życiowej powodującej obniżenie nastroju, aktywności, niepokój, lęk z objawami somatycznymi, natłok przykrych myśli i obaw o przyszłość, zaburzenia snu, obniżenie zdolności koncentracji, uwagi. W okresie wydania i próby doręczenia spornej decyzji nastąpiło u strony nasilenie choroby. Pod wpływem kolejnego bodźca stresogennego doszło do zaostrzenia objawów w stopniu bardzo znacznie utrudniającym normalne funkcjonowanie. Na poparcie swojego stanowiska wnioskodawca przedstawił zaświadczenie lekarza specjalisty psychiatry z 20.12.2022 r. W ocenie strony jej stan psychiczny uniemożliwiał dokonanie jakichkolwiek formalnych czynności, takich jak wizyta w placówce pocztowej i odbiór kierowanej do niej korespondencji. Aktywność wnioskodawcy w okresie nasilenia choroby sprowadzała się jedynie do niezbędnych czynności życia codziennego. O wydaniu decyzji strona dowiedziała się dopiero po analizie dokumentów związanych z postępowaniem egzekucyjnym. 19.12.2022 r. pełnomocnik strony zapoznał się z aktami sprawy i w toku tej czynności zapoznał się z treścią spornej decyzji.

Stanowisko organu

Dyrektor Izby Administracji Skarbowej odmówił przywrócenia terminu do złożenia odwołania. W uzasadnieniu wskazał, że nie została spełniona przesłanka uprawdopodobnienia braku winy. Przyjmując obiektywny miernik staranności, jakiej można wymagać od strony dbającej o swoje interesy, przywrócenie terminu nie jest możliwe, gdy strona dopuściła się choćby lekkiego niedbalstwa. Jakiekolwiek niedbalstwo zainteresowanego w zasadzie dyskwalifikuje możliwość przywrócenia terminu. We wniosku strona powołała się na nasilenie choroby, które uprawdopodobniła poprzez załączenie zaświadczenia lekarskiego. Zdaniem organu choroba, np. depresja, nawet poświadczona zaświadczeniem lekarskim, nie jest okolicznością wystarczającą do uprawdopodobnienia braku winy. Trzeba bowiem uprawdopodobnić, że rodzaj choroby uniemożliwiał dokonanie czynności procesowej oraz że nie istniała możliwość posłużenia się w dopełnieniu czynności w terminie inną osobą. W ocenie dyrektora wnioskodawca w żaden sposób nie uprawdopodobnił, że przeszkody tej, przy dołożeniu starań możliwych w danej sytuacji, nie można było przezwyciężyć. Wnioskodawca choruje od 10 lat, nie jest więc to choroba nagła, której nie mógł przewidzieć. Tym bardziej że strona miała świadomość toczącego się postępowania, bowiem odebrała osobiście przesyłkę z postanowieniem wszczęcia postępowania w sprawie orzeczenia odpowiedzialności podatkowej oraz zawiadomienie z art. 200 OrdPU.

Szkolenia online z zakresu podatków – Sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Stanowisko WSA

Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił zaskarżone postanowienie. Skarżący uprawdopodobnił brak winy w uchybieniu terminu. Biorąc to pod uwagę, WSA wskazał, że w niniejszym przypadku trzy przesłanki nie stanowią sporu pomiędzy stronami, tj. doszło do uchybienia terminowi, został złożony wniosek o przywrócenie terminu w ciągu 7 dni, dokonano czynności, dla której termin był przewidziany. Sąd w pełni podziela to stanowisko stron, w związku z czym nie ma potrzeby głębszej analizy zaistnienia tych przesłanek. Spór sprowadza się więc do oceny zaistnienia lub nie braku winy w uchybieniu terminu.

Jako kryterium przy ocenie istnienia winy lub jej braku w uchybieniu terminu procesowego przyjmuje się obiektywny miernik staranności, jakiej można wymagać od strony dbającej należycie o swoje interesy. Trzeba brać pod uwagę nie tylko okoliczności, które uniemożliwiły stronie dokonanie tej czynności w terminie, lecz także te świadczące o podjęciu lub niepodjęciu przez stronę działań mających na celu zabezpieczenie się w dotrzymaniu terminu. Brak winy w uchybieniu terminu należy przyjąć wtedy, gdy zainteresowany nie był w stanie przeszkody pokonać (usunąć) przy użyciu sił i środków normalnie dostępnych. W ocenie sądu okoliczności sprawy oraz załączone do wniosku o przywrócenie terminu zaświadczenie lekarskie lekarza specjalisty psychiatry uprawdopodabniają, że skarżący bez własnej winy uchybił terminowi do wniesienia odwołania. Zaznaczyć należy, że uprawdopodobnienie jest instytucją o wiele mniej restrykcyjną od udowodnienia i oznacza, że strona powinna jedynie w sposób wiarygodny uzasadnić okoliczności, które spowodowały niemożność dokonania czynności w terminie, bez konieczności wykazywania ich w sposób ostateczny. Wymóg uprawdopodobnienia braku winy w uchybieniu terminu nie jest tożsamy z wymogiem udowodnienia wszystkich okoliczności faktycznych, przemawiających za uwzględnieniem wniosku o przywrócenie terminu. Uprawdopodobnienie istnienia przesłanki braku winy jest więc środkiem zastępczym dowodu w ścisłym tego słowa znaczeniu i nie daje pewności, lecz tylko wiarygodność (prawdopodobieństwo) twierdzenia o jakimś fakcie. Sąd bierze pod uwagę czynnik obiektywny, rozpatrując, czy strona dołożyła staranności, jakiej można wymagać od osoby dbającej w sposób należyty o swój interes prawny. Sąd stanął na stanowisku, że nie tylko nagła choroba może być okolicznością stanowiącą o braku winy w uchybieniu terminowi, a w konsekwencji, że choroba, na którą cierpi skarżący, z uwagi na jej przewlekłość, nie usprawiedliwiała złożenia odwołania po terminie. O ile pogląd ten zasadniczo należy podzielić, to nie jest on adekwatny do chorób psychicznych, których objawy mogą się wiązać z utratą możliwości rozpoznania przez osobę chorą sytuacji, w której się znajduje, oraz pokierowania swoim postępowaniem, a więc wyłączyć zawinienie (brak zawinienia), które jest przesłanką przywrócenia terminu. Kryterium należytej staranności może być zawodne przy ocenie zachowania osoby chorej psychicznie. Zdaniem sądu stanowisko organu nie uwzględnia wpływu choroby skarżącego, której organ nie kwestionuje, na jego procesy poznawcze i decyzyjne. Należy mieć na uwadze, że choroba skarżącego nie jest chorobą, której objawy wpływają jedynie na fizyczną możliwość dokonania czynności procesowej w terminie. Choroba skarżącego, a właściwie jej nasilenie nie jest możliwe do przewidzenia, a zatem skarżący nie ma realnego wpływu na ich wystąpienie, a tym samym nie jest w stanie im zapobiegać.

Komentarz

Problematyka okoliczności sprawy ujawnia się na styku interpretacji przepisów prawa i kwestii medycznych, które w przypadku zaburzeń psychicznych są niejednokrotnie kwestią wysoce złożoną i trudną w diagnostyce. Wyrok WSA jest konsekwencją przyjęcia stanowiska, że wykładnia art. 162 § 1 OrdPU ograniczająca w kontekście stanu zdrowia niezawinione działanie wyłącznie do chorób nagłych nie odpowiada zasadom logiki i doświadczenia życiowego, zwłaszcza w przypadku chorób przewlekłych, charakteryzujących się różnymi stopniami nasilenia w poszczególnych okresach.

W kontekście podnoszonych zarzutów istotne jest również zwrócenie przez WSA uwagi na nietrafność argumentu dotyczącego wady doręczenia (brak awiz) jako przesłanki „wspomagającej” zastosowanie art. 162 OrdPU. Punktem wyjścia umożliwiającym rozpoznanie wniosku o przywrócenie terminu jest przyjęcie, że termin ten został uchybiony. Brak skutecznego doręczenia decyzji przez organ oznacza natomiast, że termin do złożenia odwołania w ogóle nie rozpoczął biegu. Tym samym argumenty skarżącego o braku skutecznego doręczenia odwołania przeczą założeniom, na których opiera się wniosek o przywrócenie terminu. W postępowaniu w przedmiocie przywrócenia terminu nie można bowiem skutecznie kwestionować prawidłowości doręczenia decyzji. Brak skutecznego doręczenia decyzji powoduje, że bieg terminu do wniesienia odwołania w ogóle się nie rozpoczyna, a w konsekwencji nie może zostać przekroczony i tym samym przywrócony.

Wszystkie aktualności n.ius® po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Czy bezczynność organu administracyjnego stanowi rażące naruszenie prawa?

Konieczność zajęcia stanowiska przez NSA w przedmiotowej sprawie powstała w związku ze złożeniem przez Stronę postępowania wniosku do Prezesa Sądu Rejonowego o udostępnienie informacji publicznej w postaci kserokopii wyroków z uzasadnieniami wydanych w 2019 r. Prezes Sądu wezwał wnioskodawcę do uiszczenia kosztów związanych z realizacją wezwania. Z uwagi jednak na brak ich uiszczenia, Prezes Sądu nie odniósł się merytorycznie do wniosku, tj. nie udzielił żądanych informacji ani też nie odmówił ich udostępnienia, w terminie przewidzianym przepisami prawa.

 

Na bezczynność Organu wnioskodawca wniósł skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu. Zanim środek zaskarżenia został rozpoznany, Prezes Sądu Rejonowego udostępnił Stronie żądane wyroki w trybie informacji publicznej. Tym samym WSA w Poznaniu umorzył postępowanie z uwagi na jego bezprzedmiotowość. Jednocześnie jednak odniósł się do bezczynności Organu, która stała się podstawą do zaskarżenia.

 

WSA w Poznaniu wskazał, że Prezes Sądu nie załatwił sprawy w ustawowym terminie i nie poinformował wnioskodawcy o wyznaczeniu nowego, a ostateczne rozpoznanie wniosku nastąpiło po przeszło 2 miesiącach od jego wniesienia, co należy uznać za przejaw bezczynności. Jak podkreślił skład orzekający, zaistniała sytuacja, w której strona czeka bezowocnie na rozstrzygnięcie organu administracji publicznej nie da się pogodzić z regułami demokratycznego państwa prawa, a takie zachowanie organu podważa zaufanie do organów administracji publicznej.

 

Mimo powyższego, Sąd uznał, że choć Organ w sposób oczywisty dopuścił się uchybienia przepisom prawa, to jednak nie każde naruszenie prawa będzie nosiło znamiona rażącego. Dla uznania rażącego naruszenia nie jest bowiem wystarczające samo stwierdzenie, że doszło do zaniedbania obowiązków przez Organ. Naruszenie to musi posiadać dodatkowe cechy odróżniające od zwykłego naruszenia, a do stwierdzenia ich istnienia koniecznym jest przeprowadzenie indywidualnej oceny. Za rażące należy uznać naruszenie niezaprzeczalne, znaczne, przejawiające się w braku jakiejkolwiek reakcji organu, które jest pozbawione racjonalnego wytłumaczenia.

 

W przedmiotowej sprawie, choć Organ dopuścił się bezczynności, to jednak w rezultacie ustosunkował się pozytywnie do wniosku Strony i udostępnił informację publiczną w zakresie żądanym przez wnioskodawcę. Jednocześnie należy uznać, że Organ nie kierował się złą wolą w niewykonaniu wniosku, a błędnym przekonaniem, że brak reakcji wnioskodawcy na wezwanie oznacza, że nie jest już zainteresowana udostępnieniem informacji.

 

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu oddalił żądanie Strony w zakresie zasądzenia na jej rzecz określonej w skardze kwoty pieniężnej z uwagi na fakt, że zachowanie Organu nie przyniosło Skarżącemu realnej szkody lub krzywdy.
Strona nie zgodziła się z rozstrzygnięciem Sądu I instancji i wniosła skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego, zarzucając, że WSA w Poznaniu błędnie uznał, że naruszenie Organu nie nosi znamiona rażącego naruszenia.

 

NSA przyznał jednak rację w sporze wojewódzkiemu sądowi administracyjnemu. W tym zakresie wskazał, że ocena charakteru bezczynności musi uwzględniać charakter sprawy i specyfikę trybu jej załatwienia i uwzględnić przyczyny dopuszczenia się przez Organ bezczynności. Jeśli naruszenie Organu bez żadnych wątpliwości jest oczywiste, wtedy należy uznać je za rażące.
W przypadku oceny charakteru naruszenia obowiązku prawnego polegającego na bezczynności Organu, uwzględnić należy wszystkie okoliczności sprawy, nie jedynie przedmiot postępowania. W zaistniałym stanie faktycznym nie można więc pominąć faktu, że Prezes Sądu, po otrzymaniu wniosku, wystosował wezwanie do Strony. Zdaniem NSA nie można w takiej sytuacji mówić o zlekceważeniu uprawnienia skarżącego. Z uwagi na brak odpowiedzi wnioskodawcy, Prezes Sądu powziął błędne przekonanie w sprawie o wycofaniu wniosku. Z chwilą dowiedzenia się o wniesieniu skargi, Organ niezwłocznie udostępnił jednak informacje, o które wnosił wnioskodawca. Tym samym bezczynność Organu nie stanowiła rażącego naruszenia prawa.

 

Komentarz:
Komentowany wyrok NSA dotyczy istotnej dla obywateli kwestii, tj. rozpoznawania wniosków wnoszonych do organów administracji publicznej. Przedstawiony stan faktyczny pokazuje, że sprawy te nie zawsze załatwiane są niezwłocznie, a czasem nawet z przekroczeniem terminów, jakie ustawodawca przewidział na ustosunkowanie się organu do żądania. Powyższe stanowisko sądów, choć nieuznające roszczeń skarżącego w całości, jednoznacznie wskazuje, że brak rozpoznania wniosków podatników w wyznaczonym terminie stanowi bezczynność organu. Dodatkową, ważną wskazówką dla osób, które czekają na działanie organów administracji, jest stwierdzenie, że w niektórych przypadkach taka bezczynność może stanowić nawet rażące naruszenie prawa, a tym samym – być samodzielną podstawą uchylenia rozstrzygnięć organów.

dor. pod. Lidia Pawińska
Mariański Group Kancelaria Prawno-Podatkowa, Departament Postępowań
Więcej opracowań ius.focus® po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Polska liderem Europy w SLAPP

Z raportu opracowanego przez CASE (koalicja przeciw SLAPP w Europie) i fundację Daphne Caruany Galizii (maltańska dziennikarka, która padła ofiarą największej liczby SLAPP w historii) wynika, że Polska zajmuje pierwsze miejsce pod względem liczby takich spraw. Górujemy o 40 nad drugą w rankingu Maltą (choć ze względu na małą liczbę ludności kraj ten przoduje w liczbie SLAPP per capita). Następne są Francja (76 spraw) i Chorwacja (56 spraw) – w obu krajach w ciągu ostatniego półtora roku nastąpił ich gwałtowny wzrost.

SLAPP to angielski akronim oznaczający „Strategiczny pozew przeciw zaangażowaniu publicznemu”. Samo słowo „slap” znaczy „wymierzyć policzek”, co dobrze oddaje cel tej instytucji. Uderzenie tego typu akcją sądową ma zastraszyć i skłonić do niepodejmowania tematów niewygodnych dla inicjującego SLAPP. Dlatego, jak wynika z raportu, ich ofiarą najczęściej padają dziennikarze (248), wydawnictwa medialne (203) i redaktorzy (98). W dalszej kolejności to aktywiści (80) i NGO (44). Inicjatorami zaś są firmy lub ich właściciele (335), politycy (227) i podmioty państwowe (113).

Nowe technologie – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Podstawy i żądania

– W Polsce do slappowania używa się aparatu władzy, policji i prokuratury. Można by wręcz powiedzieć, że w kraju mamy zorganizowany system slappowania społeczeństwa – mówi Małgorzata Kwiędacz-Palosz, prawniczka z Fundacji ClientEarth. – Celem SLAPP jest wyciszenie protestów i zniechęcenie do zabierania głosu w przestrzeni publicznej. Dlatego dotykają one nie tylko aktywistów i dziennikarzy, ale też zwykłych obywateli wyrażających swoją opinię o władzy. Na Zachodzie atakuje się osoby i organizacje, a nie całe grupy obywateli. Wrażenie robi też skala zjawiska – u nas był okres, że za samo noszenie tęczowej flagi można było dostać mandat – dodaje.

Wystawienie mandatu jest dla organów państwa łatwe, a odwołanie się od niego może trwać latami. Dlatego w Polsce, prócz typowej podstawy SLAPP, jaką jest pozew o naruszenie dobrego imienia, stosuje się też prawo wykroczeń, przepis o obrazie uczuć religijnych czy art. 52 pkt 8 Prawa łowieckiego stosowany wobec aktywistów sprzeciwiających się polowaniom.

– Do łask wraca niesławny art. 212 Kodeksu karnego. Na Węgrzech zaś jako główna podstawa takich roszczeń wykorzystywane są przepisy o ochronie danych osobowych – mówi z kolei dr Dominika Bychawska-Siniarska, prawniczka z Praskiego Centrum Praw Człowieka.

Ekspertka wskazuje jako przykłady polskich SLAPP ostatnie działania przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wszczynającego postępowania przeciw mediom krytykującym rządzących.

– Do tego dochodzi sytuacja prasy lokalnej, slappowanej przez miejscowych polityków i biznes. Rok wyborczy na pewno przyczynia się do wzrostu liczby takich działań, podobnie jak polaryzacja. Poziom sporu jest tak wysoki, że coraz więcej konfliktów znajduje finał w sądzie – podsumowuje Dominika Bychawska-Siniarska.

Choć najwyższa żądana w Europie kwota odszkodowania wyniosła 17,6 mln euro, a średnia to ponad 360 tys. euro, mediana wynosi jedynie 15,1 tys. euro. Wcale nierzadkie są bowiem pozwy o symboliczne 1 euro, bo same koszty postępowania wystarczą, by zastraszyć i uciszyć ofiarę (tak jest np. w Wielkiej Brytanii).

UE nie pomoże

W UE trwają obecnie prace nad dyrektywą antyslappową, która miałaby walczyć z opisanym zjawiskiem (gdyż liczba SLAPP rośnie od lat w całej Europie). Dotyczy ona jednak jedynie SLAPP transgranicznych, stanowiących mniej niż 10 proc. ich ogółu. Większe nadzieje budzą przygotowywane przez Radę Europy rekomendacje zakładające szersze niż w unijnej dyrektywie definiowanie SLAPP. Choć rekomendacje to prawo miękkie, to dotknięci SLAPP będą mieć dodatkowy argument do dochodzenia odszkodowania przed ETPC. Rada Europy może też badać, jak dane państwo wywiązuje się z rekomendacji, ale instytucja ta nie ma możliwości nakładania tak dużych kar jak np. TSUE.

– Jedynym wyjściem jest więc przyjęcie polskiej ustawy antyslappowej. Albo po prostu odpowiednie zmiany procedury karnej czy cywilnej, aby sądy mogły takie pozwy oddalać na bardzo wczesnym etapie, a osoby pozwane/oskarżone dostawały odszkodowanie. Ale na to nie ma dużych szans – konkluduje Dominika Bychawska-Siniarska.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Nikt nie wie lepiej niż prokurator

Sejm odrzucił uchwałę Senatu odrzucającą ustawę, na mocy której zmieniono m.in. Kodeks postępowania karnego. Ustawa czeka już tylko na podpis prezydenta i nie wydaje się, by głowa państwa sięgnęła po weto. A szkoda, bo są ku temu powody.

Wypaczanie roli

Stopniowo, od nowelizacji KPK z marca 2016 r., pozycja prokuratora w relacji z sądem była wypaczana. Prokurator był stroną postępowania o równych uprawnieniach co oskarżony, a teraz prokuratorskie „nie” pozbawia sąd możliwości prowadzenia rozprawy głównej w określony sposób (z wyłączeniem jawności) czy wykonalności postanowienia sądu (sprzeciw od warunkowego, tymczasowego aresztowania). Okazuje się jednak, że władza prokuratora nad sądem – w przekonaniu autorów noweli – jest zbyt mała.

Jeżeli przepisy ustawy wejdą w życie, prokurator będzie mógł zupełnie nieskrępowanie gwarantować bezkarność osobom, których nie chce oskarżać – nawet jeżeli pokrzywdzony złoży subsydiarny akt oskarżenia. Zyska bowiem kolejną możliwość wpływania na czynności urzędowe sądu – będzie mógł zaniechać przesyłania akt postępowania przygotowawczego do sądu, do którego wpłynął subsydiarny akt oskarżenia. Nowelizacja przewiduje, że będzie to mogło nastąpić jedynie gdy prokurator uzna, że akt oskarżenia nie został wniesiony przez pokrzywdzonego, lecz intencja nowelizacji jest jasna – tam gdzie prokurator nie pozwala, sąd nie może skazywać. Wprawdzie zaniechanie przesłania akt sprawy – następujące w formie zarządzenia – będzie zaskarżalne, ale nie do sądu, tylko do prokuratora nadrzędnego.

Z perspektywy ustawodawcy, jak widać, niedopuszczalne jest, by sąd badał, czy popełniono przestępstwo, skoro prokurator stwierdził, że przestępstwa nie było. W sprawach rozpoznawanych w ramach subsydiarnego aktu oskarżenia jedną z kluczowych jest kwestia dopuszczalności złożenia subsydiarnego aktu oskarżenia – dwukrotna odmowa wszczęcia lub dwukrotne umorzenie postępowania, uchylenie jednej z tych dwóch tożsamych decyzji przez sąd, nieuwzględnienie zażalenia na drugą odmowę bądź umorzenie przez prokuratora nadrzędnego – tym warunkom musi sprostać pokrzywdzony. Niespełnienie ich powoduje, że postępowanie zainicjowane taką skargą musi zostać umorzone – tylko nie sposób zweryfikować ich spełnienia bez akt postępowania przygotowawczego.

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Oskarżyciel publiczny to za mało

Wszystkich, który uważają, że zasada obiektywizmu wiąże także oskarżyciela publicznego (do wyznawców tego tracącego popularność poglądu zaliczam się ja), ustawodawca za wszelką cenę stara się przekonać, że nie mają racji. Oskarżyciel publiczny ma popierać oskarżenie, iść niczym taran w kierunku wyroku skazującego i nie baczyć na okoliczności korzystne dla oskarżonego.

Gdy jednak ochrona praworządności lub interes społeczny wymagać będą innego kierunku działania (na przykład kiedy krnąbrny sąd, w którym nie wszystka niezawisłość została zdławiona, wbrew nieomylnemu prokuratorowi uzna, że autor subsydiarnego aktu oskarżenia jest pokrzywdzonym i miał prawo go złożyć), prokurator będzie mógł zgłosić swój udział w sprawie jako uczestnik postępowania (nie mylić z oskarżycielem publicznym), by dbać o to, aby sąd przypadkiem nie skazał osoby, której skazania nie życzy sobie prokurator.

Zapytać należy, po co dawać prokuratorowi inną możliwość uczestniczenia w postępowaniu sądowym niż w roli oskarżyciela publicznego, skoro może w tym charakterze wstąpić do każdej sprawy? Czy naprawdę z ust oskarżyciela publicznego nie mogą, w zgodzie z ustawą – Prawo o prokuraturze, paść słowa: „wnoszę o uniewinnienie oskarżonego”?

Nieprzytomny podejrzany to też podejrzany

Kolejnym kuriozum jest dopuszczanie do sytuacji, w której możliwe będzie odstąpienie od ogłoszenia postanowienia o przedstawieniu zarzutów, kiedy podejrzany będzie chory albo nietrzeźwy.

Co więcej, w takiej sytuacji będzie można nawet odstąpić od przesłuchania, które do dziś musi poprzedzać zastosowanie środka zapobiegawczego, w tym tymczasowego aresztowania. „Stracił pan przytomność w wypadku drogowym, o spowodowanie którego jest pan podejrzany? Nic straconego, o wszystkim dowie się pan w areszcie, za kilka miesięcy”.

Jasne, że ten przepis skonstruowany jest po to, by nigdy nie powtórzyła się taka sytuacja jak z zatrzymaniem adwokata Romana Giertycha, który – jak wynika z doniesień medialnych – zdaniem kilku sądów nie jest podejrzanym, nie przedstawiono mu bowiem skutecznie zarzutów.

To kolejna próba zaprzepaszczenia wieloletniego dorobku doktryny i orzecznictwa nowelizacją ustawy. Zwykły obywatel musi stosować się do orzeczeń sądowych, natomiast gdy są one niekorzystne dla prokuratury – w sprawie z jej perspektywy kluczowej – nic nie stoi na przeszkodzie, by znowelizować KPK.

Jeżeli ustawa stanie się prawem, może się okazać, że postępowanie będzie się toczyło przeciwko nieprzytomnemu podejrzanemu pozbawionemu możliwości korzystania z pomocy obrońcy z wyboru – wystarczy, że prokurator, w swej łaskawości, poprzestanie na stosowaniu wolnościowych środków zapobiegawczych, wówczas nie zaktualizuje się warunek pozwalający każdemu na ustanowienie obrońcy dla pozbawionego wolności podejrzanego.

„Przyśpieszenie” postępowań

Opisane powyżej zmiany nie są – niestety – jedynymi, które będą skutkować dalszą destrukcją postępowania karnego. Nowelizacja wprowadza możliwość wydania wyroku częściowego czy wreszcie profanuje świętą zasadę niezmienności składu – w składach kolegialnych możliwa będzie „wymiana” jednego sędziego. Opierać się on będzie wówczas przy wyrokowaniu na protokołach, nie uczestnicząc w bezpośrednim przeprowadzeniu dowodów, chyba że sam uzna, iż jakiś dowód powinien przeprowadzić bezpośrednio. Jasna rzecz, stronom postępowania nic do tego, konieczność ponownego przeprowadzenia dowodu wyniknie wyłącznie z oświadczenia dokooptowanego sędziego czy ławnika.

Jeżeli dalej będziemy podążać w tym kierunku, rozprawę karną poprowadzi prokurator, a sąd będzie stroną postępowania, pokornie proszącą prokuratora o możliwość wydania wyroku z uzasadnieniem innym niż uzasadnienie aktu oskarżenia.

Autor jest adwokatem prowadzącym wyłącznie sprawy karne, wspólnikiem w kancelarii Zemła Szymański Adwokaci sp.j. i sędzią Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Brak pouczenia a przywrócenie terminu

Stan faktyczny

WSA we Wrocławiu rozpoznał sprawę ze skargi na postanowienie Dolnośląskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego we Wrocławiu (DWINB) w przedmiocie odmowy przywrócenia terminu do wniesienia odwołania i postanowienie to uchylił.

W sprawie tej DWINB postanowieniem odmówił skarżącej przywrócenia terminu do wniesienia odwołania od decyzji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego dla miasta Wrocławia (PINB) w przedmiocie nałożenia obowiązku wykonania określonych robót budowlanych celem doprowadzenia obiektu budowlanego do stanu poprzedniego. Decyzja ta została wydana 2.2.2022 r. Decyzję powyższą doręczono skarżącej 16.2.2022 r.

Skarżąca 1.3.2022 r. przesłała na adres poczty elektronicznej PINB wiadomość mailową w przedmiocie odwołania od decyzji PINB. PINB pismem z 7.3.2022 r. przekazał odwołanie wraz z aktami sprawy do DWINB. DWINB, zawiadomieniem z 29.3.2022 r., poinformował skarżącą o pozostawieniu jej odwołania bez rozpoznania na podstawie art. 63 § 1 zd. 3 KPA. Zgodnie z powołanym przepisem, jeżeli przepisy odrębne nie stanowią inaczej, podania wniesione na adres poczty elektronicznej organu administracji publicznej pozostawia się bez rozpoznania. Zawiadomienie doręczono skarżącej 4.4.2022 r.

Skarżąca 7.4.2022 r. nadała w placówce operatora wyznaczonego odwołanie wraz z wnioskiem o przywrócenie terminu do jego wniesienia. Podniosła przy tym, że DWINB niekonsekwentnie stosuje przepis art. 63 § 1 KPA. Skarżąca zwróciła uwagę, że na wcześniejszym etapie postępowania pierwszoinstancyjnego w tej samej formie (e-mail z 22.12.2021 r.) wniosła zażalenie na postanowienie PINB w przedmiocie wstrzymania robót budowlanych, a mimo to DWINB wezwał ją do sprecyzowania żądania i umożliwił jej uzupełnienie braków formalnych zażalenia poprzez złożenie podpisu. W ocenie skarżącej w takich okolicznościach kontynuowanie przez nią wnoszenia pism w formie mailowej na adres poczty elektronicznej nie było zawinione i wynikało z przeświadczenia, że będą one traktowane w taki sam sposób jak wcześniejsze zażalenie.

DWINB postanowieniem odmówił przywrócenia terminu do wniesienia odwołania. Stwierdził przy tym, że powołane przez skarżącą okoliczności nie uprawdopodobniają braku winy skarżącej i nie pozwalają na przywrócenie terminu do wniesienia odwołania. Podkreślono, że w świetle art. 63 § 1 KPA podania (żądania, wyjaśnienia, odwołania, zażalenia) wnosi się na piśmie, za pomocą telefaksu lub ustnie do protokołu. Podania utrwalone w postaci elektronicznej wnosi się na adres do doręczeń elektronicznych. Jeżeli przepisy odrębne nie stanowią inaczej, podania wniesione na adres poczty elektronicznej organu administracji publicznej pozostawia się bez rozpoznania. Powyższa regulacja wyraźnie wskazuje na brak skuteczności wniesienia podania za pośrednictwem poczty elektronicznej – wskutek tego w postępowaniu administracyjnym podania wniesione na adres poczty elektronicznej organu administracji publicznej pozostawia się bez rozpoznania. Tym samym na gruncie ww. przepisu organ administracji publicznej nie jest zobligowany do wezwania wnioskodawcy do uzupełnienia braków formalnych w trybie art. 64 § 2 KPA i właściwego podpisania złożonego w formie wiadomości e-mail podania.

W sprawie złożono skargę.

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Stanowisko WSA

WSA wskazał, że jak wynika z art. 58 § 1 KPA, w razie uchybienia terminu należy przywrócić termin na prośbę zainteresowanego, jeżeli uprawdopodobni, że uchybienie nastąpiło bez jego winy.

Zgodnie z art. 59 § 2 KPA o przywróceniu terminu do wniesienia odwołania lub zażalenia postanawia ostatecznie organ właściwy do rozpatrzenia odwołania lub zażalenia.

Przy ocenie zawinienia, mającego kluczowe znaczenie dla rozstrzygnięcia wniosku o przywrócenie terminu, istotny jest z jednej strony miernik należytej staranności, jakiej w danych okolicznościach należałoby oczekiwać od strony, z drugiej jednak – nie bez znaczenia jest także zachowanie organu, w szczególności w zakresie ciążących na nim obowiązków procesowych.

W okolicznościach kontrolowanej sprawy niewątpliwie rację ma DWINB, podkreślając, że zgodnie z art. 63 § 1 in fine KPA, jeżeli przepisy odrębne nie stanowią inaczej, podania wniesione na adres poczty elektronicznej organu administracji publicznej pozostawia się bez rozpoznania.

Przy ocenie zawinienia skarżącej pominięto jednak, że zgodnie z art. 9 KPA organy administracji publicznej są obowiązane do należytego i wyczerpującego informowania stron o okolicznościach faktycznych i prawnych, które mogą mieć wpływ na ustalenie ich praw i obowiązków będących przedmiotem postępowania administracyjnego. Organy czuwają nad tym, aby strony i inne osoby uczestniczące w postępowaniu nie poniosły szkody z powodu nieznajomości prawa, i w tym celu udzielają im niezbędnych wyjaśnień i wskazówek.

Przepis powyższy konstytuuje jedną z naczelnych zasad postępowania administracyjnego, określaną mianem „zasady informowania”. Z woli ustawodawcy w toku postępowania administracyjnego organy nie mogą sugerować się domniemaniem powszechnej znajomości prawa, ale zobligowane są do poinformowania stron m.in. o istotnych okolicznościach prawnych, które mogą mieć wpływ na ustalenie ich praw i obowiązków będących przedmiotem postępowania administracyjnego. Przepis ten nie ogranicza obowiązku informacyjnego wyłącznie do przepisów prawa materialnego, przez co należy uznać, że obejmuje on również regulacje procesowe.

Z akt administracyjnych wynika, że zarówno PINB, jak i DWINB na żadnym etapie postępowania nie informowali stron, w tym skarżącej, o treści art. 63 KPA, mimo że jest to przepis dla stron istotny, regulujący dopuszczalne formy wnoszenia podań. W aktach PINB znajduje się jedynie pismo PINB informujące strony o treści przepisów z art. 33, art. 40 i art. 41 KPA. W takich okolicznościach skarżąca miała prawo nie wiedzieć, że wnioski i oświadczenia złożone w formie mailowej na adres poczty elektronicznej organu są procesowo bezskuteczne. Jeśli do tego uwzględnić niekonsekwentne postępowanie DWINB, który na etapie wcześniejszego zażalenia złożonego w tej samej formie nie zastosował art. 63 § 1 in fine KPA i umożliwił skarżącej usunięcie braków formalnych zażalenia, należało uznać, że skarżąca w dostatecznym stopniu uprawdopodobniła brak winy w uchybieniu terminu. Pozostawała bowiem w usprawiedliwionym okolicznościami sprawy przeświadczeniu, że ta forma podania jest procesowo dopuszczalna. To zaś w świetle art. 59 § 2 w zw. z art. 58 § 1 KPA usprawiedliwiało przywrócenie terminu do wniesienia odwołania.

W konsekwencji sąd zobligowany był do uchylenia postanowienia DWINB.

Komentarz

W przepisach KPA nie wskazano wprost, jaki jest zakres pouczeń, jakie organ winien kierować do stron postępowania. Obowiązek informowania stron wynika z art. 9 KPA. W omawianej sprawie problem braku pouczeń miał znaczenie dla oceny, czy wystąpiły przesłanki do przywrócenia terminu. Organ nie może oczekiwać, że strona będzie znała przepisy procesowe, zwłaszcza w sytuacji, w której raz jej środek zaskarżenia jest skutecznie złożony w drodze e-mail (po uzupełnieniu braków formalnych), a w innym przypadku nie.

Wszystkie aktualności n.ius® po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Bałagan z jawnością czasem pozwala na zbyt wiele

Obowiązek ujawnienia swego majątku przez osobę pełniącą funkcję publiczną to jedno z narzędzi walki z korupcją. Każdego roku składają je w Polsce osoby wykonujące kilkadziesiąt różnych profesji: od prezydenta przez ministrów, parlamentarzystów, sędziów, prokuratorów, żołnierzy, policjantów, urzędników, samorządowców, komorników, pracowników państwowych banków po szefów spółek Skarbu Państwa. Nikt nie wie, ile ich dokładnie powinno być – szacuje się, że około dwustu tysięcy. W analizie tych oświadczeń może pomóc specjalistyczne narzędzie, np. Google Pinpoint (więcej w ramce).

Aptekarz nie pomoże odczytać oświadczenia Beaty Szydło

Problemem jest jednak forma składania oświadczeń. W dużej części są wypełniane odręcznie.

– Dla przykładu oświadczenia majątkowego europosłanki Beaty Szydło nie odcyfruje nawet doświadczony farmaceuta – ironizuje Patryk Wachowiec, analityk prawny Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jakiś czas temu zwrócił się o to do marszałka Sejmu i uzyskał odpowiedź, że nie da się tego zrobić.

– Pozostaje pytanie, czy w tej sytuacji pani Szydło wypełniła obowiązek ustawowy – konkluduje Wachowiec.

Obowiązek składania oświadczenia majątkowego jest mechanizmem prewencyjnym, który nakaże dwa razy zastanowić się nad skutkami nieujawnienia potencjalnego konfliktu interesów lub gdy oświadczenie może być powodem wszczęcia sprawy korupcyjnej.

Wszystkie składane co roku oświadczenia powinno sprawdzić Centralne Biuro Antykorupcyjne, ale przy takiej ich masie i bez narzędzi – nie jest w stanie. W efekcie odsetek zweryfikowanych można wyliczyć w promilach i zawsze rodzą się podejrzenia, dlaczego służby skontrolowały te, a nie inne osoby – mówią eksperci.

Największy jednak problem to brak zunifikowanej podstawy prawnej składania oświadczeń majątkowych, jednolitego druku oraz wymaganej cyfrowej formy wypełniania i zcentralizowanej bazy – co pozwoliłoby realnie weryfikować prawdziwość tych dokumentów.

– Cyfryzacja nie może w żadnym wypadku oznaczać skanowania nieczytelnie wypełnionych oświadczeń. To musi być formularz elektroniczny, który będzie jednocześnie wspomagał wypełniającego oświadczenie, tak aby ten nie mógł twierdzić, że nie wiedział, jak oświadczenie wypełnić, dlatego pojawiły się w nim błędy – podkreśla Krzysztof Izdebski.

Czym jeżdżą sędziowie SN?

Użyliśmy aplikacji Google Pinpoint do analizy oświadczeń majątkowych 86 sędziów Sądu Najwyższego, którzy mieli obowiązek składać je za ubiegły rok (kilkoro z nich od tegorocznej wiosny do dziś przeszło w stan spoczynku). To nie wszystkie oświadczenia sędziów SN, bo kilkanaścioro z nich zastrzegło treść swych dokumentów, a pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska wyraziła zgodę na to, by nie ujawniać ich opinii publicznej – oświadczenia są więc tylko do dyspozycji władz SN i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Z analizy Google Pinpoint wynika, że najwięcej sędziów SN ma toyotę (16 osób), a na drugim miejscu są pojazdy Volkswagena – 15. Trzecią marką są auta Volvo, którymi jeździ 11 sędziów. Czwarty jest mercedes – ma go 9 sędziów, a piąte – audi i suzuki – w garażu 9 sędziów. Na szóstym miejscu znalazły się mazda i nissan (po 5 sędziów), a na siódmym – honda, ford i opel (po 4 sędziów). Ósme miejsce przypadło ex aequo mitsubishi, renault, lexusowi, seatowi i skodzie (po 3 sędziów), dziewiąte – BMW, fiatowi i chevroletowi (po 2 sędziów), a dziesiąte – citroënowi, chryslerowi i peugeotowi (po jednym ujawnionym aucie tej marki).

Nowe technologie – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Kilkanaście ustaw, kilkadziesiąt wzorów

– W obiegu prawnym funkcjonuje kilkanaście ustaw i kilkadziesiąt wzorów oświadczeń – zauważa Krzysztof Izdebski z Fundacji ePaństwo. – Co więcej, czasem trudno je ze sobą porównywać, bo gdy np. ktoś będzie najpierw w samorządzie, potem wskoczy na zwolnione miejsce w Sejmie, a następnie wybiorą go do Trybunału Konstytucyjnego, każde z jego oświadczeń będzie w innym miejscu zamiast w jednej wspólnej bazie – dodaje ekspert.

Dzięki temu oświadczenia łatwiej można by ze sobą zestawiać i je porównywać, używając także narzędzi cyfrowych. To by usprawniło także prace organów kontrolnych, takich jak CBA.

Dlatego powinno się zmienić formę wypełniania oświadczeń na cyfrowy formularz, ujednolicić jego kształt i zakres ujawnianych danych oraz umieszczać je w jednej bazie, łatwej do analizy dla obywateli i dla służb kontrolujących oświadczenia.

– To znamienne, że w biznesie mamy Jednolity Plik Kontrolny i wkrótce także Krajowy System e-Faktur. To pewne utrudnienie dla przedsiębiorców, ale dla fiskusa – duża korzyść, bo łatwo może kontrolować działalność biznesmena. Ale nie ma chętnych, by ułatwić kontrolę oświadczeń polityków i innych zobowiązanych do ich składania. Brak tu woli politycznej – zauważa Patryk Wachowiec.

Co polityk ma, a ile i komu jest winien

Składane oświadczenie musi ujawniać cały posiadany majątek i jego szacowaną wartość.

Chodzi zarówno o pieniądze (w złotych i innych walutach), jak i nieruchomości, ruchomości warte ponad 10 tys. zł, dochody z działalności gospodarczej, rolniczej, pracy naukowej oraz zobowiązania finansowe (kredyty, pożyczki).

Niezłożenie oświadczenia, nieujawnienie wszystkiego czy zawinione przekroczenie terminu może się skończyć karą finansową, utratą stanowiska, a nawet sprawą karną. Takich przypadków było jednak bardzo niewiele, a jeśli do tego dochodziło, to co najwyżej na szczeblu samorządowym.

Burzliwe dzieje ustaw, które nie powstały

Regulację kwestii oświadczeń majątkowych zapowiadano już wiele razy.

– Gdy jeszcze pracowałem w sejmowych służbach prawnych, marszałek Ewa Kopacz, a kilka lat później marszałek Marek Kuchciński zlecali prace w kierunku przygotowania projektu jednej ustawy z katalogiem zobowiązanych do złożenia oświadczenia, która by rozwiązała te kwestie. Ale temat nie doczekał się realizacji – mówi Patryk Wachowiec.

Swój projekt miał Marek Biernacki – jeszcze jako prominentny polityk Platformy Obywatelskiej. Sprawa wróciła w 2018 r. z ogłoszonym przez ministrów Mariusza Kamińskiego i Michała Wąsika projektem jawności życia publicznego, który jeszcze poszerzał krąg osób zobowiązanych do ujawnienia swego majątku i zobowiązań. Jednak temat znów nie doczekał się konkluzji.

Opinia dla „Rzeczpospolitej”

Katarzyna Batko-Tołuć, dyrektorka programowa Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska

W oświadczeniach majątkowych jest mętlik. Choćby jawność oświadczeń sędziów. To wprawdzie mogłoby mieć sens, ale przedstawione zostało w sosie walki z „kastą”. A część sędziów bliskich władzy została z jawności zwolniona. Pojawił się też pomysł, by jawne oświadczenia majątkowe musiały składać osoby biorące udział w postępowaniach przetargowych na wyższe kwoty, np. powoływani doraźnie eksperci. A sławetna jawność majątków rodzin polityków? Ideę udało się skompromitować, tworząc absurdalne rozwiązania.

Musimy się zastanowić, po co nam te oświadczenia, ile z nich powinno być jawnych i dlaczego. OECD podpowiada pytania, na które trzeba sobie odpowiedzieć. Czy chodzi o wzrost zaufania do administracji? Zapobieganie konfliktowi interesów? Śledzenie bogacenia się decydentów? Nie wiem, na czym nam w Polsce zależy.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

Warunki orzekania w trybie postępowania nakazowego

Opis stanu faktycznego

Sąd Rejonowy w B. wyrokiem nakazowym z 4.1.2018 r. w sprawie VII W 880/17, uznał obwinionego A.G. za winnego tego, że 4.10.2017 r., w miejscowości P., nie będąc osobą uprawnioną, przechodził przez las w miejscu, gdzie jest to zabronione oraz tego, że w tym samym miejscu, czasie i okolicznościach, wbrew żądaniu osoby uprawnionej, nie opuścił lasu, w miejscu, w którym przebywanie jest zabronione, tj. wykroczeń z art. 151 § 1 KW i z art. 157 § 1 KW. Jednocześnie Sąd ten na podstawie art. 151 § 1 KW w zw. z art. 9 § 2 KW wymierzył obwinionemu karę grzywny w wysokości 200 zł.

Wobec niezłożenia przez obwinionego sprzeciwu, wyrok uprawomocnił się 18.1.2018 r.

Od wyroku kasację złożył Rzecznik Praw Obywatelskich. Zaskarżył powyższy wyrok w całości na korzyść ukaranego, zarzucając wskazanemu rozstrzygnięciu Sądu Rejonowego rażące i mające istotny wpływ na jego treść naruszenie przepisów prawa procesowego, tj. art. 93 § 2 KPW, polegające na przyjęciu, że okoliczności przypisanych ukaranemu czynów i jego wina nie budzą wątpliwości, co w konsekwencji doprowadziło do wydania wyroku nakazowego, podczas gdy w świetle dowodów dołączonych do wniosku o ukaranie zarówno wina jak i okoliczności wykroczeń zarzucanych obwinionemu budziły poważne wątpliwości.

W konsekwencji autor kasacji wniósł o uchylenie zaskarżonego wyroku i umorzenie postępowania z uwagi na przedawnienie karalności zarzucanych obwinionemu wykroczeń.

Sąd Najwyższy, po rozpoznaniu kasacji wniesionej przez Rzecznika Praw Obywatelskich na korzyść ukaranego, uchylił zaskarżony wyrok nakazowy i postępowanie w sprawie o wykroczenia, na podstawie art. 5 § 1 pkt 4 KPW w zw. z art. 45 § 1 KW, umorzył.

Beck Akademia - praktyczne szkolenia online - sprawdź aktualny harmonogram Sprawdź

Uzasadnienie SN

Zdaniem Sądu Najwyższego kasacja Rzecznika Praw Obywatelskich okazała się oczywiście zasadna, co umożliwiło jej rozpoznania na posiedzeniu w trybie art. 535 § 5 KPK.

W swoich judykatach Sąd Najwyższy wielokrotnie podkreślał, że postępowanie nakazowe jest instytucją prawa procesowego, która znajduje zastosowanie w najbardziej oczywistych przypadkach, gdzie materiał dowodowy istniejący w aktach sprawy jest tak jednoznaczny, że nie nasuwa żadnych istotnych wątpliwości, co do winy i okoliczności popełnienia zarzuconego czynu (por. wyroki Sądu Najwyższego: z 4.11.2014 r., III KK 143/14, Legalis; z 24.11.2016 r., II KK 340/16, Legalis; z 12.7.2017 r., III KK 274/17, Legalis; z 4.4.2022 r., IV KK 69/22, Legalis).

W realiach poddanej obecnej kontroli kasacyjnej sprawy na podstawie materiału dowodowego uzyskanego w toku czynności wyjaśniających nie można w sposób jednoznaczny ustalić czy na terenie Nadleśnictwa B., 4.10.2017 r. obowiązywał okresowy zakaz wstępu do lasu. Słusznie stwierdził Rzecznik Praw Obywatelskich, że z zeznań świadków w tym Leśniczego K.Z., wynika, że powierzchnia oddziału (…) w miejscowości P., gmina B., objęta była czasowym zakazem wstępu, a ponadto, iż przed rozpoczęciem prac związanych z usuwaniem drzew zagrażających bezpieczeństwu publicznemu i pożarowemu, ustawiono m.in. znaki zakazu wstępu, na słupkach o wysokości 2 metrów. Co więcej do akt niniejszej sprawy załączono kopię zarządzenia Nr (…) Nadleśniczego Nadleśnictwa B. z 28.4.2017 r. oraz dwa załączniki, tj. mapę lasów objętych okresowym zakazem wstępu i obwieszczenie.

W tym miejscu należy przypomnieć, że czyn zabroniony ujęty w treści art. 151 § 1 KW polega między innymi na przechodzeniu lub przejeżdżaniu przez grunt leśny w miejscach, w których jest to zabronione. Wykroczenie może być popełnione zarówno umyślnie jak i nieumyślnie. W analizowanej sprawie kluczowa dla ustalenia odpowiedzialności ukaranego była ocena, czy był on uprawniony do przebywania w tym lesie.

Celem rozstrzygnięcia tej kwestii należy odwołać się do przepisów ustawy z 28.9.1991 r. o lasach (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 627; dalej: LasU). Zgodnie z art. 26 ust. 3 LasU, nadleśniczy jest uprawniony do wprowadzenia okresowego zakazu wstępu do lasu stanowiącego własność Skarbu Państwa. Trafnie w tym względzie zauważył Rzecznik Praw Obywatelskich, że kolejnym elementem normy prawnej zawartej w przytoczonym przepisie są przesłanki wprowadzenia tego zakazu. Inaczej rzecz ujmując, zakaz wstępu do lasu może wprowadzić wyłącznie nadleśniczy oraz nie może to być zakaz inny, niż okresowy. Wyłączona jest więc możliwość wprowadzenia zakazu przez jakąkolwiek inną osobę nieposiadającą przymiotu „nadleśniczego” (nie będącą nadleśniczym), podobnie jak nie jest możliwe wprowadzenie zakazu stałego (bezterminowego), ponieważ takie działanie nie mieściłoby się w granicach kompetencji ujętej w art. 26 ust. 3 LasU.

Ponadto należy zwrócić uwagę, że zarządzenie Nr (…) Nadleśniczego Nadleśnictwa B. z 28.4.2017 r. jest aktem prawnym zmieniającym zarządzenie Nr (…) Nadleśniczego Nadleśnictwa B. z 27.3.2017 r. w sprawie wprowadzenia okresowego zakazu wstępu do lasu, którego to, jako źródłowego, w przedmiotowych aktach brakuje. Wypada także zaakcentować w tym względzie, że w zarządzeniu Nr (…) Nadleśniczego Nadleśnictwa B. wskazano jedynie przyczynę wprowadzenia okresowego zakazu wstępu do lasu oraz wskazano tereny, których zakaz nie dotyczy, resztę zaś postanowień, w tym kwestie terminu obowiązywania przedmiotowego zakazu wskazanego w zarządzeniu Nr (…), pozostawiono bez zmian. Tymczasem z treści obwieszczenia stanowiącego załącznik do zarządzenia Nr (…) wynika, że termin obowiązywania zakazu wstępu ustalono od 1.4.2017 r. do odwołania, zaś jako przyczynę wskazano zagrożenie bezpieczeństwa publicznego, związane z wystąpieniem w lasach zniszczenia oraz znacznego uszkodzenia drzewostanów, przejawiającego się masowym zamieraniem drzew i drzewostanów wskutek zachodzących procesów powodujących powstanie dużej liczby drzew martwych, stanowiących realne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi oraz ich mienia.

Trafnie zauważył zatem w odniesieniu do przywołanych wyżej regulacji prawnych Autor kasacji, że przepisy nie pozwalają na wprowadzenie przez Nadleśniczego zakazu nieograniczonego terminem. Zwrot „do odwołania” świadczy w istocie o charakterze stałym zakazu. Ponadto, przyczyna wskazana w obwieszczeniu w ogóle nie może być podstawą legalnie wprowadzonego zakazu, ponieważ nie została przez ustawodawcę ujęta w katalogu powodów wprowadzenia zakazu okresowego wskazanych w art. 26 ust. 3 LasU.

W okolicznościach analizowanej sprawy nie można wreszcie pominąć, że Sąd Rejonowy procedując w przedmiocie wydania zaskarżonego wyroku nakazowego powinien był wziąć pod rozwagę kwestię czy zachowanie obwinionego, polegające na braniu udziału w pokojowej akcji protestacyjnej przeciwko masowemu pozyskiwaniu drewna w Puszczy B., w kontekście wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 17.4.2018 r., C-441/17, Legalis, cechuje się szkodliwością społeczną w jakimkolwiek stopniu (art. 1 § 1 KW).

Wskazane w kasacji rażące naruszenie art. 93 § 2 KPW, jakiego dopuścił się Sąd Rejonowy w B. miało istotny wpływ na treść zapadłego wyroku, bowiem nie można wykluczyć, że po przeprowadzeniu rozprawy, zapadłoby inne, co do istoty, orzeczenie. Powinno to skutkować uchyleniem zaskarżonego wyroku nakazowego i przekazaniem sprawy sądowi meriti do ponownego rozpoznania.

Mając jednak na uwadze, że w dacie złożenia kasacji okres przedawnienia karalności zarzucanych obwinionemu wykroczeń przewidziany w art. 45 § 1 KW już upłynął (zob. uchwała SN z 7.6.2002 r., I KZP 15/02, Legalis), Sąd Najwyższy – po uchyleniu zaskarżonego wyroku Sądu Rejonowego w B. z 4.1.2018 r., w sprawie VII W 880/17 i wobec wystąpienia ujemnej przesłanki procesowej – zobligowany był postępowanie w sprawie o wykroczenia zarzucane obwinionemu umorzyć (art. 5 § 1 pkt 4 KPW w zw. z art. 45 § 1 KW).

Komentarz

Wobec wszystkich przytoczonych wcześniej zaszłości ujawnionych w analizowanej sprawie Sąd Rejonowy w B. był obowiązany skierować sprawę na rozprawę, przeprowadzić postępowanie dowodowe i wyjaśnić wszystkie istotne dla merytorycznego rozstrzygnięcia okoliczności. Sąd ten miał bezwzględny obowiązek w ramach takiego postępowania dowodowego zapoznać się z treścią zarządzenia Nadleśniczego Nadleśnictwa B. z 27.3.2017 r. w sprawie wprowadzenia okresowego zakazu wstępu do lasu i ustalić, czy zakaz ten został wydany zgodnie z obowiązującym prawem oraz czy zachodziły materialnoprawne podstawy przypisania A.G. odpowiedzialności za zarzucane mu wykroczenia.

Wszystkie aktualności n.ius® po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź

ZUS coraz częściej sprawdza L4

Przypomnijmy, że organ rentowy jest ustawowo zobowiązany do weryfikowania prawidłowości orzekania o niezdolności do pracy, a także korzystania ze zwolnień lekarskich. Lekarze orzecznicy ZUS ustalają np., czy pracownik faktycznie jest chory, a zwolnienie zasadne. Sam zakład natomiast sprawdza, czy osoba przebywająca na zwolnieniu wykorzystuje je zgodnie z jego celem. Mogą to robić również płatnicy, którzy zgłaszają do ubezpieczenia chorobowego powyżej 20 ubezpieczonych.

Celowane sprawdzanie

Z danych organu rentowego, które poznała „Rzeczpospolita”, wynika, że w pierwszym półroczu 2023 r. dokonano 222,9 tys. kontroli zaświadczeń o czasowej niezdolności do pracy. To więcej o ponad 6 proc. niż w analogicznym okresie poprzedniego roku (209,7 tys. kontroli).

Dane pokazują, że co prawda liczba kontroli systematycznie się zwiększa, to jednak cały czas nie zbliżyła się do okresu sprzed epidemii. Przykładowo w I półroczu 2019 r. ZUS przeprowadził ich 324 tys.

Zdaniem Łukasza Kozłowskiego z Federacji Przedsiębiorców Polskich nie jest możliwy powrót do takiej skali kontroli jak przed pandemią.

– Oczywiście najkorzystniej byłoby dojść do takich parametrów. Jednak możliwości wykonywania kontroli nie są już takie, jakie były jeszcze cztery lata temu – twierdzi ekspert.

Jak wyjaśnia, jest to spowodowane m.in. zmniejszającą się liczbą kadr medycznych, co przekłada się też na niedobory wśród lekarzy orzeczników ZUS.

W ocenie eksperta to jednak nie oznacza, że wydolność samego systemu automatycznie musi być niższa.

– Elektronizacja większości usług realizowanych przez organ rentowy, w tym tych związanych ze zwolnieniami lekarskimi, pozwala na lepszą analizę ryzyka, która gwarantuje możliwość skuteczniejszego typowania przypadków do sprawdzenia. Dzięki temu można chronić system przed nadużyciami, mimo mniejszej liczby wykonywanych kontroli – dodaje Kozłowski.

Jego zdaniem mniejsza liczba kontroli nie powinna też zachęcać ubezpieczonych do lawirowania. – Jeżeli weryfikacja zwolnień będzie skuteczniejsza, to powinno to dać jasny sygnał, że nieprawidłowości są wykrywane, a dopuszczające się ich osoby nie mogą mieć poczucia bezkarności – dodaje.

Łukasz Kozłowski zwraca też uwagę, że taki schemat powtarza się przy okazji innych kontroli, np. podatkowych czy płatników składek.

Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i rynku pracy HRK Payroll Consulting, twierdzi z kolei, że jeżeli ktoś nadużywa zwolnień lekarskich, to nie liczą się dla niego statystyki dotyczące liczby kontroli.

– Po prostu bierze eZLA i liczy na to, że nie zostanie sprawdzony. Co, szczególnie przy krótkich zwolnieniach, jest bardzo prawdopodobne – argumentuje.

W ocenie eksperta taką sytuację trudno byłoby jednak zmienić z pomocą przepisów.

– Budowanie świadomości i celowane kontrole wydają się w tej chwili najbardziej właściwe – pointuje Oskar Sobolewski.

Prawo pracy – Sprawdź aktualną listę szkoleń Sprawdź

Co na to ZUS?

– Sytuacja powoli wraca do normy po okresie pandemii. ZUS, który jest ustawowo zobowiązany do kontroli zwolnień, przeprowadza ich rocznie około 500 tys. Należy jednak pamiętać, że są one obecnie kierowane tam, gdzie istnieje największe ryzyko nadużyć. ZUS ma narzędzia informatyczne do typowania zaświadczeń do analizy. Te narzędzia są wciąż udoskonalane, co jest w interesie nas wszystkich. Liczba kontroli nie jest kluczowa, ważniejsze jest to, ile udaje się wykryć nadużyć. Bo to daje realne oszczędności dla FUS, na który prawie wszyscy się składamy – zaznacza Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.

zdjecie

Pracodawcy też nie kontrolują na potęgę

Nie tylko organ rentowy nadmiernie nie sprawdza ubezpieczonych.

Jak wskazuje Katarzyna Siemienkiewicz z Pracodawców RP, duże firmy, które są uprawnione do kontroli prawidłowości wykorzystania przez pracowników zwolnień lekarskich, też przesadnie nie wykorzystują tego uprawnienia.

– Z reguły dzieje się to na skutek powzięcia informacji o takich nadużyciach. Najczęstszym przykładem jest zamieszczanie przez pracowników, którzy przebywają na L4, zdjęć z wyjazdów czy remontów mieszkania, w social mediach – wyjaśnia.

Katarzyna Siemienkiewicz przyznaje jednocześnie, że za sprawą pandemii jeszcze większa liczba pracowników zobaczyła, że zwolnienie lekarskie może być sposobem na odpłatne dni wolne.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Kup online, korzystaj od razu! Sprawdź