Wstrzymanie wykonania postanowienia o powrocie dziecka do kraju
Wprowadzone zmiany
Ustawą z 7.4.2022 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego (Dz.U. z 2022 r. poz. 1098; dalej: ZmKC22) wprowadzono modyfikacje w KPC w zakresie postępowań w sprawach o odebranie osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką, prowadzonych na podstawie Konwencji dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, sporządzonej w Hadze 25.10.1980 r. (Dz.U. z 1995 r. poz. 528; dalej: UprowDziecK).
Ustawa zmieniająca wprowadziła obligatoryjne wstrzymanie wykonania prawomocnego postanowienia sądu nakazującego w określonym terminie zapewnienie powrotu dziecka do państwa, w którym bezpośrednio przed naruszeniem prawa wynikającego z władzy rodzicielskiej lub opieki miało ono miejsce stałego pobytu. Zgodnie bowiem z nowo wprowadzonym art. 3881 § 1 KPC w sprawach o odebranie osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką prowadzonych na podstawie UprowDziecK, na żądanie podmiotu wymienionego w art. 5191 § 22 KPC zgłoszone sądowi, o którym mowa w art. 5182 § 1 KPC, w terminie nieprzekraczającym dwóch tygodni od dnia uprawomocnienia się postanowienia w przedmiocie odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką wstrzymuje się z mocy prawa wykonanie tego postanowienia. Ze wskazanym żądaniem może wystąpić Prokurator Generalny, Rzecznik Praw Dziecka lub Rzecznik Praw Obywatelskich. Ustawa zmieniająca przewiduje, że wstrzymanie wykonania wskazanego postanowienia ustanie, jeżeli żaden z ww. uprawnionych podmiotów nie wniesie skargi kasacyjnej w terminie dwóch miesięcy od dnia uprawomocnienia się postanowienia (art. 3881 § 2 KPC). Natomiast w przypadku wniesienia skargi kasacyjnej w tym terminie wstrzymanie wykonania tego postanowienia zostanie przedłużone z mocy prawa do czasu ukończenia postępowania kasacyjnego (art. 3881 § 3 KPC). Podmiot, który zgłosił żądanie wstrzymania wykonania postanowienia w przedmiocie odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką, będzie mógł je wycofać w terminie dwóch miesięcy od dnia uprawomocnienia się postanowienia (art. 3881 § 4 KPC). Stanie się ono wykonalne wskutek cofnięcia żądania wstrzymania wykonania postanowienia (art. 3881 § 5 KPC).
Dotychczasowy stan prawny
Dotychczas obwiązujący stan prawny nie przewidywał obligatoryjnego wstrzymania z urzędu wykonania prawomocnego postanowienia sądu nakazującego powrót dziecka do państwa miejsca stałego pobytu w razie wniesienia skargi kasacyjnej. Jak można przeczytać w uzasadnieniu do ustawy zmieniającej, dostępnym na stronie Sejmu RP, nowelizacja ma pozwolić na realizację uprawnień podmiotów instytucjonalnych do wniesienia skargi kasacyjnej bez obawy o to, że ww. prawomocne orzeczenie zostanie wykonane przed jej wniesieniem w ustawowym terminie lub już po jej wniesieniu, a przed rozpoznaniem przez SN. Przedmiotowe zmiany mają ponadto na celu zabezpieczenie dobra dziecka, którego sytuacja faktyczna jest niepewna z uwagi na podlegające wykonaniu prawomocne orzeczenie nakazujące powrót i jego niewykonanie przez osobę zobowiązaną, zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa i poszanowanie jego godności i nietykalności. Innymi słowy intencją omawianych zmian jest przeciwdziałanie narażaniu dziecka na traumę w sytuacji, gdy upływa termin jego dobrowolnego powrotu i sąd wykonawczy wydaje orzeczenie o przymusowym odbiorze dziecka, które wyjeżdża do innego kraju, i w którego sprawie skarga kasacyjna staje się bezprzedmiotowa.
Skarga nadzwyczajna z SNU
Ustawa zmieniająca przewiduje ponadto, że wniesienie skargi nadzwyczajnej, o której mowa w art. 89 ustawy z 8.12.2017 r. o Sądzie Najwyższym (Dz.U. z 2021 r. poz. 1904; dalej: SNU), w sprawie o odebranie osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką prowadzonej na podstawie UprowDziecK wstrzymuje z mocy prawa wykonanie postanowienia w przedmiocie odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką do czasu zakończenia postępowania z tej skargi (art. 3883 KPC). Jak wyjaśniono w uzasadnieniu ustawy, skarga jako nadzwyczajny środek zaskarżenia przysługuje na podstawie art. 89 SNU, który stanowi, że można ją wnieść w terminie 5 lat od dnia uprawomocnienia się zaskarżonego orzeczenia, a jeżeli od orzeczenia została wniesiona kasacja albo skarga kasacyjna – w terminie roku od dnia ich rozpoznania. Środek ten nie jest regulowany KPC i jako nadzwyczajny środek zaskarżenia jest przewidziany jedynie: od orzeczeń naruszających zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji; od orzeczeń w sposób rażący naruszających prawo przez jego błędną wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie, lub gdy zachodzi oczywista sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego, a orzeczenia nie mogą być uchylone lub zmienione w trybie innych nadzwyczajnych środków zaskarżenia. Przysługuje w terminie, którego ustawa zmieniająca nie modyfikuje – zakładając obligatoryjne wstrzymanie wykonania z mocy prawa postanowienia w przedmiocie odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką do czasu zakończenia postępowania ze skargi nadzwyczajnej. Jak wskazał sam ustawodawca w uzasadnieniu do ustawy zmieniającej, jej intencją jest to, aby w przypadku wniesienia skargi nadzwyczajnej wykonanie ww. orzeczenia zostało wstrzymane.
Zastosowanie ustawy zmieniającej
Jednocześnie ZmKC22 przesądza, że do spraw wszczętych i niezakończonych przed dniem jej wejścia w życie prawomocnym postanowieniem w przedmiocie odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką będą miały zastosowanie wprowadzane regulacje (art. 2 ust. 1 ZmKC22).
Ponadto ustawa zmieniająca przewiduje, że w sprawach prowadzonych na podstawie UprowDziecK, w których została wniesiona skarga nadzwyczajna i nie została ona rozpoznana przed dniem wejścia w życie tej ustawy, wstrzymane zostanie z mocy prawa wykonanie postanowienia w przedmiocie odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką do czasu zakończenia postępowania z tej skargi (art. 2 ust. 2 ZmKC22).
Etap legislacyjny
Ustawa zmieniająca weszła w życie, zgodnie z art. 3 ZmKC22, po 30 dniach od jej ogłoszenia (które nastąpiło 24.5.2022 r.), tj. 24.6.2022 r.
Karanie za opóźnioną zapłatę ma być szybsze i surowsze
W środę sejmowa Komisja Gospodarki i Rozwoju zajęła się projektem ustawy o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych oraz ustawy o finansach publicznych (UD306). Podstawowym celem tej nowelizacji jest uproszczenie i przyspieszenie postępowań ws. zatorów płatniczych prowadzonym przed UOKiK. Obecnie, według uzasadnienia projektu, przeciętna długość takiego postępowania to 328 dni (opóźnienia z przyczyn niezależnych od organu wynoszą zaś 62 dni). Z zatorem płatniczym, o których mowa, mamy do czynienia, gdy suma świadczeń spełnionych po terminie z trzech kolejnych miesięcy przekracza 5 mln zł, a od 2022 r. – 2 mln. Siłą rzeczy dotyczy to więc tylko największych dłużników, którzy muszą też co roku składać ministrowi ds. gospodarki sprawozdania o terminach zapłaty w transakcjach handlowych z roku poprzedniego.
Zmiany dobre i złe
Na koniec września 2021 r. suma świadczeń zapłaconych po terminie wynosiła ponad 694 mln zł, zaś łączna wartość nałożonych kar przez UOKiK blisko 5,3 mln (na koniec września 2022 r.).
– Od 2020 roku prezes UOKiK wszczął 108 postępowań w sprawie zatorów płatniczych. – informuje Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowa UOKiK. – Wydaliśmy 35 decyzji dotyczących nadmiernego opóźniania się w spełnieniu świadczeń pieniężnych i dwa postanowienia o umorzeniu postępowania. Obecne UOKiK prowadzi 71 postępowań w sprawie zatorów płatniczych – dodaje.
Jak mówi Adrian Zwoliński, ekspert Konfederacji Lewiatan, wśród dobrych rozwiązań są np. wydłużenie okresu na złożenie sprawozdania (o trzy miesiące). Pozytywnie, choć niewystarczająco, ocenia on też zaproponowane wyłączenia z obowiązku sprawozdawczego (dotyczy ono np. spółek należących do podatkowych grup kapitałowych oraz transakcji w ramach takich grup). Wątpliwości budzi zaś to, że projekt wprowadza nowy system naliczania kar – im dłużej trwa opóźnienie, tym większa kara.
– Pierwszy próg obejmuje opóźnienie od 1 do 30 dni. Czyli firma, która spóźni się z płatnością dzień czy dwa, będzie zagrożona takim samym maksymalnym poziomem kary jak ta, która spóźni się o miesiąc – mówi Adrian Zwoliński. – Ogólnie przepisy idą w tę stronę, by prezes UOKiK miał więcej swobody, tj. w stronę uznaniowości. Wiąże się to jednak częściowo z niepewnością prawną jak w przypadku przedsiębiorców, których opóźnienia będą wynikały z tego, że ich samych dotknęły zatory płatnicze – dodaje.
Nie tędy droga
Ekspert Lewiatana wskazuje też, że nowelizacja niekoniecznie spowoduje skrócenie postępowania przed UOKiK.
– Proponowaliśmy, aby postępowanie musiało zakończyć się w terminie pięciu miesięcy, a ewentualnie w wyjątkowych, wskazanych w ustawie sytuacjach, mogłoby być przedłużone maksymalnie o kolejne dwa miesiące – tłumaczy Adrian Zwoliński. – To sprzyjałoby i szybkości postępowania, i pewności prawa – dodaje.
Tymczasem projekt przewiduje wydłużenie czasu na rozpoznanie sprawy w drugiej instancji z miesiąca do pięciu. Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, wskazuje ponadto, że najczęściej mali i średni przedsiębiorcy rezygnują z dochodzenia odsetek od większych kontrahentów, bojąc się zerwania współpracy. Dlatego by realnie walczyć z zatorami, należałoby wprowadzić automatyczne naliczanie odsetek od takich zaległości, i to wyższych od kosztu pieniądza na rynku. Wtedy dużym firmom przestanie się opłacać opóźnianie płacenia i w ten sposób kredytowania się na koszt tych mniejszych.
Nowelizacja przewiduje też m.in. uznanie nieważności zastrzeżeń umownych zabraniających lub uniemożliwiających mniejszym wierzycielom przenoszenia wierzytelności po terminie wymagalności. Pozwoli to utrzymać płynność, gdy duży kontrahent nie płaci.
– Proponowane zmiany, wynikające z analizy działania obecnych przepisów, idą w dobrym kierunku – mówi Adam Abramowicz, rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.
– Istnieje co najmniej kilka negatywnych scenariuszy dla polskiej gospodarki, w tym stagflacyjny. Oznacza to, że problem zatorów płatniczych może się nasilić – mówi Adrian Zwoliński.
Tomasz Chróstny
prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów
Celem nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych jest doprecyzowanie i uproszczenie przepisów dotyczących walki z zatorami płatniczymi. Liczę, że nowe rozwiązania przyspieszą prowadzenie postępowań, co powinno przełożyć się na efektywniejsze i szybsze reagowanie na niepożądane na rynku zjawisko opóźniania się ze spełnianiem świadczeń pieniężnych. Projekt przewiduje m.in. wprowadzenie instytucji tzw. wezwań miękkich, czyli możliwości wystąpienia do przedsiębiorcy bez wszczynania postępowania. Pozwoli to na szybką reakcję na wykryty zator i da przedsiębiorcy możliwość uregulowania zaległości i poprawy kultury płatniczej. Nowelizacja wprowadza nowy wzór na wysokość kary maksymalnej. Przyszły model karania ma m.in. umożliwić nam wzięcie pod uwagę przy wymiarze sankcji okoliczności łagodzących i obciążających w konkretnej sprawie.
Wszyscy skorzystamy na sygnalistach
Kim jest sygnalista?
To ten, który zawiadamia o nieprawidłowościach, o czymś, co jest niedobre dla organizacji. W Polsce często jeszcze jest to uznawane za donoszenie. Trzeba to odczarować, bo sygnaliści zazwyczaj działają w dobrej wierze. Należy zatem stworzyć odpowiednie warunki dla sygnalistów tak, aby móc skorzystać z informacji, które w ten sposób firma czy instytucja może pozyskać. Trzeba tu podkreślić, że ok. 40 proc. nieprawidłowości jest wykrywanych dzięki sygnalistom. To oni dają nam wiedzę, co złego dzieje się w firmie. Bez tej wiedzy nie możemy niczemu zapobiec.
Badania pokazują także, że firmy, które budują kanały do zgłaszania nieprawidłowości czerpią z tego wymierne korzyści finansowe. W organizacjach, gdzie były możliwości formalnego zgłoszenia, problemy trwały średnio 12 miesięcy i generowały średnio straty 117 tys. dolarów. Dla porównania, jeśli nieprawidłowości zostały wykryte dopiero przez organy ścigania, czas wydłużał się do 18 miesięcy, a straty rosły do 500 tys. dolarów.
Aktywność sygnalistów jest ujmowana w ramy prawne. Mają ich wspomóc czy zahamować ich zapędy?
Idea jest taka, aby chronić sygnalistów. Tylko wtedy będą ludzie mówili, kiedy będą się czuli bezpiecznie. Od 17 grudnia 2021 r. powinniśmy mieć polską regulację, a jeszcze jej nie ma. Ale już dziś wiemy, że ta ustawa wprowadzi wymóg zbudowania kanałów zgłaszania nieprawidłowości dla średnich i dużych przedsiębiorców oraz sektora publicznego. Głównym organem nadzorującym funkcjonowanie tych przepisów będzie Rzecznik Praw Obywatelskich.
Jaka intencja towarzyszy wprowadzaniu tych przepisów oprócz chronienia sygnalistów?
Są dwa cele. Po pierwsze zachęcić osoby fizyczne do dzielenia się wiedzą, żeby czuły się bezpiecznie w zgłaszaniu nieprawidłowości. Po drugie chodzi o to, żeby przedsiębiorcy i sektor publiczny wprowadzali wewnątrz organizacji mechanizmy, które umożliwią przekazywanie takich informacji. Czyli tego co, kto, kiedy może zgłaszać. Ważne jest też, żeby faktycznie i rzetelnie zająć się zgłoszeniem i ustalić jak szybko przekazać informację zwrotną sygnaliście oraz jakie działania naprawcze wprowadzać.
Pani kancelaria DZP razem z Microsoftem stworzyła platformę dla sygnalistów. Jak ona działa?
Platforma Zgłaszam.to sygnalistom pozwala bezpiecznie zgłaszać nieprawidłowości, a drugiej stronie sprawnie zarządzać zgłoszeniami. Organizacja może zamówić na stronie www.zglaszam.to bezpłatne demo, by przetestować nasze narzędzie. Staraliśmy się, żeby było ono bardzo intuicyjne w obsłudze. Można powiedzieć, że zgłaszanie nieprawidłowości będzie tak proste, jak kupowanie butów w internecie. Natomiast firma lub instytucja ma uzyskać konkretną i konieczną wiedzę o tym, gdzie jest nieprawidłowość i jak ją poprawnie zidentyfikować.
Skąd sygnalista ma mieć pewność, że informacje trafią do odpowiednich osób i że nie narazi się na nieprzyjemności?
Platforma Zgłaszam.to została stworzona przez prawników, więc zadbaliśmy o bezpieczeństwo prawne całego procesu zgłaszania nieprawidłowości. Oferuje m.in. możliwość anonimowego zgłoszenia nieprawidłowości oraz gwarantuje poufność komunikacji z sygnalistą. W formularzu zgłoszenia sygnalista wskazuje także konkretnie, jakiego obszaru w organizacji dotyczy zgłoszenie, więc nie ma wątpliwości, że sprawą zajmie się nieodpowiednia komórka czy organ. Dla organizacji to także ułatwione zarządzanie zgłoszeniem. Zawsze też w razie wątpliwości można liczyć na pomoc naszych prawników.
Ten sam podmiot posługujący się numerami VAT UE z różnych krajów jest traktowany jak dwa różne podmioty
Istnieje pewien elementarz rozliczeń VAT w towarowych transakcjach unijnych. Zgodnie z art. 13 ust. 1 ustawy z 11.3.2004 r. o podatku od towarów i usług (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 931; dalej: VATU) przez wewnątrzwspólnotową dostawę towarów rozumie się wywóz towarów z terytorium kraju w wykonaniu dostawy na terytorium państwa członkowskiego inne niż terytorium kraju. Każdemu WDT odpowiada WNT, czyli zgodnie z art. 9 ust. 1 VATU nabycie prawa do rozporządzania jak właściciel towarami, które w wyniku dokonanej dostawy są wysyłane lub transportowane na terytorium państwa członkowskiego inne niż terytorium państwa członkowskiego rozpoczęcia wysyłki lub transportu przez dokonującego dostawy, nabywcę towarów lub na ich rzecz.
To ogólne zasady związane z rozliczeniami transakcyjnych dostaw unijnych. Ale możliwe są też nietransakcyjne WDT i WNT (art. 13 ust. 3 i art. 11 ust. 1 VATU). Polegają one na przemieszczaniu towarów własnych z jednego do drugiego kraju UE. Możemy na te podstawowe zasady dotyczące unijnych transakcji nałożyć jeszcze reguły transakcji wielostronnych (łańcuchowych). Zgodnie z art. 22 ust. 2 VATU, w przypadku gdy te same towary są przedmiotem kolejnych dostaw oraz są wysyłane lub transportowane bezpośrednio od pierwszego dostawcy do ostatniego w kolejności nabywcy, wysyłkę lub transport przyporządkowuje się wyłącznie jednej dostawie. W ten oto sposób otrzymujemy już całkiem rozbudowany i skomplikowany system przepisów, których właściwa interpretacja jest niełatwa, ale zależy od niej prawidłowość rozliczeń.
Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy takie niełatwe rozliczenia należy korygować. Może tak zdarzyć się np. gdy kontrahenci zaangażowani w transakcję z jakiegoś względu zwracają nabyte wewnątrzwspólnotowo towary. Gdy dodamy do tego jeszcze obrót (częściowo) konsumencki oraz zmianę warunków handlowych w postaci zwrotu towaru w inne miejsce niż to, skąd wyjechał, powstaje bardzo rozbudowany kazus do rozwiązania przez wyjątkowo ambitnego adepta sztuki podatkowej. I choć przykład brzmi akademicko, zaczerpnięty został z samego życia.
Czego dotyczyła sprawa
Wnioskodawca produkuje i sprzedaje obuwie i odzież sportową, a także inne akcesoria sportowe. Nie jest jednak zarejestrowany do celów VAT w Polsce, bo nie sprzedaje towarów bezpośrednio w Polsce. Taką działalność prowadzi spółka zależna podatnika. Dostawy towarów na rzecz polskich konsumentów są dokonywane bezpośrednio z magazynu wnioskodawcy w Niemczech. Po złożeniu zamówienia przez klienta prywatnego wnioskodawca sprzedaje towary spółce zależnej, a ta odsprzedaje je klientom zlokalizowanym w Polsce. Towary są fizycznie wysyłane bezpośrednio z magazynu w Niemczech do klienta końcowego w Polsce. Wnioskodawca jest podmiotem odpowiedzialnym za transport towarów do klienta końcowego i koordynuje transport w trakcie całej dostawy (warunki Incoterms DAP). Spółka zależna rozpoznaje więc WNT w Polsce, a następnie sprzedaż lokalną, opodatkowaną VAT na zasadach ogólnych.
Zdarzają się sytuacje, w których klient końcowy nie jest zadowolony z zakupionych towarów i postanawia je zwrócić. W takich przypadkach transport (kurier) jest organizowany i opłacany przez wnioskodawcę. Zwroty towarów są wysyłane bezpośrednio od klientów końcowych do magazynu w Niemczech i wszystkie strony transakcji łańcuchowej „odwracają” dokonane dostawy dla celów VAT.
W przyszłości towary będą jednak zwracane przez klienta końcowego do specjalnego magazynu zwrotów na terytorium Czech. Będą więc one dokonywane do innej lokalizacji niż ta, z której towar został pierwotnie wysłany. Po zwrocie towarów spółka zależna skoryguje sprzedaż lokalną, a wnioskodawca skoryguje transakcję unijną. Dodatkowo jednak wnioskodawca zamierza zaraportować przemieszczenie towarów z Niemiec do Polski jako przemieszczenie własnych towarów, a następnie przemieszczenie własnych towarów z Polski do Czech jako nietransakcyjne WDT. Transakcje te będą skutkowały obowiązkiem zarejestrowania się dla celów VAT w Polsce. Co ważne podatnik wykorzysta zwrócone towary w swojej działalności gospodarczej, w szczególności zamierza je sprzedawać innym klientom z UE.
Wnioskodawca postanowił potwierdzić, czy planowany sposób rozliczeń dokonywanych zwrotów będzie poprawny.
Stanowisko organu
Dyrektor KIS rozstrzygnął sprawę, wydając interpretację indywidualną z 16.8.2022 r., 0114-KDIP1-2.4012.286.2022.2.RM, Legalis. Organ uznał, że w przypadku zwrotu towarów do czeskiego magazynu nie ma podstaw do korygowania pierwotnie dokonanych transakcji wewnątrzwspólnotowych, dokonanych pomiędzy wnioskodawcą a jego polską spółką zależną. Zwrot towarów stanowi bowiem odrębną transakcję od uprzedniej dostawy. „Zwrócić” oznacza „oddać komuś jego własność”. Zatem przez zwrot towarów należy rozumieć oddanie/zwrócenie rzeczy pierwotnemu sprzedawcy. W przypadku zwrotu nie mamy do czynienia z dostawą, a jedynie ze zwrotnym przeniesieniem prawa do dysponowania towarem, jak właściciel z nabywcy na sprzedawcę, który dokonał pierwotnej dostawy towaru.
Organ uznał, że w analizowanym przypadku „zwracając” towar, spółka zależna przeniesie jego własność na wnioskodawcę na terytorium Polski. A zatem zdaniem fiskusa zwrot zostanie dokonany na rzecz innego podmiotu niż ten, który pierwotnie sprzedał towar. To znaczy – podmiot jest ten sam, ale posługuje się innym numerem VAT. To wystarczy do uznania, że mamy do czynienia z inną czynnością. W konsekwencji transakcję zwrotu towarów należy potraktować jako nowe zdarzenie gospodarcze, które nie może skutkować korektą wcześniej rozliczonych i udokumentowanych odpowiednio transakcji wewnątrzwspólnotowych.
Z tego samego względu zwroty towarów do magazynu w Czechach nie powinny być wykazywane jako nietransakcyjne wewnątrzwspólnotowe nabycie towarów z Niemiec do Polski. Uprzednio dokonana WDT miała miejsce na terytorium Niemiec. Towary zwrócone nie będą przemieszczane z Niemiec do Polski, lecz z Polski do Czech. Oznacza to, że jedynie przemieszczenie towarów z Polski do Czech wnioskodawca (już jako podatnik) powinien rozliczyć w Polsce jako nietransakcyjne WDT w rozumieniu art. 13 ust. 3 VATU.
Analizowana przez Dyrektora KIS sytuacja jest z podatkowego punktu widzenia dość zawiła. Zwrot towarów w zasadzie temu samemu podatnikowi w sposób zupełnie naturalny kojarzy się z koniecznością dokonania korekty podatku. Do pewnego momentu tak zresztą jest: spółka zależna sprzedaje towar polskiemu konsumentowi z 23% VAT. Ten oddaje towar spółce zależnej, korzystając ze swoich konsumenckich praw. Na tej linii dojdzie wiec do korekty rozliczenia, bo mamy idealne lustrzane odbicie przepływu towaru i pieniędzy. To ważne – konsument nie dokonuje więc odrębnej czynności (np. odsprzedaży) towaru na rzecz spółki zależnej. Byłoby to zresztą dość absurdalne.
Na linii: spółka zależna–wnioskodawca sytuacja jest inna. Istnieje analogiczny przepływ pieniężny i towarowy, ale w inne miejsce. Co ważne w tym przypadku wnioskodawca „odzyskuje” niesatysfakcjonujący konsumenta towar już w Polsce. Dlatego Organ uznał tę część transakcji jako dostawę opodatkowaną 23% VAT. Gdyby spółka zależna odpowiadała za wysyłkę do Czech, zapewne mielibyśmy do czynienia z WDT/WNT i nikt w tym wypadku nie płaciłby VAT, a wnioskodawca właściwie nie musiałby rejestrować się do celów VAT w Polsce. Być może taki właśnie będzie morał tej historii, skoro wnioskodawca nie musi także raportować nietransakcyjnego przemieszczenia towarów z Niemiec do Polski. To akurat zrozumiałe, bo takiej czynności na żadnym etapie nie było i nie ma podstaw, by sztucznie ją tworzyć. Dzięki temu wnioskodawca uniknie podwójnej podmiotowości – przynajmniej z punktu widzenia polskich przepisów. Ale nadal będzie występował „w dwóch osobach” – w Niemczech i w Czechach.
Nieruchomość związana z działalnością gospodarczą
Postępowanie administracyjne
Decyzją z lipca 2020 r. Burmistrz P. (dalej: Organ) określił A. w O. (dalej: Skarżąca) wysokość zobowiązania podatkowego w podatku od nieruchomości za 2020 r., a w uzasadnieniu rozstrzygnięcia wskazał, że postępowanie wykazało, że Skarżąca pozostawała i nadal pozostaje podatnikiem podatku od kilku nieruchomości położonych w P. przy ul. (…). W ocenie Organu jeden ze składników opodatkowania, niezabudowana nieruchomość gruntowa, został nieprawidłowo zadeklarowany jako „grunt pozostały, niezwiązany z działalnością gospodarczą podatnika”. Organ wskazał, że w świetle ustawy z 12.1.1991 r. o podatkach i opłatach lokalnych (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1452; dalej: PodLokU), jako związane z prowadzeniem działalności gospodarczej uznaje się grunty, budynki i budowle pozostające w posiadaniu przedsiębiorcy. Takie nieruchomości podlegają opodatkowaniu wyższą stawką podatku od nieruchomości.
Przedmiotowe rozstrzygnięcie zostało utrzymane w mocy decyzją SKO z września 2020 r. W ocenie SKO w wypadku uznania Skarżącej za przedsiębiorcę nie jest konieczne ustalenie, jak poszczególne grunty lub budynki są wykorzystywane, gdyż o stawce ich opodatkowania nie przesądza ich wykorzystanie (poza pewnymi wyjątkami wskazanymi w ustawie), ale pozostawanie w posiadaniu przedsiębiorcy lub podmiotu prowadzącego działalność gospodarczą.
Wyrokiem z 24.3.2021 r. WSA w Warszawie podzielił stanowisko SKO i oddalił skargę Skarżącej.
Stanowisko NSA
Ponadto Skarżąca wniosła skargę kasacyjną, na skutek której NSA uchylił ww. wyrok WSA w Warszawie w całości i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. W uzasadnieniu NSA wskazał, że skoro w funkcjonowaniu Skarżącej można wyodrębnić działalność gospodarczą, o której mowa w art. 1a ust. 1 pkt. 4 PodLokU, a także działalność, która nie spełnia tej definicji, to w świetle wyroku TK z 24.2.2021 r., SK 39/19, Legalis, sam fakt prowadzenia przez Skarżącą działalności gospodarczej nie uzasadnia twierdzenia, że wszystkie posiadane przez nią nieruchomości są związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. W rozumieniu art. 1a ust. 1 pkt. 3 PodLokU nieruchomości będące w posiadaniu Skarżącej, które nie mają związku z prowadzoną przez nią działalność gospodarczą, nie mieszczą się w tej definicji. Powyższa ocena prawna wyrażona przez NSA jest wiążąca dla WSA w Warszawie ponownie rozpoznającego niniejszą sprawę.
Istota sporu
WSA w Warszawie wskazał, że istotą sporu w sprawie jest zasadność opodatkowania Skarżącej podatkiem od nieruchomości gruntów stanowiących własność Skarbu Państwa w wysokości określonej według stawek dla nieruchomości związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. Spór dotyczy niezabudowanej nieruchomości. Nie jest sporne, że Skarżąca jest podatnikiem podatku od nieruchomości w odniesieniu do tej działki. Sporne jest natomiast, czy ww. nieruchomość powinna być opodatkowana według stawki przewidzianej dla gruntów związanych z działalnością gospodarczą (jak wskazały organy), czy też, jak uważa Skarżąca, według stawki dla gruntów „pozostałych”.
Stanowisko WSA w Warszawie
WSA w Warszawie zauważył, że zgodnie z art. 1a ust. 1 pkt. 3 PodLokU określenie grunty, budynki i budowle związane z prowadzeniem działalności gospodarczej oznacza grunty, budynki i budowle będące w posiadaniu przedsiębiorcy lub innego podmiotu prowadzącego działalność gospodarczą. Wobec powyższego SKO stwierdziło, że w sytuacji, gdy Skarżąca prowadzi działalność gospodarczą, nie jest konieczne ustalanie, jak poszczególne grunty i budynki są wykorzystywane. W jego ocenie o stawce opodatkowania przesądza pozostawanie nieruchomości w posiadaniu przedsiębiorcy. Takie stanowisko i rozumienie art. 1a ust. 1 pkt. 3 PodLokU jest jednak nieprawidłowe. Skarżąca prowadzi bowiem, obok realizacji zadań z zakresu szeroko rozumianej administracji publicznej, również działalność gospodarczą. Jednakże sama ta okoliczność, że Skarżąca prowadzi działalność gospodarczą, nie jest wystarczająca dla opodatkowania ww. nieruchomości z zastosowaniem stawki przewidzianej dla gruntów związanych z działalnością gospodarczą.
Jak bowiem wskazał NSA, ustalenie związku nieruchomości z działalnością gospodarczą nie może opierać się na samym fakcie posiadania nieruchomości przez przedsiębiorcę lub inny podmiot prowadzący działalność gospodarczą. NSA zauważył, że związek ten, oprócz samego posiadania nieruchomości przez przedsiębiorcę lub inny podmiot prowadzący działalność gospodarczą, powinien być oparty na faktycznym lub nawet potencjalnym wykorzystywaniu nieruchomości w działalności gospodarczej tego podmiotu. Grunty, budynki i budowle, które choćby pośrednio lub w ograniczonym zakresie służą prowadzeniu działalności gospodarczej, powinny być uznane za związane z tą działalnością. W ustaleniu istnienia związku nieruchomości z prowadzoną działalnością gospodarczą przydatne mogą być na przykład takie okoliczności jak: wprowadzenie nieruchomości do ewidencji środków trwałych, ujęcie wydatków na nabycie lub wytworzenie oraz utrzymanie w kosztach działalności gospodarczej. O istnieniu takiego związku może też świadczyć charakter rzeczy (np. budowli), wskazujący na jej gospodarcze przeznaczenie. W każdym przypadku ustalenie związku nieruchomości z prowadzeniem działalności gospodarczej podmiotu, który prowadzi także inny rodzaj działalności, nie może ograniczać się tylko do wykazania posiadania tych nieruchomości.
W świetle powyższego, dla zastosowania prawidłowej stawki opodatkowania, należało zdaniem WSA w Warszawie przede wszystkim ustalić, czy przedmiotowa nieruchomość pozostaje w takim związku, o jakim wyżej mowa, z działalnością gospodarczą prowadzoną przez Skarżącą. Jak wynika z uzasadnienia decyzji, SKO zaniechało tych ustaleń, uznając, że wystarczającą okolicznością jest sam fakt posiadania nieruchomości przez Skarżącą. Jak już podniesiono, stanowisko takie jest nieprawidłowe i w toku postępowania podatkowego winien zostać ustalony sposób wykorzystywania spornej nieruchomości przez Skarżącą w 2020 r.
W ocenie WSA w Warszawie materiał dowodowy zgromadzony dotychczas w niniejszej sprawie nie pozwala na ustalenie, czy sposób wykorzystania spornej nieruchomości miał związek z działalnością gospodarczą prowadzoną przez Skarżącą. W piśmie z 25.3.2020 r., stanowiącym odpowiedź na wezwanie Organu, Skarżąca wskazała na status spornej nieruchomości związany z rezerwą pod budownictwo mieszkaniowe i ujęcie jej w 3-letnim planie wykorzystania zasobu dla potrzeb zakwaterowania Sił Zbrojnych RP. Wyjaśniono również, że na przedmiotowej nieruchomości realizowana jest inwestycja budynku mieszkalnego, która będzie realizowana w okresie od marca 2020 r. do czerwca 2021 r. W kontekście powyższych wyjaśnień należy zauważyć, że w art. 7 ust. 1 ustawy z 10.7.2015 r. o Agencji Mienia Wojskowego (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 303) zostały wymienione zadania własne Skarżącej, a wśród nich: prowadzenie działalności gospodarczej oraz budowanie domów mieszkalnych. Zdaniem WSA w Warszawie z powyższego zdaje się wynikać, że budowanie domów mieszkalnych jest inną od prowadzenia działalności gospodarczej sferą działalności Skarżącej.
Rozstrzygnięcie WSA w Warszawie
Mając na uwadze powyższe, na podstawie art. 145 § 1 pkt. 1) lit. c) PostAdmU WSA w Warszawie uchylił zaskarżoną decyzję SKO i wskazał, że przy ponownym rozpoznaniu sprawy rolą SKO będzie ustalenie, z którą sferą działalności Skarżącej miał związek wskazany wyżej sposób wykorzystania ww. nieruchomości w 2020 r., a także – czy był to jedyny sposób wykorzystania tej nieruchomości przez Skarżącą.
Na gruncie stanu faktycznego zaistniałego w rozpatrywanej sprawie NSA, a w ślad za nim WSA w Warszawie podjęły próbę zdefiniowania ustawowego pojęcia „nieruchomość związana z prowadzeniem działalności gospodarczej” i przypomniały, iż art. 1a ust. 1 pkt 3 PodLokU rozumiany w ten sposób, że o związaniu gruntu, budynku lub budowli z prowadzeniem działalności gospodarczej decyduje wyłącznie posiadanie gruntu, budynku lub budowli przez przedsiębiorcę lub inny podmiot prowadzący działalność gospodarczą, jest nieprawidłowe i niezgodne z Konstytucją RP. Dla potraktowania nieruchomości za związaną z prowadzeniem działalności gospodarczej konieczne jest zbadanie związku, w jakim pozostaje ta nieruchomość z działalnością gospodarczą, a polegającym na jej wykorzystaniu (faktycznym lub jedynie potencjalnym) w działalności danego podmiotu gospodarczego.
Prawo holdingowe licencją na „zabicie” grup kapitałowych
Regulacja prawa grup spółek nie jest potrzebna w prawie polskim. Przygotowano ją z rażącym naruszeniem Zasad techniki prawodawczej. Jej koncepcja jest sprzeczna z praktyką obrotu gospodarczego w Polsce, zagrażając jego bezpieczeństwu i samym grupom kapitałowym. Regulacja tzw. prawa holdingowego nie tylko abstrahuje od orzecznictwa, ale lekceważy je, co stwarza poważne zagrożenie chaosu prawnego, długotrwałego stanu prawnej niepewności i dezorientacji nie tylko w grupach kapitałowych, ale wśród wszystkich uczestników obrotu gospodarczego w Polsce. Zagrożenia te stanowią ogromne ryzyko dla polskiego systemu gospodarczego.
Tworzenie prawa to nie eksperyment
Projektodawcy naruszyli fundamentalną zasadę ekonomii instytucjonalnej obrazującej nierozerwalny związek pomiędzy gospodarką a regulacjami prawnymi – w tej właśnie kolejności – gdyż te drugie są zaledwie jednym z instrumentów kształtowania tej pierwszej. Zmiany prawa (w tym kluczowego dla gospodarki prawa spółek) muszą być poprzedzone pełnymi i empirycznie udowodnionymi potrzebami ze strony gospodarki.
Prawo spółek nie może zmieniać się w oderwaniu od udowodnionych potrzeb gospodarki, opierając się jedynie na „intuicji” promujących nowe rozwiązania. Zmianę taką, doniosłą dla gospodarki, przygotowuje się latami – uwzględniając długotrwały etap koncepcyjny nierozerwalnie związany z analizami i badaniami, obrazującymi szczegółowe potrzeby i skutki dla obrotu gospodarczego (i całej gospodarki). Te natomiast nie miały miejsca. Sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych zapytany podczas posiedzenia sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach 9 listopada 2021 r. o to, jakie analizy przeprowadzono w tym zakresie i jakie były ich wnioski, nie wskazał żadnego takiego opracowania. Przywołał jedynie podmioty, z którymi prowadzono tzw. konsultacje, stwierdzając, że są one formą analizy (sic!). Proces tworzenia prawa to nie zabawa z zapałkami chcących spróbować swoich sił w legislacji.
Rażące naruszenia zasad
Projektodawcy nie dopełnili czterech obowiązków na etapie poprzedzającym podjęcie decyzji o przygotowaniu projektu ustawy. Po pierwsze, nie zidentyfikowano szczegółowo stosunków gospodarczych w dziedzinie funkcjonowania grup kapitałowych w Polsce, co skutkuje brakiem wskazania pożądanych kierunków ich zmiany.
Po drugie, nie przeprowadzono analizy aktualnego stanu prawnego, co objawia się w całkowitym pominięciu orzecznictwa – stanowiącego obecnie jedyną, ale wystarczająco bezpieczną podstawę funkcjonowania grup kapitałowych. Po trzecie, zaniechano ustalenia możliwości podjęcia środków interwencji alternatywnych w stosunku do uchwalonej nowelizacji ksh. Po czwarte, nie określono przewidywanych skutków prawnych oraz gospodarczych nowego rozwiązania ustawowego.
Cztery kolejne rażące naruszenia zasad tworzenia prawa dotyczą etapu po podjęciu decyzji o przygotowaniu projektu ustawy. Polegają one na: nieustaleniu skutków dotychczasowego braku ustawowej regulacji prawa grup spółek w sytuacji, kiedy grupy te funkcjonują obecnie efektywnie, braku określenia celów, jakie zamierza się osiągnąć poprzez nowe prawo ze wskazaniem, jakie to cele mają zostać osiągnięte ponad te osiągane w aktualnym stanie prawnym; całkowitym pominięciu wskazania zagrożeń proponowanej regulacji i wreszcie niedokonaniu wyboru optymalnego w danych warunkach rozwiązania prawnego (wybór polega na operowaniu pomiędzy co najmniej dwiema możliwościami, a wskazano tylko jedną z nich).
Naruszenia te stanowią obrazę ośmiu zasad tworzenia prawa zamieszczonych w § 1 ust. 1 i ust. 2 Zasad techniki prawodawczej. Doprowadziło to do dziewiątego naruszenia (§ 12 pkt 1). Zaniechano bowiem przedstawienia w uzasadnieniu projektu możliwości podjęcia innych środków umożliwiających osiągnięcie zamierzonego celu, ze wskazaniem czy środki te zostały podjęte. Nie potrzeba regulacji – obrót gospodarczy poradził sobie sam.
W okresie minionych 30 lat zidentyfikowano trzy zasadnicze problemy funkcjonowania grup kapitałowych w Polsce: odpowiedzialności cywilnoprawnej i karnej członka zarządu spółki zależnej z tytułu działania w interesie grupy spółek; ochrony wspólników mniejszościowych przed nadużyciem praw przez większość oraz ochrony wierzycieli spółki zależnej przed nadużyciem formy prawnej spółki.
Ze wszystkimi z tych problemów praktyka obrotu gospodarczego w pełni poradziła sobie w ostatnich kilkunastu latach, wypracowując stabilne, bezpieczne i już ugruntowane rozwiązania.
Kluczem do tego było przyjęcie przez praktykę obrotu (przed orzeczeniem Sądu Najwyższego z 5 listopada 2009 r. – I CSK 158/09) racjonalnej i prawnie oraz ekonomicznie uzasadnionej koncepcji, wedle której działanie organów spółki kapitałowej zgodnie z wypadkową interesów jej wspólników jest działaniem zgodnym z interesem spółki. Przywołane orzeczenie praktykę tę rozwinęło i ugruntowało. Jednocześnie zapoczątkowało ono proces budowy orzecznictwa, na które składa się blisko 100 orzeczeń sądów powszechnych oraz Sądu Najwyższego, kształtujących praktykę funkcjonowania grup spółek.
Zdumiewający i niewytłumaczalny legislacyjnie jest fakt, że projektodawca ani jednym słowem!!! nie odniósł się (sic!) w uzasadnieniu projektu ani do ugruntowanej praktyki, ani też do bogatego dorobku judykatury, proponując rozwiązanie ustawowe: sprzeczne z praktyką obrotu gospodarczego oraz jego oczekiwaniami, sprzeczne z orzecznictwem, całkowicie zbędne oraz szkodliwe, a nade wszystko niebezpieczne dla obrotu gospodarczego i systemu gospodarczego.
Interes grupy kontra interes jej uczestnika
Nowelizacja opiera się na założeniu oderwania interesu spółki od interesu jej wspólników. To rewolucyjna i bardzo niebezpieczna zmiana. Przyjęcie zaproponowanego przez MAP projektu wywoła chaos, dezorientację oraz niepewność prawną wynikające z realizacji koncepcji pozostającej w sprzeczności z praktyką obrotu gospodarczego i dorobkiem orzecznictwa, a nade wszystko niweczącej ugruntowaną zasadę, że działanie w interesie akcjonariuszy jest działaniem w interesie grupy kapitałowej (zatem w interesie spółki, a nie „obok” niego) – tj. zasadę oczekiwaną i aprobowaną przez przedsiębiorców oraz znoszącą zidentyfikowane problemy funkcjonowania grup kapitałowych. Na gruncie obecnie obowiązujących przepisów pojęcie interesu spółki nie zostało (zresztą celowo) zdefiniowane. Orzecznictwo Sądu Najwyższego (m.in. we wspomnianym wcześniej wyroku z 5 listopada 2009 r., sygn. akt I CSK 158/09) trafnie stwierdziło, że interes spółki wyznacza wypadkowa interesów jej wspólników.
Tymczasem nowelizacja ksh wprowadza obowiązek kierowania się przez spółkę dominującą oraz spółkę zależną, uczestniczącymi w grupie spółek interesem spółki, a dopiero „obok” niego interesem grupy spółek. A zatem projekt jednoznacznie kwalifikuje interes spółki jako odrębny od interesu grupy spółek, a tym samym odrębny od interesu uczestników (wspólników/akcjonariuszy) tej spółki.
W oparciu o dotychczasowy dorobek orzecznictwa zarząd (rada nadzorcza), działając w interesie wspólników, jest chroniony przed odpowiedzialnością karną oraz cywilną. Projektowane przepisy przekreślają tę zasadę. Spółka zależna ma kierować się interesem jej wspólnika, czyli grupy spółek, obok interesu samej spółki zależnej, ale interesy te nie mogą być tożsame.
Ta pozornie drobna różnica teoretyczna ma ogromne skutki dla rzeczywistości gospodarczej w Polsce. Nie dotyczy ona tylko funkcjonowania grup spółek. Nowelizacja będzie mieć bowiem wpływ na wykładnię innych przepisów. Dotknie tym samym każdej spółki kapitałowej w Polsce. Praktycznym skutkiem będzie zaś to, że o zgodności działań funkcjonariuszy spółek z jej interesem rozstrzygać będą nie wspólnicy, ale prokurator, a w dalszej kolejności także sądy karne.
Obawy członków zarządów
W konsekwencji wrócą obawy członków zarządów spółek grup kapitałowych (zwłaszcza spółek zależnych) przed odpowiedzialnością cywilnoprawną i karną, których rezultatem będzie totalny paraliż decyzyjny w spółkach grup kapitałowych.
Członkowie zarządów spółek uczestniczących w grupach kapitałowych będą w ważnych momentach za wszelką cenę unikać podejmowania decyzji. To zresztą psychologicznie uzasadnione, stanowiąc naturalną dla człowieka ucieczkę przed ryzykiem poniesienia odpowiedzialności cywilnoprawnej i karnej. A zarządzanie polega właśnie na podejmowaniu decyzji.
Tym samym ustawodawca stworzył dla menedżerów spółek wchodzących w skład grup kapitałowych swoistą matnię decyzyjną.
Takie rozwiązanie rodzi niepewność, a biznes niczego tak nie lubi jak niepewności. W przypadku spółek z udziałem Skarbu Państwa należy spodziewać się jeszcze większego paraliżu decyzyjnego niż dotychczas. Przy czym z perspektywy spółek prywatnych otwiera się przestrzeń do oceny decyzji biznesowych przez prokuraturę nawet wtedy, gdy nikt nie został poszkodowany (art. 296 § 1a Kodeksu karnego). W warunkach galopującej inflacji, w tym szalejących cen energii, dokładanie kolejnego czynnika niepewności dla zarządów i rad nadzorczych to ostatnie, czego potrzeba.
Michał Romanowski jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, adwokatem, kancelaria Romanowski i Wspólnicy.
Tomasz Siemiątkowski jest profesorem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, adwokatem, kancelaria Głuchowski Siemiątkowski Zwara.
Autorzy byli recenzentami projektu oraz ekspertami Sejmu i Senatu (który zawetował nowelizację) podczas prac nad zmianą ksh.
Aplikantów ubywa od lat
W 2012 r. nieco ponad 10 tys. kandydatów starało się o dostanie na aplikację radcowską lub adwokacką. W tym roku było to niecałe 5 tys.
Częściowo wynika to ze spadającej liczby absolwentów prawa. O ile przed dekadą było ich 8 tys., o tyle w ubiegłym już 6,6 tys. Widać jednak, że spadek jest tu proporcjonalnie mniejszy niż kandydatów na aplikację.
Także coraz mniejszy odsetek absolwentów podchodzi do egzaminu w pierwszym roku po ukończeniu studiów. W 2013 r. zrobiło tak ponad 60 proc. (odsetek najwyższy w ciągu dekady), a w 2021 r. było to 41 proc.
– Część młodych prawników zaczyna od praktyk w dziale prawnym i dopiero potem decyduje, czy chce iść na aplikacje czy jednak nie jest im to potrzebne – mówi Waldemar Koper, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Prawników Przedsiębiorstw.
Włodzimierz Chróścik, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych, zauważa, że jeszcze kilka lat temu dużo więcej osób zdawało po kilka razy, co wpływało na liczbę zdających.
– Teraz do egzaminu przystępują głównie absolwenci tego i poprzedniego rocznika. A że jest ich znacznie mniej niż kilka lat temu, mniej osób podchodzi do egzaminu. Trzeba się do tego przyzwyczaić, gdyż tak już będzie – podsumowuje prezes KIRP.
Z kolei prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati uważa, że ten spadek to naturalny proces, będący wynikiem wielu czynników społecznych, także zmian na rynku i perspektyw.
– Młodzi ludzie na etapie wybierania szkoły wyższej obserwują te trendy, sprawdzając, gdzie znajdą wymarzoną pracę. Nasycenie rynku często powoduje także odwrót chętnych – tak było w wielu profesjach. Obecnie inne drogi kariery często oferują ciekawszą pracę i wyższe wynagrodzenie – ocenia prezes Rosati.
I dodaje, że zawód adwokata często kojarzy się jako dość tradycyjny, a młodych ludzi coraz bardziej interesuje praca z nowymi technologiami.
– Dlatego my w tej kadencji intensywnie budujemy kompetencje cyfrowe, wdrażamy nowe technologie w pracy adwokatów i aplikantów, stawiamy na edukację i dostarczanie im odpowiednich narzędzi – wskazuje prezes NRA.
Profesor Ryszard Sowiński z Wyższej Szkoły Bankowej wskazuje, że na spadek zainteresowania zawodami adwokata i radcy prawnego wpływa wiele czynników, takich jak konkurencja, demografia czy postrzeganie tych zawodów.
– Znaczenie ma także rozwój alternatywnych ścieżek kariery – tłumaczy ekspert. – kiedyś bariery wejścia do zawodu były wysokie, a konkurencja niewielka. Obecnie nastąpił rozkwit i zróżnicowanie rynku usług prawniczych. Absolwenci studiów prawniczych mają spory wybór – dodaje.
W ostatnich latach rozwinął się rynek alternatywnych usług prawniczych. Świadczą je kancelarie odszkodowawcze, firmy doradcze czy księgowe, banki, firmy technologiczne. Rośnie zatrudnienie prawników w przedsiębiorstwach. Waldemar Koper, przyznaje, że widać tendencje rynkowe wzmacniające pozycję prawników in-house – i to już od ponad dziesięciu lat.
– Wynika w dużym stopniu z tego, że jest to rozwiązanie dla firmy tańsze i bardziej efektywne. Firmy mają łatwo dostępnego prawnika na miejscu, który ponadto dobrze zna ich biznes – opisuje zjawisko Waldemar Koper. – Nie wszyscy prawnicy wewnętrzni mają uprawnienia pełnomocnika –dodaje.
Duży wpływ na rynek usług prawnych miała też pandemia. Wymusiła ona cyfryzację w branży, która dotąd miała bardzo zachowawcze podejście do nowych technologii. Coraz częściej firmy, rekrutując do działów prawnych, pytają kandydata, jakich narzędzi cyfrowych umie używać.
– Przybywa prawników niemających skończonej aplikacji, ale posiadających umiejętności miękkie, dotyczące znajomości technologii i biznesu – mówi Bartłomiej Majchrzak, konsultant ds. technologii w kancelariach.
– Już nie jest tak, że klient zgłasza się o przygotowanie wzoru umowy. On chce, żeby przygotować mu cały proces w oparciu o narzędzia legal-tech, pozwalający generować tysiące umów w sposób półautomatyczny. Tego nie uczą na aplikacjach – mówi.
Wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych a brak ewidencji czasu pracy
Żądanie powództwa
M.L. (dalej: Powód) wniósł powództwo przeciwko S.U. (dalej: Pozwany) o zapłatę kwoty 14.800,75 zł wraz z ustawowymi odsetkami za opóźnienie od 12.12.2018 r. do dnia zapłaty tytułem: wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych wraz z dodatkami za pracę w godzinach nadliczbowych; diet oraz pracy wykonywanej w systemie akordowym. W uzasadnieniu podniósł, że był zatrudniony u Pozwanego na podstawie umowy o pracę od 1.7.2017 r. do 8.3.2018 r. w pełnym wymiarze czasu pracy, na stanowisku pracownika ogólnobudowlanego. Miejscem wykonywania pracy zgodnie z umową miał być C., gdzie mieściło się biuro Pozwanego. W rzeczywistości prace były wykonywane na terenie całego kraju, między innymi w B. i W. Podczas wykonywania pracy w B. bus zabierał Powoda z C. i zawoził na miejsce pracy, a czas dojazdu wynosił od 1,5 do 2 godzin. Podczas pracy we W. Powodowi zapewniono nieodpłatnie nocleg i dietę w wysokości 30 zł za dobę. Na wniosek Powoda Pozwany zgodził się na wypłaty należności za czas dojazdu w stawce 15 zł za godzinę. Powód otrzymał za pracę w B. 500 zł, a za pracę w W. miał ustaloną stawkę akordową 22 zł netto za m2 muru.
W sprzeciwie od nakazu zapłaty Pozwany wniósł o oddalenie powództwa w całości, a w uzasadnieniu podniósł, że Powód wykonywał wszelkie prace w normatywnym czasie pracy, za co otrzymał stosowne wynagrodzenie wynikające z umowy, a tym samym brak było podstaw do wypłaty jakiegokolwiek wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych.
Stan prawny
Zgodnie z art. 151 KP pracą w godzinach nadliczbowych jest praca wykonywana ponad obowiązujące pracownika normy czasu pracy. Wymiar czasu pracy obowiązujący pracownika w okresie rozliczeniowym ustala się na zasadach określonych w art. 130 KP. Praca w godzinach nadliczbowych jest możliwa w następujących przypadkach:
- Konieczności prowadzenia akcji ratowniczej w celu ochrony życia lub zdrowia ludzkiego;
- Ochrony mienia lub środowiska;
- Usunięcia awarii;
- W sytuacji szczególnych potrzeb pracodawcy (art. 151 § 1 KP).
Czasem pracy jest czas, w którym pracownik pozostaje w dyspozycji pracodawcy w zakładzie pracy lub w innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy (art. 128 KP). Czasu dojazdu do pracy nie zalicza się do czasu pracy. Przybywając na miejsce, z którego odjeżdża zakładowy samochód, oraz znajdując się w firmowym aucie, pracownik nie jest w miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy ani nie pozostaje w gotowości do jej świadczenia. Zorganizowany przez pracodawcę transport ma na celu jedynie ułatwić pracownikom stawienie się na określony czas do pracy. Korzystanie przez pracowników z zorganizowanego przez pracodawcę transportu nie jest obowiązkowe. Nie ma zatem podstaw, aby czas dojazdu do pracy był zaliczany do czasu pracy (wyrok WSA w Warszawie z 20.12.2007 r., III APa 73/06).
Czas pracy
Kwestię zaliczania do czasu pracy czasu przejazdu pracownika do miejsca delegacji i z powrotem poza godzinami ustalonymi w harmonogramie rozstrzygnął SN w wyroku z 4.4.1979 r., I PRN 30/79, Legalis, w którym stwierdził, że z reguły nie jest to czas pracy i dlatego za taki czas nie przysługuje pracownikowi dodatkowe wynagrodzenie za pracę. Należy przyjąć, że co do zasady czas dojazdu pracownika do miejsca rozpoczęcia pracy (do miejsca wykonywania obowiązku wynikającego ze stosunku pracy) nie jest czasem pracy, nawet wówczas, gdy pracownik świadczy pracę w ramach zadaniowego czasu pracy (wyrok SN z 16.10.2009 r., I PK 89/09, Legalis). Jeśli więc pracownik nie wykonuje czynności służbowych w trakcie dojazdu i nie jest w gotowości do ich wykonywania, nie pozostaje w dyspozycji pracodawcy, a więc co do zasady nie jest to jego czas pracy.
Jeżeli z uzgodnień pracownika i pracodawcy wynika inne miejsce świadczenia pracy, bez obowiązku zgłaszania się w siedzibie pracodawcy, to gotowość pracownika do pracy rozpoczyna się z chwilą dotarcia do niestałego miejsca pracy, np. na budowę. Porozumienie stron stosunku pracy co do czasowego wykonywania pracy w miejscu budowy, poza siedzibą pracodawcy czy miejscem wykonywania pracy wskazanym w umowie o pracę, jest dobrowolną zgodą na czasową zmianę miejsca wykonywania pracy (wyrok SN z 11.1.2013 r., II UK 156/12, Legalis).
W przypadku dorozumianych porozumień pracodawcy z pracownikiem co do czasowej zmiany miejsca pracy, w zależności od miejsca świadczenia usług budowlanych przez pracodawcę, należy je traktować jako każdorazowe stałe miejsce pracy pracownika (wyrok SA w Poznaniu z 5.2.2015 r., III AUa 582/14, Legalis).
Z braku odpowiedniego dostosowania miejsca pracy określonego w umowie o pracę do rzeczywistego miejsca pracy nie wynika, że pracownik jest w podróży służbowej tylko dlatego, iż wykonuje pracę w innym miejscu niż to określone w umowie o pracę. Zmiana warunków zatrudnienia może następować także przez czynności faktyczne, tj. polecenie pracodawcy wykonywania pracy za granicą i zgoda pracownika, który podejmuje taką pracę bez zastrzeżeń. Punktem ciężkości jest to, czy pracownik ma do wykonania polecone zadanie w podróży służbowej, która w kompleksie jego obowiązków stanowi zjawisko nietypowe, okazjonalne, czy też wykonuje pracę przez dłuższy czas w innym miejscu niż to zapisane w umowie o pracę lub innym dokumencie (tak: SA w Rzeszowie w wyroku z 5.4.2017 r., III AUa 781/16, Legalis).
Stanowisko Sądu
Przenosząc powyższe rozważania na grunt rozpatrywanej sprawy, SR zauważył, że Powód jako pracownik budowlany świadomie godził się na wykonywanie pracy na różnych budowach i oczywistym jest, iż nie mógł świadczyć swojej pracy w siedzibie biura Pozwanego. W ocenie SR miejscem pracy Powoda było każdorazowo miejsce budowy, a czasu dojazdu powoda z jego miejsca zamieszkania do B. na teren budowy i czas powrotu nie zalicza się do czasu pracy powoda.
Następnie SR pokreślił, że w rozpoznawanej sprawie Pozwany jako pracodawca, mimo spoczywającego na nim obowiązku wykazania wypłacenia Powodowi wynagrodzenia, nie przedstawił list płac Powoda za sporny okres i dowodów poświadczających wypłacenie mu wynagrodzenia. Pozwany mimo zobowiązania nie przedstawił też ewidencji czasu pracy Powoda. Dlatego SR uznał za wiarygodne zeznania Powoda o braku wypłaty mu należnego wynagrodzenia za pracę, dodatków za pracę w godzinach nadliczbowych i wynagrodzenia za czas dojazdu do pracy w jedną stronę. Jak wynika z zeznań świadków Powód wykonywał też pracę w czasie przekraczającym normy przewidziane art. 129 KP w dni powszednie i w soboty. Jednocześnie ewidencjonowanie czasu pracy służy udokumentowaniu przepracowanych godzin i obliczeniu należnego z tego tytułu wynagrodzenia, nie jest natomiast ustawowym warunkiem jego wypłaty. Zatem mimo braku ewidencji czasu pracy lub jej nierzetelności pracownikowi przysługuje wynagrodzenie, jeśli przy pomocy innych dowodów wykaże fakt przepracowania określonej liczby godzin, w tym godzin nadliczbowych.
SR wskazał, że jeżeli Powód nie miał obowiązku zgłoszenia gotowości do podjęcia pracy w siedzibie firmy Pozwanego, to należy przyjąć, że nie rozpoczynał jej w tym miejscu, a dopiero w miejscu jej faktycznego wykonywania na terenie budowy.
Mając na uwadze powyższe, SR zasądził od Pozwanego na rzecz Powoda łączną kwotę 8.505 zł wraz z ustawowymi odsetkami za opóźnienie od 12.12.2018 r. i oddalił powództwo w pozostałym zakresie.
W analizowanym rozstrzygnięciu SR wypowiedział się m.in. na temat zaliczania do czasu pracy czasu przejazdu pracownika do miejsca delegacji i z powrotem poza godzinami ustalonymi w harmonogramie. Mając na uwadze stan faktyczny ustalony w sprawie, SR wskazał, że co do zasady czas ten (dojazdu pracownika do miejsca rozpoczęcia pracy, tj. do miejsca wykonywania obowiązku wynikającego ze stosunku pracy) nie jest czasem pracy i nie przysługuje za niego pracownikowi dodatkowe wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych. Tym samym żądanie Powoda wypłaty wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych, który to czas przypadał na czas dojazdu, nie zostało uwzględnione przez SR.
Akcyza 2023: Zmiana definicji wyrobów nowatorskich, zawartość tytoniu bez znaczenia
Zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy z 6.12.2008 r. o podatku akcyzowym (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 143; dalej: AkcyzU) ustawa określa opodatkowanie podatkiem akcyzowym wyrobów akcyzowych oraz samochodów osobowych. Wyrobami akcyzowymi są zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt. 1 AkcyzU wyroby energetyczne, energia elektryczna, napoje alkoholowe, wyroby tytoniowe, susz tytoniowy, płyn do papierosów elektronicznych oraz wyroby nowatorskie. Te dwie ostatnie kategorie znalazły się w katalogu wyrobów akcyzowych stosunkowo niedawno, i to właśnie ich ma dotyczyć daleko idąca zmiana przepisów.
Wyroby nowatorskie: Tytoń i susz w składzie bez znaczenia
Zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt. 36 AkcyzU wyroby nowatorskie to wyroby będące mieszaniną, dostarczające aerozol bez spalania mieszaniny, w których składzie znajduje się tytoń lub susz tytoniowy, w tym zawierające odrębnie płyn do papierosów elektronicznych i niebędące jednocześnie wyrobami tytoniowymi lub suszem tytoniowym. Podobnie jak w przypadku płynu do papierosów elektronicznych, również w tym zakresie Ministerstwo Finansów postanowiło poszerzyć tę definicję. Zgodnie z nowym pomysłem wyrobami nowatorskimi mają stać się także te dostarczające aerozol bez spalania mieszaniny, niezawierające w swoim składzie tytoniu lub suszu tytoniowego.
Podobnie jak w przypadku płynu do papierosów elektronicznych, także i tu Ministerstwo Finansów uzasadnia propozycję potrzebą doprecyzowania definicji wyrobów nowatorskich. Ma ona na celu sprostanie wymaganiom rynku. Chodzi o pojawiające się nowe wyroby niezawierające tytoniu do waporyzowania. Celem zmiany ma być wyeliminowanie przypadków unikania opodatkowania wyrobów nowatorskich poprzez zastępowanie surowca tytoniowego różnego rodzaju mieszankami roślinnymi (np. ziołowymi, konopnymi). Wyroby te często zawierają w swoim składzie sole nikotyny. Pomimo tego nie podlegają opodatkowaniu akcyzą. To zasadniczo odróżnia ich sytuację od np. substytutów papierosów. Zgodnie z art. 98 ust. 8 AkcyzU produkty składające się w całości albo w części z substancji innych niż tytoń, lecz poza tym spełniające inne właściwe kryteria, są traktowane jako papierosy i tytoń do palenia (za wyjątkiem produktów, które nie zawierają tytoniu i są wykorzystywane wyłącznie w celach medycznych).
Przypomnijmy, że podstawą opodatkowania wyrobów nowatorskich jest ich ilość wyrażona w kilogramach (art. 99c ust. 3 AkcyzU). Stawka akcyzy na wyroby nowatorskie wynosi 501,80 zł za każdy kilogram i 32,05% średniej ważonej detalicznej ceny sprzedaży tytoniu do palenia. Na potrzeby ustalenia stawki akcyzy na wyroby nowatorskie stosuje się średnią ważoną detaliczną cenę sprzedaży tytoniu do palenia, obliczaną na podstawie danych za pierwsze 10 miesięcy roku poprzedzającego rok kalendarzowy, na który jest obliczana średnia ważona detaliczna cena sprzedaży tytoniu do palenia (art. 99c ust. 6 AkcyzU). Ustawodawca nie przewiduje zmiany w sposobie określania podstawy opodatkowania również dla tych wyrobów nowatorskich, które nie będą zawierać tytoniu. Także dla nich średnia ważona cena detaliczna sprzedaży tytoniu będzie właściwym punktem odniesienia.
Teraz banki pozywają frankowiczów
Banki, którym frankowicze wytoczyli sprawy, występują coraz częściej do nich z wezwaniami do zwrotu kapitału (plus odsetki) pod groźbą złożenia pozwu. Te zresztą od kilku miesięcy już wpływają do sądów, w tym sądu frankowego (czyli XXVIII Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Warszawie). Banki wnoszą o zawieszenie postępowań z pozwu frankowicza do zakończenia nowej sprawy.
Pismo kontra pismo
– Na rozprawach pełnomocnicy sygnalizują kolejną falę pod koniec roku, podobno ich aplikanci mają teraz dużo pracy. Pełnomocnicy kredytobiorców wytykają z kolei, że banki w swoich pozwach nadal uważają umowy za ważne, i wnoszą o zawieszenie postępowań z pozwu frankowicza. Wciąż nie widać fali potrąceń z ich strony podobno dlatego, że to oznacza uznanie roszczenia, co przecież nie wynika z kodeksu postępowania cywilnego ani orzecznictwa – mówi sędzia Piotr Bednarczyk, wiceszef sądu frankowego.
Fale pozwów na koniec roku mogą stać się faktem, bo koniec przedawnienia przypada właśnie na koniec danego roku.
– Pozwy banków sprawiają dziwne wrażenie. Z jednej strony bank utrzymuje, że umowa jest ważna, z drugiej zaś domaga się zwrotu kapitału. O szansach powodzenia tych pozwów przesądzi jednak Trybunał Sprawiedliwości UE w przyszłym wyroku w sprawie C-28/22. Kwestia, od kiedy należy liczyć bieg trzyletniego terminu przedawnienia roszczeń banków o zwrot świadczenia spełnionego w wykonaniu nieważnej umowy kredytu, też nie jest jeszcze rozstrzygnięta przez TSUE. Może się okazać, że roszczenia wielu banków już są przedawnione – twierdzi Marcin Szymański, partner w Kancelarii Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy.
Prawo i orzeczenia
– Pozwy banków zwykle dotyczą zwrotu kapitału i wynagrodzenia. Jakby banki chciały dodać powagi żądaniu wynagrodzenia, które samodzielnie nie robiłoby wrażenia (i ze względu na kwotę, i ze względu na miałkość argumentacji). Jeżeli TSUE zdąży wydać wyrok C-520/21 (w październiku będzie rozprawa, a wyrok raczej w przyszłym roku) w sprawie wynagrodzenia, nowe pozwy zapewne się nie pojawią – ocenia dr Mariusz Korpalski, radca prawny. – Pozostaną jedynie pozwy o kapitał. Tu z kolei tamę może postawić wyrok TSUE w innej sprawie C-28/22, w której polski sąd pyta, od kiedy liczyć przedawnienie roszczeń banku: czy bank od razu powinien wiedzieć, że umowa jest nieuczciwa, czy mógł czekać, aż klient się zorientuje. I tu dochodzimy do narracji „too big to fail”, że banki nie mogą upaść, bo byłoby to zbyt dużym problemem dla gospodarki. Preambuła dyrektywy 93/13 wskazuje, że UE wspiera uczciwą gospodarkę rynkową – mówi mec. Korpalski.
– Działanie banków to konsekwencja orzeczeń Sądu Najwyższego, który w 2021 r. wydał uchwały, które spowodowały, że banki musiały zdecydować się na wytoczenie powództwa o zwrot kapitału oraz zapłatę jego kosztu. W mojej ocenie powództwa te są zasadne. W szczególności roszczenie o koszt korzystania z kapitału bankowi przysługuje, skoro kredytobiorcy w scenariuszu nieważności umowy kredytu uzyskują znaczne wzbogacenie bez podstawy prawnej – ocenia Wojciech Wandzel, adwokat w kancelarii Kubas Kos Gałkowski. – Wspomniane wzbogacenie może być liczone jako WIBOR plus średnia rynkowa marża dla kredytów złotowych. Roszczenia te nie mogą zostać uznane za przedawnione – dodaje.
– Stąd kredytobiorcy powinni poważnie zastanowić się, czy jest sens podważania umowy kredytu. W ostatecznym rozrachunku przy uwzględnieniu także kosztów procesu oraz wieloletnich sporów sądowych próby podważania ważności umowy kredytu mogą być nieopłacalne dla kredytobiorców – przestrzega mec. Wandzel.