Za wysokie koszty
– Ze względu na wysokie koszty główna księgowa oraz rada nadzorcza nie zgodziła się na kontynuowanie dezynfekcji drogimi, ale bardzo skutecznymi atestowanymi środkami chemicznymi. Do tej pory wydaliśmy bowiem na dezynfekcję 150 tys. zł – tłumaczy Dariusz Śmierzyński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Ruda” w Warszawie.
– Efekt jest taki, że na początku pandemii pryskaliśmy korytarze i klatki schodowe środkami wirusobójczymi. Teraz przecieramy denaturatem tylko poręcze schodów i klamki, przyciski domofonów oraz w windach. Korytarze raz na jakiś czas myjemy domestosem i tyle – mówi Dariusz Śmierzyński.
– Długo też zabiegałem o zamontowanie w windach lamp UVC wiruso- i bakteriobójczych. Jedna kosztuje 4 tys. zł. Na nie rada nadzorcza też się nie zgodziła, ale przedstawiciele mieszkańców w postaci rad dwóch budynków zażądali ich montażu za pieniądze będące do ich dyspozycji. Dzięki temu w dziewięciu windach w dwóch blokach planujemy to zrobić oraz wywiercić dziury w ścianach wind w celu poprawienia wentylacji – wyjaśnia prezes Śmierzyński. – Zadałem też pytanie sanepidowi, jak często mają być myte korytarze i czy wystarczy do tego domestos. Dostałem wymijającą odpowiedź, że mam sanitarnie zabezpieczyć budynek. Ale jednocześnie sanepid przypomniał mi, że liczba zakażeń wzrasta i powinienem brać to pod uwagę i wywiązywać się z obowiązku zarządcy nieruchomości. Czyli typowy brak konkretów – dodaje.
Koszty dezynfekcji przytłoczyły też Spółdzielnię Mieszkaniową „Górczewska” w Warszawie. Do tej pory wydała na dezynfekcję ponad 200 tys. zł.
– Większość spółdzielni nie ma już środków na ten cel. U nas dochodzi ten problem, że mieszkają u nas głównie emeryci. Nie mają za dużo pieniędzy. Na początku pandemii dezynfekowaliśmy wszystkie bloki, w których mieszkały osoby przebywające na kwarantannie oraz chore. Teraz ograniczamy się tylko do budynków z chorymi mieszkańcami. Na więcej nas nie stać. Obiecywano nam dotacje ze środków unijnych. Ale żadnego wsparcia nie dostaliśmy i wątpię, że dostaniemy – mówi rozgoryczony Józef Bech, prezes SM „Górczewska”.
Wspólnoty radzą sobie lepiej niż spółdzielnie. Większość z nich jest bowiem jednobudynkowa.
Mniejsi mają lepiej
– Co miesiąc wydajemy na dezynfekcję około tysiąca złotych. Ograniczamy się do prostych sposobów dezynfekcji, czyli przecierania klamek, poręczy, przycisków w windach oraz mycia podłóg – mówi Martyna Bukhiar, członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej z Józefowa pod Warszawą.
– Część właścicieli chciało również zamontować pojemniki z płynem do dezynfekcji przy windach oraz przed wejściami do klatek schodowych naszego budynku, ale doszliśmy do wniosku, że będzie to zbyt dużo kosztować. Przecież każdy może zdezynfekować ręce u siebie w mieszkaniu – uważa Martyna Bukhiar.
Przepis trąci myszką
Przepisy nakładają na zarządców nieruchomości obowiązki dezynfekowania. Są jednak przestarzałe i nijak się mają do obecnej pandemii. Wymagają więc zmiany.
– Artykuł 22 ust. 1 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi przewiduje, że właściciele i posiadacze lub zarządzający nieruchomościami muszą utrzymywać ją w należytym stanie higieniczno-sanitarnym w celu zapobiegania zakażeniom i chorobom zakaźnym. W szczególności chodzi o prowadzenie prawidłowej gospodarki odpadami i ściekami; zwalczanie gryzoni, insektów i szkodników; usuwanie padłych zwierząt z nieruchomości oraz odchodów zwierząt – wyjaśnia Piotr Pałka, radca prawny, partner w Kancelarii Prawnej Derc, Pałka.
– W przepisie użyto zwrotu „w szczególności”. Oznacza to, że katalog czynności związanych z utrzymywaniem nieruchomości w należytym stanie higieniczno-sanitarnym jest tylko przykładowy. Mogą to być również zasady przemieszczania się na terenie nieruchomości wspólnych wprowadzone w związku ze stanem epidemii lub zakwalifikowaniem danego miasta do obszaru żółtego albo czerwonego, zasady korzystania z wind, zasady zgłaszania do zarządcy nieruchomości informacji o konieczności udzielenia pomocy osobom starszym, które mogą mieć problem chociażby ze zrobieniem zakupów – mówi mec. Piotr Pałka.
Przyznaje jednak, że przepis nie nakłada wprost na właścicieli i zarządców nieruchomości obowiązków związanych z pandemią.
– To dziwi. Ewidentnie przepis wymaga zmiany i dostosowania do obecnych realiów. W katalogu przykładowych czynności, mających przeciwdziałać Covid-19, powinno zostać wprost wskazane np. czyszczenie nieruchomości środkami wirusobójczymi czy ich ozonowanie. Od marca ta ustawa była tyle razy nowelizowana. Dlaczego do tej pory nie zmieniono tego konkretnego przepisu? Przecież tu chodzi o życie mieszkańców nieruchomości – zastanawia się Piotr Pałka.