Zawodowy mniej straci
Według policyjnych danych w połowie 2021 r. zatrzymano niemal 50 tys. pijanych kierowców. W całym 2021 r. było ich 99 tys., ale w tym przypadku niepokój budzi trzy razy mniejsza liczba policyjnych kontroli, co wynikało z sytuacji pandemicznej w kraju.
W projekcie zmian kodeksu karnego pojawiło się kilka konkretów. Pierwszy dotyczy pojazdów służbowych. Otóż, jeżeli sprawca służbowo prowadził pojazd, którego nie jest ani właścicielem, ani współwłaścicielem, to do przepadku auta nie dojdzie. Sąd orzeknie nawiązkę – minimum 5 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
– W ramach wykonywanego zawodu kierowcy prowadzą pojazdy (np. ciężarowe, tiry autobusy itd.) o wartości często tak dużej, że orzeczenie przepadku równowartości czyniłoby iluzoryczną możliwość jej uiszczenia lub wyegzekwowania od sprawcy –twierdzą autorzy propozycji. Dla zawodowych kierowców skazanie za takie przestępstwo oznacza, że na wiele lat tracą prawo jazdy, a więc i pracę.
– To bardzo rozsądny pomysł dla ochrony uczciwych pracodawców, którzy powierzają pojazdy kierowcom – ocenia adwokat Paweł Ignatjew z kancelarii adwokackiej Dąbrowska Poręcki Ignatjew. Wyjaśnia, że uczciwy pracodawca nie może ryzykować utraty np. tira o wartości ok. 200 tys. zł z powodu nieodpowiedzialnego zachowania pracownika kierowcy. – Nie dość, że traci pracownika, bo musi go zwolnić, to jeszcze ma się narażać na stratę mienia dużej wartości – uważa. Jego zdaniem autorzy projektu próbują znaleźć środek między słuszną karą dla sprawcy a interesem przedsiębiorcy.
W noweli zapisano także, że jeżeli sprawca nie jest właścicielem pojazdu, a jest jego współwłaścicielem, to sąd orzeknie przepadek równowartości auta. Jeżeli jednak orzeczenie przepadku pojazdu – ze względu na jego zbycie (auto zostało sprzedane lub np. skradzione lub znacznie uszkodzenie) – byłoby niemożliwe, to sąd ma orzekać przepadek równowartości pojazdu.
Pozostaje jeszcze problem wyceny. Otóż w projekcie zapisano, że za wartość pojazdu mechanicznego dla celu orzeczenia przepadku jego równowartości ma się przyjmować szacunkową, średnią wartość rynkową pojazdu odpowiadającego pojazdowi prowadzonemu przez sprawcę, ustaloną na dzień popełnienia przestępstwa.
Ministrowie sprawiedliwości i infrastruktury w rozporządzeniu podadzą, jak liczyć szacunkową wartość pojazdu, tak by wprowadzić jednolite i zestandaryzowane kryteria pozwalające na oszacowanie średniej wartości rynkowej pojazdu bez przeprowadzania indywidualnej oceny jego stanu technicznego.
To niesprawiedliwe
Mimo doprecyzowania przepisów nie wszyscy prawnicy są do nich przekonani.
– To absurd – mówi „Rzeczpospolitej” Mateusz Markowski z jednej ze śląskich kancelarii odszkodowawczych. – Nie wyobrażam sobie jednolitej w całym kraju procedury wyceny wartości pojazdu. Przecież to, gdzie się nim kierowca porusza, ma wpływ na wiele czynników, często na składki OC czy AC – uważa.
Adwokat Łukasz Cieślak z Kancelarii Radców Prawnych Woziński Kulisz mimo doprecyzowania niektórych przepisów nadal uważa, że są one niesprawiedliwe.
– Powstaną dodatkowe koszty po stronie kogoś, kto ma to auto wycenić. W efekcie wydłuży to postępowanie, bo przecież zawsze będzie można taką wycenę podważyć – twierdzi. I dodaje, że rozwiązanie to będzie oderwane od samego czynu.
– Prowadzenie w stanie nietrzeźwości auta o wartości 10 tys. zł niesie takie samo zagrożenie, jak prowadzenie auta za 500 tys. zł, może nawet większe, gdyż to droższe wyposażone jest w różne systemy bezpieczeństwa. Przepadki obu aut z tak dużą dysproporcją wartości nie jest sprawiedliwe społecznie – uważa adwokat.
Etap legislacyjny: trafi na posiedzenie rządu
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →