Wielu ma zapłacić
Nowa danina obejmie bardzo dużą grupę podmiotów.
– Składkę od reklamy konwencjonalnej uiszczą m.in. stacje telewizyjne, radiowe, wydawcy prasy, ale też domy mediowe, agencje PR, agencje 360 stopni (wykorzystujące różne narzędzia i kanały). Z kolei składka od reklamy internetowej ma być nałożona przede wszystkim na tzw. gigantów cyfrowych, jak Facebook i Google – mówi mec. Jacek Matarewicz, partner w Kancelarii Ożóg Tomczykowski.
Obszerna jest też definicja samej reklamy. Będzie to m.in. materiał wideo, banner czy artykuł sponsorowany.
Stawka podatku zależy od wielu czynników. Przychody z reklamy konwencjonalnej (m.in. w telewizji) będą zwolnione do kwoty 1 mln zł rocznie. Stawka do progu 50 mln zł wyniesie 7,5 proc. i 10 proc. od nadwyżki. Stawki reklamy m.in. leków i suplementów diety wyniosą odpowiednio 10 i 15 proc.
Reklama w prasie będzie zwolniona do 15 mln zł. Stawka wyniesie 2 proc. do progu 30 mln zł i 6 proc. powyżej (4 i 12 proc. od suplementów diety).
Z kolei reklama internetowa będzie zwolniona do progu 5 mln euro. Zapłacą ją największe koncerny, o globalnych przychodach powyżej 750 mln euro. Stawka wyniesie 5 proc.
To więcej, niż proponowała w 2018 r. Komisja Europejska, która w projekcie dyrektywy o podatku cyfrowym zakładała 3 proc. daniny. Do wydania tej dyrektywy na razie nie doszło. Niektóre kraje, np. Francja, Hiszpania, Wielka Brytania i Włochy, już jednak wprowadziły ten podatek według podobnego modelu.
Eksperci są przeciwni takim rozwiązaniom.
Jasny cel fiskalny
– Konsekwentnie krytykujemy nakładanie jakichkolwiek nowych obciążeń fiskalnych w trakcie kryzysu wywołanego pandemią, a to już kolejny nowy podatek wprowadzany bądź zapowiadany przez rząd. Znaczną część ekonomicznego ciężaru tej daniny poniosą konsumenci – mówi Jakub Bińkowski, dyrektor departamentu prawa i legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Nie podoba mu się też używanie takich określeń, jak „daniny”, „składki” czy „opłaty”, choć mowa jest o podatkach wprowadzanych w celu fiskalnym.
Projekt określa wszystkie konstrukcyjne elementy podatku, np. podmiot, przedmiot, podstawę opodatkowania. Składka będzie wpłacana na konto Urzędu Skarbowego w Bielsku-Białej.
– Zaskakujący jest również wyjątkowo szeroki zakres projektowanych rozwiązań. Jesteśmy w trakcie analizowania, jakie mogą być skutki ich poszczególnych elementów – mówi Bińkowski.
Według mec. Matarewicza niepokojące jest, że 35 proc. składko-podatku trafi do nowo tworzonego Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów.
– Posługując się terminologią projektu, oznacza to de facto „składkę” całego rynku na media publiczne – mówi.
Co ważne, opłata reklamowa nie będzie kosztem uzyskania przychodu dla uiszczających ją firm, jak akcyza czy opłata targowa.
Małgorzata Sobońska-Szylińska, adwokat i partner w Gekko Taxens, zwraca uwagę, że rząd powołuje się na konieczność niwelacji szkód wywołanych przez pandemię. Tymczasem wydawcy prasy tradycyjnej również zostali nią dotknięci.
– Nałożenie na nich kolejnej daniny wydaje się sprzeczne z uzasadnieniem zmian – mówi. Pojawia się też wiele wątpliwości, jak będzie liczony przychód, który obejmuje także wymianę barterową i różnego rodzaju kompensaty. – Weryfikacja przychodu z reklam będzie wymagała analizy umów między podmiotami, nie wystarczą do tego np. pliki JPK. Być może więcej szczegółów poznamy, gdy pojawi się wzór formularza deklaracji – mówi mec. Matarewicz.
Projektodawcy wydają się nie dostrzegać, iż pandemia przynosi negatywne skutki całej gospodarce. To przełożyło się znacząco na ograniczanie wydatków reklamowych. Przychody wydawców prasy z reklam zmniejszyły się mniej więcej o 50 proc. Jeszcze kilka lat temu zapowiadano wprowadzenie podatku cyfrowego od megaplatform, które osiągają ogromne przychody z działalności reklamowej.
Tymczasem projekt nowego podatku obejmuje wszystkich dostawców usług medialnych. Dodatkowa danina wynosząca dla prasy nawet 12 proc., wraz z 23-proc. VAT, oznacza drastyczny spadek przychodów reklamowych całej branży. Beneficjentami tego rozwiązania będą platformy, które nie płacą w Polsce podatków, a które objąć ma składka wynosząca 5 proc. Zamiast zatem pomagać polskim firmom i wydawcom, proponuje się rozwiązanie, które zagrozi funkcjonowaniu niezależnej prasy.
Dodatkowy podatek przełoży się na wzrost ceny reklamy i spowoduje odpłynięcie reklamodawców z tradycyjnych mediów do internetu, gdzie reklamą zarządza tylko kilka ogromnych, światowych platform.