Z wydziału

– Od 1 stycznia XXIII wydział gospodarczo-odwoławczy stał się jednocześnie sądem zamówień publicznych – informuje „Rzeczpospolitą” Piotr Schab, prezes Sądu Okręgowego w Warszawie.

A to oznacza, że obok dotychczas wpływających spraw sędziowie zajmą się odwołaniami od przetargów. W grę wchodzą setki miliardów złotych, więc sprawy powinny toczyć się szybko.

– Liczymy, że do nowego sądu sprawy będą wpływać stopniowo – mówi prezes Piotr Schab. Większy wpływ, jego zdaniem, będzie dopiero w drugim kwartale 2021 r. – Robimy wszystko co możliwe, by sprostać temu ogromnemu wyzwaniu – przekonuje.

A wyzwanie jest naprawdę duże. Szacunki mówią o tysiącu odwołań, które mają trafić do nowego sądu. Prawnicy są mniej optymistyczni. Twierdzą, że – na skutek zmniejszenia opłaty od odwołania – spraw może być dużo więcej.

Niedawno Ministerstwo Sprawiedliwości zapewniało „Rzeczpospolitą”, że do nowo powstałego sądu przydzieli dodatkowo: sześć etatów sędziowskich, trzy etaty asystenckie oraz sześć etatów urzędniczych, które zostaną przeniesione z mniej obciążonych jednostek. Z czasem może ich być więcej. Na nowe lokum nie ma jednak szans.

Sąd Okręgowy w Warszawie ma odpowiednie warunki na potrzeby tworzonego wydziału – twierdzi Ministerstwo Sprawiedliwości.

Zmiany w nowej ustawie PZP - pierwszy na rynku komentarz już w Systemie Legalis! Sprawdź

Trudna decyzja

Jak powołanie nowego sądu do spraw odwołań oceniają prawnicy, specjaliści w takich sprawach?

Tomasz Srokosz, adwokat, partner w Andersen Tax & Legal Srokosz i Wspólnicy, mówi „Rzeczpospolitej”, że w tej sprawie są za i przeciw.

– Za przemawia specjalizacja sędziów i jednolitość orzecznictwa w sprawach odwołań w całym kraju. Przeciw – możliwość zatkania się sądu – mówi mec. Tomasz Srokosz.

Jego zdaniem, jeśli sąd ruszy sprawnie, to nie powinno być źle.

– Z tego, co wiem, dziś jest jednak w powijakach. A to oznacza zaległości już od początku. Jeśli terminy spraw będą wyznaczane na drugą połowę roku, jak to jest w sprawach cywilnych, to efekt bieżącej kontroli nie zostanie osiągnięty. To ostatni dzwonek, by zaczął działać – uważa.

– Wszystkie przetargi rozstrzygane teraz będą się kończyć odwołaniami już przed nowym sądem. A spraw mogą być tysiące. Wstępnie mówiono o 800 do 1000. Proszę jednak pamiętać, że do tej pory złożenie odwołania wiązało się z wpłaceniem co do zasady 75 tys. zł. Teraz opłata została obniżona, więc bariera finansowa dla wielu niezadowolonych z wyniku przetargu może zniknąć i spraw może być dużo więcej, niż się spodziewamy – twierdzi adwokat.

W podobnym tonie wypowiada się radca prawny Andrzej Kulisz z Kancelarii Radców Prawnych M. Woziński, A. Kulisz.

– Kierunek jest na pewno słuszny – ocenia. I wyjaśnia, że prawo zamówień publicznych jest bardzo wąską dziedziną i rozproszony model załatwiania takich spraw przez wiele sądów w kraju nie służył jednolitości orzecznictwa. A ta jest z pewnością potrzebna – mówi mecenas.

Czas pokaże

Dostrzega jednak pewien problem w przygotowaniu organizacyjnym.

– Jeśli mamy opóźnienia już na etapie powołania organizacyjnego takiego sądu, to niezbyt dobrze to wróży sprawności postępowania przed nim – uważa. I dodaje, że było półtora roku roku na przygotowanie z prawdziwego zdarzenia wyspecjalizowanego sądu w sprawach zamówień.

– To niemało – ocenia.

Więcej optymizmu w ocenie sądu prezentuje adwokat Grzegorz Mazurek. Jego zdaniem liczba skarg, które podlegają osądzeniu, w praktyce nie jest zbyt duża.

– Mogę to powiedzieć na przykładzie swojej praktyki. Odwołań od decyzji Krajowej Izby Gospodarczej mam rocznie ok. 150, z czego skarg do sądu zaledwie kilka – mówi. Nie dostrzega więc zagrożeń dla sprawności postępowań przed sądem zamówień publicznych.

Do tej pory Krajowa Izba Odwoławcza rozpoznawała odwołania w dwa tygodnie. W sądzie z kolei takie sprawy kończyły się w ciągu miesiąca, było ich w całej Polsce ok. 150 rocznie.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Przetestuj. Sprawdź