Ostatnio głośno było o ewakuacji zwierząt z zoo w Charkowie. Inne takie miejsca w Ukrainie też mogą być zagrożone bombardowaniem. Czy są jakieś specjalne procedury sprowadzania takich zwierząt, by je sprawnie ewakuować do polskich ogrodów zoologicznych?
Dotychczas do Polski ewakuowano zwierzęta nie tyle z ogrodów zoologicznych, ile raczej z parków pokazowych. To różnica, bo zadaniem ogrodu zoologicznego jest, oprócz pokazywania zwierząt, także ich hodowla i badania naukowe. Co się tyczy procedur, to na razie mamy jedynie uproszczone tymczasowe procedury przywozu z Ukrainy psów, kotów i fretek. Co do zasady jest wymagane, by takie zwierzę było zaszczepione przeciwko wściekliźnie, miało wszczepiony czip identyfikacyjny, ważny wynik tzw. miareczkowania przeciwciał, było odrobaczone i zaopatrzone w ważny paszport zwierzęcy oraz świadectwo zdrowia. Obecnie można te warunki spełnić już po przywiezieniu zwierzęcia do Polski. Jednak nie ma specjalnej procedury przywozu innych zwierząt. Wciąż są wymagane różne pozwolenia, w tym głównego lekarza weterynarii. Jednak jesteśmy w stałym kontakcie zarówno z ukraińską inspekcją weterynaryjną, jak też z ogrodami zoologicznymi po obu stronach granicy. Współpracujemy ponadto ze Służbą Celną odpowiedzialną między innymi za egzekwowanie konwencji waszyngtońskiej i Ministerstwem Klimatu i Środowiska, gdzie rozstrzygane są regulacje dotyczące tzw. gatunków inwazyjnych. Jeśli zajdzie potrzeba ewakuacji, postaramy się najsprawniej przeprowadzić wszystkie formalności.
Czy może się zdarzyć, że nie wydacie zezwolenia?
To zależy, o jakich konkretnie gatunkach mówimy. Nie możemy pozwolić na przykład na przywóz zwierząt parzystokopytnych, np. antylop, jeśli nie mają świadectwa zdrowia. W przypadku takich zwierząt istnieje duże ryzyko przenoszenia wielu chorób, które mogłyby zdewastować polską hodowlę zwierząt gospodarskich. Przebadanie takiego zwierzęcia w Ukrainie, w warunkach wojennych, może być utrudnione. Musimy też pamiętać o warunkach przywozu i specjalnych zezwoleniach dla gatunków inwazyjnych. Chodzi np. o szopa pracza. Gdyby przypadkiem takie zwierzęta uciekły w trakcie transportu, mogłoby to zagrozić populacji wolno żyjących borsuków. Są też inne ograniczenia, dotyczące np. małp człekokształtnych. W pewnych sytuacjach wymagana jest zatem zgoda regionalnego dyrektora ochrony środowiska, a oprócz tego oczywiście trzeba przejść formalności celne.
Dlatego, że zwierzęta są towarem?
Jakkolwiek osobliwie by to brzmiało, w rozumieniu przepisów celnych są towarem, i to często – jak np. tygrysy i lwy – bardzo wartościowym. Krajowa Administracja Skarbowa stosuje tu procedurę czasowego importu, przy której nie trzeba płacić cła od przywozu, a jedynie złożyć zabezpieczenie na poczet jego płatności. Jest to import czasowy, bo przecież ci „czworonożni uchodźcy”, podobnie jak ludzie, prawdopodobnie kiedyś wrócą do swojego kraju.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →