Od lipca 2020 r. w trybie zdalnym odbyło się ponad 146 tys. rozpraw – informuje Ministerstwo Sprawiedliwości. Czy będzie ich więcej? Jest nadzieja, że tak. Pojawiają się jednak przeszkody. Profesjonalni pełnomocnicy słyszą od klientów, że dostaną pełną gażę, jak pójdą do sądu. Sędziowie narzekają z kolei na słaby sprzęt: rozprawy są przerywane, bo zrywa się połączenie – mówią. Niewątpliwy sukces odniosły w postępowaniach penitencjarnych. Cieszą się też powodzeniem w gospodarczych i cywilnych.

Gdzie może, tam działa

Dzięki inwestycjom w wyposażenie sal rozpraw możliwe stało się uruchomienie rozpraw zdalnych w bardzo krótkim czasie. – Uchwalona 28 maja 2021 r. nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego przyjmuje jako zasadę prowadzenie rozpraw w sprawach cywilnych za pośrednictwem środków komunikowania się na odległość. Strony postępowania, a także świadkowie i biegli nie muszą stawiać się w sądzie. Osobom nieposiadającym urządzeń technicznych zostanie zagwarantowany dostęp do nich w sądzie – informuje „Rzeczpospolitą” Ministerstwo Sprawiedliwości.

Niestety, na pytanie, czy będą zmiany w rozprawach online, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Sprawdziliśmy więc, jak sytuacja wygląda w sądach w kraju.

I tak, w Sądzie Okręgowym w Kielcach rozprawy online nie zdominowały rozpraw stacjonarnych.

– Toczą się one w niewielkim zakresie – informuje Ryszard Sadlik, prezes tamtejszego sądu. Dlaczego? Powodów jest kilka. Po pierwsze, z powodu niechęci sędziów. Po drugie, z powodu niechęci sekretariatów, które muszą takie posiedzenia przygotować – krótko mówiąc, zorganizować. Czy jest szansa, że to się zmieni? – Tak, jeśli chodzi o sprawy, w których zaangażowani są profesjonalni pełnomocnicy. Bo oni bez problemu poradzą sobie z takim procedowaniem.

– W sprawach ubezpieczeniowych, w których ja orzekam, to raczej niemożliwe – twierdzi sędzia Sadlik. I dodaje, że w takich sprawach strony często nie dysponują internetem, własnym adresem itd.

Nadzieję widzi w sprawach cywilnych i gospodarczych.

W obu sądach okręgowych w Warszawie zainteresowanie rozprawami online jest umiarkowane. Są sędziowie, którzy wręcz sporadycznie sądzą stacjonarnie. Opór wśród pozostałych jest jednak spory.

– Nie wyobrażam sobie, żebym miała wydać wyrok, nie widząc na sali obu stron – mówi „Rz” jedna z sędziów. Za trzy lata przechodzi w stan spoczynku i twierdzi, że teraz już nie zamierza zmieniać zasad sądzenia.

4 moduły Systemu Legalis z Bazą prawa i orzecznictwa od 183 zł netto/m-c Sprawdź

Nie wszędzie jest różowo

– Nie ma szansy na zorganizowanie takiej rozprawy – mówi sędzia jednego z katowickich sądów rejonowych. I wyjaśnia, że jest zbyt wiele formalności, a i możliwości systemu pozostawiają wiele do życzenia.

– Raz nawet się udało połączyć. Sprawa była jednak trzykrotnie przerywana. Ponadto strony twierdziły, że siebie nie słyszą dostatecznie dobrze, uciekają im słowa, a to w czasie rozprawy może mieć kluczowe znaczenie. Zaprzestaliśmy więc. Kolejny termin rozprawy w listopadzie – mówi „Rz” sędzia.

Sędzia Rafał Terlecki, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, mówi „Rzeczpospolitej”, że rozprawy online działają. –Głównie w sprawach gospodarczych, własności intelektualnej i tam, gdzie występują profesjonalni pełnomocnicy. W sprawach penitencjarnych też. Głównie tam, gdzie stronom nie zależy na przeciąganiu procesu – dodaje. Gorzej jest ze sprawami rodzinnymi.

Prezes Terlecki pytany o to, czy chciałby, aby po pandemii ten sposób rozpoznawania spraw pozostał, mówi bez wahania: tak. – To dobry sposób na sprawne orzekanie – uważa.

Klient nasz pan

Zapytaliśmy też kilku profesjonalnych pełnomocników, którzy biorą udział w rozprawach online, co myślą o takiej formie prowadzenia rozpraw. Mówią, że dla nich bez znaczenia jest forma rozprawy. Wspominają też o kilku problemach. Zdarza się, że klienci nie chcą płacić za obsługę pełnej stawki w przypadku zdalnej rozprawy.

– Mówią, że będąc w sądzie i widząc się z sądem, pełnomocnik mógł ugrać więcej, niż siedząc w kancelarii i łącząc się zdalnie – twierdzą.

Opinia dla „Rzeczpospolitej”

Krzysztof Kurosz prezes Sądu Rejonowego Łódź-Śródmieście

W ciągu ostatnich dwóch tygodni – przełom sierpnia i września – w Sądzie Rejonowym Łódź-Śródmieście w trybie zdalnym odbyło się 9 proc spraw. Gdyby ktoś się zastanawiał, czy to mało czy dużo, odpowiem: to liczba adekwatna do sytuacji i potrzeb stron, które mają do rozstrzygnięcia swoje procesy. Ta liczba jest, moim zdaniem, adekwatna do dzisiejszego zapotrzebowania ludności na tego typu rozprawy. Barier technicznych w sądzie nie mamy. Jeśli tylko jest możliwość prowadzenia rozprawy w systemie zdalnym, sąd się do tego przychyla. Co do przyszłości myślę, że takich rozpraw będzie więcej wraz z rozwojem gospodarki cyfrowej. Sądzę też, że nawet po pandemii taka forma procedowania w sądach pozostanie. Szczególnie w sprawach, w których występują profesjonalni pełnomocnicy, którzy wolą pozostać w kancelarii, zamiast dojeżdżać do sądów.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Wypróbuj! Sprawdź