Sprawy frankowe pogrążyły największe sądy w kraju, w tym warszawski. Są jednak pomysły, które powinny poprawić sytuację. W trakcie prac parlamentarnych nad nowelizacją kodeksu postępowania cywilnego postanowiono, by warszawski sąd zajmował się sprawami z lewobrzeżnej Warszawy oraz zachodniego obwarzanka i tymi, które już do niego trafiły. Reszta frankowiczów składałaby pozwy przez najbliższe pięć lat w miejscu zamieszkania.
Sprawami takimi zajmują się obecnie sędziowie z wydziałów cywilnych w sądach okręgowych. Zapytaliśmy prezesów największych sądów, czy nie było pokusy, by utworzyć specjalne wydziały dla tych spraw?
Rafał Terlecki, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, mówi, że miał pomysł, by wyodrębnić wydział frankowy u siebie w sądzie.
– Tyle że to nie rozwiąże problemu. Chodzi o dodatkowe etaty sędziowskie, a tych cały czas brakuje – mówi. I podaje, że sędziowie cywilni w Sądzie Okręgowym w Gdańsku mają do „załatwienia” ok. 500 proceduralnych spraw, więc nie odpoczywają.
– Mimo że wszystkie sprawy frankowe, które trafiają do sądu, kierujemy do wydziałów cywilnych, cały czas jest za mało sędziów – mówi prezes Terlecki.
Cierpią przez to inne sprawy. Prezes Terlecki ma jednak pomysł, by przyspieszyć procedowanie.
– Niedawno doszło do spotkania prezesów sądów okręgowych i apelacyjnych. Każdy z prezesów szuka drogi do rozwiązania problemu. Nie wykluczone, że część spraw cywilnych zostanie zakwalifikowana jako pilne. W ten sposób obejdą w kolejce sprawy frankowe. A te poczekają.
Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie, też ma problem ze sprawami frankowymi.
– Nie stworzyłem specjalnego wydziału do takich spraw, choć mamy ich sporo, bo to nic nie da – mówi sędzia. Zresztą, nawet gdyby chciał, nie ma miejsca, by taki wydział umieścić.
– Potrzebujemy sędziów do takiego wydziału. Chodzi też o sekretarki i asystentów – mówi prezes Strączyński. I choć przytacza dobre dane na temat załatwień spraw frankowych (docenione nawet przez Ministerstwo Sprawiedliwości), to okazało się, że w szybkim czasie sędziowie „zatkali się” uzasadnieniami do wydanych wyroków.
– Barierą jest stały brak kadry – uważa prezes Strączyński. Nie ukrywa, że z niecierpliwością czeka na nominacje prezydenta do jego sądu.
– Czekamy już ponad rok, a rąk do pracy brakuje – podkreśla sędzia.
Jak wyglądają procesy frankowe, sprawdziliśmy też we Wrocławiu. Prezes Wojciech Łukawski z Sądu Okręgowego we Wrocławiu zapewnia, że robi wszystko, by sprawnie przejść przez zalew tych spraw. Nie ukrywa, że brak jednolitej linii orzeczniczej nie służy sprawności postępowania. On też szuka sposobu na te sprawy.
– Nie mam szansy na wydzielenie specjalnego wydziału dla spraw frankowych – mówi. I dodaje: – Nie mam dodatkowych etatów ani dla sędziów, ani dla ich obsługi.
Wszystkie etaty, które trafiają do jego sądu, są przekazywane jako wzmocnienie wydziałów cywilnych, w tym też spraw frankowych.
– Problemem jest to, że od wielu miesięcy czekamy na nominacje sędziowskie dla sędziów, którzy mogliby zasilić szeregi do rozstrzygania spraw frankowych. Bezskutecznie – podkreśla.
Artykuł pochodzi z Systemu Legalis. Bądź na bieżąco, polub nas na Facebooku →