Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości, w odpowiedzi na poselską interpelację odpowiada, że dane statystyczne za pierwsze półrocze będą dostępne później. Powód? Kwarantanna i praca zdalna urzędników w Ministerstwie Sprawiedliwości.
W 2019 r. do sądów wpłynęło ok. 17 mln spraw. Średnio każdego roku przybywa ich ok. 500 tys. Dziś sądy odwoławcze działają sprawniej niż przed rokiem. W najgorszej sytuacji są sądy rejonowe. Ubyło spraw rozwodowych, ale nie do opanowania jest liczba spraw frankowych.
Wyniki nawet lepsze
Ryszard Sadlik, prezes Sądu Okręgowego w Kielcach, ocenia dziś kondycję swego sądu jako niezłą.
– Wyniki orzecznicze po tych 11 miesiącach w zestawieniu z tymi za cały 2019 r. mamy nawet lepsze. Oczywiście globalnie, bo są rodzaje spraw z którymi są problemy – mówi „Rz”. I tak, z ośmiu wydziałów SO w Kielcach w 2020 r. w siedmiu, np. wydziale karnym, odnotowano lepsze opanowanie wpływu. Gorzej, jak podaje prezes, jest w pierwszej instancji w wydziale cywilnym.
– Nie jest jednak źle. Mieliśmy mniejszy wpływ spraw – przyznaje.
Maciej Strączyński, prezes SO w Szczecinie, uważa, że nie da się porównać wyników jego sądu z 2019 i 2020 r.
– To, co spotkało sądy od marca, jest nieporównywalne – mówi. I dodaje, że silenie się na jakiekolwiek statystyczne porównania jest niemożliwe, a wynik będzie jedynie fikcją. – Dobrze radzimy sobie ze sprawami cywilnymi, których większość załatwiana jest na posiedzeniach niejawnych. Problemu nie ma ze sprawami penitencjarnymi – wylicza. Ale w 2020 r. nastąpił znaczny wzrost wpływu spraw karnych. – Radzimy sobie jak możemy, i to dzięki zaangażowaniu i poświęceniu wszystkich sędziów i pracowników sądu – podkreśla prezes.
Ostrożny optymizm
Ostrożnego optymizmu nie brakuje we Wrocławiu. Wojciech Łukowski, prezes tamtejszego SO, mówi „Rz”, że tzw. opanowanie wpływu jest jedynie kategorią czysto statystyczną.
– W pierwszej instancji jest trudniej niż rok temu. W instancji odwoławczej lepiej, bo sporo spraw załatwiamy na posiedzeniach niejawnych – mówi prezes Łukowski.
Rozprawy zdalne cieszą się umiarkowanym powodzeniem, choć od października widać postęp.
– Największe przeszkody w prowadzeniu ich na większą skalę: niechęć pełnomocników i stron, ustąpiły. Teraz, kiedy kontaktuję się w sprawie zdalnej rozprawy, nie słyszę sprzeciwu – mówi prezes. Zastrzega jednak, że co do takiej formy rozpraw nie miał wielkich oczekiwań.
Rafał Terlecki jest prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku i przyznaje, że w tym roku było trudniej. Główny powód to pandemia. Dostrzega jednak też plusy: sąd dostał ponad 20 sędziów, bo właśnie rozstrzygnięto konkursy rozpisane do jego sądu, więc będzie kim orzekać.
– Udało się nam przejść bezpiecznie przez ten rok i to uważam za sukces – mówi prezes. Jak obciążony jest sąd? – W sprawach rodzinnych i ubezpieczeniowych odnotowaliśmy spadek liczby spraw ale jest to kwestia odroczona w czasie, bo ich liczba wzrośnie, kiedy ZUS zacznie wydawać decyzje. W sprawach cywilnych mamy wzrost liczby spraw wpływających do sądu – informuje prezes.
Czy do końca roku uda się w SO opanować wpływ spraw, które wpłynęły w 2020 r.?
W niektórych kategoriach tak, ale wpływ spraw frankowych jest, jego zdaniem, nie do opanowania. Dużo lepiej sytuacja wygląda w sprawach odwoławczych. Tu wyniki są nawet lepsze niż rok temu. Powoli przebijają się w Gdańsku także rozprawy zdalne.
– Mamy takich po kilkadziesiąt miesięcznie. I ich liczba stale rośnie – alarmuje prezes Terlecki.