Nowy PIT-2 od 2023 r.
Niektórzy pracownicy już składają w firmach nowy PIT-2, a działy kadrowe przygotowują się na zalew wniosków w styczniu. Eksperci nie mają wątpliwości – łatwo z tym raczej nie będzie.
– Nowy wzór PIT-2 jest wyjątkowo skomplikowany, a od tego, co w nim wpiszemy, zależy przecież sposób rozliczenia naszych pensji. Pomyłki mogą spowodować, że pracodawca będzie źle wyliczał zaliczki na podatek, wskutek czego dostaniemy za dużo albo za mało na rękę. Różnice trzeba będzie wyrównać w zeznaniu rocznym, np. sporo dopłacając fiskusowi. Błędy mogą też przynieść spory z urzędem skarbowym – mówi Izabela Leśniewska, doradca podatkowy w kancelarii Alo-2.
Dane do rozliczenia wynagrodzeń
Przypomnijmy, że PIT-2 to formularz obejmujący oświadczenia i wnioski składane pracodawcy przez pracownika, aby prawidłowo obliczył jego pensję i zaliczkę na podatek. W poprzednich latach PIT-2 ograniczał się do upoważnienia firmy do odliczania z zaliczki części kwoty zmniejszającej podatek.
– Teraz jest w nim wszystko, co potrzebują działy kadrowe, i to niewątpliwy plus nowego PIT-2. Obawiam się jednak, że wiele osób będzie miało problemy z jego wypełnieniem. Formularz jest bowiem bardzo rozbudowany i przez to nieczytelny – mówi Magdalena Michałowska ze Stowarzyszenia Współpracujących Biur Rachunkowych.
Co w nim znajdziemy? Przede wszystkim wniosek w sprawie stosowania kwoty zmniejszającej podatek. Wynosi ona 3,6 tys. zł rocznie. Pracodawcy przy obliczaniu miesięcznych wynagrodzeń odliczają 1/12 tej kwoty, czyli 300 zł.
Pomniejszenie w trzech zakładach
Nowością jest to, że od 1 stycznia 2023 r. będzie możliwość dzielenia tej kwoty. To rozwiązanie dla tych, którzy pracują w dwóch albo nawet w trzech zakładach pracy.
Jak informuje Ministerstwo Finansów w wydanym przez siebie przewodniku pracownik będzie mógł wskazać w PIT-2, że pracodawca jest uprawniony do pomniejszenia zaliczki o:
- 1/12 kwoty zmniejszającej podatek (300 zł) albo
- 1/24 kwoty zmniejszającej podatek (150 zł), albo
- 1/36 kwoty zmniejszającej podatek (100 zł).
Pracodawca musi się dostosować do wniosku pracownika. Resort finansów przypomina, że kwotę pomniejszenia, czyli 300 zł, można podzielić maksymalnie na trzy zakłady pracy.
Druga nowość: wniosek o stosowanie kwoty zmniejszającej podatek mogą złożyć też zleceniobiorcy albo wykonujący umowy o dzieło.
– Oni także mogą wnosić o podział tej kwoty. Trzeba jednak pamiętać, że miesięcznie nie może być wyższa niż 300 zł. To ważne np. dla tych, którzy wykonują zlecenia dla więcej niż trzech firm. Nie mogą w każdej wnosić o stosowanie kwoty zmniejszającej podatek, bo przekroczą limit – tłumaczy Alicja Borowska-Woźniak, kierownik działu kadr i płac w biurze rachunkowym ASCS-Consulting.
W formularzu PIT-2 możemy też poinformować pracodawcę (zleceniodawcę) o tym, że mamy prawo do wprowadzonego przez Polski Ład zwolnienia z podatku.
Chodzi o ulgę dla pracujących seniorów, rodziców mających przynajmniej czwórkę dzieci oraz wracających z emigracji. Ich przychody do 85 528 zł rocznie są zwolnione z daniny. Płatnik nie musi więc potrącać im zaliczki na podatek. Ten obowiązek pojawia się dopiero po przekroczeniu limitu.
Zaliczek na podatek nie trzeba pobierać także wtedy, gdy przewidujemy, że nasze dochody nie przekroczą 30 tys. zł rocznie. O to również możemy wnieść w PIT-2.
Kolejna sprawa: wspólne rozliczenie z małżonkiem bądź samotnie wychowywanym dzieckiem. Ci, którzy mają prawo do preferencji, powinni poinformować pracodawcę, aby uwzględnił to przy obliczaniu zaliczki.
W PIT-2 jest też miejsce na wniosek o stosowanie podwyższonych kosztów uzyskania przychodów (dla tych, którzy dojeżdżają z innej miejscowości). Możemy też zgłosić, że nie chcemy korzystać z ulgi dla młodych oraz preferencyjnych 50 proc. kosztów autorskich.
Pensje za grudzień w styczniu
Ministerstwo Finansów wskazuje, że nowy wzór PIT-2 obowiązuje od 1 stycznia 2023 r. Niektórzy już go jednak składają w kadrach.
– Część firm wypłaca wynagrodzenia za grudzień na początku stycznia. Będą rozliczane już na nowych zasadach, dlatego warto, żeby pracodawca wiedział, czego oczekuje pracownik – mówi Izabela Leśniewska.
Resort finansów podkreśla też, że jeśli u podatnika nic się nie zmieniło, nie musi składać nowego PIT-2.
– Podejrzewam jednak, że większość osób go złoży – mówi Alicja Borowska-Woźniak. Przypomina, że Polski Ład diametralnie zmienił zasady opodatkowania wynagrodzeń. Było to widać zwłaszcza na początku 2022 r., kiedy wiele osób było zaskoczonych wysokością swoich pensji. Wpływ na to miało między innymi złożenie bądź niezłożenie oświadczenia PIT-2. Od 1 stycznia 2023 r. dochodzą kolejne nowości w rozliczeniu.
– Podatnicy będą się obawiali powtórki z początku 2022 r. i na wszelki wypadek wypełnią PIT-2. Na pewno będzie ciekawie, obawiam się, że w wielu działach kadrowych w styczniu zapanuje spory chaos – dodaje Alicja Borowska-Woźniak.
Nie trzeba na urzędowym wzorze
Ministerstwo Finansów informuje, że podatnicy mogą składać formularz PIT-2 zarówno pisemnie, jak i elektronicznie. Nie muszą korzystać z oficjalnego urzędowego wzoru. Mogą wypełnić go w formie opracowanej w danej firmie, np. w systemie kadrowo-płacowym.
I wygląda na to, że wielu podatników będzie korzystać z własnych wzorów. Biura rachunkowe i kancelarie przygotowują bowiem uproszczone wersje PIT-2. A także instrukcje dla klientów.
– Obawiam się, że urzędowy formularz może niektórych przerazić – mówi Alicja Borowska-Woźniak.
PRZEWODNIK RESORTU FINANSÓW
Firma nie odpowie za błędy pracownika
W przewodniku w sprawie zasad wypełniania PIT-2 Ministerstwo Finansów kilka razy podkreśla, że płatnik (pracodawca, zleceniodawca) nie ponosi odpowiedzialności za nieprawidłowe pobranie zaliczki spowodowane zastosowaniem się do złożonego przez podatnika (pracownika, zleceniobiorcy) oświadczenia. „W przypadku podania informacji skutkujących zaniżeniem zaliczki na podatek ewentualne konsekwencje (np. dopłata w zeznaniu rocznym) będą obciążać podatnika” – czytamy w przewodniku. Resort finansów odpowiada też na pytanie o podwyższone koszty uzyskania przychodów. Pracownik o nie poprosił, ale pracodawca ma wątpliwości, czy mu przysługują. – Czy poniosę odpowiedzialność, jeśli okaże się, że pracownik nie miał prawa do wyższych kosztów, ale były uwzględniane przy obliczaniu zaliczki na PIT? – pyta pracodawca.
– Nie poniesiesz z tego powodu odpowiedzialności. Do obowiązków płatnika nie należy weryfikacja zgodności z prawdą podanych przez pracownika informacji w składanych wnioskach i oświadczeniach mających wpływ na obliczenie zaliczki – odpowiada ministerstwo.
Porady prawne coraz mniej opłacalne
Jak wskazuje Mariusz Hassa, przedstawiciel NRA w Radzie Nieodpłatnego Poradnictwa Prawnego, obecnie kwota bazowa na utrzymanie jednego punktu NPP to 5500 zł. Po odliczeniu przez powiat wydatków na utrzymanie (prąd, ogrzewanie, papier itp.) zostaje ok. 5 tys. na wynagrodzenia. W tygodniu jest pięć dyżurów po cztery godziny, jeden dyżurujący prawnik dostanie więc ok. 1000 zł miesięcznie. Po odliczeniu podatków, zostaje z tego 678 zł, co daje stawkę godzinową 42,5 zł. W punktach prowadzonych przez organizacje pozarządowe, gdzie pełnomocnicy są tylko podwykonawcami, kwota brutto jest jeszcze mniejsza (ok. 850 zł).
– W trakcie dyżuru adwokat może udzielić czterech, a nawet więcej porad, więc cena jednej wynosi mniej niż 50 zł i znacząco odbiega od ceny w prywatnej kancelarii (która obecnie wynosi średnio ok. 250 zł) – mówi mec. Hassa.
Koszty dojazdów
Rosnące koszty życia przy niezmiennych stawkach za pracę w punkcie NPP przekładają się na spadek liczby chętnych prawników, przynajmniej w niektórych izbach. W OIRP w Bydgoszczy w 2021 r. było 100 chętnych, w tym 75.
Jowita Natalia Grochowska, dziekan ORA w Białymstoku, mówi, że na terenie jej izby części NPP nie obsadzono.
– W samym mieście i okolicach problemu nie ma, gorzej z bardziej oddalonymi punktami, bo niskie stawki nie pokrywają kosztów dojazdów – wyjaśnia pani dziekan.
A wydatki rosną po wprowadzeniu wizyt w miejscu zamieszkania beneficjenta – pełnomocnik musi dostać się tam na własny koszt. Nawet jednak w niektórych dużych izbach, gdzie zainteresowanie jest tak duże, że trzeba przeprowadzać losowania wśród chętnych, widać spadki. W gdańskiej ORA było to ok. 10 proc., w warszawskiej – ok. 17 proc. Spadek zainteresowania jednak może wynikać ze zwiększających się obowiązków. – W tym z możliwości wydłużenia dyżuru przez starostę czy świadczenia nieodpłatnej pomocy prawnej poza punktem, a kwota bazowa nie rośnie w stosunku do 2021 – w odróżnieniu od inflacji i kosztów prowadzenia kancelarii – mówi Aleksander Krysztofowicz, wicedziekan stołecznej ORA.
Misja i pauperyzacja
– Nawet jeśli w pewnych izbach jest więcej chętnych niż miejsc, nie świadczy to o atrakcyjności wynagrodzeń w tak zorganizowanym i finansowanym systemie nieodpłatnej pomocy prawnej – mówi Bartosz Tiutiunik, wiceprezes NRA. – Mimo wszystko adwokaci i radcowie nadal za takie skandaliczne stawki pracują, co świadczy z jednej strony o ich poczuciu odpowiedzialności, a z drugiej o daleko idącej pauperyzacji zawodu adwokata lub radcy prawnego – podsumowuje mec. Tiutiunik.
Arkadiusz Bereza dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Lublinie
W tym roku nie odnotowaliśmy spadku zainteresowania radców prawnych udziałem w dyżurach w NPP (196 zgłoszeń w 2022 r. i 195 zgłoszeń na 2023 r.). Wynika to z faktu, że obszar izby lubelskiej to bardzo trudny rynek świadczenia pomocy prawnej. Nie mieliśmy problemów z obsadą punktów NPP, a wśród zgłaszających się dominują młodzi radcowie prawni. Mniej radców prawnych zgłosiło się do punktów w powiatach ościennych. Przyczyną są niskie stawki wynagrodzenia za dyżury. Trzeba pamiętać, że pomoc prawna nie jest świadczona w kancelarii, lecz w punkcie zorganizowanym przez jednostkę samorządu terytorialnego. Wiąże się to z kosztami dojazdów, które znacznie wzrosły z uwagi na cenę paliwa, w przeciwieństwie do obowiązującego wynagrodzenia za pomoc z NPP. Z tego powodu były w tym roku rezygnacje radców prawnych z obsługi punktu, a zamiast nich wchodzili ich zastępcy.
Wyższe dopłaty do pensji niepełnosprawnych od 2023 r.
Tak wynika z projektu nowelizacji ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, który we wtorek przyjął rząd.
Zgodnie z obowiązującym brzmieniem art. 26a ust. 1 ustawy (tekst jedn. Dz.U. z 2021 r. poz. 573 ze zm.) dofinansowanie wynagrodzenia pracownika ze znacznym stopniem niepełnosprawności wynosi 1950 zł miesięcznie, z umiarkowanym 1200 zł, a z lekkim 450 zł.
Od 2023 r., za sprawą nowych przepisów, kwoty te się zmienią. I tak, osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności dopłata wzrośnie o 450 zł i wyniesie 2400 zł.
Dla osób zakwalifikowanych do umiarkowanego stopnia podwyżka wyniesie 150 zł – do kwoty 1350 zł.
Najniższy, bo tylko o 50 zł, będzie wzrost wsparcia na pracownika z lekką niepełnosprawnością, na którego Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) będzie przekazywał 500 zł.
Nowe kwoty mają być stosowane po raz pierwszy do wynagrodzenia pracownika za okres od stycznia 2023 r.
Projekt ma też urealnić wielkość dotacji przekazywanej z budżetu państwa na wykonywanie zadań powierzonych PFRON.
O zmianę apelowali od jakiegoś czasu partnerzy społeczni. W Radzie Dialogu Społecznego podjęli nawet w tej sprawie uchwałę, która stała się bodźcem do działań rządu. Miała ona wymusić wprowadzenie w drodze ustawowej stałego mechanizmu gwarantującego adekwatny poziom finansowania wykonywanych przez PFRON zadań związanych ze wspieraniem zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami.
W tym celu partnerzy postulowali nowelizację art. 46a ust. 1 pkt 1 ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych. Zgodnie z tym przepisem PFRON otrzymuje dotacje celowe z budżetu państwa na zadanie, o którym mowa w art. 26a (tj. dofinansowanie do wynagrodzeń pracowników niepełnosprawnych) – w wysokości do 30 proc. środków zaplanowanych na jego realizację na dany rok. Oznacza to, że przewidziana została jedynie górna granica wysokości dotacji.
Partnerzy społeczni chcieli, aby dotacja została określona w wysokości co najmniej 30 proc. kosztów tego zadania. Jak podkreślali, jest to szczególnie istotne z powodu niekorzystnych trendów na rynku pracy osób z niepełnosprawnościami, wynikających m.in. z nieadekwatnego poziomu finansowania kluczowych instrumentów.
W projekcie znalazł się jednak nieco inny zapis. Zgodnie z nowym brzmieniem wspomnianego art. 46a PFRON będzie otrzymywał dotacje celowe z budżetu państwa w wysokości 30 proc. środków zaplanowanych na wykonywanie tego zadania na dany rok.
Etap legislacyjny: trafi do Sejmu
Darmowa nauka dla każdego bezrobotnego
Tak wynika z opinii NSZZ Solidarność do projektu ustawy o aktywności zawodowej. Ma on m.in. uporządkować katalog instrumentów aktywizacji, aby lepiej odpowiadały sytuacji na rynku pracy, oddzielić status bezrobotnego od ubezpieczenia zdrowotnego oraz usprawnić funkcjonowanie urzędów pracy (UP).
Krytyka związkowców
Solidarność podważa m.in. zasady zwrotu pomocy finansowej udzielonej w postaci bonu na kształcenie ustawiczne. Zgodnie z projektowanymi przepisami ma on zastąpić bon szkoleniowy. Będzie przysługiwał osobom bezrobotnym i poszukującym pracy bez względu na wiek (bon szkoleniowy był kierowany do osób do 30. roku życia). Z tej formy wsparcia będą pokrywane koszty szkoleń czy studiów podyplomowych. Beneficjent jednak musi oddać pieniądze, jeżeli z własnej winy np. nie podjął lub nie ukończył szkolenia.
Nowe regulacje przewidują, iż obowiązek zwrotu ustaje m.in. w razie przerwania przez uprawnionego kształcenia po podjęciu zatrudnienia (lub działalności gospodarczej) trwającego co najmniej miesiąc. W ocenie Solidarności okres ten jest zbyt krótki, więc stwarza pole do nadużyć.
– Należy mieć na względzie, że pomoc w postaci bonu może wynieść 450 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Tymczasem zatrudnienie beneficjenta takiej pomocy na umowę o pracę nawet nie na pełny etat albo prowadzenie działalności gospodarczej bez jakiegokolwiek przychodu nie wymaga zwrotu środków – wskazuje Henryk Nakonieczny z Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. Dlatego związek rekomenduje wydłużenie w takiej sytuacji okresu zatrudnienia na pełny etat do trzech miesięcy oraz prowadzenia działalności gospodarczej przez trzy miesiące (nie wliczając okresów jej zawieszenia).
Postuluje także, aby agencje zatrudnienia (ale też np. Ochotnicze Hufce Pracy) prowadziły obowiązkowo w formie elektronicznej wykaz podmiotów, do których są kierowane osoby do pracy za granicą, oraz rejestr wysyłanych tam ludzi. W projektowanych przepisach wskazano alternatywnie na formę papierową albo elektroniczną.
Związek uważa, że taki rejestr powinien być poddany stałemu nadzorowi wojewody, w tym poprzez dostęp bezpośredni do danych przechowywanych w formie elektronicznej.
– Dzięki temu możliwa będzie poprawa warunków, w jakich zatrudniane są osoby kierowane do pracy za granicą – podkreśla Nakonieczny.
Solidarność krytykuje też przepis mówiący, że pracownik, który rozwiąże umowę o pracę z własnej inicjatywy lub porozumie się w tej kwestii z pracodawcą, nie dostanie zasiłku dla bezrobotnych. I to nawet po okresie wyczekiwania.
– Ze względu na charakter prawny tego świadczenia nabycie prawa do zasiłku dla bezrobotnych powinno być niezależne od trybu rozwiązania stosunku pracy – zaznacza związkowiec.
Solidarność zwraca też uwagę na brak projektów aktów wykonawczych. Zdaniem związkowców w istotnym stopniu ogranicza to możliwość dokonania kompleksowej oceny całej regulacji.
Umarzanie pożyczek
Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP) postuluje z kolei zmianę przepisów dotyczących pożyczki edukacyjnej (na pokrycie kosztów szkolenia czy studiów podyplomowych) tak, aby były one bardziej atrakcyjne dla odbiorców.
– Należy zwiększyć poziom ich umarzalności, który będzie uzależniony od spełnienia określonych w umowie warunków – wskazuje prof. Grażyna Spytek-Bandurska z FPP. Sugeruje, że preferencje mogłyby dotyczyć osób, które nie ukończyły 30. roku życia (wówczas umarzalność wynosiłaby 50 proc.), a także tych, które mają więcej niż 50 lat (wówczas umarzalność wynosiłaby 40 proc.).
FPP postuluje także możliwość zawieszenia spłaty rat na nie dłużej niż osiem miesięcy oraz wprowadzenie możliwości rozliczania środków pieniężnych w różnych walutach.
Etap legislacyjny: po konsultacjach
Uznanie rozwodu w innym państwie
Stan faktyczny
Spór dotyczył automatycznego uznania w Niemczech rozwodu uzyskanego na zgodny wniosek małżonków w drodze procedury pozasądowej na mocy prawa włoskiego. Chodziło o kwestię, czy rozporządzenie Rady (WE) Nr 2201/2003 z 27.11.2003 r. dotyczące jurysdykcji oraz uznawania i wykonywania orzeczeń w sprawach małżeńskich oraz w sprawach dotyczących odpowiedzialności rodzicielskiej, uchylającego rozporządzenie (WE) Nr 1347/2000 (Dz.Urz. UE L z 2003 r. Nr 338, s. 1) zobowiązuje państwa członkowskie do uznawania bez dalszych wymogów orzeczenia rozwodowego wydanego przez władze cywilne innego państwa członkowskiego w ramach procedury pozasądowej, opartej na porozumieniu między małżonkami.
Stanowisko TSUE
Trybunał wskazał, że żaden przepis rozporządzenia 2201/2003/WE nie zawiera wyraźnego odesłania do prawa państw członkowskich w celu określenia znaczenia i zakresu pojęcia „orzeczenia”, o którym mowa w art. 2 pkt. 4 i art. 21 rozporządzenia 2201/2003/WE. Zatem temu pojęciu powinno się nadać autonomiczną i jednolitą wykładnię w prawie Unii, zgodnie z powyżej przedstawioną metodologią.
Celem rozporządzenia 2201/2003/WE jest między innymi ułatwienie uznawania wydawanych w państwach członkowskich orzeczeń w dziedzinie rozwodów, w oparciu o zasadę wzajemnego zaufania jako podstawę dla stworzenia rzeczywistej przestrzeni sprawiedliwości, ograniczając do niezbędnego minimum podstawy nieuznania takich orzeczeń (wyrok TSUE z 16.1.2019 r., Liberato, C-386/17, Legalis, pkt 41, 46). I tak art. 21 ust. 1 i 2 w zw. z art. 1 ust. 1 lit. a) i art. 25 rozporządzenia 2201/2003/WE przewiduje w szczególności, że jeżeli nie zostanie wykazane istnienie jednej z podstaw odmowy uznania, wymienionych wyczerpująco w art. 22 rozporządzenia 2201/2003/WE, orzeczenia rozwodowe wydane w państwie członkowskim są uznawane w innych państwach członkowskich bez potrzeby przeprowadzania specjalnego postępowania. Przy czym, po pierwsze, do celów aktualizacji aktów stanu cywilnego w państwie członkowskim, w którym wystąpiono o uznanie, od tego orzeczenia nie powinien już przysługiwać środek odwoławczy zgodnie z prawem państwa członkowskiego pochodzenia; po drugie, uznania orzeczenia nie można odmówić w szczególności z tego powodu, że zgodnie z prawem państwa członkowskiego, w którym wystąpiono o uznanie, przy wzięciu za podstawę tego samego stanu faktycznego rozwód byłby tam niedopuszczalny.
Trybunał wskazał, że w sprawach rozwodowych pojęcie „orzeczenie” w rozumieniu art. 2 pkt. 4 rozporządzenia 2201/2003/WE obejmuje „każde wydane przez sąd państwa członkowskiego orzeczenie orzekające rozwód (…), niezależnie od tego, w jaki sposób nazywane jest dane orzeczenie, w tym wyrok lub postanowienie”. Samo pojęcie „sąd” jest zdefiniowane jako obejmujące „wszelkie organy państw członkowskich, które są właściwe w sprawach, które zgodnie z art. 1 wchodzą w zakres stosowania niniejszego rozporządzenia”. Ponadto, zgodnie z art. 2 pkt 3 rozporządzenia 2201/2003/WE wyrażenie „państwo członkowskie” obejmuje wszystkie państwa członkowskie Unii z wyjątkiem Królestwa Danii. Zatem z art. 1 ust. 1 lit. a) w zw. z art. 2 pkt. 1, 3 i 4 rozporządzenia 2201/2003/WE wynika, że pojęcie orzeczenia w sprawach rozwodowych obejmuje każde orzeczenie rozwodowe, niezależnie od jego nazwy, wydane przez właściwy organ państwa członkowskiego, z wyjątkiem organów Królestwa Danii.
W ocenie TSUE każde orzeczenie wydane przez takie organy pozasądowe właściwe w sprawach rozwodowych w państwie członkowskim, z wyjątkiem Królestwa Danii, powinno na podstawie art. 21 rozporządzenia 2201/2003/WE być uznawane automatycznie w innych państwach członkowskich, z wyjątkiem Królestwa Danii. Jednakże bez uszczerbku dla stosowania art. 22 rozporządzenia 2201/2003/WE w odniesieniu do podstaw nieuznania oraz dla faktu, że do celów aktualizacji aktów stanu cywilnego w państwie członkowskim, w którym wystąpiono o uznanie, od orzeczenia nie może już przysługiwać środek odwoławczy.
Zakres kontroli
Z orzecznictwa Trybunału wynika, że rozporządzenie 2201/2003/WE obejmuje jedynie rozwody orzeczone albo przez sąd państwowy, albo przez organ publiczny lub pod jego kontrolą, co wyklucza zwykłe rozwody prywatne, takie jak rozwód wynikający z jednostronnego oświadczenia jednego z małżonków złożonego przed sądem wyznaniowym (wyrok TSUE z 20.12.2017 r., Sahyouni, C-372/16, Legalis, pkt 39–43, 48, 49). Na podstawie tego orzecznictwa TSUE stwierdził, że każdy organ publiczny, który ma wydać „orzeczenie” w rozumieniu art. 2 pkt. 4 rozporządzenia 2201/2003/WE, powinien zachować kontrolę nad orzeczeniem rozwodu. Oznacza to, że w ramach rozwodów za porozumieniem stron przeprowadza on badanie przesłanek rozwodu w świetle prawa krajowego oraz prawdziwości i ważności zgody małżonków na rozwód.
Trybunał wskazał, że wymóg przeprowadzenia badania w rozumieniu poprzedniego punktu jako charakterystyczny element pojęcia „orzeczenie” można również wywieść z wyroku z 2.6.1994 r., Solo Kleinmotoren, C-414/92, Legalis. W pkt. 15–17 tego wyroku Trybunał orzekł, w odniesieniu do art. 25 Konwencji brukselskiej sformułowanego w sposób prawie identyczny jak art. 2 pkt 4 rozporządzenia 2201/2003/WE, że pojęcie „orzeczenia” oznacza, iż sąd orzeka „z własnej inicjatywy w przedmiocie kwestii spornych między stronami”. Rząd polski przypomniał, że w tym wyroku TSUE orzekł, iż kończąca spór ugoda, która została zawarta przed sądem państwa członkowskiego, nie może stanowić „orzeczenia” w rozumieniu art. 25 Konwencji brukselskiej. Niemniej, zdaniem TSUE, nie można z tego wywodzić przez analogię, że kwalifikacja jako „orzeczenia” w rozumieniu art. 2 pkt. 4 rozporządzenia 2201/2003/WE powinna być systematycznie wykluczona, w przypadku gdy organ pozasądowy jest uprawniony do orzeczenia rozwodu na podstawie porozumienia zawartego przez małżonków, po zbadaniu przesłanek określonych w obowiązujących przepisach krajowych. Rzecznik generalny stwierdził w pkt. 50 opinii, że w wyroku w sprawie Solo Kleinmotoren Trybunał oparł swoje rozstrzygnięcie na fakcie, że rozpatrywane ugody miały charakter zasadniczo umowny, a sąd poprzestał w związku z tym na przyjęciu ugody do wiadomości, bez przeprowadzenia jakiegokolwiek badania jej treści w świetle obowiązujących przepisów prawa.
Rozporządzenie 2019/1111/UE
Motyw 14 rozporządzenia Rady (UE) 2019/1111 z 25.6.2019 r. w sprawie jurysdykcji, uznawania i wykonywania orzeczeń w sprawach małżeńskich i w sprawach dotyczących odpowiedzialności rodzicielskiej oraz w sprawie uprowadzenia dziecka za granicę (Dz.Urz. UE L z 2019 r. Nr 178, s. 1) stanowi, że każde porozumienie zatwierdzone przez sąd po zbadaniu zgodnie z prawem krajowym i procedurą krajową istoty sprawy powinno być uznawane lub wykonywane tak jak „orzeczenie”. Trybunał wyjaśnił, że jeżeli właściwy organ pozasądowy zatwierdza porozumienie w sprawie rozwodu po zbadaniu go co do istoty, to zdaniem TSUE jest ono uznawane za „orzeczenie” zgodnie z art. 21 rozporządzenia 2201/2003/WE i art. 30 rozporządzenia 2019/1111/UE.
Reasumując, TSUE orzekł, że art. 2 pkt 4 rozporządzenia 2201/2003/WE należy interpretować – w szczególności dla celów stosowania art. 21 ust. 1 rozporządzenia 2201/2003/WE – w ten sposób, iż dokument rozwodowy sporządzony przez urzędnika stanu cywilnego państwa członkowskiego pochodzenia, zawierający porozumienie w sprawie rozwodu zawarte przez małżonków i potwierdzone przez nich przed tym urzędnikiem zgodnie z wymogami przewidzianymi w uregulowaniu tego państwa członkowskiego, stanowi „orzeczenie” w rozumieniu art. 2 pkt. 4 rozporządzenia 2201/2003/WE.
Przedstawiony wyrok wpisuje się w linię orzeczniczą TSUE, rozszerzającą stosowanie środków służących ułatwieniu automatycznego uznawania zmian stanu cywilnego w całej Unii Europejskiej. Na podstawie niniejszego wyroku należy uznać, że dokument rozwodowy sporządzony przez organ państwa członkowskiego, zawierający porozumienie w sprawie rozwodu zawarte przez małżonków i potwierdzone przez nich, zgodnie z wymogami przewidzianymi w uregulowaniu tego państwa stanowi „orzeczenie” w rozumieniu art. 2 pkt. 4 rozporządzenia 2201/2003/WE. Tym samym orzeczenia rozwodowe mogą być wydane zarówno w ramach postępowania sądowego, jak i pozasądowego, o ile prawo państw członkowskich przyznaje również organom pozasądowym kompetencje w sprawach rozwodowych. Należ zatem odnotować, że w niniejszym wyroku TSUE odrzucił odmienną interpretację, która wynikałaby z wyroku w sprawie Solo Kleinmotoren, C-414/92.
Uzasadniając swoje stanowisko, TSUE odniósł się obszernie do rozporządzenia 2019/1111/UE, które dokonuje przekształcenia rozporządzenia 2201/2003/WE i uchyliło je 1.8.2022 r. Jednakże na podstawie art. 100 ust. 2 rozporządzenia 2019/1111/UE, rozporządzenie 2201/2003/WE stosuje się nadal do orzeczeń wydanych w postępowaniach wszczętych, dokumentów urzędowych formalnie sporządzonych lub zarejestrowanych oraz porozumień, które stały się wykonalne w państwie członkowskim, w którym zostały one zawarte przed ww. terminem. Z uwagi na daty okoliczności faktycznych będących przedmiotem sporu w niniejszej sprawie, podlega on rozporządzeniu 2201/2003/WE. Jednakże wykładnia TSUE zaprezentowana w niniejszym wyroku jest aktualna również w obecnym stanie prawnym.
Jedna inwestycja budowlana może wymagać uzyskania kilku decyzji
Stan faktyczny
NSA rozpoznał skargę kasacyjną Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego (dalej: WINB) od wyroku WSA w Warszawie z 8.4.2021 r., VIII SA/Wa 104/21, Legalis, w sprawie ze skargi na postanowienie WINB z 7.12.2020 r. w przedmiocie wstrzymania robót budowlanych. NSA uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania WSA w Warszawie.
Przywołanym wyrokiem WSA w Warszawie uchylił zaskarżone postanowienie oraz poprzedzające je postanowienie Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Radomiu (dalej: PINB).
Wyrok zapadł w następującym stanie faktycznym.
Do PINB wpłynęło pismo w sprawie prowadzonej na działce sąsiadującej działalności gospodarczej produkującej galanterię betonową. Organ I instancji przeprowadził czynności kontrolne, w trakcie których ustalono, że na kontrolowanej działce znajduje się suwnica bramowa o udźwigu 16 ton konstrukcji stalowej (typ 16.7), jeżdżąca po torowisku, składająca się z 2 szyn o długości ok. 50 m opartych na podkładach betonowych, oddalonych od siebie o 32 m. Obiekt został wykonany w latach 2019-2020.
PINB wszczął z urzędu postępowanie w sprawie. Działając na podstawie art. 48 ust. 2 i 3 oraz art. 83 ust. 1 ustawy z 7.7.1994 r. Prawo budowlane (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 2351; dalej: PrBud), postanowieniem z 17.9.2020 r. PINB wstrzymał prowadzenie robót budowlanych przy suwnicy oraz nałożył na inwestora obowiązek przedłożenia w terminie do 31.3.2021 r. dokumentów określonych w sentencji postanowienia.
Zdaniem Organu I instancji tego typu obiekty nie są wymienione w art. 29 PrBud, który określa obiekty niewymagające uzyskania decyzji o pozwoleniu na budowę.
Skarżący inwestor złożył zażalenie na powyższe rozstrzygnięcie.
WINB utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie. W uzasadnieniu wskazano m.in., że bez znaczenia pozostaje fakt odebrania suwnicy przez Urząd Dozoru Technicznego.
Skargę na powyższe postanowienie wniósł Skarżący, domagając się uchylenia zaskarżonego postanowienia.
Uchylając oba ww. postanowienia, WSA wskazał w uzasadnieniu wyroku, że rolą organów nadzoru budowlanego było wykazanie, że mamy do czynienia z samowolą budowlaną. W konsekwencji takiego ustalenia organ nadzoru budowlanego ma obowiązek wdrożenia postępowania legalizacyjnego, którego pierwszym etapem jest wydanie postanowienia na podstawie art. 48 ust. 2 i ust. 3 PrBud w przedmiocie nałożenia na inwestora obowiązku przedłożenia w wyznaczonym terminie dokumentów określonych w tych przepisach.
W rozpoznawanej sprawie Organ odwoławczy stanął na stanowisku, że przedmiotowa suwnica bramowa stanowi budowlę i wymaga uzyskania pozwolenia na budowę. Wyjaśnił dodatkowo, że świadczy o tym konstrukcja suwnicy, użyte do jej budowy materiały, wielkość oraz jej funkcja – służy do przemieszczania ciężkich elementów. Uznał również, że bez znaczenia pozostaje fakt odebrania suwnicy przez Urząd Dozoru Technicznego.
W ocenie Sądu co do zasady można się zgodzić z Organem nadzoru budowlanego, który zakwalifikował suwnicę bramową jako budowlę, niemniej nie przedstawił powyższego w sposób przekonujący i uzasadniający postawioną tezę.
Sąd stwierdził, że z przeprowadzonego postępowania w rozpoznawanej sprawie nie wynika sposób ewentualnego połączenia szyn z podkładami betonowymi, nie wynika na jakiej długości usytuowane są podkłady betonowe, jakiej są grubości, oraz czy położenie podkładów wymagało zgłoszenia lub pozwolenia na budowę.
Zdaniem Sądu brak powyższych ustaleń prowadzi do wniosku, że nie do odparcia są zarzuty skargi odnoszące się do art. 7 KPA w zw. z art. 8 KPA w zw. z art. 77 § 1 KPA w zw. z art. 80 KPA, polegające na braku podjęcia wszelkich kroków niezbędnych do dokładnego i wszechstronnego wyjaśnienia stanu faktycznego sprawy.
Organ odwoławczy wywiódł skargę kasacyjną do NSA.
Stanowisko NSA
Kwalifikacja suwnicy bramowej jeżdżącej po torowisku zlokalizowanym na działce została dokonana przez Organy nadzoru budowlanego po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego. 21.8.2020 r. przeprowadzono czynności kontrolne z udziałem inwestora, będącego właścicielem nieruchomości. Następnie, w siedzibie PINB sporządzono protokół podpisany przez stronę. Wykonano także szkic obrazujący usytuowanie obiektów na działce, w tym suwnicy bramowej i torowiska, z zaznaczeniem granicy z sąsiednią działką.
Zdaniem NSA ustalenia poczynione na podstawie zebranych dowodów są wystarczające dla kwalifikacji obiektu w oparciu o pojęcia zdefiniowane w art. 3 pkt. 1-3 PrBud.
Organy administracji trafnie przyjęły, że kwalifikacja suwnicy jako obiektu jest uwarunkowana jej konstrukcją, użytymi do jej budowy materiałami, wielkością oraz funkcją.
Rolą Sądu I instancji była kontrola zgodności zaskarżonego postanowienia z prawem, w tym także zgodności z przepisem art. 3 pkt. 3 PrBud, a co za tym idzie – zakwalifikowania suwnicy jako budowli. Należy podkreślić, że z zawiadomienia o wszczęciu postępowania oraz sentencji postanowienia PINB o wstrzymaniu robót budowlanych wynika, że przedmiotem sprawy jest suwnica bramowa o udźwigu 16 ton, jeżdżąca po torowisku.
Zebrany materiał dowodowy pozwala na przyjęcie, że torowisko oraz poruszająca się po tym torowisku suwnica, o ustalonym udźwigu, służąca do przemieszczania ciężkich elementów, stanowią całość techniczno-użytkową.
W procesie opartym na art. 48 ust. 2 i 3 PrBud nie ma więc znaczenia sposób połączenia szyn z podkładami betonowymi oraz grubość podkładów betonowych. Skoro zaś podkłady stanowią wraz z torowiskiem oraz suwnicą całość techniczno-użytkową, to nie ma podstaw do odrębnego badania wymogów legalnego wykonania samych podkładów. Z natury rzeczy, funkcji obiektu, oraz z uwagi na to, że sam inwestor stwierdził, że suwnica jest posadowiona na płytach prefabrykowanych betonowych, wynika brak potrzeby szczegółowego badania trwałości posadowienia urządzenia.
Jest to sytuacja materialna i procesowa odmienna od postępowań, w których konieczne było rozstrzygnięcie, czy chodzi o tymczasowy obiekt budowlany niezwiązany trwale z gruntem, czy o obiekt budowlany niemający takich cech. Problem ten był w orzecznictwie rozważany w odniesieniu do innego rodzaju obiektów, tzn. stacji bazowych telefonii komórkowej, co do których podnoszono kwalifikację, według której miały one stanowić obiekty tymczasowe. Cecha trwałego związania z gruntem obiektów tymczasowych została bezpośrednio określona w definicji obiektu tymczasowego, zawartej w art. 3 pkt. 5 PrBud.
Z innych jeszcze powodów, ale niemających znaczenia w stosunku do suwnic, badano sposób związania z gruntem nośników reklamowych – w tym przypadku cecha trwałego związania wynika wprost ze stosownej części przepisu art. 3 pkt. 3 PrBud.
Tymczasem, pamiętając o indywidualnej ocenie każdej sytuacji faktyczno-prawnej i konieczności konkretnego badania okoliczności dotyczących różnych obiektów, składających się m.in. z urządzeń technicznych, należy zwrócić uwagę na to, że w odniesieniu do suwnicy istotna jest jej konstrukcja, użyte do jej budowy materiały, wielkość oraz funkcja. Skoro w przypadku suwnicy nie chodzi o obiekt tymczasowy, a do jej ewentualnego zakwalifikowania jako budowli nie jest wymagane trwałe związanie z gruntem, to poprawność ustabilizowania torowiska oraz samej suwnicy są zagadnieniami z zakresu wykonania obiektu zgodnie z zasadami techniki oraz bezpieczeństwa użytkowania obiektu.
Jest niewątpliwe, że kwestie te mogą stanowić podstawę ingerencji organów nadzoru budowlanego w razie legalnego wykonania obiektu.Sprawą, która powinna być załatwiona w pierwszej kolejności, jest kwalifikacja obiektu z punktu widzenia art. 3 pkt. 1-3 PrBud, a w razie zakwalifikowania suwnicy z torowiskiem jako budowli – rozstrzygnięcie, czy doszło do samowoli budowlanej.
W omawianym orzeczeniu NSA na przykładzie suwnicy odniósł się do problemu kwalifikowania danego obiektu jako obiektu budowlanego czy budowli, a także do kwestii uzyskania pozwolenia na budowę. Kwalifikacja na podstawie przepisów PrBud jest niezależna od kwalifikacji danej inwestycji z punktu widzenia przepisów odrębnych, dotyczących np. oceny, czy konieczne jest uzyskanie decyzji środowiskowej bądź pozwolenia konserwatorskiego albo oceny zgodności zamierzenia z uwarunkowaniami planistycznymi. Tak samo dzieje się, gdy chodzi o dopuszczenie techniczne danego obiektu do pracy.
Ile kosztuje brak nowej ustawy wiatrakowej?
Między dyskusjami o kolejnych tarczach i dodatkach energetycznych trwa spór o to, czy dom może stać 500 czy 700 m od wiatraka. W tym samym czasie w sejmowej zamrażarce od lipca leży projekt ustawy o wiatrakach, który negocjowany był 1,5 roku. Co ona oznacza dla zwykłego Kowalskiego?
Kamień milowy KPO
Nowelizacja ustawy tzw. 10H to kamień milowy polskiego KPO. Jeżeli nie zostanie osiągnięty, do Polski nie trafi ani złotówka z unijnego Funduszu Odbudowy. Nie będzie więc inwestycji np. w tanie źródła energii. Obecne przepisy od 2006 r. wykluczają z nich 99,7 proc. obszaru Polski. Dlatego że – jak mówi prezes Fundacji Instrat Michał Hetmański – żaden wiatrak nie może stanąć bliżej zabudowań mieszkalnych niż 1,5–2 km.
– Obecny nowy projekt ustawy zakłada zmianę do 500 m, co pozwoli przynajmniej zrealizować już zaplanowane inwestycje. Jeśli jednak politykom przyjdzie do głowy wydłużyć dystans do 700 czy 1000 m, to potrzebne do wypełnienia luki węglowej inwestycje nie ruszą – przestrzega Michał Hetmański.
To oznacza, że Kowalski i jego rachunki nadal będą uzależnione od węgla, jego dostępności i ceny. Gdyby możliwe było produkowanie zielonej energii, jak mówi mec. Wojciech Kukuła z ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, oznaczałoby to mniejszą presję na dostępność węgla. – Kilka gigawatów wiatraków, które zostały zablokowane przez ustawę, przekłada się na kilka milionów ton węgla mniej do spalenia. Zgodnie z wyliczeniami think tanku Ember już tej zimy mogłoby to być 6–7 mln ton i bylibyśmy spokojniejsi.
Po drugie, nowe wiatraki to tańszy prąd. Gdyby nie obowiązujące przepisy, obecnie w Polsce 19 proc. energii produkowałyby wiatraki. Jak wyjaśnia mec. Kukuła, na rynku energii ceny jej w hurcie na przyszły rok znów przekraczają 1000 zł za MWh. Jak podkreśla prawnik, to trzy razy więcej niż w poprzednim roku.
– Rząd zamraża ceny energii, ale za subsydiowanie sektora i tak płacą podatnicy, a podwyżki mogą uderzyć ze zdwojoną siłą po wyborach – tłumaczy.
Dlatego w ocenie ekspertów, z perspektywy obywateli ważne jest, aby można było produkować taką energię, by środki z KPO do nas szybko dotarły i abyśmy mogli obniżyć cenę energii.
– Im więcej postawimy wiatraków, tym tańsza energia dla przemysłu i gospodarstw domowych – ocenia mecenas Wojciech Kukuła.
Chodzi o zdrowie
Po trzecie chodzi o zdrowie. Polski Instytut Naukowy zbadał problem. Z badań wynika, że w odległości 500 m od elektrowni wiatrowej poziom hałasu wynosi poniżej 40 dB. A taki poziom nie powoduje negatywnych skutków zdrowotnych, nawet w przypadku osób wrażliwych. A jak podkreśla Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, także Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) orzekła, że energia wiatrowa powiązana jest z mniejszą ilością negatywnych oddziaływań na zdrowie.
Zmiany w prawie karnym to wyraz przedwyborczego populizmu
Wraz z ponad 170 innymi uznanymi karnistami apelował pan do Andrzeja Dudy o weto w sprawie reformy kodeksu karnego. Prezydent ją jednak podpisał. Jak pan to skomentuje?
Widać, że przeważył populizm, czyli chęć zdobycia poparcia w wyborach.
Nowela zakłada między innymi, że człowiek skazany za zabójstwo trafi do więzienia nawet na resztę życia, bez szansy na wyjście na wolność. Resocjalizacja stanie się fikcją?
Resocjalizacja to dyrektywa indywidualnego potraktowania osoby skazywanej – z założeniem, że zamykamy ją po to, by nie popełniła kolejnego przestępstwa. Ale potem ma ona zostać z powrotem włączona do społeczeństwa. Myślę, że jest to podstawowa zasada humanistycznego prawa karnego. Nawet Kant mówił, że każdy człowiek powinien być celem – i tak też ma być traktowany. Nie jako instrument czy przedmiot. Jego wypowiedź ma bardzo głęboki sens i podłoże etyczne. Można przywołać tu też nazwisko Franza von Liszta, wybitnego karnisty, na którym wzorowały się pokolenia, a który kierunek resocjalizacyjny uznał za podstawę działania prawa karnego.
W tej ustawie zostało to jednak praktycznie całkowicie przekreślone, co niezgodne jest z wieloma założeniami naszego ustawodawstwa. Weźmy choćby artykuł 3 kodeksu karnego, który wyraźnie mówi, że podstawą działania jest humanistyczne stosowanie prawa karnego. Warto zauważyć, że Solidarna Polska, a więc Ministerstwo Sprawiedliwości ze Zbigniewem Ziobrą na czele, chce wprowadzić nowelizację artykułu 196, aby chronić ideę chrześcijaństwa i bronić go poprzez prawo karne. Szkoda, że twórcy tego projektu, a także twórcy ustawy nowelizującej kodeks karny – a przecież są to ci sami ludzie – nie zajrzeli do orędzia Jana Pawła II do więźniów z 2000 roku, w którym papież wyraźnie mówił, że celem kary ma być poprawa. Dobrze byłoby, gdyby przeczytali je też ci, którzy stosują prawo karne, czyli sędziowie i prokuratorzy. To niezwykle ważny dokument stosowany w świecie, do którego odwołują się teoretycy i praktycy prawa.
Jak na takie zmiany, czyli na wprowadzenie wspomnianej kary bezwzględnego dożywocia, może zareagować prawo europejskie? Czy dla skazanych automatycznie otworzy się ścieżka do uzyskania odszkodowań z ETPCz?
Oczywiście że tak. Ja natomiast boję się, że ta nowelizacja spowoduje, iż osoby, które popełniły przestępstwa na terenie Polski – cudzoziemcy lub Polacy – a które potem uciekły z kraju i zostały zatrzymane na przykład na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, nie będą wydawane Polsce. Przeszkodą będzie właśnie brak tego elementu resocjalizacyjnego. Proszę zwrócić też uwagę na artykuł 30 naszej konstytucji, który mówi o tym, że przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wszystkich wolności i praw. A ta nowelizacja jest sprzeczna z ideą, która została w nim zawarta.
Dyskusję budzi też zapis o tym, że nawet 14-latkowie mogliby być skazywani na karę 30 lat więzienia. Pan krytykuje ten pomysł.
Tak, ponieważ dyskwalifikuje nas to całkowicie, jeśli postrzegamy prawo karne w perspektywie kultury europejskiej. Przecież 14-latek, który popełnił okrutne nawet przestępstwo, nie może być odizolowany od społeczeństwa. Nie może przebywać tylko ze znacznie starszymi od siebie osobami, z przestępcami, którzy ostatecznie go zdemoralizują. Skazanie go na tak długie pozbawienie wolności oznacza potraktowanie go jak przedmiot – a dzięki temu pokazuje się, że inni też powinni się bać. Nie bierze się pod uwagę tego, że jeśli w tak młodym wieku popełnia poważne przestępstwo, to on tak naprawdę potrzebuje leczenia. Jeśli zaś wymierzymy mu tak surową karę, to zupełnie zrezygnujemy z jego socjalizacji. A każdemu człowiekowi – co stanowi chyba podstawową zasadę humanizmu – trzeba dać nadzieję, że jednak kiedyś opuści więzienie. Nie chodzi już tylko o 14-latka, ale o każdego innego, dorosłego przestępcę. Skazujmy go, ale dając mu szansę na to, że wróci do społeczeństwa, bo taka świadomość stanowi bardzo silny czynnik wychowawczy. Orzeczenie dożywocia bez możliwości przedterminowego zwolnienia całkowicie zaś odbiera temu człowiekowi nadzieję. A człowiek zamknięty w więzieniu i pozbawiony tej nadziei, staje się kompletnie bezkarny – może zabić wszystkich kolegów w celi, strażnika więziennego czy wychowawcę, bo i tak wyższej kary już nie dostanie. Dlatego uważam, że jest to barbarzyństwo, bo tak mocnych słów trzeba użyć, oceniając zapisy tej ustawy.
Czy tak drastyczne zaostrzenie przepisów ma jednak szansę wpłynąć na spadek liczby najpoważniejszych przestępstw?
Od tego moglibyśmy zacząć naszą rozmowę. Nawet dyrektywa odstraszania, a nie resocjalizowania, powinna mieć zastosowanie wtedy, kiedy obserwujemy wzrost przestępczości. W Polsce był on odnotowywany na początku lat 90. Ale już wtedy, kiedy uchwalone zostały kodeksy karne, czyli w 1997 r. widzieliśmy powolny jej spadek; na szczęście na początku XXI wieku był on bardzo wyraźny. W związku z czym wprowadzanie teraz tak zaostrzonych kar nie ma żadnego uzasadnienia polityczno-kryminalnego. Poprzez samo ich zaostrzanie nie można walczyć z przestępczością. Nie jest to racjonalne uzasadnienie tej ustawy.
Jakie jest zatem jej prawdziwe uzasadnienie?
To przede wszystkim właśnie populizm, bo bardzo łatwo jest uzyskać poparcie części społeczeństwa, które mówi: karać, wieszać, rozstrzeliwać. Ale trzeba przekonywać je do tego, że odstraszenie i zemsta nie są drogą, która powinna być kierunkiem polityki karnej.
Być może jest to wyraz społecznej niezgody, spowodowanej tym, że w sądach niejednokrotnie zapadają niskie wyroki, nawet za najbardziej oburzające ludzi przestępstwa dokonywane na przykład na dzieciach.
Polityka karna przyjęta teraz w Sejmie, stanowi świadectwo tego, że w procesie karnym wzmocnione ma zostać oddziaływanie władzy wykonawczej – przede wszystkim ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego oraz prokuratury. A to przecież sąd ma rozstrzygać poszczególne sprawy i nie można zawężać jego możliwości oceny.
Proszę zwrócić uwagę na to, że ustawa zawsze przewiduje wymiar kary w oderwaniu od konkretnej sprawy. Kreśli jedynie granice, a te muszą być szerokie, bo sprawy, nawet te najbardziej poważne, bardzo się od siebie różnią. Wystarczy przytoczyć przykład zabójstwa męża, który znęca się nad dzieckiem i żoną, a ona w końcu nie wytrzymuje i go zabija. W latach 60., będąc jeszcze młodym aplikantem, uczestniczyłem w protokołowaniu wyjaśnień osoby, która kilkanaście lat wcześniej, jako 18-latka, z zazdrości zabiła swoją koleżankę. Przez długi czas nie została złapana, mimo że wiadomo było, kto dokonał tej zbrodni. W międzyczasie kobieta ta skończyła medycynę i została pediatrą, wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci. Z punktu widzenia sprawiedliwości, istoty odwetu wyrok ośmiu lat pozbawienia wolności, czyli najniższy, jaki usłyszeć mogła za zabójstwo, był adekwatny. Ale czy nie wyrządził poważnej szkody społecznej? Przecież zrujnował życie jej rodziny, która doznała szoku. Dlatego każde zagrożenie karą przewidziane w ustawie musi uwzględniać cały, szeroki zakres różnych sytuacji, w których przestępstwa są popełniane. W tym projekcie znacznie zawęża się „widełki”, co w konsekwencji ogranicza swobodę sędziego. A on ma orzec w granicach przewidzianych przez ustawę, ale przede wszystkim zgodnie z własnym sumieniem.
A może zmiany w kodeksie pomogą uporać się z problemami polskiego sądownictwa, czyli przeciągającymi się postępowaniami i trwającymi przez lata procesami?
Nie, bo w ten sposób nie przyśpieszy się postępowania karnego. Tutaj chodzi o organizację pracy sądów. Uważam, że w kwestii ich funkcjonowania jest bardzo dużo do poprawienia. To jest bezsporne, ale należy robić to racjonalnie. Ostatnich siedem lat zostało zmarnowanych, mimo że na sztandarach PiS była reforma sądownictwa i skrócenie czasu postępowań. Ten jednak jeszcze się wydłużył, więc można to nazwać raczej dereformacją.
Mnie razi to, że proces na przykład o zabójstwo trwa dwa, trzy lata, a oskarżony siedzi w tym czasie więzieniu. Pamiętajmy, że były i takie przypadki, kiedy po 12 latach spędzonych przez oskarżonego w areszcie zapadł wyrok uniewinniający. W systemach wielu innych państw duże procesy trwają tydzień czy dwa, bo są dobrze zorganizowane, a system postępowania jest ustalony. Trzeba zmienić też organizację pracy sędziego. Jak można mówić o tym, że jest on w stanie rozpoznać problem, jeśli zdarzają się na przykład dwa lub trzy miesiące przerwy między rozprawami, a w międzyczasie zajmuje się on też innymi sprawami. Lepiej byłoby, gdyby w określonym, krótkim czasie skoncentrował się na rozpoznaniu tylko tej jednej.
Czy wobec tego widzi pan w tych przepisach cokolwiek pozytywnego, co mogłoby pomóc w skuteczniejszym karaniu przestępców?
Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć twierdząco. Powtórzę, że jest to populizm stosowany po to, żeby zdobyć jednoznaczne poparcie swoich wyborców przed wyborami; ma charakter czysto polityczny, ale na politykę karną nie wpłynie. Myślę jednak, że sędziowie okażą się na tyle rozsądni przy interpretowaniu tych zapisów, że nie doprowadzą do nonsensów takich, jak skazywanie 14-latka na 30 lat więzienia.
Czyli w praktyce będzie to martwe prawo?
Taką mam nadzieję. Choć ja i moi koledzy karniści mieliśmy nadzieję, że prezydent w ogóle tego nie podpisze. Po raz kolejny nadzieja ta okazała się niesłuszna.
Szeroko komentowany jest również przepis zakładający możliwość konfiskaty samochodu nietrzeźwemu kierowcy. Bezpieczeństwo na drogach się poprawi?
Moim zdaniem takie założenie nie ma sensu. Przede wszystkim ten przepis również sprzeczny jest z konstytucją, ponieważ prawo – zwłaszcza karne – ma być stosowane w równy sposób. Oczywiście prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości jest bardzo niebezpiecznym zachowaniem, a dla sprawców nie ma żadnego usprawiedliwienia. Ale takich ludzi można wychowywać i ukarać tak, aby dolegliwość była równa, a przynajmniej oparta na tych samych, racjonalnych podstawach. Taką podstawą nie jest wartość samochodu, która będzie odgrywać najważniejszą rolę. Inną karę ponosi osoba, która straci stare auto warte trzy tysiące złotych, inną zaś ktoś, kto jeździ nowym mercedesem. Zobaczmy, jak wygląda u nas nakładanie grzywny, przy którym stosuje się tak zwany system dniówkowy. Nie określa się jednak liczby tych stawek w zależności od sytuacji finansowej sprawcy, ale uwzględniając ciężar przestępstwa. A sytuację finansową sprawcy bierze się pod uwagę przy określeniu wysokości jednej stawki. Chcąc karać nietrzeźwych kierowców, przyjmijmy po prostu surowe kary finansowe, bo założenia tej noweli z zasadą równości nie mają nic wspólnego.
Przedstawiciele pracowników w radzie nadzorczej spółki
Stan faktyczny
Przed przekształceniem w SE SAP miała formę prawną spółki akcyjnej niemieckiego prawa. Zgodnie z ustawodawstwem krajowym była w niej ustanowiona rada nadzorcza, składająca się z ośmiu członków reprezentujących akcjonariuszy i ośmiu członków reprezentujących pracowników, w tym sześciu pracowników przedsiębiorstwa i dwóch przedstawicieli związków zawodowych. Organizacje związkowe zakwestionowały postanowienia układu w sprawie uczestnictwa, dotyczące desygnowania przedstawicieli pracowników do pomniejszonej rady nadzorczej ponieważ nie przewidywały one wyłącznego przysługiwania związkom zawodowym – tzn. zagwarantowanego w trybie odrębnego głosowania – prawa proponowania pewnej liczby przedstawicieli pracowników do pomniejszonej rady nadzorczej.
Stanowisko TSUE
Przepis art. 4 ust. 4 dyrektywy Rady 2001/86/WE z 8.10.2001 r. uzupełniającej statut spółki europejskiej w odniesieniu do uczestnictwa pracowników (Dz.Urz. UE L z 2001 r. Nr 294, s. 22) stanowi, że bez uszczerbku dla przepisów art. 13 ust. 3 lit. a) dyrektywy 2001/86/WE w przypadku SE utworzonej w wyniku przekształcenia, układ w sprawie mechanizmów uczestnictwa pracowników, mający zastosowanie do tej SE, zapewnia „dla wszystkich aspektów uczestnictwa pracowników co najmniej taki sam poziom ich uczestnictwa jak istniejący w ramach spółki, która ma być przekształcona w SE”. Trybunał wskazał, że w art. 2 lit. h) dyrektywy 2001/86/WE zdefiniowano „uczestnictwo pracowników” jako „mechanizm, obejmujący również informowanie, konsultowanie i partycypację, poprzez który przedstawiciele pracowników mogą mieć wpływ na decyzje, jakie mają być podjęte w ramach spółki”. Pojęcie „partycypacja” zostało zdefiniowane w art. 2 lit. k) dyrektywy 2001/86/WE jako „wpływ organu reprezentującego pracowników i/lub przedstawicieli pracowników na sprawy spółki” poprzez „prawo wybierania lub desygnowania niektórych członków organu nadzorczego lub zarządzającego spółki” lub „prawo [rekomendowania] desygnowania niektórych lub wszystkich członków organu nadzorczego lub zarządzającego spółki i/lub sprzeciwiania się temu”. W ocenie TSUE z definicji tych wynika, że „partycypacja” jako taka stanowi mechanizm, poprzez który przedstawiciele pracowników mogą mieć wpływ na decyzje, jakie mają być podjęte w ramach spółki, korzystając albo z prawa wybierania lub desygnowania niektórych członków organu nadzorczego lub zarządzającego spółki, albo z prawa rekomendowania tego desygnowania lub sprzeciwienia się mu. Przy uwzględnieniu wyrażenia „wszystkie aspekty”, użytego w art. 4 ust. 4 dyrektywy 2001/86/WE, zdaniem TSUE należy uznać, że w ramach układu dotyczącego SE utworzonej w wyniku przekształcenia powinny być brane pod uwagę wszystkie aspekty charakteryzujące dany sposób partycypacji, które umożliwiają organowi reprezentującemu pracowników lub ich przedstawicielom wywieranie wpływu na sprawy spółki, czyli takie, jak w szczególności zasady wykonywania wyżej wymienionych praw dotyczących wyboru, desygnowania, rekomendowania lub sprzeciwienia się.
Trybunał wskazał, że powyższe definicje odwołują się do pojęcia „przedstawiciele pracowników”, które zgodnie z art. 2 lit. e) dyrektywy 2001/86/WE odnosi się do „przedstawicieli pracowników w rozumieniu prawa krajowego i/lub krajowej praktyki”. Zatem prawodawca Unii nie zdefiniował tego pojęcia, lecz ograniczył się do odesłania do prawa krajowego lub praktyk krajowych. Analogicznie jest w przypadku ujętego w art. 4 ust. 4 dyrektywy 2001/86/WE sformułowania „co najmniej taki sam poziom ich uczestnictwa jak istniejący w ramach spółki, która ma być przekształcona w SE”. W zakresie, w jakim odnosi się ono do poziomu uczestnictwa istniejącego w spółce przed jej przekształceniem w SE, sformułowanie to odsyła w sposób oczywisty do prawa krajowego lub praktyki krajowej w państwie członkowskim siedziby tej spółki, czyli w niniejszym przypadku do prawa niemieckiego. Zdaniem TSUE wynika z tego, że do stron układu w sprawie mechanizmów uczestnictwa pracowników w SE należy sprawdzenie, czy przewidziany w nim poziom uczestnictwa pracowników jest, w odniesieniu do wszystkich aspektów tego uczestnictwa, co najmniej równy poziomowi określonemu przez to prawo.
Zdaniem TSUE, jeżeli ustanowiony przez ustawodawstwo krajowe aspekt proceduralny stanowi element charakterystyczny krajowego systemu partycypacji przedstawicieli pracowników, wprowadzony w celu wzmocnienia partycypacji pracowników w przedsiębiorstwie, i jeśli ustawodawstwo to przyznaje mu, jak w niniejszym przypadku, charakter wiążący – ten aspekt proceduralny należy uznać za stanowiący część „wszystkich aspektów uczestnictwa pracowników” w rozumieniu art. 4 ust. 4 dyrektywy 2001/86/UE. Zatem ten aspekt proceduralny należy wziąć pod uwagę dla celów układu w sprawie mechanizmów uczestnictwa.
W niniejszej sprawie TSUE uznał, że to w świetle prawa niemieckiego, które miało zastosowanie do SAP, zanim została ona przekształcona w SE, należy ocenić, czy układ w sprawie uczestnictwa gwarantuje co najmniej taki sam poziom uczestnictwa pracowników w podejmowaniu decyzji w tej spółce po jej przekształceniu w SE. Trybunał uściślił, że wszyscy pracownicy SAP powinni mieć możliwość korzystania z procedury wyborczej przewidzianej w prawie niemieckim, nawet w przypadku braku wskazówki w tym zakresie w ustawodawstwie. Aby w pełni chronić prawa tych pracowników, wspierać cele społeczne Unii, o których mowa w motywie 3 dyrektywy 2001/86/WE, oraz zagwarantować istnienie procedur informowania pracowników, konsultowania z pracownikami i ich partycypacji na poziomie transnarodowym, prawo do proponowania pewnej części kandydatów w wyborach przedstawicieli pracowników do rady nadzorczej SE utworzonej w wyniku przekształcenia, takiej jak SAP, nie może być zastrzeżone wyłącznie dla niemieckich związków zawodowych. Musi być rozszerzone na wszystkie związki zawodowe reprezentowane w SE, jej spółkach zależnych i oddziałach, tak aby zapewnić równość tych związków zawodowych w odniesieniu do tego prawa.
Reasumując, TSUE orzekł, że art. 4 ust. 4 dyrektywy 2001/86/WE należy interpretować w ten sposób, iż układ w sprawie mechanizmów uczestnictwa pracowników, mający zastosowanie do SE utworzonej w wyniku przekształcenia – o którym mowa w tym przepisie – powinien przewidywać odrębne głosowanie dla celów wyboru na przedstawicieli pracowników w radzie nadzorczej SE określonej części kandydatów proponowanych przez związki zawodowe, w sytuacji gdy mające zastosowanie prawo krajowe wymaga takiego odrębnego głosowania w odniesieniu do składu rady nadzorczej spółki podlegającej przekształceniu w SE. W ramach tego głosowania należy zapewnić równość traktowania pracowników tej SE, jej spółek zależnych i oddziałów, oraz reprezentowanych w nich związków zawodowych.
Forma spółki europejskiej (SE) wydawała się atrakcyjna zwłaszcza przed przyjęciem dyrektywy dotyczącej transgranicznego łączenia, jako antidotum na brak unijnych regulacji w tym zakresie. Z praktyki wynika, że jednym z czynników, które wpłynęły na niewielkie zainteresowanie biznesu tą formą prowadzenia działalności gospodarczej, nie tylko w Polsce, jest ochrona nabytych praw pracowników w odniesieniu do uczestnictwa w podejmowaniu decyzji przez spółkę, oraz zasada „przed i po” – zob. także art. 83 ustawy z 4.3.2005 r. o europejskim zgrupowaniu interesów gospodarczych i spółce europejskiej (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 259; dalej: SpółkaEuropU). Niniejsza sprawa dotyczyła założenia SE w wyniku przekształcenia niemieckiej spółki akcyjnej. Ogólnie mówiąc, specyfiką niemieckiego prawa spółek akcyjnych jest znacznie szerszy udział pracowników w radzie nadzorczej, niż w przypadku innych państw członkowskich Unii (jak wynika z doświadczenia był to też czynnik, który wpłynął na niezałożenie SE z udziałem polskich i niemieckich spółek akcyjnych). Dodatkowo unijny prawodawca „zabezpieczył” tę formę powstania SE (por. również art. 81 ust. 4 SpółkaEuropU).
W niniejszym wyroku TSUE dokonał wykładni językowej, systemowej, celowościowej i historycznej art. 4 ust. 4 dyrektywy 2001/86/WE. Przepis ten obejmuje sytuację utworzenia SE w drodze przekształcenia i gwarantuje, że takie utworzenie nie spowoduje osłabienia poziomu uczestnictwa pracowników, istniejącego w spółce przekształcanej. Trybunał przyjął, chroniąc prawa pracowników, że art. 4 ust. 4 dyrektywy 2001/86/WE należy interpretować w ten sposób, iż układ w sprawie mechanizmów uczestnictwa pracowników mający zastosowanie do SE utworzonej w wyniku przekształcenia powinien przewidywać odrębne głosowanie dla celów wyboru na przedstawicieli pracowników w radzie nadzorczej SE określonej części kandydatów proponowanych przez związki zawodowe, w sytuacji gdy mające zastosowanie prawo krajowe wymaga takiego odrębnego głosowania w odniesieniu do składu rady nadzorczej spółki podlegającej przekształceniu w SE. Trybunał konsekwentnie prezentuje stanowisko, że zagwarantowanie praw nabytych implikuje nie tylko utrzymanie praw nabytych pracowników w spółce, która ma być przekształcona w SE, lecz także rozszerzenie tych praw na wszystkich pracowników SE.
SLIM VAT 3: Kosmetyczne zmiany wokół MPP
Zgodnie z art. 108a ust. 1a ustawy z 11.3.2004 r. o podatku od towarów i usług (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 931; dalej: VATU) przy dokonywaniu płatności za nabyte towary lub usługi wymienione w załączniku nr 15 do ustawy, udokumentowane fakturą, w której kwota należności ogółem przekracza kwotę 15.000 zł lub jej równowartość wyrażoną w walucie obcej, podatnicy są obowiązani zastosować mechanizm podzielonej płatności.
Podzielona płatność z zasady dokonywana jest na rzecz sprzedawcy towaru czy usługi. Ale nie zawsze. Czasem jako odbiorca płatności może pojawić się podmiot trzeci. Najczęściej jest nim faktor, a więc podmiot zajmujący się wykupem nieprzeterminowanych wierzytelności. Równie dobrze może to być jednak także podmiot otrzymujący płatność omyłkowo. Zgodnie z art. 108a ust. 5 VATU, w przypadku gdy podzielona płatność zostanie dokonana na rzecz podatnika innego niż wskazany na fakturze, odpowiada on solidarnie wraz z dostawcą towarów lub usługodawcą za nierozliczony przez dostawcę towarów lub usługodawcę podatek, wynikający z dostawy towarów lub świadczenia usług do wysokości kwoty otrzymanej na rachunek VAT. Faktor może zwolnić się z odpowiedzialności solidarnej w przypadku dokonania płatności na rachunek VAT dostawcy towarów lub usługodawcy wskazanego na fakturze. Podmiot, który otrzymał płatność przez pomyłkę, może zaś dokonać zwrotu otrzymanej płatności na rachunek VAT podatnika, od którego otrzymał tę płatność, niezwłocznie po powzięciu informacji o jej otrzymaniu, w kwocie otrzymanej na rachunek VAT.
Nowa przesłanka zwolnienia z odpowiedzialności solidarnej: zmiana faktora
Od 1.4.2023 r. pojawi się nowa przesłanka pozwalająca uwolnić się od odpowiedzialności solidarnej, skierowana głównie do faktorów. Nowy sposób uwolnienia ma być stosowany w sytuacji dokonywanej przez podatnika zmiany faktora, tj. po zawarciu porozumienia (umowy) pomiędzy faktorami a klientem, prowadzącego do zmiany wierzyciela wierzytelności wynikających z umowy dostaw towarów lub świadczenia usług przez dostawcę, objętych umową faktoringu. Dotychczasowy faktor będzie się uwalniać od odpowiedzialności poprzez przekazanie kwot VAT bezpośrednio na rachunek VAT nowego faktora. Dostawca towaru lub usługi nie będzie angażowany w ten proces, co zasadniczo ułatwi całą procedurę i będzie dzięki temu zgodne z ideą SLIM VAT.
Nowy przywilej MPP – dla faktora
Przywileje wynikające z zastosowania mechanizmu podzielonej płatności to m.in. niestosowanie sankcji VAT oraz podwyższonych odsetek od zaległości (art. 108c ust. 1 i 2 VATU). Nie są one dostępne w sytuacji, kiedy płatność za fakturę realizowana przy zaangażowaniu faktora w ramach tzw. faktoringu odwrotnego. To ma się zmienić. Od 1.4.2023 r. nabywca (klient faktora) będzie mógł korzystać z wymienionych w art. 108c VATU szczególnych rozwiązań, jeżeli ten zapłaci, stosując MPP.
Grupa VAT i nowe podatki do opłacenia z rachunku VAT
Wraz z wejściem w życie przepisów o grupach VAT powstała konieczność wprowadzenia możliwości przepływu środków z rachunku VAT poszczególnych członków takiej grupy na rachunek VAT przedstawiciela grupy VAT. Pojawia się więc nowy tytuł do uznania rachunku VAT: przekazanie środków z rachunku członka grupy VAT, a w konsekwencji także analogicznie nowy tytuł do obciążenia rachunku VAT. Uregulowana też zostanie kwestia danych w „wewnątrzgrupowym” komunikacie przelewu.
Dodatkowo proponuje się dalsze rozszerzenie katalogu podatków i należności, jakie mogą być regulowane środkami z rachunku VAT. Mają to być:
- Podatek od wydobycia niektórych kopalin;
- Podatek od sprzedaży detalicznej;
- Opłaty od środków spożywczych;
- Tzw. podatek stoczniowy;
- Podatek tonażowy;
- Tzw. podatek od małpek.
Opisywane zmiany nie są wielce rewolucyjne. To raczej drobiazgi ułatwiające życie (co jest akurat zgodnie z ideą SLIM VAT). Zmiana faktora nie jest w praktyce gospodarczej zjawiskiem szczególnie wyjątkowym. Na podstawie porozumienia (umowy) między faktorami a klientem dochodzi do zmiany wierzyciela wierzytelności wynikających z umów dostaw towarów lub świadczenia usług objętych umową faktoringową. Na mocy porozumienia po spłaceniu przez drugiego faktora zobowiązań klienta wobec pierwotnego faktora, wystawia on oświadczenia w zakresie cesji zwrotnej wierzytelności objętych umową faktoringu. Klient zobowiązuje się do powiadomienia odbiorców o zmianie wierzyciela wierzytelności o dokonanej cesji wierzytelności na rzecz drugiego faktora, zatem po otrzymaniu pisemnego powiadomienia o cesji wierzytelności, które zostaje przez niego potwierdzone, odbiorca zostaje poinformowany i jest świadomy zmiany podmiotu, wobec którego jest obowiązany do zapłaty.
Z kolei w przypadku korzystania z faktoringu odwróconego faktura wystawiona przez dostawcę opłacana jest nie przez nabywcę, ale poprzez faktora. Jeżeli regulując należność, faktor zastosuje mechanizm podzielonej płatności, to wówczas w wyniku jego działania dochodzi nie tylko do zaspokojenia wierzytelności. Poprzez zastosowanie mechanizmu podzielonej płatności kwota odpowiadająca kwocie podatku VAT trafia na rachunek VAT dostawcy. Spełniony zostaje zatem cel, w jakim mechanizm podzielonej płatności został wprowadzony, czyli zapewnienie większej stabilności wpływów z tytułu podatku od towarów i usług oraz zapobieganie unikaniu płacenia tego podatku. Jest to więc zmiana mająca swoje logiczne uzasadnienie i zasługująca na aprobatę.
Póki co brak informacji w zakresie rewolucyjnej zmiany odnośnie MPP. Od wielu miesięcy krążą pogłoski o przymiarkach do wprowadzenia (za zgodą Komisji Europejskiej) obowiązkowego MPP na wszystkie towary i usługi w obrocie profesjonalnym. Nie ma na razie w tej kwestii żadnych informacji, na pewno taka radykalna zmiana nie zadzieje się przy okazji SLIM VAT 3.