I mail, i poczta
PiS proponuje, by odpis aktu oskarżenia mógł zostać wysłany na adres e-mail oskarżonego (chyba że przebywa w więzieniu lub adresu poczty elektronicznej nie ustalono). Na tym nie koniec. O dacie jego doręczenia oraz adresie poczty elektronicznej, na który odpis został wysłany, adresat ma zostać powiadomiony listownie lub – w uzasadnionych przypadkach – telefonicznie.
Autorzy projektu uważają, że takie rozwiązanie pozwoli na „znaczne przyspieszenie doręczania aktu oskarżenia oraz znaczne ograniczenie nakładów finansowych i nakładów pracy”.
– To absurd – tak ocenia poselską propozycję warszawska sędzia Barbara Piwnik. Mówi, że przygotowując kolejne rewelacje, autorzy zakładają wszechobecną informatyzację społeczeństwa, a rzeczywistość jest zupełnie inna. – Mamy oskarżonych, którzy słabo radzą sobie z życiem codziennym, a co dopiero z życiem w internecie – mówi.
Zmiana, jaką proponują posłowie, może jej zdaniem wręcz zaszkodzić i z pewnością nie skróci czasu doręczenia.
– Bo przecież najpierw trzeba wysłać akt oskarżenia e-mailem, a potem poinformować o tym fakcie pocztą. Gdzie tu sens i oszczędność? – pyta sędzia Piwnik i przypomina, że dziś wystarczy wysłać akt oskarżenia i czekać na zwrotkę.
To niejedyne zastrzeżenia sędzi. Mówi też o aktach oskarżenia liczących 200 czy 300 stron (kto da gwarancję, że przejdą w całości), zastanawia się, jak liczyć datę transmisji (bo przecież od niej liczy się kolejne terminy) i co się stanie, kiedy w chwili wysyłania oskarżony będzie np. w areszcie, ale szybko z niego wyjdzie, bo sąd pomiędzy wysłaniem aktu a pierwszym posiedzeniem uchyli mu areszt.
– Elektroniczne doręczenie będzie fikcją prawną – potwierdza adwokat Radosław Baszuk. I tłumaczy, że w ślad za aktem oskarżenia wysłać trzeba tradycyjne zawiadomienie o dacie doręczenia albo liczyć, że strona odbierze telefon, co też trzeba udokumentować.
Adwokat Marta Lech nazywa propozycję wręcz absurdem. A idąc dalej, zastanawia się, kto w przypadku przekazania tej informacji telefonicznie będzie weryfikował rozmówcę.
Przedawnienie – stop
Nie mniej słów krytyki zbiera druga propozycja (ta pochodzi z autopoprawki). Otóż PiS chce, by w czasie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu Covid-19 oraz do pół roku po ich odwołaniu nie biegł termin przedawnienia karalności czynu oraz przedawnienia wykonania kary w sprawach o przestępstwa i przestępstwa skarbowe.
Terminy te każe liczyć od 14 marca 2020 r. – w przypadku stanu zagrożenia epidemicznego – oraz od 20 marca 2020 r. – w przypadku stanu epidemii.
– Przedawnienie karalności przestępstw i przestępstw skarbowych z uwagi na realia epidemiczne utrudnia realizację jednego z podstawowych celów postępowania karnego, tj. uwzględnienie prawnie chronionego interesu pokrzywdzonego – tłumaczą posłowie PiS w uzasadnieniu do projektu.
Ich zdaniem w sprawach wieloosobowych, w których np. występuje wielu oskarżonych lub świadków, konieczność zachowania wymogów sanitarnych podczas rozpraw może wpływać negatywnie na czas prowadzenia postępowań. Na przedłużenie postępowań wpływa również np. objęcie kwarantanną oskarżonych, świadków, biegłych, a w szczególności sędziów albo ławników. W konsekwencji może dochodzić do przedawnienia karalności przestępstw z przyczyn obiektywnych.
Uzależnianie terminu przedawnienia od długości trwania stanu epidemii (zagrożenia epidemicznego), zdaniem wielu prawników budzi wątpliwości, czy jest zgodne z konstytucyjną zasadą ochrony zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa.
Lockdown wymówką
– Nie mamy lockdownu w wymiarze sprawiedliwości. Po kilku tygodniach wstrzymania pracy w marcu i kwietniu sądy karne pracują w miarę normalnie – uważa mecenas Radosław Baszuk. I twierdzi, że nowelizacja spowoduje, że o terminie przedawnienia nie będzie decydować ustawa, ale rząd. Bo to przecież on ma znieść stan epidemii lub zagrożenia epidemicznego.
Adwokat M. Lech zauważa z kolei, że lockdown nie obejmuje organów ścigania – ani policji i prokuratury, ani sądów.
– Odnoszę wrażenie, że covid jest jedynie wymówką do przedłużenia ślimaczących się postępowań – uważa adwokat.
Etap legislacyjny: przed pierwszym czytaniem w Sejmie.