Z epidemiologicznego punktu widzenia decyzja o zamknięciu cmentarzy była uzasadniona i z tym nie chcemy dyskutować. Natomiast sposób jej podjęcia i zakomunikowania, a zwłaszcza termin, wygenerowały problemy o skali, którą nietrudno było przewidzieć. Zaskoczeni sprzedawcy zniczy lub chryzantem nie byli w stanie nawet zminimalizować poniesionych szkód. Nasuwa się pytanie o zasady odpowiedzialności odszkodowawczej władzy publicznej za stanowienie prawa uchwalanego nie tylko z naruszeniem wszelkich zasad prawidłowej legislacji (vacatio legis wydaje się dla obecnej władzy pojęciem abstrakcyjnym), ale w oczywisty sposób naruszającego standard konstytucyjny.

Problem dotyczy zresztą wielu innych przedsiębiorców z różnych branż dotkniętych zakazami wprowadzanymi w związku z pandemią – restauratorów, właścicieli fitness clubów czy firm eventowych.

Potrzebujesz zweryfikować wiarygodność kontrahenta lub ocenić ryzyka? Poznaj Beck KRS Sprawdź

Władza miała powody

Od 13 marca br. (ogłoszenie na terytorium Polski stanu zagrożenia epidemicznego) społeczeństwo i struktury państwowe funkcjonują w realiach nieogłoszonego stanu nadzwyczajnego. Zgodnie z art. 232 Konstytucji RP w celu zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia Rada Ministrów może wprowadzić na czas oznaczony, nie dłuższy niż 30 dni, stan klęski żywiołowej na części albo na całym terytorium państwa, a przedłużenie tego stanu może nastąpić za zgodą Sejmu. Uchwalona w 2002 r. ustawa o stanie klęski żywiołowej precyzuje, że katastrofą naturalną może być także masowe występowanie chorób zakaźnych u ludzi, oraz określa szczegółowe zasady postępowania w takim przypadku. W czasie trwania stanu klęski żywiołowej można ograniczać niektóre prawa i wolności obywatelskie, w szczególności wolność działalności gospodarczej, wolność osobistą oraz wolność poruszania.

Zamiast skorzystać z rozwiązania konstytucyjnego specjalnie pomyślanego na wypadek takich wydarzeń jak epidemia SARS-CoV-2, władze zdecydowały się na wybór innych narzędzi, tj. ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Środki przewidziane przez ten ostatni akt prawny pokrywają się częściowo z reżimem stanu klęski żywiołowej. Problem jednak w tym, że akty wykonawcze (rozporządzenia) wydawane na podstawie ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych ingerują w prawa i wolności obywatelskie, a zatem materię, dla której konstytucja przewiduje formę ustawy, a nie rozporządzenia, chyba że zostanie ogłoszony jeden ze stanów nadzwyczajnych przewidzianych konstytucją, przed czym obóz rządzący się wzdraga. W konsekwencji wszystkie ograniczenia, zakazy i nakazy ogłoszone w związku z przeciwdziałaniem epidemii koronawirusa w zakresie, w jakim dotyczą swobody prowadzenia działalności gospodarczej, wolności osobistej, prawa do swobodnego poruszania się na terytorium Polski – były i są nielegalne. Nie oznacza to, że ograniczenia te nie mają merytorycznego uzasadnienia, ale nie legalizuje ono bezprawia legislacyjnego.

Przyczyny, dla których władze, zamiast ogłosić stan klęski żywiołowej, postanowiły działać na podstawie „protezy” w postaci ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych, wydają się oczywiste. Zapewne chodziło o doprowadzenie za wszelką cenę do wyborów prezydenckich. Obywatele pofatygowali się do urn wyborczych, choć w niekonstytucyjnym terminie i na nader wątpliwych konstytucyjnie zasadach. Władza miała jednak jeszcze jeden powód zaniechania ogłoszenia stanu klęski żywiołowej: ryzyko płacenia odszkodowań na podstawie ustawy z 2002 r. o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela. Ustawa ta zapewnia odszkodowanie za poniesioną stratę majątkową w następstwie ograniczenia wolności i praw człowieka i obywatela w czasie stanu nadzwyczajnego, przy czym naprawienia szkody można domagać się jedynie w zakresie rzeczywiście poniesionej straty (bez utraconych korzyści). O odszkodowaniu orzeka wojewoda, osobie niezadowolonej przysługuje skarga do sądu powszechnego. Obywatel nie musi wykazywać bezprawności działania Skarbu Państwa ani innych kodeksowych przesłanek (z wyjątkiem związku przyczynowego między poniesioną szkodą a ograniczeniem praw i wolności w wyniku wprowadzenia stanu nadzwyczajnego).

Posłużą się atrapą TK

Brak formalnego ogłoszenia stanu klęski żywiołowej przy jednoczesnym zastosowaniu obostrzeń i ograniczeń dla niego właściwych stawia na porządku dziennym kwestię szukania alternatywnej podstawy odpowiedzialności Skarbu Państwa za szkody poniesione nie tylko przez sprzedawców chryzantem, ale też innych przedsiębiorców. Zgodnie z art. 4171 § 1 KC jeżeli szkoda została wyrządzona przez wydanie aktu normatywnego, jej naprawienia można żądać po stwierdzeniu we właściwym postępowaniu niezgodności tego aktu z konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą. Z dotychczasowego orzecznictwa sądowego wynika, że nie może to być samo postępowanie o odszkodowanie – sąd orzekający nie może przesądzić na potrzeby sprawy, że rozporządzenie Rady Ministrów ograniczające konstytucyjne prawa i wolności jest niezgodne z konstytucją. Owym „właściwym postępowaniem” jest to przed Trybunałem Konstytucyjnym o zbadanie zgodności z konstytucją aktu normatywnego będącego źródłem szkody (lub postępowanie przed sądem administracyjnym w przypadku, gdy szkoda wynika z aktu prawa miejscowego). Spotkać można także poglądy, że prejudykatem koniecznym dla zastosowania art. 4171 § 1 KC może być orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, względnie Trybunału Sprawiedliwości UE.

Problem w tym, że w obecnych realiach ciało zwane przez niektórych Trybunałem Konstytucyjnym nie jest nim w rozumieniu konstytucji, ale jego atrapą i narzędziem wykorzystywanym do realizacji bieżących interesów politycznych. Oczekiwanie, że tak zwany Trybunał Konstytucyjny orzekłby o niezgodności z konstytucją wydanych na podstawie ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych aktów normatywnych wprowadzających ograniczenia graniczy z naiwnością.

Na zmianę art. 4171 § 1 KC w obecnych realiach nie ma co liczyć. Dlatego należy rozważyć możliwość nadania temu przepisowi nowego znaczenia w drodze wykładni dokonywanej przez sąd powszechny w procesie stosowania go. Zdaniem wielu prawników TK w sensie konstytucyjnym nie istnieje, a obecny tzw. Trybunał nie jest nim. Zastosowanie art. 4171 § 1 KC byłoby więc niemożliwe wobec braku organu, który mógłby wydać wymagany tym przepisem prejudykat. W takiej sytuacji obowiązek kontroli konstytucyjności prawa (zwłaszcza rangi podustawowej) powinny wykonywać sądy powszechne w toku rozpoznawania spraw o odszkodowanie. Wymagałoby to jednak przyjęcia dynamicznej wykładni przepisu i uznania, że „odrębne postępowanie” przeprowadza sąd rozpoznający powództwo o odszkodowanie. Piszemy o wykładni „dynamicznej”, a nie contra legem, gdyż respektując tezę o braku możliwości przeprowadzenia „odrębnego postępowania”, wykładnia ta poniekąd wypełnia lukę, niepozwalającą na stosowanie przepisu. Do tego potrzebne są kreatywność pełnomocników procesowych i sądu, a także odwaga intelektualna tego ostatniego.

Na przeszkodzie takim działaniom stanąć może kolejna próba posłużenia się atrapą TK. Pod sygnaturą K 18/20 zarejestrowany jest wniosek prezesa RM oraz marszałka Sejmu o… stwierdzenie niezgodności z konstytucją art. 4171 § 1 KC, który – zdaniem wnioskodawców – narusza ustawę zasadniczą przez to, że nie wskazuje Trybunału Konstytucyjnego jako jedynego organu uprawnionego do wydania prejudykatu w sprawie o odszkodowanie za bezprawie legislacyjne. Nietrudno się domyślić, w jaki sposób postąpi atrapa TK.

Autorzy są profesorami na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego i adwokatami.

Więcej treści z Rzeczpospolitej po zalogowaniu. Nie posiadasz dostępu? Przetestuj. Sprawdź