Fiskus weźmie PIT od działek
Trybunał Konstytucyjny zajął stanowisko w sprawie uznawania sprzedaży gruntów za działalność gospodarczą. Chodziło o obciążanie zobowiązaniem podatkowym z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych na skutek niedookreślonej definicji „działalności gospodarczej”. W wyroku z 19.7.2022 r., SK 20/19, Legalis – TK orzekł, że art. 5a pkt 6 w związku z art. 10 ust. 1 pkt 3 i pkt 8 lit. a) ustawy z 26.7.1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1128, dalej PDOFizU) jest zgodny z art. 84 w związku z art. 217 w związku z art. 64 ust. 3 Konstytucji RP.
W konsekwencji powyższego fiskus nadal będzie mógł kwalifikować dokonywaną przez osoby prywatne sprzedaż kilku nieruchomości, jako zorganizowaną działalność gospodarczą.
Zgodnie z art. 5a pkt 6 PDOFizU kiedy mowa o „działalności gospodarczej albo pozarolniczej działalności gospodarczej – oznacza to działalność zarobkową: a) wytwórczą, budowlaną, handlową, usługową, (…) polegającą na wykorzystywaniu rzeczy oraz wartości niematerialnych i prawnych – prowadzoną we własnym imieniu bez względu na jej rezultat, w sposób zorganizowany i ciągły, z której uzyskane przychody nie są zaliczane do innych przychodów (…)”. Ponieważ powyższe kryteria są zakreślone dosyć ogólnie, w praktyce często dochodzi do sporów między podatnikami sprzedającymi kilka nieruchomości, a fiskusem, który takie działanie uznawał na potrzeby podatkowe, właśnie za działalność gospodarczą. Choć w teorii skarbówka powinna konkretnie uzasadnić, co przemawia w danym przypadku za taką interpretacją, z uwagi na łatwość spełnienia ustawowych kryteriów, fiskus często przesądzał o podejściu niekorzystnym dla podatników.
Jeśli bowiem do sprzedaży nieruchomości dochodziło w okresie 5 lat od dnia jej nabycia, a środki uzyskane z transakcji sprzedający będący osobą prywatną przeznaczy na własne cele mieszkaniowe, wówczas jest zwolniony z konieczności zapłaty daniny. Jeśli jednak takiej samej transakcji dokona osoba prowadząca działalność gospodarczą, bez względu na okoliczności związane z czasem dokonania sprzedaży i przeznaczeniem uzyskanej gotówki, wówczas będzie musiała odprowadzić podatek.
Zwalczanie nadużyć w komunikacji elektronicznej
- Proponowane w projekcie ustawy rozwiązania mają na celu ochronę użytkowników komunikacji elektronicznej w związku z rosnącą liczbą oszustw wykorzystujących w szczególności CLI spoofing;
- Projektowana ustawa ma zadanie stworzenie ram prawnych do podejmowania przez przedsiębiorców telekomunikacyjnych działań zmierzających do zapobiegania nadużyciom w komunikacji elektronicznej;
- Kwestia zwalczania nadużyć w komunikacji elektronicznej nie została uregulowana w ustawie z 16.7.2004 r. Prawo telekomunikacyjne (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1648; dalej: PrTelekom).
Definicja nadużycia w komunikacji elektronicznej
Projektowana ustawa zawiera definicję nadużycia w komunikacji elektronicznej, za które uznawane będzie „świadczenie usługi telekomunikacyjnej lub korzystanie z urządzeń telekomunikacyjnych niezgodnie z ich przeznaczeniem lub przepisami prawa, których celem lub skutkiem jest wyrządzenie szkody przedsiębiorcy telekomunikacyjnemu, użytkownikowi końcowemu lub osiągnięcie nienależnych korzyści”.
Nowe obowiązki przedsiębiorców telekomunikacyjnych
Projektowana ustawa wprowadza szereg nowych obowiązków, którym podlegać będą przedsiębiorstwa telekomunikacyjne, w rozumieniu art. 2 pkt. 27 PrTelekom. Proponowane w projekcie rozwiązania mają ograniczyć zwłaszcza nasilające się ostatnio zjawisko CLI spoofingu, uderzające głównie w osoby fizyczne. Coraz częściej bowiem przestępcy, stosując specjalne bramki internetowe VoIP, podszywają się pod numer zaufanych instytucji czy osoby publiczne i dzwonią z rzekomo prawdziwych numerów. W ten sposób przestępcy dążą do nakłaniania odbiorców do niekorzystnych działań, często związanych z wyłudzeniem pieniędzy czy zastraszaniem. Wykorzystują pewne słabości sieci telekomunikacyjnych, które sprawiają, że operatorzy sieci mobilnych często nie są w stanie zweryfikować, czy połączenie, w ramach którego jest prezentowany numer, faktycznie pochodzi z karty SIM, która jest zarejestrowana dla danego numeru.
W związku z tym projektowana ustawa zobowiązuje przedsiębiorców telekomunikacyjnych do podejmowania proporcjonalnych środków technicznych i organizacyjnych, zmierzających do zapobiegania nadużyciom w komunikacji elektronicznej oraz ich zwalczania. Przedsiębiorcy telekomunikacyjni będą mieli obowiązek podłączenia się do specjalnego systemu teleinformatycznego, który będzie przekazywał wzorce wiadomości o charakterze smishingu. Dzięki temu przedsiębiorcy będą mogli niezwłocznie blokować krótkie wiadomości tekstowe zawierające treści zawarte we wzorcu wiadomości. W sytuacji wystąpienia CLI spoofingu przedsiębiorcy będą mieli obowiązek blokowania lub ukrycia identyfikacji numeru wywołującego dla użytkownika końcowego. Ponadto przedsiębiorcy będą zobligowani do rejestracji danych o usługach telekomunikacyjnych, które nie zostały wykonane z uwagi na blokowanie krótkich wiadomości tekstowych. Dostawcy poczty elektronicznej dla co najmniej 500 tys. użytkowników, 500 tys. aktywnych kont lub podmiotów publicznych będą zobowiązani do stosowania mechanizmów uwierzytelnienia poczty elektronicznej.
Ważne terminy
W terminie 3 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy uruchomiony ma zostać system teleinformatyczny służący do przekazywania wzorców wiadomości o charakterze smishingu. Komendant Główny Policji, Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej oraz przedsiębiorcy telekomunikacyjni będą obowiązani podłączyć się do tego systemu w terminie 3 miesięcy.
Przedsiębiorcy telekomunikacyjni będą ponadto zobowiązani do podjęcia proporcjonalnych środków technicznych i organizacyjnych mających na celu zapobieganie i zwalczanie: smishingu – w terminie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy oraz CLI spoofingu – w terminie 12 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy.
Kary administracyjne
Ustawa wprowadza administracyjne kary dla przedsiębiorstw telekomunikacyjnych oraz dostawców poczty elektronicznej za niedostosowanie się do obowiązków wynikających z jej przepisów. Kary te nakładać będzie w drodze decyzji prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Do kar stosowane będą odpowiednio przepisy art. 209 ust. 1a–3 oraz art. 210 PrTelekom. Skargi na decyzje administracyjne o nałożeniu kary będą rozpatrywane przez sądy administracyjne.
Projekt ustawy penalizuje ponadto trzy wskazane w ustawie nadużycia w komunikacji elektronicznej. Chodzi o tworzenie sztucznego ruchu, wysyłanie smishingu lub dokonywanie działań o charakterze CLI spoofingu w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub wyrządzenia szkody innej osobie. Nadużycia te podlegać będą karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. W przypadku mniejszej wagi nadużycia sprawca będzie podlegał grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Jeżeli działania te popełniono na szkodę osoby najbliższej, ściganie następować będzie jedynie na wniosek pokrzywdzonego.
Nowelizacja KSH 2022 | Webinar specjalny
Zapraszamy na specjalne, bezpłatne szkolenie online, poświęcone nowelizacji Kodeksu spółek handlowych.
13 października 2022 r. weszły w życie przepisy, dotyczące tzw. prawa holdingowego. Podstawowym celem zmian było wprowadzenie do polskiego prawa regulacji dotyczącej Prawa holdingowego (prawa grup spółek, prawa koncernowego), które – w szerokim znaczeniu doktrynalnym – reguluje relacje prywatno-prawne między spółką dominującą i jej spółkami zależnymi, w sposób uwzględniający interes wierzycieli, członków organów oraz drobnych wspólników (akcjonariuszy) spółki zależnej.
Nowe regulacje wprowadzają również narzędzia umożliwiające radzie nadzorczej prowadzenie bardziej efektywnego nadzoru korporacyjnego, a także eliminują wątpliwości podnoszone przez przedsiębiorców i przedstawicieli doktryny.
Zapraszamy na bezpłatne szkolenie online →
Część redakcyjna
Nowelizacja KSH 2022
Prowadzący: Prof. ALK dr hab. Przemysław Polański – Legalis Business Development Director
- Prawo holdingowe (koncernowe) w KSH; zmiana mająca na celu regulację relacji prywatno-prawnych pomiędzy spółką dominującą i jej spółkami zależnymi.
- „Przekłuwanie welonu korporacyjnego” czyli przyjęcie odpowiedzialności spółki dominującej względem wierzycieli spółki zależnej.
- Zmiany dotyczące wzmocnienia nadzoru realizowanego przez właścicieli oraz rady nadzorczej.
- Wejście w życie 13.10.2022 r.
Część szkoleniowa
Krótka prezentacja systemu Legalis w kontekście omawianych zmian w KSH
Prowadzący: Paweł Łopatka, Specjalista ds. Szkoleń i Wdrożeń
Krótka prezentacja systemu Legalis w kontekście omawianych zmian w KSH
- Praca z aktem prawnym – analiza zmian.
- Praca z komentarzami.
- Moduły n.ius i ius.focus.
- Narzędzia w Legalisie (Ulubione, Historia, Powiadomienia).
Czas trwania szkolenia: ok. 60 minut.
Zapraszany na bezpłatne szkolenie online →
ETPC: Zakaz ekstradycji do kraju, w którym osadzonym mogą grozić tortury
W czwartek 6 października Europejski Trybunał Praw Człowieka rozstrzygnął sprawę mężczyzny zatrzymanego w Polsce w sierpniu 2017 r. Był poszukiwany przez Interpol w związku z chińsko-hiszpańskim śledztwem w sprawie międzynarodowego syndykatu oszustw telefonicznych.
Już w następnym miesiącu Chińska Republika Ludowa wystąpiła o ekstradycję, a polskie władze rozpoczęły odpowiednią procedurę. Strona chińska zapewniała, że mężczyzna zostanie osadzony w konkretnym więzieniu, które było wcześniej otwarte dla zagranicznych dziennikarzy i aktywistów, by wykazać, że prawa człowieka są w nim przestrzegane. Polska nie wystąpiła jednak o oficjalne gwarancje, że nie będzie on poddany torturom, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu.
Sam zatrzymany twierdził, że w Chinach grożą mu prześladowania jako obywatelowi Tajwanu (Republiki Chińskiej). Polskie sądy dwóch instancji uznały, że ekstradycja jest zgodna z prawem, jednak zatrzymany złożył wniosek do ETPC, który na podstawie art. 39 swojego regulaminu jako środek tymczasowy zalecił wstrzymanie procedury ekstradycyjnej (wrzesień 2018 r.). Skarżący wciąż jednak był w areszcie, jako że istniała obawa ucieczki lub ukrycia się w razie wypuszczenia go. W maju 2019 r. rzecznik praw obywatelskich wniósł kasację nadzwyczajną na korzyść skarżącego, Sąd Najwyższy oddalił ją jednak w październiku 2020 r.
Rozpatrując sprawę, strasburski trybunał wziął pod uwagę liczne raporty organizacji broniących praw człowieka, które wskazywały, że tortury w chińskich więzieniach są wciąż powszechne. Wobec tego skarżący nie musiał udowadniać, że grożą mu prześladowania – samo odesłanie go do Chin naruszyłoby art. 3 europejskiej konwencji praw człowieka (zakaz tortur).
Ponadto ETPC uznał, że polskie postępowanie ekstradycyjne i związane z nim pozbawienie wolności skarżącego było zbyt długie (i to nie ze względu na środek tymczasowy, gdyż postępowanie przed SN trwało dwa lata po jego wydaniu). Polska naruszyła więc art. 5 konwencji (prawo do wolności) i musi zapłacić skarżącemu 6 tys. euro oraz ponad dwa razy tyle kosztów postępowania. Od wyroku służy odwołanie do Wielkiej Izby w terminie trzech miesięcy.
Skończył się okres mody na prawo
Wynik egzaminów wstępnych w tym roku przełoży się na mniejszą liczbę aplikantów za parę lat. Czy zapadły już decyzje, jakie zmiany wprowadzić w organizacji aplikacji, by na to odpowiedzieć?
Formułę aplikacji radcowskiej dopracowujemy konsekwentnie od lat i na bieżąco dokonujemy zmian, dostosowując się do wymagań zarówno rynku prawniczego, oczekiwań aplikantów, jak i czynników zewnętrznych, jak m.in. stan pandemii. Tegoroczny wynik egzaminu wstępnego również uwzględnimy w planowanych korektach. Na pewno przełoży się on na zmiany w organizacji szkolenia. Spada liczba absolwentów prawa, w związku z tym i chętnych na aplikacje. Jeszcze pięć lat temu do egzaminów wstępnych przystępowało 7000 kandydatów, a w tym roku – 4900. To spadek o ok. 15 proc. Może to świadczyć o nasyceniu rynku, a mniejsza liczba chętnych staje się normą. Jeśli chodzi o sam wynik egzaminów wstępnych z ostatnich 12 lat, to oscyluje on wokół 45 proc. zdawalności, więc tegoroczne 41–42 proc. to odchylenie jedynie o 3 pkt proc. To w zeszłym roku, gdy zdawalność wyniosła prawie 60 proc., odchylenie było nadzwyczaj duże (15 pkt proc.). Stąd też zapewne wrażenie, że zdawalność tak drastycznie spadła. Większym problemem jest – i będziemy go analizować – że w niektórych izbach także w tym roku zdawalność wynosiła 60 proc., a w innych nieco ponad 20 proc.
Z czego mogą wynikać takie rozbieżności?
Wymaga to dokładnej analizy, którą przeprowadzimy jak co roku. Wtedy będziemy wiedzieć, czy to była kwestia konkretnych dziedzin prawa (znaczyłoby to, że nie poświęca się im należytej uwagi na studiach), czy też wyników absolwentów konkretnych uczelni – wtedy przede wszystkim one powinny wyciągnąć wnioski. Musimy jednak podjąć ściślejszą współpracę z uczelniami, bo skoro „prawniczy boom” minął, mamy mniej studentów i aplikantów, to może należy wykorzystać tę sytuację i zastanowić się, jak jeszcze lepiej kształcić prawników, jak ma wyglądać droga ich kariery. I to musimy monitorować od rozpoczęcia studiów aż do ukończenia aplikacji. Musimy zrobić to razem z uczelniami, już 12 października w Gdańsku rozpocznie się ogólnopolskie spotkanie dziekanów wydziałów prawa, które będzie okazją do poważnej dyskusji. Wszystkim przecież zależy na jak najwyższej jakości kształcenia, tak aby po skończeniu uczelni studenci dostawali się na aplikację, a później zdawali egzamin radcowski.
Skąd pana zdaniem to mniejsze zainteresowanie studiami prawniczymi, a później aplikacją?
Od końca lat 90. przeżywaliśmy okres mody na prawo. Po transformacji zapotrzebowanie na prawników korporacyjnych było bardzo duże. Otwarcie zawodu w 2005 r. dało nadzieję, że po skończeniu studiów łatwiej będzie dostać się na aplikację i ją ukończyć. Ta fala jest już za nami i dochodzimy do okresu „normalnego” zainteresowania pracą w tej branży. I aplikanci, i studenci prawa zdają sobie sprawę, że bycie prawnikiem nie musi oznaczać wysokich zarobków, a tytuł radcy prawnego czy adwokata nie daje gwarancji zatrudnienia. Rynek usług prawnych staje się coraz bardziej skomplikowany i wymagający. Od profesjonalnych pełnomocników oczekuje się bowiem nowych kompetencji i okołoprawnych umiejętności. To zawód, w którym trzeba bardzo ciężko pracować, aby osiągnąć sukces i satysfakcjonujące zarobki.
A kiedyś było inaczej?
Ja takich czasów nie pamiętam, ale słyszałem, że kiedyś było dużo lepiej (śmiech). Osób z uprawnieniami było znacznie mniej, a pewne czynności zastrzeżone tylko dla nich. Gdy ja zaczynałem wykonywać zawód, na listę radców prawnych w Warszawie wpisanych było ok. 5 tys. osób. 15 lat później wpisów jest ponad 16 tys. Widać więc, że przyrost radców – i adwokatów – był w tym czasie znaczący. Rynek jest w dużej mierze nasycony (choć wciąż ma potencjał, bo Polacy z usług prawnika nadal korzystają w ostateczności), a konkurencja duża.
Opublikowany niedawno raport „Prawnik na rynku pracy” wskazuje, że średnia oferowana pensja dla prawnika specjalisty to ok. 7400 zł, ale już dla asystenta tylko ok. 5000 zł. Przy średniej krajowej na poziomie 6200 zł. Pojawiły się komentarze, że to wynagrodzenie nieprzystające do roli, jaką prawnicy odgrywają w biznesie.
I przede wszystkim odpowiedzialności. Podpisując dokumenty, analizując stan prawny pod kątem sytuacji klienta, doradzając rozwiązania, bierzemy odpowiedzialność za przedsięwzięcia warte nieraz miliony złotych. Mit „olbrzymich” wynagrodzeń dla prawników został dawno obalony. Są wciąż oczywiście prawnicy, którzy zarabiają bardzo dobrze, ale z naszych badań wynika, że to najwyżej kilkanaście procent osób wykonujących zawód. Podobny odsetek zarabia jednak bardzo słabo. Większość radców notuje zarobki w wysokości od 5 tys. do 10 tys. zł brutto. To nie jest odpowiednie wynagrodzenie za pracę wymagającą tak rozbudowanych kompetencji. Pamiętajmy choćby, jak często zmienia się prawo i jaka odpowiedzialność ciąży na pełnomocnikach. Rynek stał się bardzo wymagający. Klienci oczekują kompleksowej obsługi, co rodzi konieczność ciągłego podnoszenia kwalifikacji, rozwoju, wdrażania nowych narzędzi, w tym także legaltech. My jako samorząd staramy się oczywiście w tym radców wesprzeć i robimy to coraz skuteczniej.
Czy spadek zainteresowania zawodami prawniczymi to tylko kwestia wynagrodzenia? Czynników, które wpływają na postrzeganie zawodów prawniczych i ich popularność wśród osób wybierających swoją ścieżkę życiową jest kilka. Oczywiście wpływa też na to postrzeganie wymiaru sprawiedliwości. Mamy za sobą szereg nieefektywnych reform, a kolejne próby nie poprawiają sytuacji. Wręcz przeciwnie – potęgują kryzysy. To też przekłada się na spadek „powołań”. Obecnie wiele innych zawodów oferuje stabilną pozycję rynkową. Wzrosły także koszty prowadzenia kancelarii i obciążenia administracyjne. Do tego mamy wojnę, inflację i ciągle ponosimy konsekwencje pandemii, co wpływa na ogólnie trudną sytuację rynkową. Nasi klienci, czy to biznesowi czy osoby fizyczne, bardzo liczą się z wydatkami. Jest mniej inwestycji, a co za tym idzie – mniej pracy dla prawników. To się przekłada na liczbę osób, które wiążą swoją przyszłość z tym rynkiem – by te trendy zmienić, potrzeba będzie zapewne kilku lat.
Wśród tych, którzy decydują się na aplikację, większość wybiera radcowską. Różnica nie jest jednak tak duża jak dawniej. Gdy w 2012 roku na aplikację adwokacką zdawało 4200 osób, na radcowską było prawie 6000 chętnych. W tym roku przewaga wynosiła ok. 600 osób, a w co najmniej jednej z izb kandydatów do adwokatury było więcej. Skąd wynika ten spadek zainteresowania?
Nasz zawód daje z pewnością więcej możliwości, w tym form jego wykonywania. To na pewno przyciąga absolwentów, ale nasza aplikacja też jest bardzo wymagająca. Adwokacka obejmuje 130 godzin szkolenia w roku, nasza – 240, większa jest również liczba kolokwiów. Zaangażowanie jest więc niemal dwukrotnie wyższe – co też ma wpływ na wybory kandydatów. W samorządzie trwają ciągłe prace nad jakością i rozwojem aplikacji, w każdym roku szkoleniowym wdrażamy nowe rozwiązania. Chcemy być bardziej atrakcyjni i poszerzać ofertę, stosować nowe metody szkolenia. I myślę, że tegoroczne propozycje umocnią nas na pozycji lidera. Konkurencja jest korzystna, sprawia, że musimy wciąż myśleć o tym, jak zmieniać i unowocześniać aplikację. Te statystyki zachęcają nas do wytężonej pracy. Ale nie walczymy o ilość – chcemy przyciągnąć najlepszych absolwentów wydziału prawa, takich, którzy lubią się doskonalić, nabywać zarówno wiedzę, jak i praktyczne umiejętności, i chcą to robić – i zaoferować im to, co najlepsze. To się przez wiele lat udawało i to dla nas jest cel na kolejne lata.
Czy są już pomysły, co dokładnie należy zmienić w programie aplikacji?
Przyglądamy się intensywnie temu, czego rynek oczekuje od naszych absolwentów. Poszerzymy ofertę o ciekawe kursy specjalizacyjne. Do niedawna aplikacja to była głównie nauka procesu – cywilnego, karnego i administracyjnego. Dziś widzimy, że wielu radców w ogóle nie ma styczności z procesem. Są nowe dziedziny prawa, które nie wymagają znajomości procedur sądowych, ale umiejętności poruszania się w zupełnie innych obszarach. Tego typu kompetencje będziemy wzmacniać.
O jakich dziedzinach prawa pan mówi?
Jest ich dużo, na przykład smartkontrakty, ochrona praw człowieka czy nawet prawo zamówień publicznych. Nie wspominam już o nowych technologiach, bo o tym mówią wszyscy. Prawnik musi dziś wiedzieć, jak czytać bilans firmy, rachunek zysków i strat, złożone dane, słowem: rozumieć biznes. Czy można się tego nauczyć na aplikacji? Do tej pory w ograniczonym zakresie, dlatego musimy uczyć tego szerzej. Będzie też kilka niespodzianek. Mogę tylko powiedzieć, że pojawi się bardzo szeroka oferta zajęć online. Dzięki temu aplikant z każdej części kraju będzie mógł skorzystać ze szkolenia z najlepszymi fachowcami, na najwyższym poziomie. Kursy na platformie e-KIRP będzie mógł odbyć w dogodnym dla siebie momencie. Ma być bardziej elastycznie i specjalistycznie.
Jednak największą przewagą radców prawnych (i adwokatów) nad innymi prawnikami są właśnie uprawnienia do występowania w procesie. Czy więc jest sens konkurować także w kwestiach nieprocesowych?
Jedna trzecia, a może nawet połowa, członków naszego samorządu to „in-housi” pracujący w firmach, administracji rządowej czy samorządowej. Dla nich też musimy mieć atrakcyjną, merytoryczną ofertę, wspierającą wykonywanie zawodu. Staramy się odpowiednio rozpoznać potrzeby naszych interesariuszy, badać, czego oczekuje od nas rynek i co daje przyszłym radcom prawnym największe możliwości zawodowe.
Adwokatura planuje zorganizować Dzień Adwokata na uczelniach, w którym będzie zachęcać studentów do wyboru zawodu adwokata. Czy samorząd radców prawnych planuje podobną formę promocji?
Od lat współpracujemy z samorządami studenckimi, z organizacjami działającymi na uczelniach, np. z ELSA Poland. Ja sam regularnie od wielu lat prowadzę spotkania w kilku uczelniach. Pokazujemy, jak wygląda nasz zawód w porównaniu z innymi zawodami prawniczymi, jakie daje możliwości i jakie ma ograniczenia. Staramy się, by studenci świadomie wybrali przyszłą ścieżkę kariery. Promujemy nasz zawód nieustannie, wskazując, że daje on najszersze możliwości, a aplikacja praktycznie i merytorycznie przygotowuje do wykonywania zawodu zaufania publicznego. Popularność naszego zawodu pokazuje też przepływ między zawodami prawniczymi. Obserwujemy bowiem przepływ prawie wyłącznie w jedną stronę. Niewiele osób rezygnuje z radcostwa, zdecydowanie więcej aplikuje o wpis na listę radców prawnych. Wynika to zapewne z możliwości pracy na etacie. Często kandydaci powołują też jako argument do zmiany sprawnie działający samorząd. To świadczy o atrakcyjności naszego zawodu.
Włodzimierz Chróścik – prezes KRRP od 2020 r., były wieloletni dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie.
Zwrot nieruchomości wywłaszczonych bezzasadnie
W 2020 r. jeden z małopolskich starostów na wniosek kilkunastu byłych właścicieli wywłaszczonych nieruchomości i ich następców prawnych orzekł o zwrocie części udziałów w gruncie. Do wywłaszczenia doszło w latach 70., a celem na który przejmowane były wówczas przedmiotowe działki miała być budowa osiedla mieszkaniowego. Na skutek powyższego orzeczenia wnioskodawcy zostali zobowiązani do zwrotu zwaloryzowanego odszkodowania, które zostało im wypłacone pół wieku temu.
Takiemu obrotowi sprawy sprzeciwił się magistrat, który władał przedmiotowymi nieruchomościami. Kierując do wojewody odwołanie, urzędnicy zarzucili decyzji starosty naruszenie przepisów prawa materialnego, tj. art. 136 ust. 3 w zw. z art. 137 ust. 1 ustawy z 21.8.1997 r. o gospodarce nieruchomościami (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1899; dalej GospNierU) poprzez „uznanie nieruchomości za zbędne na cel wywłaszczenia w sytuacji, gdy znajdowały się one poza planem realizacyjnym osiedla mieszkaniowego, podczas gdy cel wywłaszczenia, którego realizacja decyduje o stanie zbędności wyznacza treść decyzji wywłaszczeniowej, a nie dokumenty planistyczne”, a także „uznanie nieruchomości za zbędne na cel wywłaszczenia, podczas gdy ze zgromadzonej dokumentacji wynika, iż stanowiły one w przeszłości tereny osiedlowych ogródków działkowych, zieleni osiedlowej, garaży, a dodatkowo przebiega po nich infrastruktura elektroenergetyczna i ciepłownicza, co wyraźnie wskazuje, że pozostają one w związku funkcjonalnym z celem wywłaszczenia określonym jako budowa spółdzielczego osiedla mieszkaniowego”.
Wojewoda częściowo przychylił się do stanowiska magistratu stwierdzając, że miasto powinno zwrócić nieco inny zakres powierzchniowy gruntu. Jednocześnie jednak organ zgodził się ze starostą co do tego, że w omawianym przypadku cel wywłaszczenia nie został zrealizowany. W uzasadnieniu swojej decyzji wojewoda tłumaczył, że „realizacja celu wywłaszczenia polegającego na budowie osiedla mieszkaniowego musi wiązać się z konkretnymi robotami i nakładami inwestycyjnymi wskazującymi na wykonanie takiej inwestycji, czego w przedmiotowej sprawie nie stwierdzono. Wręcz przeciwnie, zdjęcia lotnicze przedmiotowego terenu oraz aktualny sposób korzystania z wywłaszczonej nieruchomości oraz stan faktyczny ustalony w czasie oględzin, świadczą wyraźnie o tym, iż po wywłaszczeniu nie podjęto na wnioskowanej do zwrotu nieruchomości działań, dla zrealizowania celu określonego jako budowa osiedla mieszkaniowego bowiem na przedmiotowej nieruchomości znajdują się jedynie garaże «blaszaki» oraz dzikie ogródki działkowe”.
Miasto zaskarżyło decyzję wojewody. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie w wyroku z 14.6.2021 r., II SA/Kr 338/21, Legalis podzielił jednak opinię organu niższej instancji. Wtedy urzędnicy skierowali spór na wokandę Naczelnego Sądu Administracyjnego.
W wyroku z 27.4.2022 r., I OSK 2289/21 NSA oddalił skargę kasacyjną. Sąd przytoczył przy tym orzecznictwo NSA i TK, które jednoznacznie wskazuje na ścisłe powiązanie obowiązku zwrotu wywłaszczonych nieruchomości z prawidłowością podstawy ich wywłaszczenia. NSA zaznaczył przy tym, że „pomijanie przy interpretacji art. 136 ust. 3 w związku z art. 137 ust. 1 GospNierU, okoliczności, że dana nieruchomość od samego początku nie była przeznaczona pod realizację celu publicznego, oznaczałoby w istocie rzeczy naruszenie konstytucyjnej ochrony prawa własności”. Skład orzekający odniósł się także do zarzutu kasacyjnego, opartego na obrazie art. 136 ust. 3 w związku z art. 137 ust. 1 GospNierU poprzez ich błędną wykładnię i ocenił go, „jako bezzasadny, tym bardziej, że sposób zagospodarowania wywłaszczonej działki (garaże blaszaki i tzw. „dzikie” ogrody działkowe) nie miał charakteru trwałego, ani też te urządzenia i nasadzenia nie były bezwzględnie konieczne dla funkcjonowania samego osiedla”.
Wpływ orzeczenia separacji na późniejsze rozstrzygnięcie w sprawie o rozwód
Opis stanu faktycznego
Sprawa z powództwa R.P. przeciwko I.P. o rozwód była poprzedzona postępowaniem w sprawie o separację, zakończonym blisko 10 lat wcześniej. Wyrokiem z 25.2.2011 r. SO orzekł separację małżeństwa stron z wyłącznej winy powoda. SO wskazał, że powód opuścił rodzinę, ku czemu nie było żadnej uzasadnionej, znaczącej przyczyny. Po wyprowadzeniu się z domu, jak sam przyznał, kilka nocy spędził u znajomej. Nawet jeśli nie doszło pomiędzy nimi do współżycia fizycznego, to takie postępowanie mogło wzbudzić uzasadnione podejrzenie o dopuszczenie się zdrady przez małżonka. Powód już raz zdradził małżonkę, tym samym nadszarpnął zaufanie, jakim go darzyła. Pierwsza zdrada została przebaczona przez pozwaną, ale nie pozostała bez wpływu na jej zaufanie wobec męża. Po wyprowadzeniu się z domu powód utrzymywał bliskie kontakty z innymi kobietami. Równocześnie SO wskazał, że pozwana należycie wypełniała obowiązki małżeńskie, rodzicielskie oraz rodzinne. Od czasu orzeczenia separacji strony nie nawiązały ze sobą jakiegokolwiek kontaktu. Pozwana początkowo miała nadzieję, że powód do niej wróci i więzi małżeńskie zostaną odbudowane. Kiedy się jednak okazało, że powód stworzył nowy związek partnerski, straciła tę nadzieję. Stosunki między stronami są obecnie napięte. Nie spotykają się, nie rozmawiają ze sobą, nawet kwestie rodzicielskie załatwiają za pośrednictwem dzieci.
Stanowisko SO
SO uznał powództwo co do orzeczenia rozwodu za zasługujące na uwzględnienie i zaskarżonym wyrokiem rozwiązał przez rozwód małżeństwo stron z winy powoda. SO stan faktyczny ustalił na podstawie dokumentów dołączonych do akt sprawy oraz znajdujących się w aktach w sprawie o separację, których wiarygodność i autentyczność nie zostały przez strony podważone, nie wzbudziły także podejrzeń SO, jak i w oparciu o zeznania świadków i stron postępowania. SO nie dał wiarygodności tej części z zeznań świadków, w jakiej jako przyczynę rozstania podawali nadmierną ingerencję w związek stron ze strony rodziców pozwanej. Kwestia ta pozostawała w sprzeczności z tym, co ustalił SO w prawomocnym wyroku orzekającym separację stron. Zeznania powoda SO podzielił poza tym ich fragmentem, który dotyczył przyczyn rozkładu pożycia małżeńskiego stron. Kwestia ta w sposób sprzeczny z zeznaniami powoda została bowiem już przesądzona w sprawie o separację. SO wskazał, że kwestia tego, że rozkład pożycia małżeńskiego stron ma charakter zupełny, została przesądzona już w prawomocnym wyrokiem orzekającym separację. Zebrany w sprawie materiał dowodowy nie pozwolił na przyjęcie, że istnieją pozytywne rokowania co do tego, aby więzy małżeńskie stron jeszcze mogły zostać reaktywowane, co wyczerpuje z kolei przesłankę trwałości rozkładu. Stan orzeczonej sądownie separacji stron trwa już prawie 10 lat i na tej przestrzeni czasowej strony nie odbudowały relacji małżeńskich.
SO poddał analizie kwestię winy w rozkładzie pożycia małżeńskiego stron i odwołał się do sprawy o orzeczenie separacji, w której ustalone zostało, że rozkład pożycia ma charakter zupełny, a winnym rozkładu został uznany powód, z uwagi na dopuszczenie się nielojalności w stosunku do małżonki. Rozpoznając niniejszą sprawę o rozwód, SO był związany tym orzeczeniem (art. 365 § 1 KPC), a na podstawie materiału dowodowego zebranego w sprawie nie mógł dokonać oceny odmiennej co do stanu rzeczy mającego miejsce po uprawomocnieniu się tegoż orzeczenia. Od czasu formalnej separacji stron powód mimo szans dawanych mu przez pozwaną nie podjął żadnych kroków mających na celu uratowanie małżeństwa. Przeciwnie, odrzucał próby nawiązania z nim kontaktu i cały czas pozostawał w związkach z innymi kobietami. Brak jest też podstaw do tego, aby współwinną za zaistniały stan rzeczy obciążać także pozwaną, która ze swej strony podjęła wszelkie próby ratowania małżeństwa.
Stanowisko SA
SA uznał, że w zakresie orzeczenia o winie w rozkładzie pożycia apelacja powoda jest bezzasadna. Oceniając zarzuty apelacji, należy wskazać, iż nie sposób podzielić zarzutu o naruszeniu obowiązku wszechstronnego rozważenia całości materiału dowodowego i dokonaniu oceny dowodów z przekroczeniem zasady swobodnej oceny dowodów. Skuteczne podniesienie zarzutu obrazy art. 233 § 1 KPC wymaga wykazania, że sąd uchybił zasadom logicznego rozumowania lub doświadczenia życiowego. Nie jest natomiast wystarczające przekonanie strony o innej wadze poszczególnych dowodów i ich odmiennej ocenie niż ocena sądu.
SO dokonał prawidłowej analizy dowodów istotnych dla rozstrzygnięcia kwestii winy w rozkładzie pożycia, a przy ich ocenie apelacji nie udało się wykazać nielogicznego czy sprzecznego z zasadami doświadczenia życiowego wnioskowania. Przed omówieniem zarzutów apelacji SA zwrócił uwagę na specyfikę sprawy wyrażającą się tym, że SO orzekł o separacji stron z wyłącznej winy powoda. Powstaje zatem pytanie, w jaki sposób ta okoliczność wpływa na sprawę o rozwód, tym bardziej, że powód zarzuca w apelacji, że SO nie dokonał samodzielnych ustaleń co do przyczyn rozkładu pożycia, a odwołał się do wyników wyroku w sprawie separacji. Jeżeli zatem istotą zarzutu apelacyjnego powoda, że SO nie ustalił samodzielnie przesłanek rozkładu pożycia, tylko oparł się na ustaleniach w sprawie w której orzeczono separację, było przyjęcie, że SO w niniejszej sprawie mógł przeprowadzić postępowanie dowodowe i na jego podstawie ustalić odmiennie, aniżeli w wyroku z 2011 r., że do rozkładu pożycia stron doszło z winy obu stron lub pozwanej, to taki pogląd jest wadliwy. SO nie mógł uznać, że z przeprowadzonego przez niego w tej sprawie postępowania dowodowego wynika inna ocena przyczyn rozkładu pożycia stron.
Dla ostatecznego ustalenia winy w rozkładzie pożycia niewątpliwie niezbędna jest ocena zachowania stron już po orzeczeniu separacji. Nie można bowiem wykluczyć, że małżonek, który w sprawie, w której została orzeczona separacja, został uznany za wyłącznie winnego rozkładowi pożycia, po wyroku orzekającym separację spróbuje odbudować zerwane więzy małżeńskie, a małżonek, który nie został uznany za winnego rozkładowi pożycia w sprawie o separację, zachowuje się po jej orzeczeniu w sposób zawiniony.
Zdaniem SA, dla ustalenia w sprawie o rozwód winy małżonka, który nie został uznany za winnego rozkładowi pożycia we wcześniejszej sprawie o separację, nie wystarczy wykazać jego bierność w późniejszym zachowaniu, rozumianą jako brak aktywności zmierzającej do przywrócenia zerwanych więzi małżeńskich. Przenosząc to na grunt sprawy, należy wskazać, że chociaż istotnie SO nie ustalił, że pozwana aktywnie działała na rzecz ponownego zejścia się stron, np. nie proponowała powodowi wspólnego zamieszkania, nie podejmowała prób przeprowadzenia się do niego, nie proponowała mu wspólnego spędzania czasu, to nie można pominąć, w jakiej konkretnej sytuacji występowało ww. zachowanie pozwanej – to jest w sytuacji, gdy powód nie zmienił swojego zachowania, które doprowadziło do uznania go za wyłącznie winnego rozkładu pożycia małżeńskiego w sprawie, w której orzeczono separację stron. Z kolei pozwana, mimo że w jej związku została orzeczona separacja, nie podejmowała takich zachowań, które prowadziłoby do orzeczenia rozwodu, w szczególności nadal pozostawała lojalna wobec powoda, nie wchodziła w relacje pozamałżeńskie, wbrew zarzutom apelacji nie odnosiła się negatywnie do powoda.
Istotą sporu było ustalenie wpływu treści rozstrzygnięcia zawartego w wyroku orzekającym separację w zakresie rozkładu winy na ustalenie rozkładu winy w sprawie rozwodowej. Wątpliwości budzi to, jak powinien zachowywać się małżonek, który nie został uznany za winnego rozkładu pożycia w wyroku w sprawie o separację, w sytuacji, gdy ze strony drugiego (wyłącznie winnego) małżonka nie ma woli przywrócenia więzi między małżonkami. SA słusznie uznał, że w takiej sytuacji nie można od niewinnego małżonka wymagać aktywności zmierzającej do poprawy sytuacji małżeńskiej. Jeśli małżonek uznany winnym rozkładu pożycia nie wykazuje w okresie między separacją a rozwodem refleksji co do własnego zachowania, to bierność małżonka nieobarczonego winą nie może wywoływać dla niego negatywnych skutków procesowych.
Kooperatywy mieszkaniowe z zastrzeżeniami, ale bez kontrowersji
Chodzi o projekt resortu rozwoju o kooperatywach mieszkaniowych oraz zasadach zbywania nieruchomości należących do gminnego zasobu nieruchomości. Zgodnie w wyliczeniami resortu ta forma budownictwa może o ok. 20 proc. obniżyć koszt budowy domu bez pośredników. O tym w Sejmie przekonywał wiceminister rozwoju Piotr Uściński. Rocznie resort przewiduje wsparcie ok. 20 takich inicjatyw. Kooperatywa, działając jako swego rodzaju grupa inicjatywna na zasadzie spółki cywilnej, będzie mogła skorzystać z gwarantowanego kredytu mieszkaniowego.
– Chcemy zmienić ustawę o gwarantowanych kredytach mieszkaniowych i uzupełnić zasady działaniami osłonowymi. Projektowane zmiany polegają na zniesieniu przepisu o minimalnej gwarancji, co pozwoli na wniesienie wkładu własnego do 20 proc. – przekonywał wiceminister.
Kooperatywa będzie mogła uzyskać grunt na realizacje swojego zamiaru od samorządu.
– Ludzie mogą różnie wykorzystywać ramy prawne tej ustawy. W tym wypadku jest takie zagrożenie. Niewystarczająco dobrze jest zabezpieczony interes publiczny – mówił poseł. Chodzi o wątpliwość, czy działki będące w zasobie gminy nie będą sprzedawane w drodze korupcji i czy nie będzie to sposób na pozyskiwanie tanich gruntów – zgłaszał w Sejmie wątpliwości poseł Lewicy Maciej Gdula.
– Nie sądzę, aby ktoś tu ryzykował. Nie sądzę, aby też znaleźli osoby fizyczne, które by się na to zdecydowały – bronił się minister Uściński.
Zdaniem Krzysztofa Truskolaskiego z Koalicji Obywatelskiej przy szalejących cenach mieszkań rząd powinien systemowo rozwiązać problem ich braku.
– Ten projekt nie ma nic wspólnego z kompleksowym rozwiązaniem – mówił.
Jak wyjaśniał minister Uściński, z ustawy mogą skorzystać tylko nowe podmioty.
– Mamy możliwość zorganizowania przetargu przez gminy na grunty, który będzie adresowany tylko do kooperatyw, nowych spółdzielni mieszkaniowych – wyjaśniał wiceminister Uściński. To od razu spotkało się z niezadowoleniem spółdzielni mieszkaniowych, które traktują tę regulację jako dyskryminację, i jak mówi ich pełnomocnik, radca prawny dr Piotr Pałka, należy ustawę uznać za sprzeczną z art. 32 Konstytucji RP.
Etap legislacyjny: wysłana do komisji
Odszkodowanie także za lot łączony
Tak orzekł TSUE w sprawie pasażerki, która w lipcu 2018 r. wybrała się ze Stuttgartu do Kansas City. Podróż wymagała dwóch przesiadek (najpierw ze Stuttgartu do Zurychu, następnie z Zurychu do Filadelfii i dopiero stamtąd do Kansas City.) Bilet miał jeden numer rezerwacji dla całej trasy, biuro wystawiło też łączną fakturę za wszystkie przeloty (w tę i z powrotem).
Pierwsze dwa etapy przebiegły bez zakłóceń, ale ostatni lot (Filadelfia–Kansas City) opóźnił się aż o cztery godziny. Za takie wydłużenie podróży klientce należało się 600 euro odszkodowania, na podstawie rozporządzenia (WE) nr 261/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z 11.2.2004 r.
ustanawiające wspólne zasady odszkodowania i pomocy dla pasażerów w przypadku odmowy
przyjęcia na pokład albo odwołania lub dużego opóźnienia lotów, uchylające rozporządzenie
(EWG) nr 295/91 (Dz. Urz. UE L z 2004 r. Nr 46, s. 1) ws. odszkodowania i pomocy dla pasażerów w przypadku odmowy przyjęcia na pokład albo odwołania lub dużego opóźnienia lotów.
Przed sądem niemieckim dochodziła go jednak firma wyspecjalizowana w pomocy pasażerom linii lotniczych, na którą podróżna przeniosła swe roszczenie. Pozwanym były American Airlines, które co prawda realizowały tylko dwa ostatnie loty, ale widniały na bilecie jako usługodawca. Sprawa trafiła aż do Federalnego Trybunału Sprawiedliwości (niemiecki odpowiednik Sądu Najwyższego), który o wykładnie przepisów rozporządzenia wniósł do TSUE.
Ten uznał, że w pojęciu „lotu łączonego” mieści się także podróż składająca się z kilku przelotów, także realizowanych przez różnych przewoźników lotniczych, niezwiązanych żadnym stosunkiem prawnym – jeśli biuro podróży te łączy loty, wystawiając fakturę na łączną kwotę oraz jeden bilet. Tak było w tym wypadku, gdyż pierwszy lot obsługiwany był przez Swiss International Air Lines AG i zaczynał się na terenie państwa członkowskiego Unii Europejskiej.
Loty będące przedmiotem jednej rezerwacji, przy określeniu prawa pasażera do odszkodowania na podstawie wspomnianego rozporządzenia, traktowane są jak jeden.
Trybunał wskazał, że żaden z przepisów rozporządzenia dotyczącego odszkodowania dla pasażerów lotniczych nie uzależnia kwalifikacji lotu łączonego od istnienia szczególnego stosunku prawnego pomiędzy przewoźnikami lotniczymi obsługującymi loty składające się na niego. Co więcej, wprowadzenie takiego dodatkowego warunku byłoby sprzeczne z celem wspomnianej regulacji, jakim jest zapewnienie wysokiego poziomu ochrony pasażerów.
Zdaniem składu orzekającego mogłoby to bowiem ograniczyć w szczególności przysługujące pasażerom prawo do odszkodowania w przypadku dużego opóźnienia lotu.
Sygnatura akt: C-436/21
Doręczanie decyzji wydanych w formie dokumentu elektronicznego
Postępowanie administracyjne
Naczelnik Urzędu Skarbowego w K. określił nadwyżkę naliczonego podatku VAT nad należnym w kwocie 22 tys. zł, w miejsce zadeklarowanej przez podatnika kwoty 68 tys. zł. J.B. wniósł o stwierdzenie nieważności tej decyzji, wskazując, że Organ doręczył ją za pośrednictwem portalu e-PUAP A.T., a pełnomocnictwo udzielone mu przez podatnika było ograniczone do zapoznania z materiałem dowodowym i składania wniosków dowodowych, nie obejmowało zaś doręczeń w sprawie decyzji wymiarowej. Dyrektor Izby Administracji Skarbowej w O. odmówił wszczęcia postępowania, uznając, że skoro sporna decyzja nie została skutecznie doręczona stronie, to nie weszła do obrotu prawnego i nie wiąże ani strony, ani Organu.
Po powzięciu informacji o nieskuteczności pierwszego doręczenia, Organ I instancji doręczył wydruk decyzji wydanej w formie elektronicznej samej stronie. Podatnik wniósł odwołanie, twierdząc, że przesłany mu wydruk nie spełnia wymogów określonych w art. 144b § 2 OrdPU. J.B. twierdził, że nie ma na nim informacji, że pismo zostało wydane w formie dokumentu elektronicznego oraz brakuje identyfikatora pisma nadawanego przez system teleinformatyczny. Dyrektor Izby Administracji Skarbowej w O. utrzymał w mocy decyzję Organu I instancji. Organ przyznał, że wydruk nie zawierał wszystkich elementów określonych w art. 144b § 2 OrdPU, gdyż nie wskazano w nim identyfikatora pisma, jednak zawierał numer sprawy, który ją dostatecznie identyfikuje. Zdaniem Organu należy uznać, że decyzja weszła do obrotu prawnego, bowiem strona zapoznała się z jej treścią i w terminie wniosła odwołanie.
Orzeczenie WSA
WSA w Opolu uchylił decyzję Organu II instancji. W uzasadnieniu wyroku wskazano, że decyzja wydana w formie dokumentu elektronicznego, opatrzona kwalifikowanym podpisem elektronicznym, podpisem zaufanym albo podpisem osobistym, doręczana jest co do zasady za pomocą środków komunikacji elektronicznej. Jeśli strona nie wnosiła o doręczanie pism za pomocą środków komunikacji elektronicznej lub nie wyraziła zgody na doręczanie pism w taki sposób, wówczas zgodnie z art. 144b § 1 OrdPU należy doręczyć wydruk pisma odzwierciedlającego jego treść. Wydruk ten na mocy art. 144b § 4 OrdPU stanowi dowód tego, co zostało stwierdzone w piśmie wydanym w formie dokumentu elektronicznego, pod warunkiem, że zawiera informację, iż pismo zostało wydane w formie dokumentu elektronicznego przy wykorzystaniu systemu teleinformatycznego i podpisane kwalifikowanym podpisem elektronicznym albo podpisem potwierdzonym profilem zaufanym ePUAP, ze wskazaniem imienia i nazwiska oraz stanowiska służbowego osoby, która je podpisała, a także identyfikator tego pisma, nadawany przez system teleinformatyczny Szefa KAS. W ocenie Sądu, skoro doręczony stronie wydruk nie zawiera wszystkich obligatoryjnych elementów, to nie korzysta z domniemania autentyczności oraz domniemania zgodności z prawdą, o których mowa w art. 144b § 4 OrdPU. W rezultacie należy uznać, że decyzja Organu I instancji po raz kolejny nie została skutecznie doręczona stronie, a skoro nie istnieje w obrocie prawnym, to nie doszło do rozpoczęcia biegu terminu do wniesienia odwołania.
Zarzuty skargi kasacyjnej
Organ wniósł skargę kasacyjną, twierdząc, że wskazanie identyfikatora pisma nadawanego przez system teleinformatyczny nie było możliwe z przyczyn technicznych i niezależnych od Organu I instancji. W chwili wydania decyzji przez Naczelnika Urzędu Skarbowego w K. Organ ten nie korzystał bowiem z takiego systemu. System umożliwiający nadanie wydrukowi decyzji wydanej w formie dokumentu elektronicznego identyfikatora systemu teleinformatycznego zaczął być stosowany w urzędach skarbowych dopiero 8 miesięcy po wydaniu decyzji Organu I instancji.
Stanowisko NSA
NSA oddalił skargę kasacyjną. W uzasadnieniu wskazano, że w przypadku pism wydawanych w formie dokumentu elektronicznego, które zostały opatrzone kwalifikowanym podpisem elektronicznym, podpisem zaufanym albo podpisem osobistym, organ może doręczyć stronie wydruk pisma odzwierciedlającego treść tego pisma. Aby jednak doręczenie takie mogło zostać uznane za skuteczne, wydruk pisma powinien zawierać elementy wskazane w art. 144b § 2 OrdPU, w tym identyfikator tego pisma, nadawany przez system teleinformatyczny. W ocenie NSA tyko wydruk pisma zawierający elementy, o których mowa w art. 144b § 2 OrdPU, uzyskuje moc dokumentu urzędowego i korzysta z domniemania zgodności z prawdą zawartych w nim twierdzeń. W konsekwencji niezamieszczenie identyfikatora pisma stanowi brak formalny przesądzający o nieskutecznym doręczeniu decyzji organu I instancji.
Weryfikacja decyzji
NSA podkreślił, że dla strony, która otrzymuje decyzję w formie dokumentu elektronicznego za pomocą środków komunikacji elektronicznej albo wydruk takiego pisma, istotna jest możliwość zweryfikowania w odpowiednim programie komputerowym nie tylko istnienia i treści pisma, lecz także tego, że decyzja została podpisana kwalifikowanym podpisem elektronicznym albo podpisem zaufanym osoby do tego upoważnionej. Dla jednoznacznego zweryfikowania tych elementów niezbędne jest opatrzenie wydruku pisma identyfikatorem nadawanym przez system teleinformatyczny. W uzasadnieniu wyroku za bezzasadną uznano argumentację Organu II instancji, że to z powodów technicznych Organ I instancji nie mógł umieścić na wydruku decyzji identyfikatora nadawanego przez system teleinformatyczny Szefa KAS. Jak wskazano, art. 144b § 2 OrdPU zaczął obowiązywać od 1.1.2016 r., zaś brak dostosowania przez organy podatkowe systemów teleinformatycznych do obowiązujących przepisów, w świetle art. 121 OrdPU, nie może obciążać drugiej strony postępowania negatywnymi konsekwencjami zaniechania organów podatkowych.
Uchybienia w doręczeniu obciążają organ
NSA uznał również, że bezpodstawne jest doszukiwanie się braku znaczenia uchybień Organu w fakcie, iż strona otrzymała wydruk, zapoznała się z treścią decyzji i w ustawowym terminie wniosła od niej odwołanie. Z orzecznictwa wynika bowiem, że ocena skuteczności doręczenia nie może być uzależniona od aktywności procesowej strony (zob. uchwała NSA z 7.3.2022 r., I FPS 4/21, Legalis; uchwała NSA z 18.3.2019 r., I FPS 3/18, Legalis). Skoro doręczony stronie wydruk nie został sporządzony zgodnie z przepisami OrdPU, to nie korzysta z domniemania autentyczności oraz domniemania zgodności z prawdą, o których stanowi art. 144b § 4 OrdPU. Oznacza to, że nie doszło do skutecznego doręczenia skarżącemu decyzji Organu I instancji, w przewidzianej przepisami formie i we właściwym trybie, dlatego decyzja ta nie została wprowadzona do obrotu prawnego. Jeśli przepisy nakładają na organ podatkowy obowiązek określonego działania, nie jest dopuszczalne, aby skutki błędu organu podatkowego w zakresie realizacji norm prawnych były przerzucane na stronę postępowania, zwłaszcza w sytuacji, gdy ustawodawca wiąże z doręczeniem powstanie szeregu skutków materialnoprawnych i procesowych.